I Hate Perfume Burning Leaves

 

Christopher Brosius to niezwykła osobowość w perfumiarskim świecie. Najpierw dał się poznać jako twórca zapachów takich jak Dirt, czy Snow będących prawdziwymi perłami w ofercie Demeter Fragrance Library. Kiedy odszedł z Demeter by założyć własną firmę nikt nie oczekiwał, że będzie to firma produkująca zapachy zwyczajne. Szczególnie po tym, jak ekscentryczny nos zadeklarował, że nienawidzi perfum.

„Perfumy nazbyt często stają się eterycznym gorsetem więżącym wszystkich w tej samej, sprzecznej z naturą formie.”– deklaruje Brosius tworząc swego rodzaju manifest perfumeryjnego indywidualizmu.

CB I Hate Perfume to marka oferująca zapachy nieperfumeryjne, niezgodne z „normalnym” gustem, bliższe Zapachowej Biblioteki, niż perfumerii.

Nawet formę wybrał założyciel firmy niezwykłą (i nie mam tu na myśli siermiężnych opakowań wcale).

„Nigdy nie zadowalał mnie destylowany alkohol jako baza perfum: szybko paruje, wysusza skórę i włosy i jest do tego bardzo łatwopalny. Olejek i woda są tym, czego potrzebuje skóra by najdłużej utrzymywać zapach – i tych właśnie składników używam jako bazy dla wszystkich moich perfum. Z punktu widzenia estetyki – alkohol zawsze wpływa na prawdziwą naturę zapachu i zmusza do czekania aż wyparuje, by móc naprawdę odczuć urodę perfum. Bez dodatku alkoholu moje zapachy są od pierwszych chwil takie, jakimi je stworzyłem.”

Tyle Twórca o swoich dziełach. Teraz moja kolej.

Pierwszym z zapachów I Hate Perfume, o jakim chciałabym opowiedzieć jest mój ulubiony zapach tej firmy. I dodatkowo jeden z najbardziej dziwacznych.

Burning Leaves

czyli zapach palonych liści

Niewiele można o nim napisać poza tym, że to zapach pięknie korespondujący z nazwą: nie płonący, lecz tlący się właśnie jak zsypane w wielkie kupy i podpalone liście. Słodki słodyczą wędzarniczego dymu wzmocnioną dodatkowo wyraźną (także) słodką nutą zapachu klonowego soku – to naprawdę palone liście klonu, jak zapowiada opis.

Wbrew brudnej nazwie i jesiennym skojarzeniom pogodny, pełen spokoju, przynoszący wyciszenie i poczucie bezpieczeństwa. Przywołuje wspomnienia wieczorów przy ciepłym, ceglanym kominku lub bezpiecznym, otoczonym wielkimi kamieniami ognisku. Nie zdziwiłabym się wcale, gdyby okazało się, że będący w ofercie Demeter, łudząco podobny Fireplace także wyszedł spod… nosa Brosiusa.

Schyłkowa, czająca się przy skórze faza Burning Leaves jest zaskakująco perfumeryjna, jak na tę nazwę, ten skład i te deklaracje twórcy. Pachnie jak nieco podwędzne drewno różane i zioła wzbogacone wyraźną, mydełkową, ale nie nieprzyjemną nutką piżma. Zapach wycisza się powolutku, gładko i dyskretnie stapiając się z naturalną wonią ludzkiego ciała i wreszcie niepostrzeżenie stając się tej woni ledwie dostrzegalnym akordem.

Na koniec nie mogę sobie odmówić napisania wprost, że Palone Liście firmowane nazwiskiem człowieka, który rzekomo nienawidzi perfum są piękne, piękne, piękne. O ile, oczywiście, lubi się zapach spalenizny. 🙂

Data powstania: 2005

Twórca: Christopher Brosius

Nuty zapachowe:

zapach palonych liści klonu

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

8 komentarzy o “I Hate Perfume Burning Leaves”

  1. Pamiętam „Palone liście” z Twojej próbki jak przez mgłę. Nie potrafię się do niego odnieść, bo niepoświęciłam jej zbyt wiele uwagi. Ale po tej recenzji ….. po tak wielu trafnych skądinąd prównaniach ( no bo trochę jednak pamiętam ) czuję nosem, że będę musiała poświęcić mu więcej mojej uwagi.

  2. Favkes – dziś będziesz miała okazję. 🙂

    Cheer – powiem Ci dlaczego: bo IHP prawie nikt u nas nie zna. We wrześniu będę kupowała flaszkę. Mogę się podzielić. 🙂

  3. Podzielić w sensie podzielić tę flaszencję czy podzielić w sensie próbasa? 😀 bo ja chętnie przystanę na to drugie :-))))

  4. Wrześniową porą się znów odzywam i nie wiem czy już przywędrowały do Ciebie palone liście 😮
    bo ja na Wizażu teraz jestem z oszałamiającą częstotliwością…niby codziennie i coś czytam i patrzę, ale nic nie widzę…i nie wiem co się dzieje na forum…Stąd między innymi się odzieleniłam…:-(
    też bym się chciała czymś podzielić, ale nie mam czym, więc na próbkę bardzo chętnie przystanę, no i się nieskromnie w tym celu przypominam…:o

    pozdrawiam!
    cheer

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Armani Privé Vétiver Babylone

. Pora na kolejny (i na razie ostatni pozostający w sferze moich perfumeryjnych zainteresowań) zapach z prywatnej linii Giorgio Armaniego. Linia jest oczywiście prywatna tylko

Czytaj więcej »