I Hate Perfume Cedarwood Tea

Herbata przy kominku

Cedarwood Tea to kolejny zapach Charlesa Brosiusa, który jest dokładnie tym, czym, zgodnie ze swoją nazwą, być powinien.

Otwarcie Cedrowej Herbatki IHP to… po prostu herbata.

Sypkie listki czarnej, szlachetnej herbaty wprost z suszarni. Bez wynikającego z długiego przechowywania dodatku kurzliwych cieni czy cierpkiego nalotu. Tak świeże, że zachował się w nich jeszcze wyraźny ślad herbacianego olejku, który zwykle w herbatach przyczaja się gdzieś głęboko w oczekiwaniu na wrzątek.

I tak sobie te listki szeleszczą przez pierwsze 20 minut trwania na skórze.

Potem zapach zaczyna się zmieniać. Herbata zostaje w końcu zaparzona – aromat suchego surowca staje się aromatem normalnej, pijalnej herbaty: mocnej, esencjonalnej, ciemnej, ruchliwej w swoim naczyniu, z wyraźnie pełzającymi po dnie leniwymi smugami słodyczy rozpuszczającego się powoli cukru.

Ta słodycz nie dociera jednak do powierzchni zapachu – zostaje przyczajona w dole jak ciężka, słodka warstwa drzemiąca na dnie kubka z posłodzonym, ale nie zamieszanym napojem.

W tym miejscu mój opis trochę się rozchodzi, bo zajęta tropieniem cukru w niesłodkim, bądź co bądź, zapachu pominęłam inną ważną zmianę. Otóż gdzieś na etapie parzenia, w momencie kiedy napar ze złocistej czerwieni przechodzi w brąz, do nut herbacianych dołączają nuty drzewne. Najpierw jako dyskretne ich dopełnienie, z czasem nabierając mocy i znaczenia. Cedr występuje tu jako bardzo udane połączenie nut jasnego, świeżego drewna z zadziwiającym w tym zestawianiu zapachem wypastowanego drewnianego parkietu. Najciekawsze jest to, że ten parkiet pachnie ładnie i że nuta pasty do podłóg wcale a wcale nie burzy harmonii zapachu.

A potem pojawia się jeden z najbardziej udanych zapachowych konceptów Brosiusa: zapach słodko-słonego wędzarniczego dymu. Swoją drogą, ciekawe z czego on go robi?

Nuta wędzarnicza trzyma się w tle zapachu zmieniając się to w dymek z wędzenia, to w dymek bardziej z palenia. To dość oczywiste – gdyby dym miał tu grać główną rolę, zapach nie nazywałby się Herbatą Cedrową tylko Dymną.

W dalszym ciągu zapach rozwija się w sposób, który w złożonych kompozycjach IHP lubię najbardziej: w stronę ciepłej, drzewności okraszonej cywilizowanym dymkiem.

W niesprzyjających warunkach (czyli kiedy jest ciepło, a ja jestem zmęczona) u schyłku zapachu pojawia się nutka kadzidełkowa: taki tekturowy dymek z akcentem plastikowych ziółek w tle. Jest to jednak ledwie zapachowy ślad i nie obniża on jakoś znacząco poziomu „noszalności”.

Cedarwood Tea to zapach na chłodne dni – w upale traci swój otulający urok, nie ujawnia największych walorów. Za to zimą czy jesienią staje się wyjątkowo atrakcyjnym towarzyszem budzącym podświadome skojarzenia z wypijanym przy ciepłym kominku kubkiem szlachetnej herbaty zagryzanej chrupką, pastowaną deseczką.

No dobra, żartuję. Bez deseczki.


Data powstania: 2006
Twórca: Christopher Brosius

Nuty zapachowe:
marokański i himalajski cedr, czarna indyjska herbata, akcent kadzidlany

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

I Hate Perfume Patchouli Empire

.. Najpierw jest pięknie, bo paczula jest tu żywotna, pełna, wielopłaszczyznowa jak dorodna roślina: warstwa liści po warstwie liści aż po wilgotną ziemię. Potem jest

Czytaj więcej »

Serge Lutens Iris Silver Mist

Zostałam poproszona o tę recenzję już dawno temu. Trudno mi było spełnić tę prośbę, bo po pierwszych przymiarkach do tego zapachu nie pożądałam kolejnych testów,

Czytaj więcej »