Serge Lutens Serge Noire



Zamierzam niniejszym obwieścić narodziny kolejnego fenomenu stworzonego przez Christophera Sheldrake'a.
Wcale nie dlatego, że Serge Noire to zapach wyjątkowo ładny. Kogóż obchodzą rzeczy ładne, kiedy na wyciągnięcie ręki ma rzeczy niezwykłe?!

A Serge Noire jest niezwykły. Na tyle, że pojęcia nie mam, jak go opisać.


Feniks z popiołu


Po pierwsze, to nie jest zapach. To zapachy.
Naniesiony na skórę w zależności od miejsca i obfitości aplikacji przyjmuje różne postaci, zmienia twarze, różne pieśni swoim niskim, matowym głosem śpiewa.
I nie - nie zakłada masek, nie udaje, nie oszukuje. W każdym wcieleniu jest Mrocznym Serge'em.

Otwarcie jest totalne: gorzkie, spopielałe.
Wulkaniczna erupcja ciemnych, korzennych aromatów, skondensowanych aż do goryczy przywodzi mi na myśl wrażenie, jakie zrobiły na mnie Chanel No.19 w wersji edp. Tylko tu wrażenie to jest mocniejsze, nie łagodzone nutami zielonymi i kwiatowymi.
Stanowiąca tło tego przyprawowego wybuchu paczula została osmalona jego mocą. Opalone na krawędziach listki zostawiają na palcach czarne smugi... Zostawiałyby z pewnością, gdyby nie były tylko zapachowym wrażeniem.

W tej chmurze popiołu przebłyskuje czasem słonawe kadzidło- jasny dymek zagubiony wśród mroku.

A dalej mamy coś, co sprawi, że zapach nas uwiedzie, albo zgwałci przez nos. Goździki.
Nie delikatne, kwiatowe pąki nadające aromatu wypiekom, nie oszczędnie dawkowane do ponczu, lecz goździki twarde, ciemne, skurczone w wędzarniczym dymie, rozgryzane zębami, piekące w język, drapiące w podniebienie – goździki totalne, tylko dla prawdziwych miłośników eugenolu.
Towarzyszy im najpierw odrobina muszkatu i kminu, potem powiew cynamonowej burzy wprost z Rousse.

Kiedy wygrzebiemy się spod tej goździkowej lawiny pora na głęboki oddech. Zapach nabiera przestrzeni, pojawia się w nim suchy powiew olejków eterycznych niebezpiecznie zbliżonych do zapachu cynamonowca kamforowego, a jednak w jakiś szczególny sposób korespondujących z ekspansywną ostrością aromatu goździkowych pąków.

Po mrocznym otwarciu następuje moment, kiedy naprawdę czujemy powietrze w płucach i wiatr w skrzydłach.
Zapach uniósł się jak feniks z popiołu tworząc na skórze zupełnie niespodziewane wrażenie chłodu, a w głowie wizję bezkresnej przestrzeni odświeżonej przejściem przyprawowej nawałnicy.

Po tym niezwykłym, oczyszczającym przebudzeniu Serge Noire powoli się uspokaja. Przytula się do skóry, osiada na niej nawiewanymi zza zapachowego horyzontu drobinami spopielonych liści, pełza wzdłuż krzywizn ciała smugami kadzidlanego dymu, trze dotykiem twardych, spękanych drew.
Połączenie nut przyprawowych i dymnych osadzone na ciemnej, tłustej nieomal drzewnej bazie daje w efekcie zapach, który naprawdę mogę pokochać: ciepły, ale nie duszny, esencjonalny, ale nie gęsty, dymny, lecz bynajmniej nie brudny, wytrawny, a jednak z nutą cielesnej słodyczy brzmiącą w tle.
Z każdym spotkaniem bardziej mnie Pan uwodzi, Panie Serge.

Pozostaje mi jeszcze wytłumaczenie się z pierwszego akapitu.
Pisałam, że nie wiem, jak opowiedzieć ten zapach nie dlatego, że nie wyczuwam jego nut. Też nie dlatego wcale, że powalił mnie na kolana i poza jękami rozkoszy nic z siebie nie wydobędę.
Po prostu Serge Noire to zapach, który w ramach pewnego szkicu, który starałam się ukazać powyżej, nabiera różnych barw. Zaaplikowany szczodrze ukazuje nam bogactwo przypraw i spopielałe kadzidło; użyty oszczędnie – otula skórę dymem z bezpiecznego ogniska. Trudno mi więc stwierdzić, że moja recenzja opisuje Mrocznego Serge'a, bo opisuje ona tylko zarys jego postaci.
Aby poznać go bliżej – musisz dotknąć.

Data powstania: 2008
Twórca: Christopher Sheldrake

Nuty zapachowe:
paczula, cynamon, ambra, czarne drewno (jestem pewna, że składników jest znacznie więcej)

Komentarze

  1. Sabbath, opis piękny jak zwykle :) Ech, aż zatęskniłam do odlewki, która chyba już do mnie powoli jedzie... Mam nadzieję, że Serge objawi się na mnie globalnie równie interesująco, jak przy pierwszym spotkaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aragonte, przyjmij ogromne podziękowania za próbkę. :-*
    Ja niestety, na swoją flaszkę będę musiała czekać jeszcze ponad miesiąc. Niby trochę żal, ale najważniejsze dla mnie jest to, że po ostatnich dość nijakich pomysłach Sheldrake wreszcie zrobił coś z charakterem. A raczej coś z charakterem, który mi pasuje. :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziś wąchałam - w Douglasie u nas pojawiła się nowa półka i stoi na niej radośnie 8 flaszek SL. W tym właśnie TA.
    Padłam, umarłam, oszalałam i oniemiałam.
    Cudo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Was, czyli gdzie? Bo że u nas w SCC jest, to wiem.
      A Serge Noire zaiste piękny jest. Muszę wygrzebać, dawno nie nosiłam.

      Usuń
    2. U nas, czyli w Gliwicach. A dokładnie w Douglasie w CH Forum.

      Usuń
    3. O kurczę, Czyli Lutki są wszędzie. A ja się tak podniecam dostępnością w Katowicach. :)

      W sumie to dobrze, że są wszędzie. :)

      Usuń
  4. Ano dobrze.

    A dla mnie dobrze, że tylko trzy mi się podobają. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Które trzy?
      I czy aby na pewno przetestowałaś wszystkie, ale to wszystkie? :D

      Usuń
    2. To znaczy - Daim Blond Pamiętam,. Serge'a też. Co trzecie?

      Usuń
    3. Heh, tak dawno to było, że już nie pamiętam. :D I chyba dobrze... nie chodzi za mną.

      Oczywiście, nie testowałam wszystkich. Wolę nie. :) Umarłabym sto razy, a tak to tylko trzy.
      Dwa, bo trzeci zapomniałam.

      Jak mnie oświeci, to napiszę co to było. :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty