Donna Karan Essence Wenge

Wenge to jeden z zapachów serii Essence, w której skład wchodzą cztery ulubione zapachy Donny Karan: lawenda, jaśmin, labdanum i drewno wenge właśnie.
Wedle informacji producenta to single note czyli zapachy jednonutowe, zawierające jeden tylko, zdefiniowany nazwą składnik (nie wiem, czy to wynik halucynacji, że dokopałam się w nich czegoś więcej) i przeznaczone zarówno do noszenia samodzielnie, jak i do mieszania wedle uznania nosiciela.
Ponieważ Wenge jest jedynym zapachem z tej serii, jaki naprawdę lubię – nie będę rozświetlać go dodatkiem labdanum, ani tym bardziej jaśminu, czy lawendy. Przyznaję jednak, że do wysładzania, pogłębiania i łagodzenia brzmienia zapachów drzewnych nadaje się doskonale. Nie o własnych koncepcjach jednak dziś będzie, lecz o Wenge w czystej, nieskażonej miksami postaci.


Zanim poznałam ten zapach wyobrażałam sobie, że będzie to wyekstrahowana z Black Cashmere moja ukochana, głęboka nuta drewna wenge, bez przyprawowo – waniliowej otoczki.
I wiecie co?
To jest właśnie ta słodka nieomal, pięknie drzewna nuta doprowadzona do absolutnej, oszałamiającej perfekcji. Wydobyta do przodu, wyciągnięta w górę i sięgająca w głąb. Rozciągnięta w przestrzeni i czasie. Otulająca, osnuwająca jak miękki kokon – pierzynka, sprawiająca, że kiedy zamkniemy oczy, ciemność pod naszymi powiekami (analogia z Black Cashmere celowa) przestaje być ciemnością zwykłą, a staje się czarnym aksamitem.

Gdybym miała opisać ten drzewny aromat bardziej szczegółowo, bardziej wielowymiarowo, niż tylko przez analogię z Black Cashmere, pokusiłabym się o porównanie szczególnego nastroju Wenge ze zmrokiem po letnim dniu opisanym w recenzji Gaiac – jest w tym miękkim drewniaku sygnowanym przez Donnę Karan wyraźna nuta słodkiego gwajakowca przyciemniona równie przyjaznym, łagodnym dymem. Jest w nim coś z lśniącej, atłasowej gładkości pobrzmiewającej w Mahogany i czyniącej ten zapach tak nierealnie pięknym.

Ogólnie jednak nie jest Wenge kompozycją szczególnie skomplikowaną. Delikatne nuty dymne, dużo cywilizowanego drewna, krztyna miałkich przypraw (z wyraźną nutą szafranową) i odrobina trzcinowej melasy ułożone na ciepłej ambrowej bazie tworzą zapach spoisty, jednolity, względnie statyczny, a jednak właśnie przez tę wszechogarniającą aurę spokoju, leniwego bezruchu – piękny.

Zwykle zapachy działają na mój mózg jak pokrętło katarynki na to niezwykłe urządzenie: zakręcisz korbką, a tu cała plejada dźwięków, barw i obrazów. Dzwoni, buczy, brzęczy, błyska, miga, coś tam się rusza i przesuwa, nawet papuga skrzeczy wyciągając dadaistyczne poematy z kapelusza… A tu? Nic takiego się nie dzieje. Wenge wycisza, skłania do zamknięcia oczu i zachwycenia się aksamitem pod powiekami, do podążania za spokojnym wdechem wypełniającym płuca, do ciepłego pożegnania z wydechem. Spokój.

Wenge to zapach na chwile, godziny i dni, kiedy jesteśmy sami i kiedy lubimy siebie.


Data powstania: 2005
Twórca: Rodrigo Flores-Roux

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

5 komentarzy o “Donna Karan Essence Wenge”

  1. Jako że zaraziłam się od Ciebie „lubością” do BC opis Wenge przemawia do mnie ze zdwojoną siłą. Pokuszę się nawet o stwierdzenie że od Ciebie nauczyłam się „odnajdywać piękno w drewnie, dymie i kadzidle” 🙂

    Nie znam Wenge ale z chęcią bym przetestowała je na sobie, Twoje opisy wręcz namawiają do testów zapachów mi nieznanych. Pomijając notkę o waniliowych lepiochach 😀

    Pozdrawiam Cię serdecznie… Iv.

  2. Iv, jestem pewna, że Wenge Ci się spodoba. Nie wiem, czy nawet nie bardziej, niż BC.
    Wiem, że lubisz słodycz rodem z Gaiac, wiem, że doceniasz łagodność w zapachach. To może być Twój odcień czerni.
    Obiecuję próbkę przy okazji jakiejś wymiany poczty. Tylko kopnij mnie proszę uprzejmie w ramach przypomnienia. 😉

  3. Kopnąć mówisz? 😀 tylko że tyle cięższa od Ciebie mogłabym ci krzywde zrobić 😉

    Co do poczty ode mnie leci coś małego, sentymentalnego do Waszej rodzinki 🙂

    Iv.

  4. Hihihi! Ja mam duży ciężar gatunkowy. A dodatkowo Ty ciągle chudniesz, więc nie przeceniaj się aż tak bardzo. 😉
    Za małe, sentymentalne „coś” dziękuję z góry, choć także z góry twierdzę, że nie powinnaś była…
    Wenge puszczę po świętach, dobrze?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Wanderlust Oman Luxury

Jeden szybki test wystarczył, bym nabrała absolutnej pewności, że Wanderlust znajdzie się na moim Sabacie Zmysłów. Och, wcale nie dlatego, że zapach jest jakoś szalenie

Czytaj więcej »