I Hate Perfume Fire From Heaven

Ani ogień, ani z niebios

Ogień Z Niebios I Hate Perfume nie jest „Ogniem z niebios” Mary Renault, od której to fascynującej opowieści o młodości Aleksandra Macedońskiego zwykle wywodzi się nazwę tych perfum. Nie ma w nich tego rodzaju dramatyzmu. Brak kontrastów i nieoczekiwanej zmienności.

Nie odnajduję w tym zapachu ani ogólnego nastroju, ani żadnej z kluczowych postaci tej (świetnie na język polski przez Marka Michowskiego przełożonej) powieści, choć uwiedziona skojarzeniem starałam się jak mogłam.

Fire From Heaven to nie jest ogień z niebios” w wersji miotanych przez bogów gromów z jasnego nieba.

I nie jest również zapachem burzy z piorunami, niepohamowanego żywiołu obracającego w perzynę okręty, domostwa i ludzkie poczucie bezpieczeństwa.

Więc jak Eliasz na ilustracji Gustawa Dore’a pytam:

– Panie, gdzie u licha ten ogień?!

Fire From Heaven jest, jak na kadzidlaka, zapachem dziwnym (pcha mi się to określenie na klawiaturę nachalnie i trudno je przepłoszyć). I to zdziwienie jest odczuwane tym mocniej, im większe kadzidlane „zaplecze” ma wąchający. Bo po lekturze nut człowiek spodziewa się zapachu ekspansywnego i ostrego. Tytana na miarę Incense Normy Kamali, albo przynajmniej typa w rodzaju Cardinala Heeleya. A tymczasem nic podobnego.

Oczekiwana ognista zemsta Brosiusa okazuje się w istocie chłodnym dymem, łagodnym obłokiem, wystygłym, ale wciąż rozgrzewającym serce popiołem domowego ogniska, do którego wraca się po długiej wędrówce. Jest ledwie śladem po ogniu i to nie na niebie, ale właśnie blisko, bardzo blisko ziemi.

W ogóle nie robi wrażenia celowej kompozycji, jakiegoś intelektualnego konstruktu, wydumanej koncepcji.

Pachnie naturalnie. Pierwotnie. Jak rozsypane na gołej ziemi nie do końca spopielone żywiczne grudki, jak zwęglone w żarze drewniane klocki, jak jasne, kruche płatki zmiętych w objęciach ognia liści.

Ma w sobie tę niebolesną goryczkę czystego popiołu łączącego się w ustach ze słonym smakiem chleba, który wpadł do ogniska i został z niego wyłuskany sczerniałym patyczkiem. Zawiera nutę szczególnej słodyczy charakterystyczną dla żywej tkanki i jakkolwiek dramatycznie by to określenie nie brzmiało – jest to zapach oczywisty jak Natura. Natura pisana z wielkiej, pełnej szacunku litery.

I może dlatego ucieszyłam się, kiedy doczytałam, że zapach ten ma także drugą, bardziej odpowiadającą moim odczuciom, nazwę.

Należy bowiem do kolekcji Archetypów I Hate Perfume zawierającej jedenaście pierwotnych woni uznanych przez Christophera Brosiusa za wzorcowe, wspólne dla całej ludzkości:

CB Archetype No.1 (ocean) Eternal Return

CB Archetype No.2 (pola) White Horse

CB Archetype No.3 (dym) Fire From Heaven

CB Archetype No.4 (las) Wild Hunt

CB Archetype No.5 (miód) Ancient Evenings

CB Archetype No.6 (kwiat/róża) Allegory of Luxury

CB Archetype No.7 (owoc) Realm of the Mothers

CB Archetype No.8 (herbata) Iron Goddess of Mercy

CB Archetype No.9 (winorośl) Unbound

CB Archetype No.10 (figa) Revelation

CB Archetype No.11 (skóra) Angelic Conversation

Widzicie?

Ten zapach naprawdę nazywa się Smoke. Po prostu Dym.

Dym dymny, nieognisty, chłodny, łagodny, bez nuty wędzarniczej charakterystycznej dla innych znanych mi dymnych kompozycji Brosiusa.

„Fire From Heaven” to chwyt marketingowy, efektowna przykrywka po uniesieniu której dopiero mamy szanse dotrzeć do prawdziwej istoty zapachu.

I w tym ujęciu, bez efekciarskiej nazwy i budzonych przez nią oczekiwań Trzeci Archetyp z kolekcji I Hate Perfume jest tym, czym być powinien.

Data powstania: 2008

Twórca: Chroistopher Brosius

Nuty zapachowe:

kadzidło frankońskie, mirra, opoponaks, cedr, drewno sandałowe, żywice styraks i labdanum

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

6 komentarzy o “I Hate Perfume Fire From Heaven”

  1. Tłumacz FIRE FROM HEAVEN jest tą recenzją zaszczycony – i zachwycony. Kadzidło i myrra!
    I te ilustracje. Kupuję!
    Marek Michowski

  2. Witaj Marku,
    obiecałam Ci próbkę tego zapachu i z przyjemnością wyślę Ci ją lub przekażę osobiście przy okazji. Zjazd wiosenny?

  3. ???

    Jeśli to Ty Marku, to wąchałeś przecież u mnie FFH.
    Teraz próbki Ci nie zrobię, bo flakon poszedł w świat.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy