Armani Privé Ambre Soie

.

Przy okazji recenzji Cedre Olympe wspomniałam o tym, że najpiękniejszymi zapachami linii Privé są dla mnie Bois d’Encens i Ambre Soie. Ponieważ z Bois d’Encens uporałam się już dawno, przyszła chyba kolej na drugi klejnot tej kolekcji: Ambre Soie czyli Ambrę Jedwabną, która w pełni na swe piękne imię zasługuje.

Zapach zachwyca już od pierwszego wdechu.
Wślizguje się do płuc aromatem delikatnie dymnym i intensywnie przyprawowym jednocześnie. Intensywne, ale bynajmniej nie ostre złożenie kardamonu i cynamonu z zapachu przypominającym mi smak (i zapach) arabskich wodnych fajek, jest gładkie i wytrawne jednocześnie.

Wyobraź sobie, że leżysz w przyciemnionym, orientalnym wnętrzu, na jedwabnych poduszkach, pykając leniwie tytoniowo – korzenne kostki w wodnej fajce i raz po raz zanurzając palec w maleńkiej miseczce z ciepłą, płynną czekoladą najlepszej jakości. Kiedy słodycz zlizywanej leniwie bezpośrednio ze skóry czekolady łączy się z dymnym aromatem tlącej się fajki – to właśnie jest akord, którym Ambre Soie wita naszą skórę i zmysły. Najintensywniejsza, najbardziej wyrazista faza kompozycji.

Dalsze jej akordy, choć bardziej stonowane, nie są wcale mniej urodziwe. Są natomiast dla mnie trudne do „rozebrania”, bo zapach, w który przemienia się orientalny zbytek z otwarcia to dla mnie zapach… Egiptu. Nie pustyni, nie podróży Nilem, nie morza, nie hoteli nawet, lecz zapach, który wyczuwa się we wnętrzach lokalnych, „tambylczych”. Zapach okadzonej specyficznymi kadzidełkami i przesiąkniętej zapachem fajkowego tytoniu małej egipskiej kafejki, rodzinnej perfumeryjki z kanapami wyściełanymi pluszem, ciasnego sklepiku z przyprawami czy pamiątkami. Właśnie tak tam pachnie.

Najważniejszym nowym składnikiem zapachu, który na tym etapie identyfikuję są goździki. Na tyle wyraźne, że naprawdę zdziwiłam się nie widząc ich w spisie nut zapachowych na Wizażu (dopiero dziś przy tłumaczeniu dotarło do mnie, że tajemnicze „Clou de Girofle” to nic innego jak goździki właśnie). Pojawiają się efektownym podmuchem i dość szybko cichną zostawiając po sobie splecioną z ciepłymi aromatami pozostałych ingrediencji nitkę chłodu.

Następną charakterystyczną nutą tej kompozycji, poza przyprawami, kadzidłem i ambrą oczywiście, jest paczula. Paczula, która zamyka drewniane okiennice, zaciąga chroniące przed słońcem kotary, obudowuje tę olfaktoryczną wizję trzymającym wilgoć murem. To ona właśnie sprawia, że tworzone w wyobraźni wnętrze jest ciemne, ciasne i zamknięte. Muszę jednak zaznaczyć, że nie jest to paczula brudna, nie ma w niej pleśni, stęchlizny; w zdezynfekowanym aromatycznym dymem powietrzu nie mnożą się drobnoustroje i nie unoszą zarodniki grzybów. Po prostu gospodarze unikają upału za dnia i chłodu nocą.

I Ambre Soie te życzenia spełnia. Ambrowo – przyprawowy jedwab trwa statycznie na skórze sukcesywnie łagodniejąc i w końcu zasypiając snem leniwym i sytym.

Data powstania: 2004
Twórca: Christine Nagel

Nuty zapachowe:
imbir, cynamon, goździki, cedr, ambra, paczula

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

7 komentarzy o “Armani Privé Ambre Soie”

  1. Przecudny zapach i wspaniała recenzja.
    Mamy taką samą dwójkę ulubieńców w linii "Priveciaków" tylko odwrotna kolejność 😉
    Ambre jest tak leniwe, tak spokojne i wyciszone. Mogłabym zainwestować we flaszunię, ale chyba nie jestem aż tak zdesperowana 😉

  2. sabb… chyba czytasz mi w myślach… a jeżeli tak właśnie jest to musisz wiedzieć że od około jednego-dwuch tygodni czaje się właśnie na ten zapach… także trafiłas i w czas i miejsce, dziekuję:*
    Iga (GothicAristocrat}

  3. Fav, to chyba nie jest szczególnie dziwny ranking. Mam wrażenie, że te dwie kompozycje: Bois d'Encens i Ambre Soie są w linii najlepsze. Mamy po prostu świetny gust. 😉

    Gothic, zauważyłam już, że Ty zwykle czaisz się szalenie skutecznie. Tak więc pewnie rychło będziemy Ci zazdrościć pięknej flaszki.
    Życzę owocnych łowów. 🙂

  4. dziękuję:) niestety cena przerasta moje finansowe możliwości, a rozbierać 50ml to tak jakoś szkudnie:(
    a testowałąś Jade lub Amethyste?
    Pozdrawiam,
    Iga

  5. Testowałam swego czasu oba, ale żaden nie zrobił na mnie wrażenia. Nie na tyle, by chcieć próbkę i nawet nie na tyle, żeby zanotować w umyśle cokolwiek szczególnego. Mam jeszcze w planie opisanie Vetiver Babylone kiedyś… Ale głównie ze względu na nazwę.

  6. Wlasnie zakupilem w Daglasie oba, sa swietne i mnie powalily z nog… Pozdrawiam…
    (sorry ale nie mam polskich znakow na kompie)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy