Pollena Aroma Woda Królowej Węgier

.
O Larendogrze pisałam już w kwietniu tego roku przy okazji testów zapachów Polleny Aromy. Spekulowałam wówczas, że opcja ekskluzywna w cenie 1 600 zł za 6 ml musi się znacząco różnić od wersji bynajmniej nie ekskluzywnej w pokrytej niebieską, łuszczącą się folią flaszce 50 ml za 46 zł.

Tymczasem w związku z tym zapachem dane mi było podwójnie się zdziwić. Pierwszy raz kiedy w ten weekend w perfumerii Quality udało mi się nie tylko obejrzeć, ale także "obdotykać" piękną, misternie w prawdziwym drewnie rzeźbioną i prawdziwą skórą intarsjowaną szkatułkę w formie księgi i tkwiącą w niej prawdziwie retro buteleczkę, a obsługująca tego dnia niezwykle miła pani na pytanie, czy robią próbki po prostu z uśmiechem odpsikała mi pełniutką fiolkę tej cennej substancji (czyli tak na oko 250 zł, jeśli oczywiście przyjmiemy założenie, że w tym przypadku rzeczywiście kupujemy perfumy, a nie opakowanie). Drugi zaś raz, kiedy ową cenną fiolkę otworzyłam.

Otóż nie różnią się niemal wcale! Od pierwszej sekundy wiadomo, że to ta sama kompozycja.
Woda Królowej Węgier różni się od Larendogry przede wszystkim zawartością spirytusu. Nie ma w niej tego pierwszego, alkoholowego uderzenia, nie ma inwazyjnej kolońskości wersji edp, jak gdyby perfumy od razu były "sobą".

W otwarciu zdają się też mieć zapach nieco ciemniejszy, bardziej wytrawnie ziołowy, ale jednocześnie mniej ostry, a bardziej olejkowo-eteryczny. Główny akord to wytrawny rozmaryn i majeranek połączony z przestrzennymi nutami tymianku i lawendy. To ekspansywne lecz mało ekskluzywne w odbiorze otwarcie osadzone zostało na intensywnie kwiatowej bazie zmieniającej odbiór zapachu i tworzącej wrażenie bogatej, zbytkownej elegancji (której brakowało w wersji edp). Róża jest tu bardziej głęboka, ładniejsza, przypominająca zapachową fakturą polerowany palisander. Nutę, którą brałam za ylang-ylang odnajduję w składzie i tu, lecz tym razem przypomina mi bardziej neroli połączone z zapachem maciejki. Mniej wyczuwam jałowca, niemal całkowicie zniknęła szałwia, za to udało mi się wyłapać nieco mydlany, przenikliwy aromat imbiru.

Są to jednak różnice niewielkie, wyczuwalne dopiero na drugi czy trzeci "rzut nosa". Ogólne wrażenie jest takie, że to bez wątpienia ta sama kompozycja, tylko jako perfumy nieco bardziej zawiesista i może ciut bardziej kobieca niż woda perfumowana.
Są też perfumy bardziej trwałe od wody perfumowanej, ale przyznajcie sami, że wypuszczenie za ponad ćwierć tysiąca za mililitr czegoś, co znika w trzy godziny byłoby skandaliczne.

Nie wiem, na ile mój (w miarę) pozytywny stosunek do Wody Królowej Węgier bierze się z odruchu Mamonia, czyli z tego, że zapach już znam i oswoiłam w innej wersji, ale rzeczywiście jestem w stanie wyobrazić sobie odzianą w tę bogatą kompozycję średniowieczną elegantkę i trendsetterkę, jaką bez wątpienia była Elżbieta Łokietkówna, a także jestem skłonna zrozumieć ludzi, którzy w tamtych czasach ulegali urokowi tego intensywnie ziołowego zapachu. Szczególnie jeśli do wyboru mieli woń zapoconych pod grubym odzieniem ciał.

Co nie zmienia faktu, że jestem przekonana, że produktem w tym przypadku nie są perfumy, tylko niezwykła otoczka: legenda, efektowne opakowanie, ekskluzywność. Bo sam zapach współczesnego miłośnika perfum nie zachwyci raczej.
Nie kupiłabym flakonu za 50 zł, a za 1 600 nie kupię tym pewniej. Ale pustą kasetę może bym i przygarnęła, gdyby dało się w niej przechowywać próbki.
.

Komentarze

  1. Chciałabym to powąchać, jak na tamte czasy woda ta sprawiała cuda, podobno ta "wiedźma" miała kochanków do późnego wieku :) podobno w głównej mierze dzięki rozmarynowi :D
    Dziękuję za przemiłe słowa na moim blogu :)
    Pozdrawiam
    Angel

    OdpowiedzUsuń
  2. Larendogrę (tę tańszą wersję) można bez większego problemu kupić w sieci. Na przykład tu:
    http://www.przyjemnosci.pl
    http://www.czarymary.pl
    http://naturalna24.eu
    Cena przystępna bardzo, a sam zapach mnie przynajmniej wydaje się nadspodziewanie łatwo akceptowalny dla nosa. Nie wiem, jak odbierają Larendogrę osoby dobrze czujące się w zapachach bardziej pop, ale dla mnie to przyjemna kompozycja. Choć nosić bym jednak nie chciała. Nie mój typ. Tych kochanków będę sobie musiała zapewniać jakoś inaczej. ;)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty