Trzy szóstki – piekło i szatani, czyli trochę inny Sabat Zmysłów

Dziś będzie o muzyce. Czyli o tym, o czym w założeniu miał być ten blog.
Tak, przyznaję: plany były szersze i obejmowały nie tylko jeden zmysł, ale deficyt czasu nie pozwala mi na to, by porządnie zająć się drugim tematem. Trochę żałuję.

Dlatego wielką radość sprawiły mi Cammie i Katalina przekazując mi pałeczkę kolejnej sieciowej zabawy. Zabawy, która szalenie mi się spodobała, pozwala bowiem z zupełnie innej strony poznać zaprzyjaźnione, bądź tylko podglądane bloggerki i bloggerów. Na razie wybory moich Koleżanek bardzo przyjemnie mnie zaskoczyły. I ogólnie nakręciłam się jak głupia. 🙂


Muzyka jest dla mnie ważna. Słucham z pasją, czasem ze wzruszeniem. Wciąż szukam nowych doznań, nowych inspiracji, nowych dróg. Rozwijam się, zmieniam muzyczne spektrum, w którym się poruszam. Główny nurt zostaje: od zawsze najbardziej trafiała do mnie muzyka klasyczna i metal. Zmieniają się detale.

Przygodę z klasyką zaczynałam od romantyków, aktualnie zaś moją ukochaną epoką jest barok. Ostrej muzyki uczyłam się powoli, odkrywając coraz cięższe brzmienia, coraz bardziej techniczne riffy, coraz bardziej skomplikowane partie rytmiczne. Zaczynałam od Budgie, Deep Purple, potem był power metal, Iron Maiden, które zawsze pozostanie w moim muzycznym sercu, pierwsza „kapela życia” czyli stara Metallica…


Między tymi dwoma nurtami od zawsze po wieki trwać będzie mój zachwyt głosem Lisy Gerrard, której płyty z Dead Can Dance kupowałam jeszcze na analogach.
Pamiętam, kiedy kupowałam „Spleen and Ideal”, właściciel sklepiku muzycznego który płytę tę dla mnie sprowadził poprosił mnie o domowy numer telefonu. Jako niewinne dziecię podałam mu go i do głowy nie przyszło mi, że to nie jest normalna procedura przy zakupach. Gościu tymczasem zadzwonił z zaplecza do moich rodziców, żeby zapytać, czy może sprzedać dziecku płytę za taaaakie pieniądze. Kiedy wróciłam do domu z łupem, mama nie omieszkała opowiedzieć mi tego jako anegdoty. A ja myślę sobie, że to uczciwy człowiek był…

Wybranie dziesięciu utworów przekracza moje możliwości. Z marszu wypisałam ponad 30. Potem zaczęła się redukcja, która zawsze prowadziła do tego, że więcej dopisywałam, niż skreślałam.
To, co widzicie poniżej, to jest naprawdę minimum. Ba! To jest mniej, niż minimum, ale już wrzucam, bo jeśli moja samodyscyplina osłabnie, z trzech szóstek zrobią się trzy sześćsetsześćdziesiątkiszóstki. :]

Łagodnie, czyli śmietanka klasyki

  • Niccolo Paganini – Kaprys 24 a-moll (bardzo trudno było mi wybrać wersję, która jest naprawdę „moja” i dotyczy to całej nieomal klasyki tutaj)
  • Jan Sebastian Bach – Aria na strunę G
  • Ludwig van Beethoven – Sonata Księżycowa (Symfonia c-moll)
  • Tomasso Giovanni Albinoni – Adagio g-moll (właściwie skomponowane przez Remo Giazotto na podstawie stworzonej przez Albinoniego partii basu)
  • Edward Grieg – Peer Gynt, szczególnie zaś Suita no. 1 Morning, Suita no. 2 Solveig’s Song
  • Wolfgang Amadeusz Mozart – Requiem d-moll. Całość, oczywiście, ale jako przykłady przytoczę przejmującą Lacrimosa, wyrywające trzewia Confutatis maledictis (Andante) i barokowo budowane partoie wokalne w Kyrie. Wszystkie ze ścieżki do „Amadeusza” Formana, bo drugiego tak efekciarskiego wykonania nie ma.

Nie zmieściły mi się „Cztery pory roku” Vivaldiego i Pierwszy Koncert Fortepianowy C-dur Czajkowskiego. Za długie, a nie mogłam się zdecydowac na fragmenty.

Ostrrro, czyli… Czyli ostro 🙂

Czekolada z chilli,
czyli to, co mieści się pomiędzy dwoma ulubionymi gatunkami

Jeśli ktoś chciałby pogadać o tym, co powyżej, ewentualnie o tym, czego powyżej nie ma – zapraszam.

A teraz pora na przekazanie pałeczki. Robię to z drżeniem, bo dzięki tej zabawie mam możliwość zadać osobiste pytanie osobom, które znam jedynie poprzez to, co piszą. A przecież muzyka tak wiele mówi o nas…
Chciałabym dowiedzieć się, czego słuchają (w kolejności alfabetycznej, jak zawsze):

Cammie, Katalina, Yennefer i Hexxana już się ujawniły. Linkuję, gdyby ktoś był równie ciekaw, jak ja…

* Na ilustracjach kolejno:

  • Dimebag Darrell
  • Lisa Gerrard
  • Niccolo Pananini
  • Dime po raz wtóry (bo to wielka postać i nie mogę odżałować…)
  • Budgie

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

42 komentarze o “Trzy szóstki – piekło i szatani, czyli trochę inny Sabat Zmysłów”

  1. Dziękuję Sabb:) Z radością się włączę do zabawy. Choć z przekazaniem pałeczki innym osobom będę miała problem-niektórych irytują tego typu zabawy.Zero luzu,no zero luzu normalnie;p

  2. Jeśli kogoś irytują, to przecież może podziękować i nie kontynuować. Od komcia z linką nikt jeszcze nie umarł. 🙂

  3. Hihihi! Raczej smakołykiem Lindta. W sensie, że słodko (albo wytrawnie) buja, ale jednak nie jest do końca łagodnie. 🙂

  4. Dwa ostatnie utwory, jedyne które znam z listy i które sama bardzo lubię. Od niedawna czytam Pani bloga i już wiem skąd te piękne recenzje zapachów. Słuchając muzyki klasycznej i zapewne żyjąc w świecie sztuki chcąc nie chcąc powstaje piękno. Pani miłość do perfum mnie zaraziła. Dzięki niej rozwinęła się moja pasja. Od dziecka lubiłam perfumy, a teraz je po prostu kocham. Prawie tak jak Pani.
    Pozdrawiam i dziękuję!

  5. Internet zjadł mój komentarz 🙁 Ech… to napiszę raz jeszcze. Lisa Gerrard, to klasa sama w sobie i bardzo lubię jej słuchać! Bardzo charyzmatyczny głos. O "Cemetary Gates" Pantery kompletnie zapomniałam, a bardzo lubię ten kawałek! Jakiś czas temu był w ścisłej czołówce słuchanych przeze mnie piosenek. No i "High Hopes", który nieodmiennie przyprawia mnie o pozytywne dreszcze. Świetny utwór!!!

  6. Kali, witaj. Witam Panią. Witam Ciebie formą stosowaną w sieci. 🙂
    Bardzo interesujący nick. Kali to jedna z bogiń, którą historia okropnie skrzywdziła przypisując jej bezrozumne okrucieństwo. Fajnie, że ktoś jeszcze pa,mięta, że nie była jednowymiarowa i chce nosić jej imię, nawet jeśli to tylko internetowy nick.
    Za miłe słowa pod adresem mojego bloga dziękuję.
    Bardzo. To pisanie to moje hobby, nie czerpię z niego korzyści, nie buduję na nim kariery. Ot – blog.
    Bardzo cieszy mnie, kiedy ktoś pisze, że czyta, i że daje mu to jakiś impuls do poszerzania granic poznania. To naprawdę dla mnie ważne, jeśli wiem, że czas włożony w pisanie i dbanie o to, żeby ten blog dało się oglądać przynosi plon w postaci podsycanej w kimś pasji. Pięknie dziękuję i zapraszam nieustająco. 🙂

    Katalino – to prawda – Lisa jest poza wszelkimi klasyfikacjami. DCD słucham niemal wyłącznie kawałków, w których śpiewa, Jej solowe albumy mogę przesłuchiwać w koło. A "Now We Are Free" z "Gladiatora" za każdym razem wzrusza mnie tak, że aż wstyd się przyznawać. 😉
    "Vemetary Gates" to tez jest utwór tak naładowany emocjami, że żołądek się ściska.
    A "High Hopes" ma na mnie działanie hipnotyczne. 🙂
    Polecam Ci "Epitaph" z tej listy, Myślę, że Cię poruszy. Mamy chyba podobną wrażliwość muzyczną.

  7. Maniek, wiesz, ilu rzeczy mnie tu brakuje?! Wrzuciłam kawałek Toola, żeby zaznaczyć, że słucham i podziwiam. Ze sto kapel się nie załapało. 🙁

  8. Hej, chciałam podziękować za zaproszenie do zabawy łańcuszkowej i jednocześnie oznajmić, iż wywołana do tablicy i ja określiłam swoją Top10.

    Mam też pytanko, czy to Ty prowadziłaś panel na Triconie: I stworzyłem go na swoje podobieństwo?

  9. Hihihi! Tak, Hasito. To ja popełniłam ten panel. Zastanawiam się właśnie, czy się znamy. 🙂

    Pędzę czytać Twoją listę top 10.

  10. Osobiście nie miałyśmy okazji się poznać, ale pamiętam Twoją prelekcję o Lilith z zeszłego Polconu no i z tegorocznego panel 🙂

  11. wiedźma z podgórza

    Dzięki za taga. 🙂 Choć należę do tych, o których wspomniało Skarbie w pierwszym komentarzu (i, jak odpisałaś, jakoś nie umarłam 😉 ), dwa łańcuszki po sobie to trochę dla mnie za dużo.
    Ale obiecuję przemyśleć sprawę i stworzyć posta okolicznościowego. O nutach takich i owakich. 🙂

  12. Hasito, w takim razie może kiedyś nadrobimy. 🙂

    Wiedźmo, spoksik, nie ma obowiązku kontynuowania łańcuszków. Ja wszelkie "łańcuszki szczęścia", co to "pewien student nie wysłał i następnego dnia umarł" z prawdziwą przyjemnością przerywam. Ale takie lubię. To stymuluje, zmusza do wzięcia się "za pysk".
    Jak trafił we mnie łańcuszek w okresie, kiedy miałam nawał pracy, to przetrzymałam go, a w dogodnej chwili puściłam dalej. Ale nawet puszczanie nie jest obowiązkowe przecież.
    Choć moja ciekawość będzie stękać. 😉

  13. Przejrzawszy ten wpis, przypomniałem sobie moje błąkanie się po muzycznym uniwersum. Patrząc na nie z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że musiało to przypominać poczynania ślepego pijaka tropiącego węża, ale nie ma czego żałować, biorąc pod uwagę, co udało mi się znaleźć ;->

    Miłej reszty niedzieli.

  14. Dziękuję za zaproszenie 🙂 Sabbath 🙂 mam nadzieję, że nie pogniewasz się jeśli odpowiem tutaj… Powód jest prosty… jestem średnio muzykalna… i dobrego tekstu by z tego nie było 🙂 ale chętnie opowiem Ci czego lubię słuchać… Ogólnie lubię (z gatunków) jazz oraz trip hop. Jeśli chodzi o grupy i wykonawców… hmm… Lubię Bonobo, The Knife, Smolika, Tricky'ego. Lubię też muzykę lżejszą (Nelly Furtado i Justin Timberlake :)), jako że uprawiam sport zwany fitnessem 🙂 a tam dominuje właśnie taka muzyka i tylko wtedy lubię takiej słuchać 🙂
    Byłam tylko na dwóch koncertach takich większych… Tomasz Stańko i Australian Pink Floyd 🙂 polecam!

  15. Oj, napisałam już dawno, ale chyba mój komentarz powędrował w nieznane… Sabb, bardzo dziękuję, że mnie wskazałaś. Muszę teraz trochę pomyśleć nad moimi typami, bo muzyka to dla mnie truuuudna sprawa: napiszę dokładnie dlaczego na moim blogu… A Twoja lista jest baaaardzo ciekawa! 🙂

  16. Bardzo ciekawa lista i uswiadomilas mi jaka pomylka bylo pominiecie Lisy Gerard….po prostu za duzo tego tego;)
    Swojego czasu zasluchiwalam sie w muzyce klasycznej a teraz od czasu do czasu wracam dla reklasu.
    Fajnie pocztac o Twoich typach:) z sentymentem wracam do utworow KATA.

  17. Sabbath, dziękuję Ci bardzo za zaproszenie 🙂 Tylko jak ja zdołam zmieścić się w zaledwie 10 "punktach"? No za grzyba mi się nie uda 🙁

  18. Sabbath, twoje wybory mnie zaskoczyły. Masz rację, gusta muzyczne wiele mówią o człowieku. Tym samym, czegoś się o tobie dowiedziałam 🙂

    Chodzi mi jeszcze po głowie tag książkowy, chyba zrobię :)))

  19. Hasito, jestem pewna, że będzie mnóstwo okazji. 🙂

    Falk, każdy z nas chyba tak szuka. Nawet gruntowna edukacja muzyczna nie daje nam narzędzi do poruszania się z sferze muzyki… Powiedzmy niszowej. Dlatego cenne są cudze typy, cudze tropy, których czasem można się złapać. A czasem nie. 🙂
    Napiszesz parę słów o tym, co udało Ci się znaleźć?

    Mała Mi, rozumiem, jasne. Naprawdę nie ma problemu.
    Choć przyznaję, że w średnią muzykalność trudno mi uwierzyć. Ludzie średnio muzykalni połykają to, co puszczają popularne stacje radiowe i nie dokonują selekcji. Tak przynajmniej mi się wydaje.
    W kwestii błędu – nie wiem, jak w innych regionach, ale u nas, na Śląsku ludzie używają powiedzenia "piekło i szatani" na zasadzie "Sodoma i Gomora". Że niby nieład i zgroza. Miało być w przymrużeniem oka. 🙂

    Beato, ten wybór to w ogóle trudna sprawa. Tylko na początku wydaje się, że będzie zabawnie. :]
    Oczywiście, poczekam. Mnie także zajęło to sporo czasu. A i tak dumam nad jedną podmianką wciąż. :]

  20. Hexxano, właśnie coś podobnego mnie nęka – dumam nad tym, czego ważnego zapomniałam. Bo tego, że zapomniałam, jestem pewna. :]

    Mamsan, Brak czasu nas ogranicza i brak czasu nas stymuluje. Z moich doświadczeń wynika, iż ilekolwiek byśmy sobie na głowę nie wzięli obowiązków (pasja to tez rodzaj obowiązku wobec siebie samego), to wolnego czasu zawsze mamy tak samo mało. 🙂

    Esritoro, Matka Założycielka zabawy udzieliła dyspensy i może być więcej. Twoich typów wyglądam z zainteresowaniem. 🙂

    Cammie, czemu Cię zaskoczyły moje wybory? Co o mnie mówią, poza tym, że jestem dziwakiem nie tylko pod względem perfumeryjnym? 🙂
    Tag książkowy…. Łomatko, to dopiero będzie hard core. 0'0

  21. Left Side of the Moon

    No proszę Sabbath, nie sądziłam, że mamy razem na liście ulubionych klasyków te same pozycje – teraz już wiem, czemu lubisz moje zdjęcia 😉 (tyle, że u mnie jest tego znacznie więcej i streścić się do 10 byłoby barbarzyństwem, ale pod wymienioną śmietanką się chętnie dopiszę 😀 zwłaszcza, że melancholijna Ci ona jest w większości ;P A i pod barokiem obiema rękami!).

    Pantera- pierwsze słyszę, ale przyjemnie melodyjne i jaki świetny wokal(no może w refrenie nieco zawodzi)! A do kowbojów można byłoby nieźle poskakać :D.
    Machine Head- to już nieco zbyt piłujące na dłuższe obcowanie. Odi Profanum Vulgus – 😀 Tak, również mi pasuje 🙂
    Słuchając The Clansman (ach, Braveheart!) pomyślałam, że chyba szkoda, że ostatnio ograniczam się do jazzu i klasyki, bo gdybym pogrzebała, to i w rockowym świecie można znaleźć interesujące, nieprzeszkadzające kawałki.
    A Protest The Hero to zdecydowanie za duże natężenie hałasu, wokal również irytująco krzykliwy ;).
    Czekolada z chili raczej nie moje klimaty poza Pink Floyd:D, Dead Can Dance nie w nadmiernych ilościach -ale w Gladiatorze jak najbardziej 😉 Lata 60 – rzadko…

  22. Left Side of the Moon, bo ja w sumie, wbrew pozorom, jestem człowiekiem, który się bardzo dużo zastanawia. A muzyka rusza mnie bardzo.

    Pantera to chyba kapela mojego życia. Wcześniej była Metallica, której stare płyty do teraz uważam za genialne (i dokładnie geniusz mam na myśli, to nie jest takie sobie powiedzenie). Pantera do dziś powoduje u mnie takie wewnętrzne stęknięcie. I śmierć ich gitarzysty uważam za naprawdę wielką stratę dla muzyki, bo to on, wraz z bratem – perkusistą pchali te kapelę do przodu czyniąc z niej zespól przełomowy w muzyce. Teraz wiele kapel tak gra, ale to pantera zapoczątkowała zmiany. Oczywiście nie wzięli się znikąd. Wyrośli, między innymi, na osiągnięciach (muzycznych, nie rynkowych) Metallici, a ta kolei na NWoBHM. I tak dalej…

    Protest the Hero to jazzmetal. Dla mnie objawienie. zarówno ze względu na eklektycznośc stylu, jak i na mozlowiści techniczne (zarówno wokalisty, jak i instrumentalistów). Szkoda, że ich druga płyta nie ma już tej nośności muzycznej. Ale to częsty przypadek drugich albumów. czekam na trzeci.
    A, i jeszcze Machine Head. Aktualnie u mnie na topie – chyba najczęściej słucham. Od ostatniej płyty, którą uważam za jeden z najlepszych albumów w historii muzyki minęło kilka lat i z niecierpliwością wyglądam kolejnego.

    Z czekolady z chilli myślałam, że poruszy Cię Parents. Mnie ten utwór drze serce.
    Z resztą Epitaph też, ale dopiero po którymś przesłuchaniu. A Parents… Dośc rzec, że kiedy pierwszy raz usłyszałam Budgie, znałam tylko niemiecka muzykę ludową i Boney M. Od tego dnia nic już nie było takie samo… 🙂

  23. Left Side of the Moon

    Dlaczego "wbrew pozorom"? 🙂 W zasadzie nie wiem, co mogłoby być pozorem u Ciebie Sabbath, bo za bardzo jesteś wielowymiarowa. Po prawdzie to każdy człowiek jest takim kosmosem i jakaś cząstka, którą chce pokazać, to właśnie… fragment.
    Metallica- nie spierałabym się o geniusz. 🙂 To kamień milowy muzyki. Ale Panterę pierwszy raz słuchałam u Ciebie i jakkolwiek brzmienie bardzo mi się podoba, głos wokalisty również jest bardzo przyjemny – brakuje mi osobiście tej mocy, którą odnalazłam np. tu: http://www.youtube.com/watch?v=6ZN1xw-HlI8
    albo tu: http://www.youtube.com/watch?v=dYOo07VHh18 Jeśli posłuchasz, zrozumiesz o co mi chodzi. To mnie kręci 😀 Być może nie trafiłam na właściwy utwór Pantery? Lubię jednak jak wokal mnie porywa jak w Rhapsody właśnie czy w starym Nightwishu. Znacznie trudniej trawię porykiwania tudzież charczenie. 😉

    Nie wiem, czy wiele kapel tak gra jak Pantera, dlatego, że rzadko słucham ostrej muzyki, nie dlatego, że nie lubię – bo lubię szalenie. Ale trudno mi się przy niej skupić. Jest rewelacyjnie energetyzująca, uwielbiam włączać ją do sprzątania, słuchać w samochodzie (choć to nieco niebezpieczne, bo noga sama pcha się na gaz. ;)) Ale na co dzień przeszkadzałaby mi.

    Nic nie bierze się znikąd, nie żyjemy w próżni i chyba dobrze, że ktoś kontynuuje co zaczął ktoś…

    Chyba połączenie jazzu z metalem, zwłaszcza w takiej formie jest dla mnie niestrawne. Nie narzekam wszelako na riffy gitarowe, które robią wrażenie ale na "hałaśliwość". 😉 Co kto jednak lubi.

    Przykro mi, że Parents zupełnie do mnie nie trafiło. Czasem tak po prostu jest.

  24. Pewnie, że bywa tak, że nie trafia do nas to samo. dzięki temu jesteśmy wyjątkowi. Wszyscy. A niektórzy bardziej, niż wszyscy. 😉
    Pantera to muzyka mocno techniczna. Mnie rusza bardzo. Wybrałam te utwory ze względu na emocje w pierwszym i nowatorstwo drugiego – to kawałek otwierający pierwsza ich ostra płytę (wcześniej grali power metal i… Wolałabym nie znać tych poprzednich dzieł ;)))) wydaną 20 lat temu. Na tamte czasy to… To się w żadnym łbie nie mieściło.
    Może spodoba Ci się to:
    http://www.youtube.com/watch?v=8qRVNyot34o
    Choć IMHO należy tego słuchać w dobrej jakości ze względu na dynamikę.

    Jesli chodzi o Rhapsody of Fire i Nightwisha to… No nie trafiają do mnie. Stary Nightwish lubiłam ze względu na interesujące zestawienie ostrej (no, ostrawej) muzyki ze szkolonym, pięknym wokalem, ale muzycznie to jest (dla mnie, podkreślam) podstawówka. Dlatego bez Tarji nie zostało im już nic, czym mogliby mnie urzec. Kłopot w tym, że i Tarja bez nich straciła – to co robi teraz zupełnie mi się nie podoba. Szkoda…
    Rhapsody mnie bawi. Turilli bywa interesujący, to prawda. Grać też potrafi (znasz kapelę Luca Turilli?), ale typ wrażliwości emocjonalnej nie mój. No i zbyt pop. A na dodatek okrutnie mi się nie podoba wokal. To już ten z Luca Turilli lepszy.
    Ale to chybe jest tak, jak u Ciebie z PtH. Czasem coś nam nie pasuje. 🙂

    Za to kłopot z ciężką nogą mam ten sam. Czasem łapię się, że mam "na blacie" 220, bo mnie muzyka poniosła. Staram się pilnować. :]

  25. Sabb, nie miałam na myśli nic złego. Wszechstronność, to mnie zaskoczyło. Czyli dowiedziałam się, że masz szerokie horyzonty :)))

  26. Left Side of the Moon

    Walk – niezłe! 😀 Podoba mi się, daje kopa i buńczuczne jest ]:)
    Nightwish bez Tarji i mnie kompletnie nie pociąga, podobnie jak i sama Tarja. Szkoda. Ale przynajmniej zostało kilka płyt. Co do Rhapsody mnie podoba się melodyjność (czy jak mawiają złośliwi "pop" ;P) i nie wymagam od nich więcej niż to, czym są (może też dlatego, ze nie słucham ich często ;). 😀
    A kapeli Luca Turilli nie znam…

  27. Cammie, nawet mi do głowy nie przyszło "coś złego"!
    Wszechstronność to określenie zbyt łaskawe, ale powiedzmy, że na kilkustronność się nieskromnie zgodzę. 😉

    Left Side of the Moon, Walk jest genialne słuchane głośno i z nośnika o dużej dynamice. 🙂
    W kwestii Nightwisha panuje miedzy nami zgoda, Rhapsody… No dobra. Złośliwi mawiają "pop", ale ja pieszczotliwego określenia "popelina" używam też wobec swojego umiłowanego Iron Maiden. Mocniejsze granie określam, równie pieszczotliwie, mianem "rzeźni". :)))

    Escritoro – kilka dni. Ale już wiem, że zapomniałam o ścieżce z "Podwójnego życia Weroniki", która wybebesza i duszę i gwałci mózg. Co jest zaletą, jakby kto pytał. Tylko wielkie rzeczy rozwalają mnie na takie kawałeczki.

  28. No cholibka, przypomniałaś mi, że też o tym zapomniałam. Nie no, poległam na całej linii, padłam na nos i wierzgam nogami :/

  29. Ja Cie krence w obie rence! Jesteś pierwszą osobą w blogowej sferze, która słucha tego co ja . Aż mi się dłonie telepią z ekscytacji, bo kojarzę prawie wszystko z Twojej listy.

    A film Blask znasz? Ja dzięki niemu poznałam muzę Rachmaninowa, a gdy Dimebag umarł to mi serce pękło. Polecam, bo może jeszcze nie znasz, szwedzki Diablo Swing Orchestra^^ cium

    1. Diablo Swing Orchestra znam, oczywiście. :)))
      Za to filmu "Blask" nie znam. Poczytałam w sieci i czuję się zachęcona. Dziękuję.

      Co do upodobań muzycznych, rzeczywiście trudno znaleźć kogoś, kto słucha takiego akurat zestawienia gatunków. Jest mi miło spotkać bratnią, muzyczną duszę. Bratnie ucho? 🙂

    2. Ale super wokal Protest the hero ma! Nie znałam ich. Do Iron M nie mogę się przekonać, robiłam do nich podejście parę razy, ale… kompletnie nie moje rejony.

      Z z filmów o muzyce klasycznej ekstra jest też Farinelli, ostatni kastrat – jednym z bohaterów jest mój ulubiony kompozytor ever czyli Haendel. Cud miód i orzeszki!

    3. Dla mnie Ironi to jest podróż sentymentalna. Pierwsza metalowa kapela, którą pokochałam. Miałam wtedy 11 lat i było to sporo lat temu… 🙂

      Z filmów o muzyce klasycznej moim ulubionym zawsze pozostanie "Amadeusz" Formana. Oglądałam ze 40 razy i pewnie drugie tyle obejrzę jeszcze… Nie pytam nawet, czy widziałaś. Ale jeśli jakimś cudem nie, to nadrabiaj szybko. :)))

    4. Pfff, naturalnie, że oglądałam A. To jest oczywista oczywistość! A widziałaś rozszerzoną wersję w której żona A przychodzi do tego drugiego kompozytora i się przed nim rozbiera?
      Kocham ten film. Oglądałam go jeszcze w dziecięctwie i chyba przez to mam zamiłowanie do klasyki. Preferuję operę. Ale gdy raz na 5 lat leci konkurs szopenowski to siedzę przed tv i nic innego mnie nie rusza.
      A przypomniał misię jeszcze film o wiolonczelistce Jacqueline du Pre pt Jackie i Fanny chyba.

    5. Notuję do obejrzenia. 🙂

      Nie widziałam wersji, w której Stanzi rozbiera się przed Salierim. Muszę poszukać. Choć pewna jestem, że Salieri nie skorzystałby.

      Co do klasyki – opery nie lubię. To znaczy – isnieją arie, które cenię, ale nie jest to moja ulubiona forma wyrazu. Chopina uczę się mozolnie przez lata. Jako dziecko uwielbiałam Pogorelicia i Chopina w jego wykonaniu, ale raczej dlatego, ze nie brzmiał jak Chopin, tylko jak Pogorelić właśnie. Z muzyków romantycznych cenię głównie Paganiniego. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Santalum Profvmvm (Profumum Roma)

Sandałowiec różne miewa oblicza. Bywa oleiście leniwy, bywa słodkawy, bywa nieomal goździkowo intensywny. Czasem w zapachach tworzy tylko bazę, wypełniacz przestrzeni, a czasem zdarza się

Czytaj więcej »