Czy perfumy mają płeć?

Kolejny odcinek perfumeryjnego FAQ miał pojawić się dopiero za czas jakiś, jednak ze względu na chorobę nie bardzo jestem w stanie cokolwiek rzetelnie zrecenzować. Będzie więc ciąg dalszy cyklu, żeby blog nie zdechł.

Mam nadzieję, że Was nie zanudzam.

Czy istnieje podział na zapachy męskie i damskie?

Jako osoba, która nieszczególnie przejmuje się tym, co wypada, a co nie, zaś w przypadku, kiedy ktoś „odwala bulwers” uznaje, że to bardziej jego problem, niż jej – najchętniej napisałabym, że to bzdura i że taki podział nie istnieje. Nie byłabym jednak wówczas do końca uczciwa, bo z perfumami jest podobnie, jak z ubraniami: teoretycznie wszyscy możemy nosić, co nam się żywnie podoba, jednak większość z nas jest zablokowanych konwenansami i strachem przed tym „co ludzie powiedzą”.

I o ile zdarza się często, że kobiety noszą spodnie czy marynarki będące przecież częściami garderoby wybitnie męskimi, to mężczyzn w kiltach, sarongach czy gotyckich spódnicach o kroju podkreślającym smukłość męskich bioder wciąz widujemy niewielu.

Także perfumeryjnie nam – kobietom jest łatwiej. Kultura oswoiła nas z procesem zawłaszczania sobie męskich rekwizytów i męskich zachowań; mężczyźni zaś, w przeważającej większości, wciąż tkwią w pułapce lęku przed tym, co „niemęskie”. Dlatego sytuacje, kiedy kobiety sięgają po pachnidła typu Gucci Pour Homme czy Cashmere For Men Cristiano Fissore zdarzają się częściej, niż sytuacje odwrotne, kiedy to mężczyźni przywdziewają Black Cashmere Donny Karan czy Le Baiser du Dragon Cartiera.

Podział na zapachy damskie i męskie jest podziałem umownym.

W historii zdarzały się przypadki, kiedy kompozycja przez swego autora zadedykowana kobietom podczas testów konsumenckich oceniana była jako męska i odwrotnie. Marki selektywne, nastawione na możliwie szerokie grono nabywców ulegają wówczas ich opiniom i zmieniają klasyfikację kompozycji.

Nie mogę jednak z czystym sumieniem napisać, że perfumy nie mają płci. Bo o ile kobietę jestem sobie w stanie wyobrazić w każdym niemal zapachu, podobnie jak jestem w stanie wyobrazić ją sobie w każdym nieomal odzieniu, z wojskowym kamuflażem i frakiem włącznie, to w przypadku mężczyzn nie jest to takie proste. Istnieją zapachy słodkie, cukierkowe i „różowe” z natury, albo też zapachy klasycznie kwiatowe, w których mężczyzn jakoś nie widzę.

Podobnie jak, mimo upodobania do kiltów i gotyckiej mody, jakoś nie potrafiłabym uznać za stylowo odzianego mężczyzny w sukieneczce z falbankami czy w najbardziej nawet klasycznych czerwonych szpilkach.

Oczywiście nie wytykałabym go palcami ani nie chichotała w mankiet – po prostu uznałabym tę stylizację za mało pociągającą. Rozumiecie?

Nam – kobietom, więcej wolno. Kobieta wychodząca na ulicę w dobrze skrojonym garniturze albo w dobrze „skrojonym” męskim zapachu nadal pozostaje sexy i kobieca. Mężczyzna odziany analogicznie w damskie rekwizyty niekoniecznie.

Nie dotyczy to jednak wszystkich damskich perfum. Wspomniane już Le Baiser du Dragon, Black Cashmere, Organzę Indecence, Habanitę Mollinard, Eau des Merveilles czy Ogródki Hermesa wyobrażam sobie równie dobrze na mężczyźnie, jak na kobiecie. W przypadku Obsession Calvina Kleina czy Opium YSL obie wersje – damską i męską uważam za klasyczne unisexy. Wszystkie zaś wymienione kompozycje są mniej słodkie i mniej cukierkowe, niż na przykład (podobno) męski Black XS Paco Rabanne.

Istotne w tym przypadku jest to, czy mężczyzna jest wystarczająco niezależny światopoglądowo i pewien swej męskości, żeby odrzucić presję ciągłego potwierdzania swej płci.

Testy polecam, bo Pocałunek Smoka na męskiej skórze to zupełnie inny pocałunek, niż na damskiej…

Tak więc, skoro już wyłuszczyłam swoje zastrzeżenia, mogę wreszcie pokusić się o dobrą radę dla wszystkich, bez względu na płeć:

Jeśli urzeknie Was coś z „obcej” strony perfumerii – kupujcie i używajcie bez wahania. Jednak koniecznie dopiero po testach na skórze – perfumy wąchane na znajomej czy znajomym, na Waszej skórze mogą pachnieć zupełnie inaczej.

I nie obawiajcie się pachnieć mało kobieco, czy mało męsko. Mózg zwykle doskonale radzi sobie z doborem zapachu do osobowości.

A dla ewentualnych „zdziwionych” miejcie na podorędziu stwierdzenie: na mnie KAŻDE perfumy są kobiece/męskie. 🙂

* Na zdjęciach Marlena Dietrich, Jack Lemmon, Tony Curtis i Eugeniusz Bodo w stylizacjach dla swojej płci nietypowych. :)))

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

39 komentarzy o “Czy perfumy mają płeć?”

  1. wiedźma z podgórza

    A już miałam wyłączać komputer! 🙂
    Patrzę: nowy post, więc wchodzą, zaczynam czytać (pochlebne "o!"), widzę zdjęcie Dietrich i myślę "pewnie zaraz będzie Bodo". 😉 Nie wiem, dlaczego akurat on, a nie np. Dustin Hoffman, alem tak pomyślała. ;P Znów będzie o wielkich umysłach, co myślą podobnie? 😉

    Ale do rzeczy: z tym podziałem, że kobietom pasuje wszystko a mężczyznom nie to fakt, ale cholernie nieuczciwy! I bardzo mnie denerwujący. chyba kolejny skutek powszechnego patriarchatu [boję się tego słowa używać publicznie, bo po jego usłyszeniu w polskich głowach zaraz tworzy się obraz wściekłej baby z wąsem i obwisłym cycem, kastrującej wszystkich napotkanych samców, z każdego możliwego gatunku 😉 ]: kobiecie wolno wchodzić na "nie swoje" terytoria, badać granice tak, jak wolno to małemu dziecku podczas, gdy facet musi tych granic strzec i niech ręka boska broni go przed ich badaniem.
    Zabawne jest móc obserwować, jak bardzo chłonne są klisze w naszych własnych umysłach. W każdym razie mnie to pasjonuje. 🙂

    Teraz Ty jesteś chora? [no, ale przynajmniej niedawna, jesienna pogoda daje Ci alibi 😉 ]
    Zdrowiej!

  2. Stylistka Tekstu

    Znowu się z tobą zgadzam – tzn. nie zastanawiałam się nad mężczyznami w kobiecych zapachach. myślę,że tu dużo zależy od tego, co te zapachy by robiły na ich skórze… Pojęcia nie mam… Nie spotkałam sie nigdy z tym, że jakiś mężczyzna mi zapachniał czymś "kobiecym" (chyba bym to zauważyła).

    A sama męskich zapachów używam, więc też jakby nie przejmuję się tym podziałem. Był w moim życiu czas, gdy używałam wyłącznie męskich zapachów (fakt, że w tamtych czasach były to dezodoranty, nie perfumy – ale jednak – pasowały mi tylko męskie). Moje pierwsze porządne perfumy też były męskie, o czym dowiedziałam się po ok. roku noszenia ich 😉 I bardzo mnie ta informacja zaskoczyła… Bardzo…

  3. Wiedźmo, bo Bodo był w tej roli naprawdę ujmujący. 🙂
    Hoffman mógłby się załapać, bo bardzo go lubię, ale jego rola w "Tootsie" była jakoś za bardzo wyemancypowana. Zbyt swobodna. Przykład musiał pokazywać ten "gorset" cudzego stroju.
    O Williamsie (którego też w sumie lubię) nawet nie wspomnę…

    O feministkach, które lubią być kobietami i do tego lubią mężczyzn już rozmawiałyśmy. 🙂
    I owszem, zgadam się, że ta nierówność uderza nie tylko w kobiety. Ogólnie myślę, że w większości sytuacji jest tak, że kobietom niby więcej wolno, ale kiedy korzystają z tej swobody są ostrzej oceniane. Z drugiej strony, dla kobiety nazwanie jej zachowań czy postaw męskimi trąca o komplement, zaś odwrotna sytuacja jest ewidentnie obelżywa. Ba! Nawet kobieta, kiedy powiesz jej, że zachowuje się jak baba może się obrazić! :)))

    Stylistko Tekstu – wyobraź sobie, że nasze drogi były podobne. Także zaczynałam od męskich dezodorantów. Pamiętam dawne, dawna czasy, kiedy mój ówczesny chłopak kupił sobie czarnego (i jak najbardziej męskiego) Denima. Po wizycie w mojej łazience oświadczył: Teraz już wiem, dlaczego ten zapach tak mi się podoba. Kojarzy mi się z Tobą. :)))

    Potem jednak konwenanse mnie dopadły i pierwsze perfumy miałam już damskie. Pochlebiam sobie, że jedne z piękniejszych, jakie znam i że mogłabym pokochać je i dziś.
    Dopiero fora perfumeryjne otworzyły mi oczy. najpierw na to, że istnieją unisexy, a potem na to, że to ja nadaję płeć swojemu zapachowi.

    Powiedz mi, jakie były te Twoje pierwsze perfumy? Zaciekawiłaś mnie.

  4. Bardzo ciekawy temat. Mężczyźni są poszkodowani na wielu poziomach, w tym perfumeryjnym. Ale ta subtelna granica i tak została w ostatnich czasach przesunięta, gdzie to pojawia się coraz więcej waniliowców i słodziaków dla mężczyzn, co otwiera furtkę do zaglądnięcia na damską półkę z podobnymi zapachami.

    Właśnie, czy perfumy mają płeć? Myślę, że nie. Myślę, że jesteśmy więżniami percepcji i społecznych wymagań. I że w najgłębszym znaczeniu perfumy nie mają płci.

    Pozdrawiam słonecznie!

  5. damski czy męski" to delikatne faux pas świadczące o nieobyciu i potencjalnej wąskości horyzontów na pewnym polu 😉
    jak kiedyś powiedział Serge Lutens na temat podziału na męskie i damskie pachnidła: "Proszę zapytać różę czy jest kobietą czy mężczyzną. Choć w ich gatunkach są osobniki damskie i męskie, rozmnażają się, wszystkie pachną tak samo. Nie ma ciastek lub muzyki dla kobiet i mężczyzn.
    Aż do końca XIX wieku podział na męskie i damskie zapachy nie istniał. To wymysł powojennego marketingu, który miał ułatwiać sprzedaż. Kiedy moje perfumy nosi kobieta – są damskie, jeśli mężczyzna – są męskie. Płeć rozpoznajemy natychmiast, nie trzeba jej rozróżniać zapachem"
    pozdrawiam
    J

  6. Świetny artykuł! Osobiście nie mam nic przeciwko podbieraniu zapachów z "obcego" arsenału. Chociaż z drugiej strony kiedy miałabym sobie wyobrazić jakiegoś męskiego twardziela w typowo kobiecym, słodkim zapachu… jakoś mi to do siebie nie pasuje 😉

  7. Left Side of the Moon

    Po przemyśleniu tematu, zgodziłabym się z Sabbath, Jaroslavem i Łukaszem, że perfumy nie mają, a przynajmniej nie powinny mieć płci. Lubię nuty zapachowe, które kultura przypisała mężczyznom, i nie widzę powodu, dla których nuty drzewne miałyby być przez nich zawłaszczane. A bo to oni jedni lubią lasy? 😉

    A mężczyzna pachnący ogrodem po deszczu, albo gorzką czekoladą? Czemu nie? 😉

  8. Łukaszu, widzę, że się zgadzamy. Owszem, mężczyźni bywają dyskryminowani i ograniczenia perfumeryjne sa tylko niewiele znaczącym drobiazgiem.
    O tym właśnie piszę, o tym gorsecie konwenansów nakazujących mężczyźnie wciąż potwierdzać swoją męskość. Jestem za przesuwaniem granic. Także w swojej głowie, oczywiście. Bo tak, jak piszę, gdzieś jednak i ja jestem nimi ograniczona – choć i tak w znacznie mniejszym stopniu, niż ten metaforyczny "ogół społeczeństwa", o którym tu piszemy.

    Jarku, czytałam wywiad z Serge'em u Ciebie na blogu, zdaje się. I to właśnie rzuciło mi się w oczy (w mózg bardziej). Lutens to dziwak, ekscentryk, myślę, że także snob, ale nie sposób odmówić mu charakteru, niezależności i klasy.
    Ja sama podczas dyskusji o stereotypach płciowych (zdarza nam się, bo ja ogólnie w dość rozdyskutowanym towarzystwie się obracam) twierdzę, że prawdziwa kobieta będzie kobieca bawet w ogrodniczkach umazanych betonem, a prawdziwemu mężczyźnie na męskość nie zaszkodzi nawet fartuszek z falbankami (oba przykłady z życia). Że człowiek czujący się dobrze w swoim ciele nie musi obsesyjnie pilnować, by nie wypaść z roli.
    W przypadku perfum sprawdziłam już wielokrotnie, że noszone przeze mnie zapachy męskie czy unisexy z męskim akcentem postrzegane są jako kobiece i (pochlebiam sobie) sexy. Podobnie bez problemu jestem w stanie wyobrazić sobie mężczyznę pachnącego Sa Majeste La Rose. Ale już Harajuku Lovers niekoniecznie. Z resztą, to też ciekawe – w zapachach, które uznaję za "niemęskie" nie wyobrażam sobie także siebie samej. Może to nie o męskość, a o siłę charakteru chodzi?

    Katalino, no więc właśnie! To dokładnie napisałam akapit wyżej. Niby prawdziwy mężczyzna pozostanie prawdziwym mężczyzną i w sukienusi z falbankami, ale… Tez mi zgrzyta. 🙂

  9. Left Side of the Moon – pisałyśmy jednocześnie. 🙂
    Tez ani myślę rezygnować z nut drzewnych, dymnych czy żywicznych. Podobnie jak nie zamierzam odmawiać panom odziewania się w nuty kwiatowe czy słodkie. Mężczyzna pachnący gorzką czekoladą? Wyobrażam sobie, co męska skóra i atrakcyjny kontekst mogłyby z takim zapachem zrobić… 🙂
    Moja granica oporu jest nieco dalej. Kontynuując analogię – nie przy spódnicach czy sukienkach, ale przy "różowiutkich sukienusiach z falbaneczkami". Nie przy różach, lecz przy infantylnych landrynach. W których w sumie w ogóle poważnych ludzi nie widzę. Może to nie o męskość i kobiecość chodzi, ale o to, że płeć męska raczej nie stylizuje się na słitaśne lolitki (słitasnych lolitków??)?
    Kurczę, to jest dobre pytanie!

  10. Left Side of the Moon

    Sabbath, granice oporu każdy ma gdzie indziej postawione, jednak co do mężczyzn, którzy stylizują się na słitaśne lolitki, jest ich akurat całkiem sporo ;). Kiedyś kwitowałam ich wysokim uniesieniem brwi, dzisiaj, dzięki zaprzyjaźnionemu blogowi Miriel uważam ich za całkiem normalne zjawisko i z ciekawością oglądam. Mężczyźni w słodkich sukienkach mogą być równocześnie charakterni i rozpoznawalni. Zajrzyj na bloga http://ame-to-umi.blogspot.com/ (szczególnie na video z: http://ame-to-umi.blogspot.com/2010/07/takanori-nishikawa-atsushi-sakurai.html), przyjrzyj się artyście imieniem Hizaki czy zespołowi Lareine (zerknij również na typowy japoński zespół visualowy: http://1.bp.blogspot.com/_DUrFJpN-0is/TAOx9U-agxI/AAAAAAAAAbo/BMBTlu_Vq-I/s1600/DOUT.jpg.) Artyści onnagata (grający w teatrze japońskim tradycyjnie kobiece role są czasem bardziej kobiecy niż niektóre kobiety. ;)) Nie są dziwadłem, spychaną na margines mniejszością, raczej mają spore przyzwolenie na tożsamościowe eksperymenty. Wszystko tak naprawdę zależy od kultury. Mnie się podoba ta swoboda. Jest miejsce dla mężczyzn kobiecych i dla tych bardziej macho i każdy z typów ma swoje amatorki. 😀

  11. wiedźma z podgórza

    Zastanawiałam się, czy napisać, ale co tam. 😉
    Jeśli chodzi o społeczne funkcje płci, możemy powoływać się na przykłady z innych kultur, kilku różnych azjatyckich, północno- i południowoamerykańskich czy europejskich (tu ciekawy przykład bałkańskich "zaprzysiężonych dziewic", czyli kobiet wypełniających męskie role społeczne i noszących się "w męski sposób"), ale problem polega na tym, że – w tym konkretnym przypadku – mówimy naszym swojskim, euroatlantyckim mainstreamie kulturowym. I o ile ciągłe przekraczanie granic może być czymś oczywistym wśród młodych Japończyków, o tyle w Polsce wspomniany przez Left Side of the Moon Hizaki raczej nie mógłby późnym wieczorem bezpiecznie spacerować po swojej dzielnicy (gdzie wszyscy wiedzieliby, że "jest facetem"). Możemy się na to nie zgadzać, ale raczej nie zmienimy wiele, a przynajmniej nie w dającej się przewidzieć przyszłości. Okrutne, ale prawdziwe.
    Dokładnie tak samo jest z perfumami: o ile znam wspaniałych mężczyzn, którzy regularnie stosują nie tylko damskie Opium czy Angela Muglerowego, ale też np. Hypnotic Poison (a na każdym pachnie toto wprost cudnie!), o tyle nie wyobrażam sobie, by którykolwiek z nich byłby w stanie rozkochać się w jakiejś limitowance Escady. A to, że żaden z nich nie potrzebuje "dodatkowych wspomagaczy" własnej męskości, tylko potwierdza wszystkie powyższe opinie; ale mam świadomość, że moi przyjaciele to – było, nie było – mniejszość. Gros polskich mężczyzn i chłopców stroni od wszystkiego, co "dla bab", świadomie lub nie. Ale jednak. 🙂

  12. Left Side of the Moon – na Twojego posta odpowiadać muszę etapami.
    Po pierwsze, to nie jest tak, że "odwalam bulwers" czy zniesmaczają mnie panowie w falbankach. Nie. Po prostu w moim seksualnym pojęciu "fajnego ciacha" raczej nie bardzo się mieszczą. W przeciwieństwie do panów w spódnicach bez falbanek.
    Ochraniałam kiedyś koncert kilku japońskich zespołów, między innymi Gram Maria (http://www.epuls.pl/club_pictures_show_large.php?lngID=1142023) i przyznam, że drapieżna stylizacja panów z zespołu bardzo mi się podobała, mimo iż korzystali z atrybutów ewidentnie kobiecych (gorsety, spódnice, sukienki, makijaż etc).
    Nie czuję się jakimś szczególnym kołtunem. Po prostu panowie na szpileczkach mnie "nie kręcą". Z drugiej strony kręcą mnie panowie z długimi włosami, które uważane bywają za atrybut kobiecy.

    Druga kwestia dotyczy Twojego stwierdzenie, że "grający w teatrze japońskim tradycyjnie kobiece role są czasem bardziej kobiecy niż niektóre kobiety". N właśnie. Tu otwieramy prawdziwa puszkę Pandory, bo czym jest kobiecość? Jak ją definiujemy? Czy kobiecość to delikatność, łagodność i uległość? Nie sądzę – moim zdaniem to czynnik kulturowy spowodował, że kobiety zamiast walczyć jawnie o swoje racje musiały uciekać się do manipulacji i podstępów. Przez wiele wieków nie miały wyboru. Czy kobiecość to pełne usteczka, duże biusty i krągłe pupy? To tez się przecież zmienia na przestrzeni wieków. Nie mówiąc już o tym, że często kobieta z małym biustem bywa bardziej "kobieca", niż posiadaczka największego i najkrąglejszego zadka we wsi.
    Skłaniałabym się ku definicji genderowej – że płeć to rodzaj świadomości. Ale to też temat śliski…

    I trzecia wreszcie kwestia, to to, o czym pisze Wiedźma z Podgórza – krąg kulturowy, w którym (coraz mniej hermetycznie, ale jednak) tkwimy wymaga, by "facet był facetem", a "baba była babą". A o tym, czymże jest bycie babą lub facetem decyduje oczywiście nieoświecony motłoch. Bo przecież to nie światowcy o otwartych umysłach atakują na ulicach gejów albo osoby, które samozwańczo gejami okrzykną. To nie ludzie tacy, jak my przyłażą na feministyczne manify i rzucając jajami w kolorowo ubrane kobiety wołają: "Kwiaty dla kobiet, nie dla feministek".
    Stereotypy najgłębiej zakorzenione są tam, gdzie jest niechęć do zmiany i opór wobec nowych wizji społeczeństwa. I dlatego tak ciężko jest z nimi walczyć…

  13. Madzik Monster

    Dla mnie podział na męski i kobiece zapachy zanika. Najważniejszą kwestią jest to czy dane perfumy, zapach jestem w stanie "udźwignąć" na sobie jako… człowiek. Jak dla mnie to nie jest kwestia płci ale chyba tej siły charakteru, upodobań, preferencji.

  14. A no właśnie. Chodzi o to, żeby zapach nie uwierał, nie odstawał, nie tłamsił mnie. Musi pasować, jak ubranie – styl nie ma znaczenia.
    Dla mnie takim zapachem, na którym poległam jest Nina Niny Ricci, która bardzo mi się podoba, ale nosić jej nie mogę. Uwierała mnie jak niewygodny but. Cóż z tego, że ładny?

  15. Madzik Monster

    Ja poległabym na większości sezonówek Escady czy na zapachach kadzidlanych. Czułabym się przebrana, nieswojo, sztucznie. Za to z powiodzeniem "dźwigam" chociażby "męską" wersję Eternity. I co z tego, że "męskie"? Mnie się podobają jako zapach, kompozycja. Koniec, kropka:)

  16. żabie kumanie

    A propos Eugeniusza Bodo i mężczyzny w kobiecym przebraniu (nie zapachowym, lecz bardziej odzieżowym:)) czytałam przeurocze wspomnienie (nie wiem, czy prawdziwe), jak to kiedyś do jakiegoś prowincjonalnego miasteczka, zaproszono wyżej wymienionego. Wszystkie pensjonareczki z wypiekami na twarzy, z wycieczką szkolną przybyły, chłopcy też… Czekają na ukazanie się słynnego bożyszcza, a tu wychodzi jakaś nieznana, piękna i dorodna niewiasta…Chłopcy byli zachwyceni, dopóki się nie okazało, iż owa panna Bodo, to Eugeniusz, który postanowił powtórzyć występ z "Piętro wyżej", łącznie z piosenką. Autor wspomnień, wzdycha, że gdy aktor się ujawnił, to i on i jego koledzy przestali się absolutnie liczyć w oczach żeńskiej publiki – wszystkie te panny i ich mamusie runęły ku panu Bodo z roziskrzonymi oczami i sztambuchami…:)
    Wśród zapachów męskich też są myślę takie, które na kobiecie pachną dziwnie, bo kojarzą się z rzeczami kulturowo zarezerwowanymi dla mężczyzn. Kiedyś jakaś moja ciocia przywiozła skądsiś wodę toaletową, czy perfumy, które zdecydowanie miały w sobie zapach tytoniu, wylałam trochę tego dla kawału mojej siostrze na bluzkę. Chodziła później wściekła, bo pachniała cygarami.Choć ja lubię zapach tytoniu, zwłaszcza w fajce, to jest to bardzo, jak dla mnie męski zapach. Czasami, kiedy wącham perfumy i wody opisane jako męskie, to jednak mam problem z określeniem ich jako typowo męskie.Po prostu – tutaj macie rację – rozmywa się to wszystko.
    Piękne te rozważania o perfumach. I jako, że je zdecydowanie lubię, to, jeśli się nie pogniewasz, czy mogłabym zaprosić Cię do zabawy w "to lubię?"
    http://zabiekumanie.blogspot.com/2010/09/jesien.html
    Kumkam serdecznie,
    Żabie kumanie

  17. Witaj, Żabo, na moich śmieciach.
    Z Twojej opowieści o Eugeniuszu Bodo wyłania się obraz bardzo sympatycznego człowieka. Z dystansem. A że przystojniak z niego był… Temu też zaprzeczyć nie sposób. 🙂

    W kwestii zapachów tytoniowych: bywają zapachy z tą nutą klasyfikowane jako męskie (np Bois d’Ombrie, które z upodobaniem noszę osobiście), bywają uniseksy z przewagą w obie strony (Tribute Attar Amouage, czy Oliban Keiko Mecheri, które moim zdaniem są raczej damskie ), bywają takie, które klasyfikuje się jako typowo kobiece (Perfect Vanilla Sarah Horowitz, czy Fifi Chachnil), bywają też i takie, w których ja osobiście mężczyzny raczej nie widzę (na przykład Doolciiisssimo, czy dwa zapachy o nazwie Tobacco Vanille – Voluspy i Toma Forda). W perfumach chyba wszystko jest możliwe. No i ważne jest, że przecież różne mamy zakodowane z głowach wzorce emocjonalne, różne skojarzenia, różne matryce zachowań.

    Ale oczywiście masz rację pisząc, że niektóre zapachy odbieramy jako męskie. Tak, jak u Ciebie jest to tytoń, tak u mnie jest to cytrusowa, kolońska baza. I też – komuś innemu może się wydać neutralna płciowo, a u mnie w mózgu zapala się lampka "męski zapach".

    Pozdrawiam. 🙂

  18. Left Side of the Moon

    Racja Sabbath, "kobiecość" i "męskość" to prawdziwa puszka Pandory. Ale wiesz, chyba najlepiej sprawę zostawić nosowi. Nie mieszać do tego etykietek i społeczeństwa. "Piękny", "intrygujący", "nieciekawy" itp.- to jest najważniejsze.
    I chciałam Ci jeszcze napisać, że rozkosznie jest otulić się Le Boise w te chłody….:) Bardzo się cieszę, że go odnalazłam dzięki próbce od Ciebie.

  19. Alez oczywiście, masz zupełną rację! Ważniejsze od wszelkich etykietek jest poczucie, że obcujemy z czymś pięknym i "naszym". Jeśli jest nasze, to bez względu na to, jaką etykietka zostało opatrzone, nie może do nas nie pasować. I już. 🙂

    Czy ostatnie zdania oznaczają, że Le Boise już do Ciebie dotarł? Można się cieszyć i gratulować? 🙂

  20. Left Side of the Moon

    Tak, chyba pisałam o tym w komentarzu pod "Skąd wziąć próbki". Są świetni i bardzo profesjonalni. A Le Boise cudnie zapakowany. Oprócz 5 zamawianych próbek dostałam jeszcze dwie gratisowe – sama rozumiesz, że trudno nie być niezwykle zadowoloną! 😀 Jeśli tylko chcesz powąchać pozostałe dwie kompozycje Ginestetu, Bois d'Iris oraz Fifi Chachnil (jeszcze nie wąchałam tego kotka w worku) – służę próbkami 😀
    Le Boise cieszę się jak dziecko! Nie podejrzewałam siebie o takie gorące uczucia względem flachy czerwonego wina. ;D

  21. Haha! Flacha perfum ma nad flachą najlepszego wina tę przewagę, że dłużej trwa jej zużywanie. 🙂
    A wina Ginestet piłam. Nie jestem największym w galaktyce znawcą, ale moim zdaniem są przyjemne. niezbyt ciężkie (przynajmniej te, które poznałam) i miłe dla podniebienia.
    Winszuję. I mam nadzieję, że to nie ostatni zapach, który Cię zachwycił. 🙂

  22. żabie kumanie

    Fakt, Bodo był bardzo sympatyczny:). Dzięki za opis "tabaczkowych "perfum. Mnie Lef Side of the Moon zachwyciła Demeter Rain, do tego stopnia, z właśnie wyczajam, gdzie to kupić:)Świetnie się poczułam z tym zapachem. I na mnie ma taka specyficzna, gorzkawą nutę, a zarazem świeża nutę, którą bardzo lubię, a na którą trafiłam dotąd tylko w Anouk Anouk i to w dawnej serii, już niedostępnej. A potem ten zapach się tak rozmywa w coś, co się kojarzy z zapachem powietrza i ziemi, drzew, po deszczu. Przez chwilę miałam wrażenie też, ze pachnie mi liśćmi pomidorów, ale to może dlatego, ze wąchałam kiedyś perfumy, które miały w bazie pomidory:) i to taki dziwaczny, specyficzny zapach, który tez mi się przypomniał. Może to po prostu pomidory po deszczu:P Generalnie jestem wąchaczką niesprecyzowaną, lubię zapachy, ale bez zastanawiania się, czym to pachnie, a Twój blok uaktywnił w tym względzie moje szare komórki.

  23. Perfumy z pomidorowym aromatem? Les Belles Niny Ricci? Uważam je za niesamowicie urokliwa kompozycję.
    Może zainteresuje Cię, że Demeter (czyli firma, która stworzyła Rain) ma w swojej ofercie zapach "zbierania pomidorów" czyli liści właśnie, który nazywa się Tomato, a także zapach wnętrza pomidora – Tomato Seeds. Memory of Kindness I Hate Perfume też pachnie pomidorowym ogródkiem. Bardzo lubię tę woń. Smak też. 🙂

    Rain mogę się podzielić przy okazji (na przykład przez LSotM , tylko nie wiem, kiedy Ją spotkam…).

  24. Left Side of the Moon

    Sabbath, no ja nie wiem, czy dłużej trwa zużywanie tej flachy, bo na razie nie ma dnia, kiedy nie uszczknęłabym nieco rano i wieczorem. ;DD Wydzielać sobie tej przyjemności nie sposób. Po prostu się nią cieszę (narzekając przy okazji na katar, który mi zabiera część wrażeń).
    Win Ginestetu nie piłam, ale teraz już trzeba spróbować, a skoro polecasz to już musowo! 😀
    To na pewno nie ostatni, który mnie zachwyca, Kyoto jest na miejscu drugim, leci do mnie też próbka Zagórska i Sequoi(Kyoto też) z Allegro i na tym zdaje się, poprzestanę na jakiś czas. Może znajdę miejsce trzecie? 😉
    Na pewno opiszę wrażenia w odpowiednich miejscach u Ciebie 🙂 :*
    A Żabka na Euroconie poznała wszystkie próbki od Ciebie i powiem Ci, że na niej Rain Demeter zyskał śliczny, intrygujący ton, który u mnie się nie ujawniał. Więc Jej podarowałam próbkę, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko? 🙂 No i cieszę się bardzo Żabko, że podoba Ci się tak bardzo, że wyczajasz ;), gdzie to kupić. Można m.in. tu: http://www.demeterfragrance.com/Product.aspx?ProductID=940

  25. To żabka nasza jest??
    To znaczy fandomowa??

    Wina polecam jeśli lubisz wino.
    Kataru nie polecam. Grrr…
    A poznawanie nowych zapachów wciąga. Pamiętam swoje początki.

    O dzieleniu się Deszczem pisałam serio.

  26. Left Side of the Moon

    Nasza, nasza .;) Staż ma nawet dłuższy jak ja. Znasz Żabkę na pewno, prowadziła w euroconowej paradzie z mostu na rynek Smoka pod rękę. ;P

    Katarem się nie zamierzam dzielić, a wina lubię bardzo. 🙂 Najbardziej smakowo odpowiadają mi mołdawskie. 🙂

    Oj wciąga, wciąga Sabbath… 🙂 Ale jak fundusze ograniczone to bardzo starannie się wybiera. 😀 To też ma swoje zalety.

  27. Znalazłam. Już wiem, jak wygląda. Niezbyt żabio, ale ja akurat nie powinnam wypowiadać się na temat wyglądania na swoją ksywę.

    A próbki to i ja starannie wybieram. Każdą analizuję kilka razy, upewniam się, czy na pewno chce poznać. Dlatego tez nie testuję wszystkiego – robię selekcję na podstawie nut i wybieram tylko to, co dobrze rokuje.

  28. żabie kumanie

    Akurat lubię żabki, stąd Żabie Kumanie:P i ksywka blogowa:) No, tak myślę, że się obie kojarzymy;):D:D
    Tak, to chyba było Les Belles i jeszcze pamiętam jedne, tylko takiej polskiej, drogiej strasznie firmy, raczej specjalizującej się w kosmetykach naturalnych, ale mającej też ciekawe zapachy, z tym, że , niestety trochę nietrwałe. Wąchałam, dostałam próbki i był tam zapach właśnie szalenie "pomidorowy", specyficzny. Dzięki za podrzucenie wieści, że Demeter ma pomidorowe zapachy! I za chęć podzielenia się Rain…:)

  29. A, to już wiem. Piątka Fridge by Yde. Mam próbki w lodówce, ale chyba już przeterminowane. :]
    Jeden z pomidorowych Demeter mam – kiedyś, kiedy kurs dolara był niski zaopatrzyłam się hurtem w sporo maleńkich ich flaszeczek. Potem większości się pozbyłam, ale kilka zostało. Między innymi Rain i Tomato.

    Żabki też lubię. Ale nie za klasyczna urodę jednak. :)))

  30. Ja dziś poznałam Sa Majeste La Rose i mężczyzny sobie z tym nie wyobrażam. 😀 Ale może mam kiepską wyobraźnię… 🙂

    Na razie w szoku jestem, że to SL. Ciągle wącham i nie dociera.

    1. Też mnie zadziwia ten zapach w kontekście SL. Jest taki normalnie różany. 🙂
      Czy sobie mężczyznę w nim wyobrażam? Jasne. Ale nie jest to najbardziej atrakcyjna wizja świata. 🙂

  31. Poważna sprawa

    Jest taka fajna scena w "Kaznodziei" Ennisa (odjechany komiks, nie powiem…) gdzie mała dziewczynka w szkole pyta dziewczyny o film "Złoto dla zuchwałych". "To film dla chłopaków. Idź sobie do nich". Chłopaki odpowiedziały jeszcze bardziej nieładnie i skończyło się na wizycie Tatusia małej w szkole o urażeniu chłopięcej dumy (i czaszki) nie wspominając… 🙂
    Kino kobiece i kino męskie… Zapachy kobiece i męskie… Jakoś się tak utarło, że słodkie, kwiatowe zapachy nam, płci rzekomo brzydszej nie przystoją. A jak draniu lubisz płatki róż albo mleko kokosowe, to uważaj, bo koledzy będą się śmiali… Tak jakby płakanie przy melodramacie czy kibicowanie piłkarzom było uzależnione od płci. Ktoś coś lubi, podoba mu się, smakuje- OK. Ja nie widzę problemu. Poza tym to społeczeństwo określa co w danej sytuacji jest normą, co od niej odejściem, co Adzie z piosenki wypada a co nie…
    A co do zapachów i filmów to mnie nasunęła się scenka ze "Zmienników" Stanisława Barei (nie pamiętam który odcinek), gdzie dziewczyna-kierowca nie przyjęta do pracy jako taksówkarz z powodu dyskryminacji w kadrach w męskim przebraniu podejmuje wyzwanie. Na postoju (czy w bazie taxi) zmiennik Jacek pyta Kasię czy raczej Mariana czym tak dziwnie pachnie… No kumpel powoniał drugiego. Płyn po goleniu. Rzadki. Z drugiego obszaru płatniczego (tj. z Pewexu albo Baltony). Dobry- pada odpowiedź- ale dla mnie nieco za słodki… A powąchaj to! To "Brutal" ale też ciężko dostać… 🙂 Tak jakby odrobina luksusu, dobrego gustu była ujmą w męskim świecie. Zagraniczne to są dobre auta, filmy, dżinsy, Malboro z Reichu czy Pewexu ale perfum…? 😉 Dla mnie tzw. "Typowa logika damsko-męska" (tytuł innego odcinka serialu).
    Zapachy nie powinny dzielić się na damskie i męskie tylko na te, których zapach nam odpowiada i… te drugie:)

    Pozdrawiam

    Zielony Drań (TM)

    1. Draniu drogi, czy mnie się wydaje, czy Ty czytasz FAQ? Metodyczna edukacja? :)))

      Masz rację – jeśli mężczyzna chce używać kwiatowych perfum albo kosmetyków do makijażu, to wara od niego szydercom tak samo, jak im wara od kobiety noszącej spodnie albo pachnącej pieprzem.

      A "Zmiennicy" to świetny serial.

  32. Zgadzam się z tobą 🙂
    Sama częściej sięgam po męskie zapachy niż po słodkie kobiece. Wprawdzie mój małż nie podkrada mi typowo kobiecych kompozycji (pewnie się wstydzi, bo takie zapachy lubi) za to uwielbia i bez umiaru zlewa się pod prysznicem żelami typu czekolada z pomarańczą z OS 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Potion Dsquared2

W podsumowaniu roku 2011 napisałam, że właśnie Potion jest moją ulubioną premierą z męskiej strony selektywnych perfumerii. Skoro już napisałam, to należy się z tego

Czytaj więcej »