Pure Pop Barcelona

.

Jeszcze chyba nie zdarzyło mi się, by flakoniki do testów tyle u mnie czekały na recenzję. Ba! Nie tylko recenzji, ale nawet pierwszego, szybkiego testu nie mogły się nowe propozycje Custo Barcelona doczekać.

A wszystkiemu winna jest estetyka opakowania.

To swoisty paradoks: deklarowałam bowiem wielokrotnie, ze szczerym przekonaniem dodatkowo, że opakowanie nie ma dla mnie wielkiego znaczenia. Tym razem jednak miało. Czegóż bowiem człowiek, który ewidentnie NIE utożsamia się z estetyką pop oczekiwać może po zawartości flakonu odzianego w dziwaczny, pstrokaty kubraczek z syntetycznej tkaniny?

 

Przyznaję, jest to jakaś koncepcja. Kolory, wzorki, szwy na wierzchu, suwak z firmowym logo… Wszystko to przekształca flakoniki Pure Custo w zabawne pakuneczki zwieńczone przypominającym uchwyt korkiem. Ktoś ewidentnie nad tym pomyślał. I myślę, że dobrze „zaadresowany” ten pomysł może się spodobać.

Tyle, że ja nie jestem właściwym adresatem.

Wystarczy jednak wstępów, dosyć o opakowaniach, zakończmy estetyczne „osadzanie” marki; przejdźmy do rzeczy.

Pure Custo Woman

Custo Barcelona

Jeśli wchodząc do perfumerii z  radością rzucasz się między flakoniki w stylu Young Sexy Lovely, to może to być zapach dla Ciebie.

W sam raz ładny, w sam raz słodki, kwiatowy, łagodnie owocowy, z przyjemną, herbacianą nutą i ciepłym piżmowo – waniliowym podszyciem.

Szczególną, nowoczesną, aksamitną nutę zapewnia kompozycji dodatek składników syntetycznych, „wysoko przetworzonych”. Poza wymienionym w składzie hedionem podejrzewam obecność w Pure Custo Woman ambroksanu i sporej porcji ISO E super.

Efektem jest zapach przyjemny, ładny i łatwy w odbiorze, ciepły i w pewien szczególny, „barbiowaty” sposób przyjazny. Nie tak agresywny, jak estetyka odzieżowych kreacji marki, choć z wyraźną, plastikową nutą, która prawdopodobnie jest teraz pożądana w perfumach, mnie jednak uwiera w nos. Im bliżej bazy, tym bardziej.

 

Fajnie?

No fajnie.

Tyle, że takich fajnych i przyjaznych użytkownikowi (a raczej użytkowniczce) zapachów znajdziemy na perfumeryjnych półkach dziesiątki, setki może.

Pure Custo Woman umieściłabym gdzieś poniżej Flowerbomb V&R czy Niny Niny Ricci, ale jednak powyżej płaskich koszmarków w stylu Harajuku Lovers. Oczywiście teoretycznie tylko, bo tak naprawdę, po prostu nie zatrzymałabym się przy nich w perfumerii, a na kimś umknęłyby całkowicie mojej uwadze w sposób, w jaki umyka mi spora część popkultury.

Pure Custo Man

Custo Barcelona

Już zdejmując nakrętkę z flakonika odczuwałam ból istnienia. I to wcale nie dlatego, że spodziewałam się zapachowego koszmarka, lecz dlatego, ze wiedziałam po prostu, że znów nie będę miała do napisania niczego ciekawego. O koszmarkach pisze się łatwo i ciekawie.

Męska wersja Pure Custo wita nas bazującym na bergamocie wytrawnym akordem cytrusowym, w który rychło wplecione zostają nuty kwiatowe i łagodne, „kremowane” nuty drzewne. Znów podejrzewam syntetyki. I to nie jest zarzut, bynajmniej.

 

Dalej znów klasycznie, choć niezbyt męsko. To raczej chłopięce połączenie wciąż ładnej bergamoty z zawiesistą, lecz nieprzesłodzoną nutą kwiatową i przyzwoitą, roślinną bazą, w której uwagę zwraca ślad ziemistej paczuli i (znów najprawdopodobniej) octan wetiwerolu. Po dłuższym czasie pojawia się nawet ślad kadzidła. Może to elemi, bo takie zielonkawe?

Sakramentalnego pytania, czy fajnie zadawać chyba nie muszę.

No fajnie. Pewnie, że fajnie.

Rzeknę nawet, że dla mnie fajniej, niż w wersji różowej, bo bardziej naturalnie, mniej landrynkowo i nawet jakieś krzaczki znalazłam… Bez podtekstów! W sensie zieloności krzaczkowej wyłącznie.

Na koniec konkluzja bonusowa.

Pamiętacie, co Geoffrey Nejman mówił o popowych perfumach? Że nietrwałe i to celowo, bo w ten sposób ludziska prędzej flakon zużyja i kupią kolejny. To chyba taki ogólny trend, bo teraz nawet ciuchy i buty zużywają się prędzej, niż kiedyś. I nie mam tu na mysli czasów, kiedy w jednych butach chodziły trzy pokolenia gospodarzy…

W każdym razie w ten akurat trend się Pure Custo nie do końca wpisują. Pod względem trwałości damska wersja plasuje się w górnych granicach normy (ponad 8 godzin), męskie w przyzwoitym centrum (5-6).

Data powstania: 2010

Nuty zapachowe:

Pure Custo Woman: bergamota, cytryna, imbir, szałwia, fiołek, egzotyczne owoce, różowy pieprz, super hedion (?!), drewno, piżmo, wanilia

Pure Custo Man: bergamota, cytryna, mandarynka, neroli, nuty kwiatowe, ambra, cedr, kadzidło, bób tonka, paczula, piżmo

* Wszystkie zdjęcia w tekście są reklamowymi fotosami Custo Barcelona

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

10 komentarzy o “Pure Pop Barcelona”

  1. Nie znam tych zapachów, ale wizualnie prowokują mnie do powiedzenia "Dziękuję, postoję". Ale fanki Paris Hilton i Britney Spears powinny być zachwycone 😀

  2. Katalino, to ja postoję z Tobą. 😉

    Arturze, mnie osobiście Voyage bardzo się podoba. Niesztampowy, intrygujący, rzeczywiście taki… Budzący do życia. Tylko nie wiem, czy wiosna o tym wie. 😉 Gratuluję zakupu.

  3. Witaj!

    Muszę przyznać, że wiele Twoich postów przeczytałam, zanim w końcu postanowiłam napisać.
    Krótko tylko napomknę, iż zaczęło się od tego, że szukałam recenzji ukochanego Coeur de Vetiver Sacre w sieci – zaraz po zakupieniu własnej flaszki chciałam dowiedzieć się, czy na kimś jeszcze ten zapach zrobił tak duże wrażenie. I znalazłam Ciebie! 🙂
    Twój blog to dla mnie sensualna przystań. Moim żywiołem jest ziemia, więc wszystko, co pachnie żywicą, igliwiem, rozgrzaną ściółką i mchem tuli moje zmysły. Podobne zachwyty odnajduję u Ciebie – choć ja niestety nie poznałam nawet 1/10 zapachów, które miałaś przyjemność nosić na swojej skórze…

    Mam duszę poszukiwaczki, i są dni, kiedy nie potrafię przestać myśleć o jakimś zapachu. O jego wyobrażeniu nawet.

    Czy miałaś okazję poznać Aedes de Venustas Eau de Parfum? Martwi mnie to, że w Polsce jest nie do dostania. Opis nut tego zapachu wzmaga we mnie żądzę posiadania! Lub chociaż powąchania…

    Pozdrawiam Cię serdecznie –
    ciekawa, co będzie dalej, Noctuidae.

  4. dziekuje, twoja opinia jest wazna, zawsze przed podjeciem decyzji o zakupie sprawdzam czy masz cos do powiedzenia na temat upatrzonej przeze mnie wody:) dziekuje Artur

  5. Noctuidae, witaj. 🙂
    Coeur de Vetiver Sacre rzeczywiście mnie zachwyciły. Myślę nad flakonem nawet…
    Nie wiem, co jest moim zywiołem. Ludzie powiadają, że ogień, ja kiedyś stawiałam na wodę (ze względu na sporty, które uprawiałam) potem na powietrze. A ziemia? Patrząc pod kątem Twojego opisu – owszem, pasuje.
    Poznawanie zapachów to długotrwały proces. Miałam okres w życiu, kiedy kolejnych doznań i zapachowych odkryć pragnęłam niecierpliwie i namietnie. teraz… Teraz nadal jest we mnie sporo ciekawości, ale wrócił rozsądek, dystans. A może tylko mi się tak wydaje?
    Aedes de Venustas Eau de Parfum nie znam, niestety. Może kiedyś?
    Dziękuję, ze zajrzałaś i zapraszam, wpadaj częściej (choć ja mam teraz trudny moment, więc i piszę niesystematycznie). :)))

    Arturze, miło czytać te słowa. I ja dziękuję. 🙂

  6. Witam, zanim kupilam Pure Custo poczytalam co nieco zeby miec jakies chociaz mgliste wyobrazenie co mnie czeka. Ktos gdzies ladnie napisal ze to truskawki zanurzone w plynnym azocie;-) to mnie zaintrygowalo bo lubie ,,dziwne´´ zapachy( niewazne w jak smiesznym opakowaniu sa). Kupilam 30ml i jestem zadowolona, mimo ze nie jestem fanka zapachow typu lovley cos tam… Na mnie pachna fajnie, czuje faktycznie metaliczna nute, ktora mnie nie drazni a ten truskawkowy, byc moze dla wielu banalny, zapach czyni wlasnie interesujacym. Pozdrawiam- milo sie czyta Twoje recenzje.

    1. Dziękuję bardzo za odwiedziny i komentarz. Staram się nie zniechęcac do testów, nawet jeśli zapach nie jest w moim typie. Mam też świadomość, ze mój gust jest równie subiektywny, jak każdy inny.
      Cieszę się, że udało Ci się w Pure Custo znaleźć coś, czego ja nie odkryłam. To fascynujące, jak różnie odbieramy świat.
      Życzę wielu miłych, pięknie pachnących chwil.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

To Dream Sonoma Scent Studio

. Dziś recenzja najnowszego zapachu Sonoma Scent Studio, o którym sama Laurie Erickson pisze, ze jest rozmarzony i wyrafinowany jednocześnie. To Dream… Śnić, marzyć, roić

Czytaj więcej »