Songe pour Homme Majda Bekkali

.

Dziś druga część wpisu poświęconego interdyscyplinarnemu projektowi perfumiarki Majdy Bekkali i rzeźbiarki Claude Justamon.

Spacer za rękę

Męskie Marzenie Bekkali mniej jest dziwaczne, niż damska wersja. Zapach prowadzony jest bardziej konsekwentnie, klasycznie, bez karkołomnych ewolucji, które tak utrudniają odbiór Songe pour Femme.

Otwarcie jest jednocześnie ładne i dość ciekawe. Świeże, charakterystyczne nuty bergamoty i różowego pieprzu połączone zostały z urodziwym, miękkim akordem kwiatowym, w którym prym wiedzie orchidea dogrzana ledwie odrobiną jaśminu. Ale moje zmysły budzą się dopiero po chwili…

Bo oto nadchodzi oud.

Niechaj będzie, że to baza, choć określanie mianem bazy akordu, który pojawia się dosłownie w kilka minut po aplikacji wydaje się nieco mylące.

 

Nuta agaru jest tu czysta, intensywna i klasycznie piękna. Ślicznie ozłocona szafranem i zmiękczona akordem drzewno – ambrowym tak łagodnym, że wyczuwam w nim więcej sandałowca, niż cedru. Nic szczególnie oryginalnego. Nic szczególnie intrygującego. I nic szczególnie porywającego niestety, choć to przecież agar, i to bardzo ładny.

Siedzę więc i z pewnym niedowierzaniem wsłuchuję się w swoje odczucia. 

Podoba mi się Songe pour Homme. Podoba mi się jego spokojna uroda; podoba mi sie szlachetnie wybrzmiewający, pełny akord agarowy; w pewien sposób pociąga mnie łagodność nut drzewnych wygładzonych brzmiącym w tle słodkim jaśminem… Doprawdy nie mam się do czego przyczepić. 

Tylko tak mi jakoś nudno.

O ile otwarcie rokowało naprawdę dobrze, pozwalało oczekiwać perfum więcej, niż ładnych; o tyle wczesne rozwinięcie jest po prostu poprawne. Mamy tu świetnej jakości esencje poskładane w prosty akord porywający jak… Spacer za rękę.

Spacer sam w sobie jest miły i w pewnych sytuacjach daje sporo przyjemności, ale ileż można tylko chodzić?

Nawet jeśli pogoda sprzyja, słoneczko zachodzi, wiatr nie szarpie płaszcza, a towarzysz wykazuje się walorami estetycznymi ponad przeciętną; to przecież po jakimś czasie zaczynamy oczekiwać, że może powie coś mądrego, lub przynajmniej zabawnego… 

Tymczasem Songe jest ładny i milczy. Nie mówi do mnie, nie budzi emocji, nie skupia uwagi. O porywach serca i zachwycie nawet nie wspominam. 

 

Relacja z zapachem jest jak swego rodzaju związek: osobisty, intymny nieomal. Aromatyczne molekuły nie tylko otaczają nasze ciało, ale poruszają umysł, budzą wspomnienia, emocje, czasem nawet powodują ból głowy czy inne fizyczne objawy. 

Tak, jak pisałam poprzednio – nie możemy odciąć się od zapachu zamykając oczy czy zatykając uczy. Nie możemy łatwo i bezproblemowo zakończyć tej podróży nciskając wyłącznik czy zmieniając płytę… Musimy przejść tę drogę do końca.

Podróż z Songe to spacer z pięknym panem. Dobrze wychowanym, świetnie ubranym, miłym i pociągającym. Nie mam ochoty uciekać, wracać do mamy, szorować nadgarstków i zmieniać bluzki – nie czuję niechęci, jest miło i poprawnie. Ale więcej się z tym panem nie umówię raczej. Szukam doznań intensywniejszych i wrażeń bardziej inspirujących. Nawet za cenę „kantów” na urodzie.

Data powstania: 2010

Twórca: Majda Bekkali

Nuty zapachowe:

Nuty głowy: bergamotka, różowy pieprz

Nuty serca: egipski jaśmin, kwiat wanilii

Nuty bazy: szafran, cedr z gór Atlas, drzewo kaszmirowe, oud

* Wszystkie rzeźby oczywiście autorstwa Claude Justamon

Edycja:

Twórcą zapachu okazała się Marina Jung-Allegret. Tłumaczę się tu: KLIK

Ale recenzji edytować mi się nie chce…

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

8 komentarzy o “Songe pour Homme Majda Bekkali”

  1. Masz racje, moze nie zawsze zapamietamy nazwy ale rzezby na pewno, dziekuje… 🙂

    Milego dnia, tutaj od rana mamy piekne slonce… M

  2. No cóż… trochę szkoda, że oba opisane przez Ciebie zapachy nie wykorzystały zawartego w nich potencjału, ale może autorom chodziło o to, by były jak najbardziej uniwersalne w odbiorze. Często brak kontrowersyjności zapachu ma bezpośrednie przełożenie na jego sprzedaż… Mimo to szkoda, bo flakoniki są co najmniej intrygujące i wręcz wymagają odpowiednio wyjątkowego zapachu.

  3. Witam! Piękna recenzja, aż czuć ten enigmatyczny klimat zapachu.
    Właśnie dzisiaj otrzymałam próbkę z nowym turmalinem i co tu dużo mówić, nieco się rozczarowałam. Przede wszystkim otwarcie zapachu – z tego dzikiego pięknego aromatu postanowiono zrobić chyba coć cywilizowanego pod masy. Mam wrażenie, że wzrastająca sprzedaż i rekomendacje zniszczyły to co w nim najpiękniejsze 🙁 W tle jest coś kwiatowego, jakby landrynkowego i to kwasi niemiłosiernie piękne czyste kadzidło. Po paru minutach jest już lepiej. To "coś" się uspokaja i przebija serce turmalina. Jednak jak dla mnie ogromnie skrzywdzono pierwowzór. Na siłę wprowadzono jakąś udawaną elegancję, co do Turmalina mi kompletnie nie pasuje. Różnica jest duża i bardzo wyczuwalna. Nie wiem czy to tylko moja wyobraźnia, ale inaczej pamiętam ten zapach i szczerze mówiąc brakuje mi bardzo pierwowzoru. Jeśli chodzi o rozwinięcie zapachu jest juz dużo lepiej i to następuje z czasem. Także trzeba cierpliwie czekać. Przetestuję ponownie całościowo i zobaczę czy różnica jest tak wielka jak mi sie zdaje i czy nadal chcę go kupić. W każdym razie mam nadzieję, że się pomylę :).

  4. Jeszcze słówko o Olibanum Profumum. Zapach okazał się być miłym zaskoczeniem. Początek ma podobny do Incensi Villoresi, choć bardziej surowy. Natomiast później przekształca się w bardzo kobiecą kadzidlaną słodycz. Nie znam się na esencjach, ale uważam, że bardzo ładnie skomponowany zapach z tłem. Żywica, kadzidło, kwiaty, mokre drewno. Coś pięknego i w dodatku przestrzenne. Ma coś również ze Straight To Heaven, takie specyficzne ciepło. Bardzo dziękuje jeszcze raz za inspiracje!

  5. Mamsan, piękne są, czyż nie?

    Katalino, nie chcę wychodzić na marudę, ale moim zdaniem Bekkali po prostu nie uniosła pakowania. Zjadła ją sztuka Justamon, która jest o kilka klas lepsza, spokojna, bez pozerstwa, "do wewnątrz". Czy Bekkali umie robić perfumy? Jakoś wątpię, ale przecież nie raz już zetknęliśmy się z ludźmi, którzy nie potrafią, a robią karierę jako perfumiarze. Że wymienię tylko Schoena…

    Kali, nawet nie bardzo mogę napisać, że cieszę się, że masz podobne do moich odczucia, bo z czego tu się cieszyć? :/
    Dobrze, że Turmalim przynajmniej rozwija się dobrze.
    Co do Olibanum, dojrzewam do ponownych testów. Ostatnio układał się na mnie dobrze, więc może poprzednio miałam zły dzień? Przy okazji poproszę o świeżą próbkę.

  6. Tak po czasie turmalin jest już całkowicie sobą co sprawiło mi wielką ulgę. Co do olibanum środkowa faza zapachu mnie zachwyciła, później troszkę zapach się "skadzidła" i nuty robią bardziej zbite, ale mimo wszystko zapach warty poznania.

  7. Racja po dwakroć. 🙂
    Mnie Olibanum najbardziej zachwycił na blotterku. Tak chłodny, czysty i olibanowy na skórze nie bywa…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy