Ore Slumberhouse

.
Kolejny zapach Slumberhouse, który wzięłam na warsztat i kolejna niespodzianka. Rozmiłowani w hip - hopie i graffiti panowie tworzący tę firmę rzeczywiście wnoszą do perfumeryjnego świata powiew świeżości. Tym razem dosłownie. :)


Minty Cocoa After Eight


Sam pomysł jest niesamowity. Połączenie ostrego, ziołowo - lekarstwianego chłodu z ciepłym aromatem kakao. To nie powinno się udać. Rozumiem negatywne opinie w sieci, rozumiem zdziwienie i niedowierzanie ich autorów, rozumiem, że Ore może się nie podobać. Mimo to jestem zafascynowana, nie zbulwersowana.

Dwie główne, wiodące nuty nijak do siebie nie pasują, a jednak tworzą nietypową harmonię, nie dysonans. Z bliska czuję szałwię, nieco eugenolu i kamfory, ziołowy pieprz, kakao, waniliowo - żywiczny balsam peru, wyraźną słodycz i gdzieś w tle coś między imbirem a geranium. I nie przeczę, że wrażenia są dziwne.

Wystarczy jednak, ze odsunę nos od skóry, odwrócę głowę, poruszę się, na ułamek chwili skupię uwagę na czymś innym, by zapach przestał dziwić i zaczął cieszyć. Odbieram dwa odrębne, lecz połączone wrażenia zmysłowe: eteryczny, przestrzenny chłód oraz cieplutką, gęstą słodycz.

 

Znacie miętowe czekoladki After Eight? Jedząc je mam odczucia podobne, jak przy testowaniu Ore - najpierw uznaję pomysł za dziwny, a składniki za niepasujące do siebie nawzajem, a potem nie potrafię oprzeć się chęci sięgnięcia po kolejny miętowo - słodki listek.

***

Po pewnym czasie zapach przygasa. Zarówno nuty eteryczne, jak i słodkie stają się mniej wyraziste. I mniej "oddzielne".
Spajają je, stapiają ze sobą dodatkowe akordy, które najpierw stanowią odwracający uwagę dodatek, z czasem zaś przemieniają Ore w zupełnie inny zapach: ciepły, łagodnie bursztynowy i nadspodziewanie przyjazny.


Najpierw między wiodący duet wplata się chór przypraw: śpiewający pełnym barytonem pieprz, gałka muszkatołowa brzmiąca jak dramatyczny tenor, nieco spożywczych ziół nucących mormorando. Po chwili miękkim altem wchodzi wanilia, za którą mezza voce odzywa się ambra - powiedzmy, że zmysłowym kontraltem.

Nuty żywiczne tworzące ramę zapachu są tu łagodne, oswojone, leniwe: jak gdyby rozpuszczone zostały w ciepłym kakao. Wszystko zaś razem pachnie nadspodziewanie miło. Naprawdę jak delikatnie miętowe pralinki albo babeczki.

 

Wrażenie, które zostawia Ore po kilku godzinach jest miłe jak wspomnienie wietrznego, chłodnego wieczoru spędzonego pod wełnianym kocem z kubkiem ciepłego kakao w ręku. Tranquillo.
Nie do końca mnie to satysfakcjonuje, bo otwarcie było brillante. :)


Data powstania: 2008

Nuty zapachowe:
drewno gwajakowe, balsam peru, czarny pieprz, absolut kakao, palmarosa (palczatka imbirowa), szałwia


* Zdjęcie diabelskiego młyna wykonała Kim Ripley publikująca na portalu www.etsy.com pod pseudonimem stoopidgerl
** Zdjęcie czekoladek z reklamy, a jakże.
*** Miętowo - czekoladowa babeczka z bloga Tasty Business
**** A miętowe kakao z kolei z bloga Healthy Happy Life

Komentarze

  1. Sabb, mam nadzieję, że przyłączysz się do zabawy :)))
    Otagowanaś ponownie:
    http://magdulenkoweszkielka.blogspot.com/2011/04/otagowana.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyź nie żartuj! Wiesz, jak uwielbiam After Eight i połączenie mięty z czekoladą? Jako dziecko zajadała lody miętowe w polewie czekoladowej. Ergo: po takim skojarzeniu padam na łopaty; MUSZĘ poznać Ore. :) Wiesz, gdzie można toto dorwać?
    Do tego nuty zwiększające poziom rozmarzenia ogólnego organizmu... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak tylko przeczytałam o After Eight, zastrzygłam uszami. Raz że lubię, a nawet uwielbiam miętową czekoladę, dwa że zapach, choć istotnie może się wydawać nieco dziwny (mam na myśli to konkretne połączenie) to jednak, jak zauważyłaś taka kompozycja ma w sobie coś fajnego :) Mam na przykład balsam do ust pachnący miętową czekoladą i mieszanka jest obłędna :) Jak dla mnie zapach z gatunku intrygujących :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z czekoladkami miętowymi mam dokładnie tak samo. Na początku wzdrygam się przed smakiem kropli miętowych a połączenie czekolady i mięty uważam conajmniej za dziwaczne, ale gdy zjem pierwszą czekoladkę to sięgam po kolejne, choć przyznam, że bez zachwytu. Dziwne to i fascynujące nawet.

    OdpowiedzUsuń
  5. Magdulenko, odpisałam u Ciebie. Dziękuję i tu, i tam. :)


    Wiedźmo - to nie jest stricte mięta. Mięty nawet nie ma w nutach wymienionej, ale wrażenie tego nietypowego chłodu własnie takie jest. Podobno zainspirował ich balsam do ust Carmex. ;)
    Dorwać Ore można na Indiescents oraz na stronie firmowej. A teraz chyba także na Allegro jest flakonik wyprzedawany przez Pandę. Przynajmniej wczoraj był...


    Katalino, nawet nie wiesz, jak doskonale trafiłaś. Podobno twórców zainspirował zapach balsamu do ust Carmex. ;)
    Mieszanka intrygująca, zaiste. Myślę że na lato tym bardziej. :)


    Łukaszu, hihi! Też uważam, ze to nijak do siebie nie pasuje i... I jem. A na przykład galaretki w czekoladzie nie jem. A jedząc też nie czuję zachwytu, tylko jakieś takie "niszowe" zadziwienie. Dziwne to i fascynujące nawet. :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Sabbath, jesteśmy, jesteśmy, tyle ze u mnie bardziej po domowemu, a u Ciebie... no Wersal po prostu;) no i, jakby nie było, perfumy żyją, a pianka nie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Oooo, to brzmi bardzo zachęcająco :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty