Noir de Noir Tom Ford

...po serii recenzji, w których siliłam się na umiar i delikatność.


Wybór padł na zapach będący w założeniu mrokiem mrocznym - czarną czernią. Trochę miałam schizodalne oczekiwania, bo Tom Ford nie raz już wystrychnął mnie na dudka swoimi buńczucznymi obietnicami i niegrzecznym image'em, ale po raz kolejny przyjdzie mi powtórzyć, że nadzieja umiera ostatnia.

Niechaj więc nastanie mrok.



Mroku pragnę, mhrrroku...


Pierwszy akord fordowskiej czerni wcale nie jest czarny. Jeśli jednak odrzucimy oczekiwania związane z nazwą kompozycji, okaże się, że wcale nie jest tak źle.

Najpierw pojawia się promyk szafranu. Lśni przez chwilę ledwie, po czym spokojnie przygasa. Dzięki dodatkowi niezwykłej, nadspodziewanie kompletniej i wielopłaszczyznowej róży zapach nabiera aksamitnego matu.
Byłoby pięknie, lecz banalnie, gdyby nie celowy, przemyślany dysonans: pozornie przytęchłe, podprawione dodatkiem skórzastych cytrusów i cierpkiego labdanum kłącze irysa. Ten nietypowy akord wpleciony w głęboki i pyszny zapach przyprawionej szafranem róży tworzy nową jakość: niepokoi i skupia uwagę.

 

Na drugim planie czarnego malowidła Forda znajdujemy wreszcie ślady mroku. Przydymiona, podwędzana paczula zestawiona z wciąż obecną, ciemną, starą różą i zmysłowym, nieco czekoladowym aromatem czarnych trufli tworzy akord mroczny, elegancki i erotyczny zarazem.
Czy czarny czernią najczarniejszą nie wiem doprawdy. Rzekłabym, że to woń grzechu i zepsucia. Jednak jest to grzech wyrafinowany i bez wstydu. Imaginuję sobie, że tak celebrowany występek wymaga jednak nieco światła.


Aby jednak nie brnąć w rozważania na temat intensywności oświetlenia i procentu czerni w czerni napiszę wprost, że kompozycja jest interesująca, niebanalna i w szczególny sposób urodziwa.

Z czasem akcent powoli przesuwa się z "niebanalna" na "urodziwa". Drewno agarowe pojawia się dość późno i, po raz kolejny u Forda, brzmi delikatnie, miękko, zbyt łagodnie. Szczególnie, że od początku towarzyszy mu wanilia - niebrzydka, niebanalna, pachnąca jak brązowe, zmarszczone laski, a trochę jak niedosuszone liście tytoniu, ale... To jednak wanilia. Niby wiem, że oud Fordowi raczej nie wychodzi, ale o opornie konającej nadziei już było... :)


Noir de Noir to dobra kompozycja. Postrzegam ją jako starannie przemyślany kompromis między ortodoksyjną niszą stawiającą na oryginalność, a ekskluzywnością będącą istotną częścią marketingu Forda.

Nie oczekiwałam wiele, więc rozczarowana jestem raczej pozytywnie. Największym mankamentem tych konkretnych perfum (poza niedostępnością zapachów z serii Private, która mierzi mnie ogólnie) jest bliskoskórność i względnie słaba trwałość. Zapach wyczuwalny jest relatywnie słabo - trzyma się przy skórze i, niestety, znika po jakichś pięciu godzinach. To za mało, jak na tę półkę.


Data powstania: 2007

Nuty zapachowe:
szafran, czarna róża, czarne trufle, oud, paczula, wanilia


* Na wszystkich zdjęciach Dita von Teese. Większość pochodzi z kampanii reklamowej Wonderbra.

Komentarze

  1. co do minusów - jak dla mnie są łatwe do wyjaśnienia: słaba trwałość - zużywasz więcej, zapach "przysorny" - chcesz pachnieć, psikasz więcej, bardzo ułagodzony - więcej osób go kupi... reasumując - Tom Ford chce zarobić, a perfumy to tylko dodatek do jego portfolio;) więc nie dla o nie tak, jak powinien;) ale opis urzeka... tym bardziej, że marzy mi się coś ciężkawego, ale nie dobijającego

    OdpowiedzUsuń
  2. Preferuję jasną stronę perfumowego świata, ale po Twoich mistrzowskich opisach, które zawsze czytam z zapartym tchem, mam momenty kiedy pragnę opisywane perfumy mieć. Na szczęście szybko mi przechodzi ;) wszystko wraca do normy. Ale piszesz niesamowicie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ee tam, brzmi obiecująco. ;) Przynajmniej dla mnie.
    Dołączam do wkurzonych brakiem prywatnych Fordów; ale biorąc pod uwagę, jak długo musieliśmy czekać na linię nie-butikową i jak wybiórczo się pojawiła [a wystarczy wyjechać "za zachodnią", aby obczaić ją w większości Douglasów], jakie humory miał prezentować Frederick Malle, fakt, iż bodaj nigdy nie doczekamy w PL się łaskawców z Le Labo, sytuacja nie wygłąda na różową. Stereotypy etniczne są do bani; podobno płyną z nich niejakie korzyści. Problem, że jest ich jakieś cztery na sto aspektów negatywnych. :/
    a ja znowu obok tematu.. Pewnie dlatego, że Noir de Noir nie znam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :)
    Tak, na zdjęciach wyszły dość jasno, ale aparat i dzikie światło robią swoje :)
    Są naprawdę wygodne, obcas stabilny, noga w kostce jest trzymana :)
    Kupiłam je w w galerii Full Market wsklepie NEXT w Krośnie, nie wiem jak z tym sklepem w Polsce niestety :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie gniewaj się Sabbath, ale w tym wpisie najlepsze są zdjęcia.... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. No szlag by to. Już jakiś czas ten zapach był w okolicach szczytów listy "zdobyć i przetestować", co okazało się o tyle trudne, że zrezygnowałam... Ale chyba muszę go sprawdzić, zwłaszcza że mi "bliskoskórność" nie przeszkadza. Poczują tylko wybrani;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kusząco, acz foty mnie zniechęcają;) Dity nie trawię:/

    OdpowiedzUsuń
  8. Barwy Wojenne, ależ to bez sentymentów rozebrałaś. :)
    Zgadzam się, oczywiście, że to interes. Dla mnie Ford jest marketingowcem - świetnym, bo przecież mówi się o nim, ale on, z równym zacięciem, co perfumy, sprzedaje siebie. A może bardziej siebie? W każdym razie zapachy firmowane jego nazwiskiem zwykle mnie rozczarowywały - dopóki nie zredukowałam oczekiwań.


    Viollet, to mi się podoba: "na szczęście szybko mi przechodzi". :))) No i dobrze. Nie mogą wszyscy ludzie mieć takiego samego gustu. :) Za miłe słowa dziękuję.


    Wiedźmo, ja Ci powiem coś... Wyobraź sobie, że u mnie na wsi, gdzie w Douglasie nie ma ani Lutków, ani prywatnych Armanich, ani żadnej prawie niszy - na półkach stoją Fordy! Normalnie nie mogłam uwierzyć.
    A kogo się doczekamy... Nie wiem,. Ja jestem dobrej myśli. Mamy sporo do nadgonienia, ale widzę, że perfumerie niszowe gonią z dobrym skutkiem. I będę trzymać za nie kciuki. :)


    Fqjcioor, no cóż - trudno się mówi. Zdjęcia są na tyle dobre, że pozostaje mi żywić nadzieję, że moja recenzja jest w tej przestrzeni "gorszości" nie na samym dnie. ;]


    Magdo, u mnie też był w okolicach szczytu listy przez długi czas. Potem, kiedy poznałam Oud Wood i obie paczule - spadł ze szczytów i, gdyby nie pewna kochana Czytelniczka, która obdarowała mnie próbką - pewnie do dziś bym się za nim nie zabijała i nie poznała.
    I masz rację, taka buduarowa bliskoskórnośc ma swój urok. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Skarbiątko, jakże to nie trawisz Dity? Dita wielką artystką jest. :))) Dobra, żartuję. Tobie specjalnie napiszę, że pierwotnie miała być Rita Hayworth, ale uznałam, że jest zbyt "classy" i zdecydowałam się na śliczną Ditę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Na jesienno-zimowej poleczce zakupiona flaszka przez ebay. Czarny zapach Forda paruje ode mnie truflowo-paczulowata roza godzinami. Nie wiem czy erotycznie (przeszla jednak przez selekcje wymagajacego i bardzo krytycznego nosa lubego), ale napewno urodziwie i troszeczke mrocznie.
    Michasia

    OdpowiedzUsuń
  11. Recenzja jak i wplecione w nią zdjęcia są super! Piękna i przemyślana, albo i i nie, może inspirowana recenzja? Miałam przyjemność tylko z Black Orchid, ale powszechnie wiadomo, że Pan Tomek talent ma i urok :) naprawdę jedna z najlepszych recenji! Szkoda, że tak krótka :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny blog :) I fakt zdjęcia perfekt ;)
    Zapraszam do mnie ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Michasiu, masz już Czerń Czerni Tomasza Samochodzika?? Gratuluję! Coraz bardziej ciekawa jestem tego, jak wygląda Twoja zapachowa spiżarnia, bo coś mi się wydaje, że warto byłoby do niej zajrzeć...


    Lady Flower, niesamowita sesja i niesamowita uroda...


    Kali, dziękuję. Samo mi się napisało - są zapachy, które dosłownie opowiadają mi historie i wtedy jest mi łatwo napisać recenzję. Jeśli nie opowiadają, to albo się męczę, albo... Nie piszę. A Pan Tomek ma talent niewątpliwie. Marketingowy. :)))

    OdpowiedzUsuń
  14. Marketing też ważna sprawa :D ale poważnie miałam na myśli raczej jego kreacje :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ale on tych zapachów raczej nie komponuje sam. O to chodzi. Przy osławionym M7 też nie pracował - nie przy zapachu. Tylko był dyrektorem kreatywnym YSL w tym czasie. Nie sądzę, żeby (w przeciwieństwie do projektowania strojów) sam komponował swoje zapachy. Które, nota bene, w większości wcale mnie nie na kolana nie rzucają. Niestety. Kiedyś, napalona strasznie na Forda przeżyłam rozczarowanie Czarną Orchodeą. Teraz, po poznaniu kilkunastu jego zapachów, uważam, że Black Orchid jest jednak jednym z lepszych. Ale nie dlatego, że nagle kompozycja się poprawiła. Chociaż... Przetestuję ponownie. Nos się zmienia przez lata.

    OdpowiedzUsuń
  16. A to nie wiedziałam... :) Black Orchid mimo, że do mnie nie pasuje bardzo mi się spodobał, jak na powszechną modę jest moim zdaniem bardziej niszowy. Zachęcam do testów. Generalnie cała stylistyka flakonów i reklama nie podoba mi się, ale ostatnio zaczęłam w ogóle ignorować opakowanie, bo w moim przypadku stylistyka i zapach nie łączą się w parę. :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam to samo. Opakowanie rzadko robi na mnie wrażenie na tyle duże, żeby miało wpływ na odbiór zapachu. Za to wulgarne kampanie reklamowe Forda ewidentnie mnie odrzucają. Rozumiem obrazoburcze reklamy, rozumiem żart, nawet seks zrozumiem. ;))) Ale kampania, do której zdjęcia wrzucałam w poście informującym o kolekcji Private Blend... Przesadził.
    W Black Orchid zachwyciło mnie otwarcie, pierwsze akordy. Potem było coraz gorzej. A tak jakoś mam, że łatwiej mi wybaczyć słaby początek, niż słaby koniec. W perfumach także. :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Jasne, a nawet czasem mroczne, jak widać. :)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty