Rhizomes L'Atelier Boheme

.
Kłącza obudziły we mnie nadzieję.

I wcale nie mam tu na myśli wiosny, nowego życia, ogólnego odrodzenia i innych przyrodniczo - metaforycznych konotacji, lecz prostą nadzieję, na to, że kłącza w nazwie i wetiwer w składzie wleją w perfumy Darchicourt nieco życia. Dotychczasowe bowiem recenzowane przeze mnie kompozycje tej pani, Immortelle i Fil de Soie, energią raczej nie tryskały. Wiodły swego rodzaju perfumeryjne życie pozagrobowe, generując wizje realnej lub wyimaginowanej, ale jednak przeszłości...

Do rzeczy. Rwijmy kłącza jak świeże wiśnie... Yyyy... Nic nie piłam. :p


Uwiędłe nadzieje


Już pierwsze nuty spowodowały, że moje nadzieje przeszły całkowitą metamorfozę. Nie dokonały żywota w jakiś szczególnie spektakularny sposób, po prostu zmianiły się w... Inne nadzieje. Ja się szybko adaptuję i raczej doceniam dary losu.

Tym razem los przyniósł zapach drewienkowy i rzeczywiście "kłąkowaty", jednak nie w sposób, którego oczekiwałam. Otwarcie Rhizomes to siankowy, schnący cedr z Bois Blond połączony z zapachem przytęchłego, trącącego marchewką irysa wprost od mistrza Serge'a. Efekt jest nie tylko nieodrażający, ale nawet nadspodziewanie przyjemny.


Od razu uprzedzam, nie są to "ładne perfumy", ale jeśli decydujemy się na test zapachu nazwanego "Kłącza", to chyba nie ładnych perfum oczekujemy, czyż nie?
No i pod tym względem Rhizomes nie zawodzą. Nietypowe, dość łagodne, "zdrewniałe" cytrusy, korzenny (w sensie części rośliny, nie przypraw), kłąkowaty wetiwer, równie kłąkowaty irys i podwiędły fiołek, a wszystko podsypane suszonym sproszkowanym imbirem. Oto początek.

Oswojony zapach nabiera wyraźnej już, lecz wciąż nietypowej, zwiędłej kwiatowości. Jak gdyby martwe bukiety fiołków popakowano w drewniane trumienki i zasypano ziemią; nad nimi zaś posadzono wetiwerię pachnącą i irysy, których jasne, aromatyczne korzenie najpierw wciskają się między deszczułki, a potem jak blade palce wsuwają między wiotkie, liliowe płatki.
Wizja dość upiorna, ale uwierzcie mi, zapach nie jest odpychający ani ponury. Tylko tatki... Zgaszony i bezsłoneczny.


Rhizomes, podobnie jak poprzednie testowane przeze mnie zapachy L'Atelier Boheme trzymają się długo na skórze i, także podobnie jak pozostałe zapachy tej firmy, rozwijają się w kierunku aromatu retro, wyblakłego, sentymentalnego. 

Zastanawiam się, czy efekt ten nie jest skutkiem rodzaju używanych przez Darchicourt esencji lub konkretnego utrwalacza zapachu. Ta szczególna nuta postarzonego olejku... Frapująca, oryginalna i konsekwentna - ma pewien urok, nadaje wspólny mianownik wszystkim tym różnym przecież zapachom. Tyle, że mnie nie do końca odpowiada. Ale pewnie znajdzie się ktoś, dla kogo będzie spełnieniem marzeń o olfaktorycznych podróżach do krainy wspomnień.


Data powstania: 2009
Twórca: Crystelle Darchicourt

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: imbir, grejpfrut, cytryna
Nuty serca: irys, róża, fiołek
Nuty bazy: wetiwer, lukrecja, piżmo


* Pierwsze zdjęcie pochodzi z photostreama użytkownika poorbiyoftroy1 na serwisie Flickr
** Drugie z zasobów Wikipedii
*** Trzecie znów z serwisu Flickr, tym razem autorem jest zand

Komentarze

  1. No, tym razem nie-namówiłaś mnie konsekwentnie. ;) Zwiędłe kwiaty, korzonki, a do tego cytrusy, imbir, irys, piżmo, a na dokładkę lukrecja. Brzmi, jak ryzykowny eksperyment z dziedziny pragenetyki, jakiś golem czy inny frankensztajn pozszywany, z czego się dało. Nie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedźmo - to brzmi jak wielkie brrrr... Ja nie lubię zapachu starych olejków, to mnie zniechęca całkiem do kompozycji tej firmy, ale jak nadarzy się okazja to potestuję chociaż niekoniecznie globalnie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wielkie brrr to może nie, ale wyznam, że mnie też nie przekonują te zapachy. Recenzje mają zmierzać w kierunku ostatniej znanej mi kompozycji Darchicourt: Kafeine. Też nazwie nie potrafię się oprzeć. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty