Bois Marocain Tom Ford

.
Dwa tygodnie temu, przy okazji notki o prywatnej linii zapachów Toma Forda dostępnej w Katowicach (i w Warszawie), pisałam, że recenzji nie będzie, bo Douglas nie robi próbek. I co? I recenzje będą!

W komentarzach wpisał się Pan, który zaproponował mi zrobienie (w rzeczonym Douglasie) próbek interesujących mnie zapachów. Nie zdradzając Jego tożsamości napiszę, że spotkaliśmy się i spędziliśmy sporo czasu klęcząc przed półkami z zapachami Forda i sporządzając prawie 40 sampli. A potem poszliśmy na kawę... I nagle zamknęli Silesię. Trzy godziny minęły jak z bicza strzelił. Było mi bardzo miło. 
Jeśli to czytasz - dziękuję!

Dziś zapach, który podczas pobieżnych testów z Idą wydał mi się najbardziej kuszący...


Podążaj za Białym Królikiem

 

Pierwsze wrażenie jest fenomenalne. 
Pieprz: piękne połączenie ostrości mielonego pieprzu czarnego z bogactwem delikatnego, złożonego aromatu pieprzu różowego. Zza pieprzowej chmurki wygląda... Nie, nie słonko, nie cytrusy, nie promyczki żadne. Paczula! Wyrazista, jeśli nie typowo niszowa, to na pewno "niszowawa", ciemna lecz urodziwa. Oczywiście w sposób, w jaki urodziwy bywa zapach tej nietypowej rośliny.

Po chwili niedługiej zapach zaczyna się komplikować, zyskiwać kolejne wymiary. 

Najpierw pojawia się rozjaśniający mroczne i matowe otwarcie akord, który udaje mi się rozebrać na żywicę szlachetnego iglaka (cyprys, tuja, cedrowe igły), jasny rozmaryn, liść lauru i świeżą bergamotową skórkę. Zmiana faktury i barwy kompozycji jest jednak nieznaczna, bo światło cyprysowego promienia zamiast przestrzennej polany ukazuje nam... Kadzidło.
Wyrazisty, złożony akord kadzidlany w sposób pozornie nieskoordynowany łączy sakralność olibanum i orientalny przepych palonego benzoesu i cynamonu. Wrażenie bogactwa, zbytkowności kompozycji pogłębia obecność róży, być może palisandru, a prawdopodobnie także kaszmeranu (cashmeranu) i ambroksanu.

Baza jest drzewna, ambrowa i niech mnie dunder świśnie, jeśli nie ma w niej sporo labdanum. Podoba mi się.


Prawdę mówiąc, nie do końca rozumiem, skąd wzięło się tyle negatywnych recenzji tego zapachu w sieci. 
Na Basenotes jeden tylko pozytyw (trzy neutrale, dwa negatywy), na blogach królują zarzuty, że zapach wtórny i porównania do męskiego Gucci Rush, których nie pojmuję i klasycznego Gucci Pour Homme, które ostatecznie jestem w stanie zaakceptować - przynajmniej w środkowych rejestrach obu kompozycji.

Zgadzam się, że Bois Mariocain świata do góry nogami nie wywraca i nowych trendów nie generuje, ale to naprawdę przyzwoita, drzewno - orientalna kompozycja. Nie tylko ładna, ale też nienudna i wcale charakterna.

 

Otwarcie jest podróżą wgłąb króliczej nory. Pierwsze wrażenia nie są przyjemne w sposób klasyczny: drażniący zmysł powonienia aromat pieprzu łączy się z ziemistą paczulą dając efekt, który i bez szczególnie bujnej wyobraźni kojarzy się z urodzajną glebą i tkwiącymi w niej korzonkami. Oczywiście pamiętajmy, że to Tom Ford - efekt jest delikatny, przefiltrowany przez snobistyczną wrażliwość właściciela marki, upiększony, przekształcony w epicką opowieść, w metaforę.

Za to następne fazy rozwoju Bois Marocain są już prawdziwą wyprawą w krainę snów.

 

Gdyby wpadająca w króliczą norę Alicja wylądowała po drugiej stronie świata, w Krainie Czarów rodem z "Baśni tysiąca i jednej nocy" to złożenie orientalnego, leniwego luksusu z elementem europejskiej powściągliwości reprezentowanym przez samą dziewczynkę mogłoby dać efekt przypominający fordowskie Marokańskie Drzewa.

Zapach jest bogaty, lecz jednocześnie niezbyt wyrazisty, pozbawiony olfaktorycznych konturów, jak gdyby namalowana nim orientalna kraina była snem, ułudą. Jest ekspansywny, lecz bliskoskórny - tworzy przestrzeń zamkniętą wokół nosiciela i w pewnym momencie rozmywa się, zanika. Jak sen właśnie. 
Piękny, nierealny, leniwy. Niewiele znaczący, ale jakże przyjemny...



Data powstania: 2009
Twórca: nieznany (Tom Ford ukrywa autorów kompozycji firmowanych jego nazwiskiem skwapliwie i konsekwentnie budując wrażenie, że zna się na tworzeniu perfum)

Nuty zapachowe:
wetiwer, paczula, cedr, kadzidło, bergamota, różowy pieprz, pieprz, cyprys, tuja


* Wszystkie ilustracje pochodzą z sesji zdjęciowej "Alice in Wonderland" Anne Geddes. W roli Alicji Natalia Vodianova, w rolach drugoplanowych wielkie postaci świata mody (tak wielkie, że większość nawet ja rozpoznaję).

Komentarze

  1. I jestem w kropce, bo znajduję tu zarówno nutki, które lubię, jak i takie, które uważam za sympatyczne, choć niekoniecznie w perfumach. A co do zarzutów o wtórność... czy rzeczywiście zapach musi silić się na oryginalność? Jest tyle aromatów, które choć nagminnie atakują nas w rozmaitych sytuacjach, to jednak nasuwają wspaniałe skojarzenia i noszą się jak marzenie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje Klaudio za tamte rady, ale jeszcze zastnawiam się, czy da się obejść torowisko z drugiej strony, bo zależy mi na dojściu do Teatru Śląskiego, a tak to będę musiał przefrunąć całą 3 maja : )
    Pozdrawiam i przepraszam za marudzenie : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Katalino, nie wiem sama. Czasem bywa tak, że ewidentna kopia czegoś, co już było mnie rozczarowuje (przykładem niech będzie kolejna recenzja), ale zwykle, jeśli jest wystarczająco piękna, potrafię wybaczyć jej wtórność. Tu wybaczam. Wybaczyłam też Dark Aoud, wybaczyłam Arso. Bo noszą się jak marzenie. :)


    Łukaszu, no to idziemy w lewo. Od Placu Andrzeja znów - pierwszą ulicą w lewo do Kościuszki, potem znów w lewo wzdłuż Kościuszki tak, jak zakręca (łukiem w prawo), skręć pod most (wiadukt, górą idą tory kolejowe) i za mostem prosto wzdłuż torów tramwajowych wprost na rynek (pseudorynek) pod teatr. Będziesz go miał po prawej. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie również było niezmiernie miło wdać się w pogaduchy z autorytetem zapachowej blogosfery. Zmieniłem przyzwyczajenia jak wcześniej uważałem odpowiednim miejscem do poznawania zapachów było zgięcie w nadgarstku to teraz zapachy poznaję wyżej, zaszczepiłem tym też moją uczennicę.Zastanawia mnie to -nie wiem czy poruszyłem temat na spotkaniu- dlaczego z reguły konsultantki francuskiej sieci prezentują zapach na szerszej części papierowego paska na której znajduje się czarne logo, które nasączone płynem może wejść w reakcje z tuszem a nie odwrotnie na węższej części paska. Na filmach perfumiarze zwykle obwąchują węższą część. Olbrzymia frajdę daje mi możliwość testowania zapachu jednocześnie podążając za skojarzeniami autora. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj. :) Cieszę się, że się odezwałeś.
    Mam nadzieję, ze testowanie w zgięciu łokcia się sprawdza - dla mnie różnica jest na tyle znacząca, że warto o niej wspominać.
    O testowaniu zapachów na zadrukowanej części bloterka rozmawialiśmy. Zupełnie szczerze, myślę, że konsultantki rozpylają zapach na szerszej części po prostu dlatego, że intuicyjnie czują, że więcej papieru wpije więcej perfum i zapach będzie lepiej wyczuwalny. A o reakcji z farbą się po prostu nie myśli. Naprawdę sądzę, że robią to w dobrej intencji - moje doświadczenia z konsultantkami w perfumeriach są jak najlepsze - zwykle spotykam się z życzliwością i chęcią pomocy. A informacje i rady sobie cenię, nawet jeśli nie zawsze korzystam. :)
    Za komplementy dziękuję. I nie proszę o więcej - krępują mnie trochę. Szczególnie jeśli ich autorem jest taki autorytet, jak Ty. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty