Tom Ford White Musk Collection: Urban Musk

.
Dziś krótko i bez wstępów. Wstęp był wczoraj. Jeden wystarczy. :)


Look at that subtle off-white coloring.
The tasteful thickness of it.
Oh my God, it even has a watermark!


Urban Musk zaimponował mi od pierwszego, pobieżnego testu w perfumerii, choć nie do końca w sposób, w jaki imponuje mi po testach uważniejszych.


Niuchnięte nieuważnie Miejskie Piżmo jest eleganckie, akuratne, wyważone i w szczególny sposób nowoczesne przy tym. Oczywiście bez ostentacji: jak oszczędne wnętrze w stylu urban utrzymane w naturalnych barwach. Albo jak wizytówki w mojej ulubionej scenie ze wspomnianego już "American Psycho". Kojarzycie?

 

Czyste piżmo, elegancki, ucywilizowany jaśmin i aromat chemicznie czyszczonych żywic tworzą jasny, świetlisty wręcz, spokojny akord "górny" - szczyt i zarazem najwyraźniejszą część kompozycji. Piękni i dobrze wychowani ludzie prowadzą niezobowiązującą konwersację. O wizytówkach. :)

To, czego nie widzimy symbolizuje drugi plan: cielesny, niespokojny chór tworzony przez aromaty zwierzęce (piżmo, miód, ambrę i skórę), charakterystyczne, okołozwierzęce nuty roślinne (piżmian, kmin i tytoń) praz dziwne, pozbawione ekspansywności, zwietrzałe przyprawy (z wymienionym w nutach białym pieprzem i śladem cynamonu). Tłumione, starannie skrywane emocje. Ambicja, determinacja, zawiść, gorycz wreszcie.


Efektem jest kompozycja elegancka i nowoczesna, a jednak niebanalna. Podzielona na ucywilizowaną świadomość i pierwotną podświadomość, która dokładnie tak, jak w życiu, jest zwykle ukryta, dostrzegalna jedynie pośrednio. Bo na pierwszy rzut oka i na pierwszy wdech nosa wszystko jest pięknie. W sumie... Cieszę się, że nie "odpaliłam" Urban Musk po teście bloterkowym.


Kontynuując wczorajszą zabawę: dla nie pamiętających filmu: inspiracja.

 ***

Jeśli zaskoczeni jesteście moimi opiniami o pierwszych dwóch Piżmach Forda - przygotujcie się na więcej, bo naprawdę zdziwię Was dopiero następną recenzją. :)


Data powstania: 2009

Nuty zapachowe:
absolut z nasion piżmianu, utleniony ekstrakt białego pieprzu (składnik opisywany jako white pepper CO2 zdecydowałam się przetłumaczyć w ten sposób bazując na dostępnych na Perfumers Aprentice różnych CO2 mających zwykle zaskakująco wysokie ceny), kmin, biały miód, jaśmin sambac, piżmo z Tonkin, oraz benzoin (benzoes??) orpur (wyjaśnienie wyżej) z Laos


* Wszystkie zdjęcia pochodzą oczywiście z filmu "American Psycho"

Komentarze

  1. Przyznam się, że jestem wielbicielką piżma :D Sabbath czytam z zapartym tchem kolejną Twoją recenzję z piżmem i American Psycho w tle i przechodzą mnie ciarki ;) Fascynujące :))

    OdpowiedzUsuń
  2. również i mnie fascynuje ta piżmowa podróż :)
    pamiętna scena z wizytówkami :)
    dodatkowo zachęciłaś mnie do powtórnego zobaczenia filmu.tylko gdzie ja go mam?
    kusisz strasznie:)czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. zachodze w głowe.co to jest ten piżmian??

    OdpowiedzUsuń
  5. Jarku, mogę ja? ;)
    Piżmian właściwy, czyli Abelmoschus moschatus:
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Pi%C5%BCmian_w%C5%82a%C5%9Bciwy

    OdpowiedzUsuń
  6. Reniukiciu, jeszcze dwie w tej serii będą. Jeśli rzeczywiście lubisz piżmo i jeśli lubisz je w wersji jasnej i czystej - ta seria może Ci się spodobać. Choć ceny Fordów z linii prywatnej mnie osobiście zniechęcają skutecznie. Nie kupię niczego, nawet Bois Marocain. Nie za takie pieniądze. :(


    Jarku, scena z wizytówkami to moja ulubiona w całym filmie. Jeszcze w momencie, kiedy nie wiesz, że Bateman jest tak popaprany. te emocje! Cudo! :)))
    A piżmian (Abelmoschus moschatus - jak napisała Wiedźma) pachnie trochę jak piżmo i ciuteńkę jak... Czy ja wiem? Fenkuł? Ładnie, choć podobnie jak z piżmem, jego olfaktoryczna "barwa" zalezy od koncentracji. Jest ciut mniej mydełkowy od piżma. Tak mi się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem jak ten film się uchował, że ja go jeszcze nie widziałam...Czuję, że pora nadrobić zaległości.
    Już myślałam, że coś ze mną nie tak, i że chyba jestem sknera, ale teraz widzę, że nie tylko mi szkoda funduszy na drogie flaszki. Zawsze je przeliczam na wycieczki - 3 flakony Bondów to samodzielnie organizowany tydzień na Maroko...

    OdpowiedzUsuń
  8. Darla, to nie do końca jest tak. Ja jestem w stanie wydać dużą kasę na flaszkę - te 700 zeta mogę zainwestować w ProFumum Roma na przykład - mam trzy flakony. Ale zapach musi być naprawdę wyjątkowy, żebym popełniła taki wydatek. Tu mamy tę kwotę za 50 ml czegoś, co jednak w mojej skali olśnień nie jest tak wysoko.
    Czasem po prostu jest zbyt drogo... Tribute Attar mi się marzy od dawna i jakoś nie potrafię kupić. Za wysoki próg cenowy dla mnie. Ale już nad Incense Oud Kiliana przemyśliwam i kiedy skończy mi się ten zapasik, który mam, to kto wie, jakie szaleństwo popełnię. Nie wydaję na ciuchy, nie wydaję na kolorówkę, nie kupuję kompulsywnie ani "okazyjnie". Potrafię odkładać na flakon przez pół roku czy rok. Ale nie na Forda. Żaden z jego zapachów nie jest wart takich inwestycji. W sumie... Nie jest także wart mojego dnia, który mogłabym spędzić z czymś bardziej "WOW". :)

    OdpowiedzUsuń
  9. To ja jednak jestem sknera, bo już rok zbieram na New Haarlem, i nie mogę , no nie mogę...Może to po prostu nie jest "to". Jak trafię na coś odpowiedniego, pewnie też się przełamię i kupię. Moja babcia kochana, jak słyszy ile ja wydaję miesięcznie na "te śmierdziuchy", to za głowę się łapie, bidulka :)))
    P.S.: z dzisiejszych źródeł ruchu sieciowego u mnie: "lotos niebieski halucynacje"

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten chyba spodobałby mi się jeszcze bardziej od poprzedniego, sądząc po nutach. Ale czekam na kolejną recenzję, bo coś czuję, że będzie bomba :D A scena z wizytówkami jest jednym z najbardziej wykręconych a zarazem sztandarowych momentów filmu! Kurcze, z tego wszystkiego nabrałam ochoty żeby znowu obejrzeć AP xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Darlo, może to nie to rzeczywiście? Bo ja myślę, że jeśli o coś nie walczysz, to znaczy, że nie pragniesz tego wystarczająco mocno. Dumałam tak nad Fille en Aiguilles. Podobała mi się, ale jakoś zawsze za droga mi była. I co? I jak tylko pojawiło się Arso - dużo droższe przecież, to w ciągu dosłownie kilku godzin znalazłam na nie kasę. ;)
    Lotos niebieski halucynacje. Bardzo perfumeryjne wyszukiwanie. :)))


    Katalino, poczekaj troszkę. Myślę, że każdy następny spodoba Ci się jeszcze bardziej. Bo teraz pora na zapach najciekawszy w serii, a potem najładniejszy w serii. Stopniuję napięcie. :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesli chodzi o cene to czasem mozna zlowic flaszke TF na ebay, w ten sposob mi sie udalo
    nabyc N d N, bo istotnie ceny zbyt wygorowane.
    Ciesze sie, ze znalazlas odpowiednia kiecke, bo juz planowalam Ci cos wyslac :)
    Chetnie pojde po przyjezdzie z Toba poniuchac te TF (ale napewno nie kupie...)
    Michasia

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapomnialam dodac: jak slyszymy "Mergers and Acquisitions" standardowo uzywamy z lubym (po cichu miedzy soba): "Murders and Assasinations" ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. wiedzmio i Sabb dzięki za info :)
    pozdrawiam was

    OdpowiedzUsuń
  15. Michasiu, "Murders and Assasinations" - rewelacja! Hihi! A NdN rzeczywiście ma w sobie coś. A nawet COŚ. Na wyobraźnię zadziałał mi bardziej nawet, niż Bois Marocain.


    Jarku, pozdrawiam wzajemnie. Serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty