Chanel No.5 Eau Premiere - perfumy w kontekście

Kontynuując rozpoczęty we wtorek wątek, dziś wścibiam nos w Premierowy remake legendarnego Chanel No.5.

 

Dawno temu, w podsumowaniu perfumeryjnego roku 2008 pisałam, że Eau Premiere uważam za zapach udany. I nie zamierzam się z tego wycofywać. Choć oczywiście nieuniknione jest postawianie pytania o sens tworzenia perfum piątkopodobnych, skoro Piątka jest takim oszałamiającym sukcesem i skoro nadal świetnie się sprzedaje. 
W pewnym stopniu odpowiedzią na to pytanie jest otwierający tę mini serię wpis biadolący z perskim okiem traktujący o tym, jak zwiększa się wpływ marketingowców i analityków rynku na ofertę domów perfumeryjnych, oraz o tym, jak zmienia się ów rynek w sytuacji, kiedy lwią część obrotu stanowią wpływy pochodzące z portfeli niewyrobionych zapachowo klientów.

W tym kontekście oczywiste jest, że sukces sukcesem, ale podkolorować ikony nie zaszkodzi. Dzięki temu nie zmniejszając wpływów z klasycznej Piątki, można zarobić drugi raz na tej samej, wypromowanej już marce. 
Same korzyści.

Oczywiście zawsze istnieje ryzyko, że wypuści się na rynek miernotę i zafajda dobrze pozycjonowaną nazwę, jak to się przydarzyło Calvinowi Kleinowi z Secret Obsession na przykład. Chanel ma jednak pewną istotną przewagę nad konkurencją. Ta super broń nazywa się Jacques Polge.


 Pierwszy zapach dla Chanel stworzył Polge w roku 1981 i był to klasyczny już dziś Antaeus. Potem zdarzyło mu się jeszcze romansować z Emanuelem Ungaro, Tiffany (tak, tymi od biżuterii) i Bourjois, jednak głównym jego zleceniodawcą pozostaje od lat Dom Mody Chanel, dla którego stworzył między innymi wszystkie wersje Allure, Coco, Egoiste, Chance, Cristalle oraz pełną niemal serię Les Exclusivs - częściowo od podstaw, częściowo reformułując starsze kompozycje. Niewiele firm może sobie pozwolić na zmonopolizowanie takiego fachowca.




Nie ma kobiet brzydkich...*
...są tylko kobiety niesympatyczne


Poznałam kiedyś pewną dziewczynę... Ba! Poznałam ją nawet kilka razy! Nie wiem jednak, jak ma na imię, bowiem kiedy byłyśmy sobie przedstawiane ona nigdy nie wymieniała swojego imienia, lecz oświadczała: Jestem wnuczką Szklarskiego. Tego Szklarskiego, jak mniemam. 
Eau Premiere robi dokładnie to samo. Wita nas radosnym zapewnieniem o tym, że jest wnuczką Chanel No.5.

Cytronelal z umiarem nakapany na kwiatowe płatki. Tylko pierwsze kilka sekund pachnie rzeczywiście aldehydowo programując nas bezbłędnie na skojarzenia z klasykiem. Lecz kiedy tylko nasza wyobraźnia wskoczy na właściwe tory, kiedy zauważymy charakterystyczny rysunek ust i prosty nos - Młoda Piątka zaczyna swoją własną opowieść.

Akord cytrusowy jest słodszy i bardziej mandarynkowy, niż w klasyku, kwiaty wychodzą wcześniej i pozbawione szarpiącego synapsy kontrastu nie brzmią tak narkotycznie i głęboko. Choć nadal są bardzo ładne. Mandarynkowe neroli, klasyczna harmonia jaśminu i ylang - ylang, jasny, delikatnie tłustawy irys (zabijcie mnie: czuję irysa!) i róża.
A najpiękniejsza z nich jest róża. Nie przesławny, obłędnie kosztowny jaśmin, lecz miękka, delikatna jak jedwab róża. I jeśli w klasycznym Chanel No.5 była ona czerwona jak krew, tu pachnie różowo, słodko jak usta młodej kobiety.


Rozumiecie różnicę? Uwspółcześniona Piątka jest nie tylko młodsza, lecz także mniej wyniosła. Nie zmusza nas do kruszenia lodów, przełamywania bariery obojętnej dumy, którą witała nas jej antenatka. Jest miła.
Jest też w ogóle bardziej bezpośrednia. No cóż, współcześnie wszystko dzieje się szybciej.

Znajomość z młodą Chanelką rozwija się bez stresów, bez napięcia towarzyszącego schadzkom z jej babką. Ciepłe nuty serca pojawiają się chwilkę ledwie po zaaplikowaniu perfum na skórę. Elegancka, półorioentalna baza, w której poza wymienionymi w nutach sandałowcem, wetiwerem i wanilią wyczuwam także ślad galbanum i irysowego masła, wsuwa się pod wyższe nuty dyskretnie, lecz także dość prędko. I oto nasza znajomość wchodzi w fazę zażyłości w tempie, które z pewnością zgorszyłoby przedwojenną damę.

Ułożony na skórze, ogrzany, brzmiący kompletem akordów zapach nie pozostawia wątpliwości co do tego, że stworzył go mistrz. Jest bogaty i lekki zarazem, ciepły jak uśmiech i jak uśmiech pogodny. Jest to jednak uśmiech panny dobrze wychowanej i opanowanej. Chanel nie chichocze, nie wdzięczy się, nie mizdrzy.
No dobra... Troszkę może się i wdzięczy. Ale wdzięcznie. :)


Różnica między klasyczną Piątką z 1921 roku, a jej uwspółcześnioną wersją z roku 2008 porównywalna jest do różnicy między prawdziwą, zdeterminowaną, pozbawioną zasad moralnych, egotyczną, okrutną i bezwzględną Gabrielle Bonheur Chanel zwaną Coco, a jej ugrzecznioną wersją stworzoną dla potrzeb filmu "Coco avant Chanel" przez Audrey Tautou.

Tautou jest dziewczyną śliczną, o miłej buzi i wielkich, sarnich oczętach. Ma mnóstwo uroku - niezwykłego, młodzieńczego czaru sprawiającego, że nie sposób jej nie polubić. Jest idealna. I to właśnie sprawia, ze nigdy nie będzie naprawdę fascynująca. W którejkolwiek roli ją oglądam - nudzę się. Podziwiam, lubię i nudzę się.

 

Premierowa Piątka mnie nie nudzi. Ale też nie olśniewa, nie przykuwa uwagi, nie budzi prawdziwej, szczerej fascynacji. Jest zbyt ładna.
Wiem, brzmi to jak kompletny paradoks, ale dla mnie to jest zasadnicza różnica między świetnym, mistrzowskim rzemiosłem, a Sztuką. Sztuka, taka z wielkiej litery i wymawiana z przejęciem, musi poruszać. Może przerażać, może przygnębiać, może wzruszać, może skłaniać do zadumy, może też powodować durne, irracjonalne poczucie szczęścia. Ale musi mi sięgać w głąb duszy.
Piątka Polge'a mi nie sięga. Choć śliczna jest i nader przyjemnie się ją nosi.


Data powstania: 2008
Twórca: Jacques Polge

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: neroli, ylang - ylang, aldehydy
Nuty serca: absolut róży, absolut jaśminu
Nuty bazy: drzewo sandałowe, wanilia burbońska, wetiwer


* To, oczywiście, znów cytat z Coco Chanel. W wersji pełnej brzmi on: Nie ma kobiet brzydkich, są tylko kobiety zaniedbane.

Ilustracje:
1. Nicole Kidman jako twarz Chanel No.5 Eau Premiere
2. Jacques Polge
3, 4 i 6. Audrey Tautou - nowa twarz klasycznej Piątki. Moim zdaniem pasuje raczej do wersji Eau Premiere.
5. Audrey Tautou jako Bonheur Chanel na plakacie do filmu "Coco avant Chanel". I to wyjaśnia  wybór, któremu dziwię się powyżej.

Komentarze

  1. Ciężko mi się wypowiadać, bo nie znam zapachu ;) Ale mimo wszystko myślę, że taka uwspółcześniona wersja Chanelki może się spodobać takim osobom jak ja, które za klasyczną Piątką nie przepadają. W każdym razie mam motywację, żeby się rozejrzeć i przetestować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I masz całkowitą rację. Wedle opinii na Wizażu osoby, którym nie do końca po drodze ze staruszką, młodą często lubią i noszą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zmotywowana przez toczący się tu od kilku dni wątek weszłam wczoraj do perfumerii i powąchałam tudzież porównałam z oryginałem.
    No i kurczę protestuję. To jest zapach - dokładnie jak piszesz - miły i do noszenia. O ile oryginalna Piątka jest dla mnie "za bardzo" i kompletnie nie moja - szanuję ją. Nowa wersja jest ładna, miła i chyba nawet mogłabym ją nosić. Zapewne wielu osobom się spodoba. Może nawet stanie się hitem?
    I dlatego protestuję. To się nie powinno nigdy wydarzyć. To jest zupełnie inny zapach. Nie ma nic wspólnego z pierwowzorem. To jak to się u licha stało, że ma w nazwie "Chanel No 5"??? Zgroza, skandal i tryumf marketingu. Wrrrrrrr...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyraz twarzy Audrey zawsze mnie irytuje...Nie mogłam nigdy obejrzeć do końca "Amelii", ani żadnego innego filmu z jej udziałem. Te miny ... Matko!

    A Premierowa Piątka pozbawiona została tego "pazura", który ma stara wersja. Zdecydowanie za grzeczna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nicole zostaje daleko w tyle przy Audrey i Catherine.

    OdpowiedzUsuń
  6. Myszo, mam podobne wrażenie i podobne odczucia. Stąd cały ten mini cykl z długim (pełnoodcinkowym) zagajeniem. Doszłam do wniosku, że jeśli już w ogóle porywać się na Piątkę (długo zastanawiałam się, czy w ogóle powinnam, i czy nie jestem za cienka w pęcinach na taki monument), to porządnie, z szerszym spojrzeniem, bez prostego "fuj" i tyle. To się nie powinno wydarzyć. Ale marketing... Sama wiesz. Pecunia non olet.



    Darlo, o matko! Do "Amenlii" podchodziłam kilka razy. Nie zmogłam. Nie byłam w stanie tego obejrzeć do końca. Choć bogowie świadkami, że próbowałam kilka razy. Myślałam, że jestem jedyna... ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zosiu, Nicole w tyle?? Ale pod jakim względem. Bo moim zdaniem, choć teraz wybotoksowana do poziomu gładkiej tafli jeziora, Nicole jest dobra aktorką. I potrafię ją oglądać z przejęciem i bez znudzenia. W przeciwieństwie do Audrey.

    OdpowiedzUsuń
  8. O nowa Piątka;) nie no muszę ją zobaczyć jutro bo coraz bardziej się skłaniam ku "starej"

    OdpowiedzUsuń
  9. chciała bym mieć takiego "nosa" do zapachów jak ty. coś tam czuje, ale nie mam aż tak rozbudowanej pamięci węchowej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Farizah, poznać warto. To dobra robota. Ale przyznaję, ze i ja skłaniam się ku starej.


    Adrianno, myślę, ze to dlatego, ze ja po prostu dużo wącham. Wszystko wymaga wprawy. Czytanie zapachów tak samo, jak czytanie słów. :) I zupełnie się nie przejmuj nosem. Przecież najważniejsze i tak dzieje się w emocjach. Podoba się albo nie, chcę, albo nie chcę. reszta nie ma znaczenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zgadzam się co do "młodej Piątki", jest miła, zdecydowanie do noszenia i jednak zbyt inna, by ją Piątką nazywać. Ale coś wspólnego ma, jakieś takie popłuczyny po No5 w niej łapię.
    Skoro wszystkie Trucizny są Truciznami, a mają ze sobą tyle wspólnego co ja z Chanel, to czemu nie?! :)

    W temacie Amelii - też myślałam, że ja jedna. Trzy podejścia, no nidyrydy...

    OdpowiedzUsuń
  12. Kropko, my się nawet próbowaliśmy z Bogusiem spierać w oglądaniu "Amelii" i znieść to mężnie razem, po bratersku. nNo nidyrydy... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego ,że nie możesz opowiedzieć nam wszystkich zapachów ale strasznie brakuje mi na Twoim blogu TWOJEJ historii o Sycomore od Chanel.

      Usuń
    2. Marzeno, nie mam próbki. Udało mi się zdobyć prawie wszystkie zapachy z serii ekskluzywnej (w formie próbek, oczywiście), z wyjątkiem własnie tego, którego pragnę najbardziej. Nie mam próbki. Recki miały być, mam nawet dwie zaczęte, ale na razie się nie wyrobiłam. Czekam aż mi Sycomore w łapki wpadnie.

      Usuń
    3. Oto mój mail, wyślij mi adres, a prześlę Ci próbkę z mojego flakonu:))
      marzenaborowska@o2.pl

      Usuń
    4. Bardzo chętnie podeślę Ci próbkę z mojego flakonu oto mój mail: marzenaborowska@o2.pl

      Usuń
    5. Marzeno, przepraszam Cię. Odpisuję na maila, ale nepiszę to i tu - mam włączoną moderację komentarzy dla postów starszych, niż 12 dni. Nie dlatego, że wprowadzam cenzurę, lecz dlatego, że jeśli komentarz pojawia się jako "do zaakceptowania" daje mi to pewność, że go ie przeoczę. Przedtem zdarzało się, ze ktoś pisał pod starszym postem, a ja nie odpisywałam, bo umykało mi to. Nie czułam się z tym dobrze, bo zależy mi na tym, żeby odpisać na każdy komentarz. Tak, żeby nikt nie poczuł, że go nie szanuję i nie cenię jego opinii czy wypowiedzi.

      Usuń
  13. Chętnie podeślę Ci próbkę z mojego flakonu, oto mój mail marzenaborowska@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. oczywiście kocham staruszkę, ale jakoś bliżej mi sercem & klimatem do młodej. zdaję sobie sprawę, że fakt ten ulegnie diametralnej zmianie za parę(naście) lat, ale w Premierowej czuję się fantastycznie - elegancko, świeżo, bardzo bardzo vintage & bez ostatecznego przytłoczenia, które może zaserwować Piątka. wielbię tę wersję.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty