Idole de Lubin edp

To jedna z najbardziej wyczekiwanych niszowych premier tego tysiąclecia.

Remake genialnego, rumowego Idole stworzonego dla Lubin przez wirtuoza pipety: Olivię Giacobetti.

Pierwsza wersja Idole błyskawicznie stała się kultowa. Wielkie słowo, ale doprawdy w latach 2007-2009 „Idol z Lublina” był dyżurnym tematem na perfumeryjnych forach i mocną pozycją w wątkach dotyczących perfumeryjnych marzeń.

Nie ma się czemu dziwić: kompozycja jest wyrazista, efektowna i zarazem absolutnie genialnie poskładana. Bez kantów, bez dysharmonii, bez fałszu. Po prostu nie sposób jej nie podziwiać, a trudno nie uwielbiać. Sama przyznaję się, że uległam urokowi wstawionego pirata i od razu, po pierwszym teście nabyłam flakon.

Dlaczegóż więc nie ma Idole w moich zbiorach obecnie? Ano dlatego, zę wersja edt nie chciała się na mojej skórze trzymać dłużej, niż godzinę, półtorej. Mocniejsza wersja fenomenalnej kompozycji Giacobetti chodziła mi po głowie od lat.

I oto jest! Na koniec roku Lubin zapowiedział premierę nowego, silniej skoncentrowanego Idole!

Wiadomość ta pewnie niewiele osób zaskoczy – na forach i blogach trąbi się o tym od dawna. Może jednak będzie jakąś niespodzianką fakt, że recenzję nowego Idole mogę Wam zaprezentować już dziś.

Jo ho ho!
I butelka rumu!

 

Od pierwszej chwili dostrzegamy rodzinne podobieństwo: młodszy brat idolowego marynarza twarz ma równie urodziwą, tak samo uczernione powieki, a na splecionych w długie warkoczyki włosach fantazyjny kapelusz. Nie są jednak bliźniakami.

Różnią się tak, jak mężczyzna różni się od chłopca.

W otwarciu tym razem rej wodzi szafran z przyprawową kompanią: gałka muszkatołowa, kmin, mrukliwy bosman Cynamon i goździkowy majtek włóczący się za większymi kompanami.

Skórka gorzkiej pomarańczy pachnie raczej jak skórzany wór, w którym ktoś schował kilka gorzkich, podeschniętych pomarańcz. I butelkę rumu. Oczywiście!

 

Flaszka jest stara, przykurzona, omszała wręcz – widać, że lata całe spędziła czekając na swój dzień i widać również, że nie w schludnej piwniczce czekała… Raczej w wielkiej, hebanowej skrzyni zakopanej w nadbrzeżnym piachu jakiejś tropikalnej wyspy. Wyspa nie była wcale bezludna – przez jej jasne plaże przetaczały się bitwy i pożary, przemaszerowywały oddziały ścigającego morskich rozbójników wojska, paląc nadbrzeżne drzewa i zostawiając za sobą łachy spopielałych traw.

Pewnego dnia nadpalona, na wpół rozłupana skrzynia została odnaleziona przez załogantów naszego dzisiejszego bohatera. I oto w skórzanej sakwie, oprócz worków z przyprawami i gorzkich pomarańcz znalazła się flaszka starego, ciemnego rumu.

 

Kiedy zaczęłam podejrzewać, że nasz marynarz okaże się nieokrzesanym chamem, wyjął z sakwy garść słodkich łodyg cukrowej trzciny i z szelmowskim, dwuznacznym uśmiechem zaproponował mi poczęstunek. Nie potrafiłam odmówić.

Zapach złagodniał, ułożył się i zaokrąglił. Zebrani w wielkiej, zadymionej messie marynarze przycichli, przestali wyrykiwać sprośne piosenki. Przyszła pora na opowieści.

 

W przepiękną, fascynującą harmonię ciemnych, nieprzeniknionych nut dymnych i słodko – szorstkiego akordu przyprawowego wzbogaconego dodatkiem owocowej nieomal, mięsistej słodyczy (wędzona śliwka?) wplecione zostały skórzaste, naturalistyczne nuty ambrowe. Niepokojące i pociągające.

Gdzieś w głębi, nieomal na granicy percepcji przebłyskuje ślad delikatnego aromatu leśnych fiołków. W mroku generowanym przez nuty ambrowe i palony heban jest on zaskakujący jak zasuszone między kartami dziennika pokładowego kruche wspomnienie pierwszej miłości.

Jednak nie dajmy się zwieść sentymentom i miłym gestom – treścią gawędy opowiadanej kolejno, po kawałku przez wszystkich członków pirackiej załogi Idole jest rum.

Aromat ciemnego, leżakowanego w osmalonych beczkach czarnego rumu nie brzmi tu tak efekciarsko, jak w wersji z 2005 roku. Mocny alkohol nie leje się tak obficie, jak sześć lat temu, lecz za to sam trunek jest starszy, ciemniejszy, o charakterystycznym drzewnym aromacie i dyskretnym posmaku ciemnego, podpalonego karmelu.

Gdzieś w tle pojawiają się ziarna piżmianu i ślad cierpkich, przestrzennych nut żywicznych. Zastanawiam się, czy któryś z chłopaków trzyma w swoim worku wiąchę suchego zielska, czy tylko ktoś otworzył drzwi, by do mesy wpadło chłodne, nocne powietrze.

Moim zdaniem, mógłby zamknąć…

Nowy Idole edp rzeczywiście przypomina wersję z 2005 roku i na swoje imię zasługuje.

Spis nut obie kompozycje mają identyczny, ale mam silne przekonanie, że w składzie nieco jednak zamieszano – to znaczy, że zmiana wybrzmienia zapachu nie wiąże się tylko ze zmianą koncentracji. Otwarcie jest podobne, schyłek także (o ile w ogóle mogę budować porównanie na zapachu, który uparcie schylał mi się po godzinie zabawy), centrum kompozycji jest jednak zdecydowanie bardziej mroczne, cięższe, mniej asekuranckie. 

I mnie się to podoba!

***

Na koniec najbardziej ważka, w tym przypadku, kwestia: trwałość. Jest doskonała!

Bite osiem godzin wyraźnego, wyczuwalnego przy każdym ruchu zapachu. Młodszy brat Idole trudniejszy ma charakter i urodę mniej oczywistą, niż klasyk (mnie to akurat cieszy), ale za to jest silny i wierny.

Dla mnie wybór jest oczywisty.

Data powstania: 2011
Twórca: Olivia Giacobetti

Nuty zapachowe:
nuta głowy: rum, szafran, skórka gorzkiej pomarańczy, czarny kmin
nuta serca: palma dum (widlica tebańska), palony heban, trzcina cukrowa
nuta bazy: skóra, czerwony sandałowiec

* Recenzję poprzedniej wersji zatytułowałam cytatem pełnym:

Piętnastu chłopa na umrzyka skrzyni

Jo ho ho i butelka rumu!

Tym razem nie ma „Jo ho ho”, a skrzynia jest spalona. 

Ilustracje:

1. jedna z setek wersji pijackiego Jolly Rogera krążąca po sieci. Sama nie wiem, kto jest pomysłodawcą i autorem, bo pojawia się wszędzie.

2. Zdjęcie flakonu Idole edp pochodzi z bloga Missala

2,4,8. Kadry z filmu „Piraci z Karaibów – skrzynia umarlaka”. Cóż za kretyńskie tłumaczenie tytułu – ktoś ewidentnie nie złapał analogii.

5,6,7. Kadry z fenomenalnego filmu „Piraci” w reżyserii Romana Polańskiego. Duet Matthau – Campion przekonuje mnie znacznie bardziej, niż duet Depp – Bloom. Ale ja mam niszowy gust. 🙂

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

48 komentarzy o “Idole de Lubin edp”

  1. The Wonderful Pinkness

    po prostu uwielbiam Twoje opisy zapachów… 🙂 i niesamowicie żałuję, że nie mogę poznać tych wszystkich perfum :-///

  2. wow!
    ależ się cieszę z tej recenzji:)
    totalne mnie zaskoczyłaś!
    czy wiadomo ,kiedy będzie dostępna? i czy zastąpi on wesję EDT? mam nadzieję, że tak się nie stanie, gdyż zrobiła na mnie przeogromne wrażenie.
    to mój idol zapachowy:)
    najbardziej obawiam się o te różnice zapachowe:(
    mam nadzieję, że mój nos tego nie wyczuje 🙂
    J

  3. Sabbath :)) zapach robi wrażenie, mam ogromną ochotę sprawdzić na swojej skórze 😀 a poza tym uwielbiam piratów i Johnny Depp w swej roli jest boski 😉

  4. Żebyś Ty wiedziała jak ja uwielbiam zapach rumu!!!! I ten cynamon 😉 Trwałość do 8h to jak dla mnie bajka! Tylko teraz zasadnicze pytanie: dostępność i cena? Jak ten zapach wygląda od tej strony? Bo przyznam się bez bicia że coś takiego BARDZO chętnie bym przygarnęła – brzmi szalenie "po mojemu" 😉

  5. Publiczna Pralnia

    O kurde, to pojechałaś tym opisem 🙂 Piraci to moje niespełnione zboczenie od czasów dzieciństwa, a Ty kazałaś mi teraz ten statek pijackich zabijaków wybadać, Okrutnico!

    Zazdroszczę wyobraźni na temat zapachów, jest ogromna i imponująca 🙂

  6. Cześć !
    Nie jestem fanem pierwowzoru, i główną przyczyną takiego stanu rzeczy, jest oczywiście trwałość ( chociaż na mojej " legendarnej " skórze wynosi ona ponad pięć godzin ). Samą kompozycję pierwszego Idole'a uważam za tyleż urokliwą, co nieco za bardzo grzeczną jak na niszową proweniencję marki, ale to już kwestia i gustu, i oczekiwań. Nie zmienia to jednak faktu, że Twoją recenzję przyjmuję za dobrą monetę, i czekam na oficjalną premierę w naszym kraju.
    Ściskam mocno –
    Cookie

  7. Przepiękny opis (jak zawsze zresztą)- widać, że wkładasz w swój blog całe serce!
    Narobiłaś mi takiego smaku, że idę się upić… rumem, bo na nowego Lubina najprawdopodobniej nie będzie mnie stać;(
    marialisa

  8. The Wonderful Pinkness, ależ możesz. 🙂 Tylko wymaga to sporo zachodu.

    Jarku, premierę zapowiadziani o końcówkę roku 2011 (na targach we Florencji już można było powąchać – stamtąd przyjechała moja próbka), do Polski dotrze najprawdopodobniej na początki roku 2011. Wedle mojej wiedzy nie zastąpi wersji edt, będą obie dostępne równolegle. A różnice zapachowe mnie się podobają. 🙂

    Łukaszu, no co? 😀

    Reniukiciu, no ja właśnie wielbicielką Deppa w tej roli nie jestem. To znaczy – zagrana fenomenalnie, ale to nie jest mój typ mężczyzny. Depp bardziej pasuje do poprzedniej wersjji. Jest ładny. 🙂

    Katalino, dostępność tak, jak pisałam Jarkowi: w Polsce od nowego roku. Lubina ma w ofercie Quality, więc będzie można strzelić porządną próbkę ze sprayem. Ceny się obawiam. Lubin ma przedział cenowy, który nie zabija, na szczęście, ale ja się obawiam, ze wywiną mi numer jak Frapin, który też ma zapachy w cenach przyzwoitych, a ten, którego naprawdę pragnę kosztuje cztery razy tyle, co wszystkie pozostałe, których nie pragnę az tak bardzo. 🙁

    Pralko, moje zboczenie to Indianie. :))) Ale te zapachy (oba) kreują tak sugestywną i kuszącą wizję piratów, że i ja (zboczona na innym punkcie) nie mogę nie ulec. 🙂

    Cookie, ponad 5 godzin?! Ależ Ty masz farta!
    Masz rację – Idole to ślicznota. ale w sumie, czego się spodziewać, to Giacobetti – jej zapachy zwykle sa finezyjne i misterne, prawdziwa wirtuozeria, ale mnie także brakuje w nich ognia. Choć pierwszego Idole poznałam jako niszowy nuworysz, więc i śliczność nie doskwierała mi tak bardzo. Na tle Sephory był bardzo charakterystyczny.

  9. Marioliso, Ty wiesz, ze to jest jakiś pomysł? Łapie mnie przeziębienie, rum mam (czarny, jamajski). I nawet obawy dotyczące ceny mam podobne, o czym pisałam wyżej Katalinie. Obyśmy się myliły!

  10. Sabbath, dziękuję za recenzję!!! Jestem jednym z tych, którzy czekają z zaciśniętymi garściami na EDP. Uwielbiam EDT, ale jak każdy wie, trwa niezmiernie krótko. Cieszę się, że spełnią się mojej marzenia o przyzwoitej trwałości. Szkoda, że nie dotrze przed świętami – byłaby wymówka na kolejny wydatek 😉

  11. strī-linga

    Ja lubię sobie wyobrażać zapachy, które opisujesz. W kwestii perfum jestem totalnym nemo, ale to jest OK. Może nieco Twojej wiedzy spłynie na mnie wraz z czytaniem Twoich słów, a nawet jeśli nie to przynajmniej mogę sobie wyobrażać i uczestniczyć w czymś absolutnie magicznym :))

  12. Witaj Sab! Kolejny opis z dużym jajem i wykopem, baaaardzo działający na wyobraźnię. Bardzo mi się podoba. Wpisuję ten zapach na listę do wypróbowania. A dłuuuga już się uzbierała przez te Twoje recenzje :)))))
    Z innej beczki rumu: ja się od początku i wciąż niezmiennie nie mogę nadziwić:
    1. Jakim cudem Ty rozpoznajesz tyle nut w jednym zapachu???
    2. Skąd u licha wiesz, jak pachnie palony heban i trzcina cukrowa (plus cała reszta mocno egzotycznych składników)???
    Pozdrawiam serdecznie.

  13. No cóż, pocieszające, że będzie można capnąć bez większych problemów 🙂 Zobaczymy czy popiszą się z ceną… Bądźmy dobrej myśli 🙂

  14. Biral, przyznaję, ja także od dawna już marzyłam o zapachu w stylu Idole, tylko trwalszym. Mam teraz tylko nadzieję, ze cena nie będzie druzgocąca. A na święta… Póki jest przed wyborami w USA (po których przewiduję wzmocnienie kursu dolara) może wreszcie strzelę sobie Vikt, Roots i Revolution. Wszystkie trzy na liście od dawna. Od bardzo dawna. Ale ja potrafię czekać na spełnienie marzeń.

    Jaroslavie – wybór jest podstawowym prawem klienta. Także wybór czy kupić, czy nie. 🙂

    Strī-linga, jeśli naprawdę jest tak, jak piszesz, to jest to dla mnie wielką radością i wielkim komplementem. Z drugiej strony… Doceniam, że nie stukasz się w głowę, że wariatka ma wizxje, jak się nawącha. :)))

    Myszo skąd wiem? Najpeierw nie wiedziałam. Coś tam wyczuwałam – były to gółównie zapachy, które znałam (wanilia, karmel, przyprawy, sandałowiec, rum czy róża) albo które potrafiłam sobie jakoś wyobrazić (szeroko pojęte nuty drzewne, dymne, kwiatowe). Potem wąchając i czytając, co wącham uczyłam się rozpoznawać poszczególne składniki, rozpoznawać je w różnych złożeniach i kontekstach. Wreszcie zaczęłam szukać czystych nut. Najpierw była to biblioteka Demeter, potem surowce perfumiarskie i czyste olejki, Z resztą czystymi olejkami bawiłam się już jako bardzo młoda panienka, kiedy zapachy używanych przez moją mamę "perfum alternatywnych" z rozlewni wydawały mi się nieprzyjemne i wulgarne. Mieszałam różności i używałam z całkiem przyjemnym skutkiem. Szkoda, że teraz nie mam czasu na takie eksperymenty.
    Ogólnie to jest chyba tak, jak z umiejętnością czytania czy znajomością nut: trzeba się nauczyć. Powoli. Mnie czytanie (liter, nie nut) przyszło samo, nieświadomie. Nuty w perfumach też zaczęłam jakoś samoistnie rozpoznawać. Choć wciąż się uczę, wciąż odkrywam nowe wrażenia, nowe niuanse, nowe składniki.

    Katalino – bądźmy. Cóż nam pozostaje? 🙂

  15. wiedźma z podgórza

    Skoro będzie to identyczny Idole, ale z większą trwałością, to może WRESZCIE dorobię się swojej pierwszej Giacobetti? 😉 W każdym razie czekam na edp. 🙂
    A; i Idol to był z Lubina, nie z Lublina! 😉
    Kolejny przykład dyskryminacji Dolnego Śląska (bo o Lubinie nikt nie słyszał. 😉 ).

  16. Idol z Lublina to aluzja do "Sztukmistrza z Lublina" Celowa. 🙂
    A nowy Idole nie jest identyczny. Przecież właśnie o tym piszę, ze nie jest. I że taki podoba mi się bardziej. 🙂

  17. wiedźma z podgórza

    aj.. o nuty mi chodziło. Tak się kończą skróty myślowe. 😉
    Pozostaje mieć nadzieję; także na rozsądną cenę, jak się w komentarzach niepokoicie. 🙂

  18. Nie martw się Wiedźmo skrótami. Ja dziś w ogóle nie kontaktuję. Złapałam ropną anginę i zapalenie zatok. Mogłabyś do mnie językami ludzi i aniołów, a ja nie załapię.

  19. wiedźma z podgórza

    Spoko. 🙂
    Heh, ja choróbsko jakieś łapię. Jeszcze dzień-dwa i też odpadnę. A odpaść teraz nie mogę. Pewnie tak, jak Ty. Z tym, że Tobie przymusowy odpoczynek należy się jak najbardziej.

  20. Zacisze wyśnione...

    Sabbath, potrafisz niesamowicie sugestywnie opisywać [i ilustrować też] zapachy! Idole Lubin jest w mojej kolekcji od niedawna 🙂 O edp już też wyłapałam informację. jedyne, co mi się – póki co! – nie podoba, to… flakon :-/ Przy edt wygląda dość… smutno. Ale oczywiście najważniejsze jest to, co w środku flakonika 😀 Pewnie skuszę się i uzbieram na własny flakonik – po takim opisie to już nie mogę się doczekać! 🙂 Pozdrawiam!

  21. Mniam, mniam…
    Rum, szafran, heban… Bardzo w moim guście. Na zimowe trzaskające z zimna wieczory idealne połączenie.
    Pozdrawiam Sabbath i dziękuję.

  22. Wiedźmo, to co mi się należy i to, na co mogę sobie pozwolić to doprawdy dwie różne bajki…
    A choróbsko wygoń. Powiedz mu, że ja tym razem odwalam normę za nas obie i na Ciebie już nie ma przydziału. 😉

    Zacisze wyśnione, flakon rzeczywiście doś oszczędny, przynajmniej w porównaniu w klasyczną wersją. Dopuszczam możliwość, ze to jakaś wersja beta i zostanie jakoś "dopakowana" przed oficjalną premierą. A jeśli nie? Jeśli nie, to uznam, że prostota jest piękna. 🙂

    3, z tej listy nut też wybieram rum, szafran, heban. I jeszcze sandałowiec czerwony… Teraz zastanawiam się, czego mogłabym się pozbyć, żeby zrobić miejsce nowej flaszce…

    Jarku, nie znam w ogóle produktów tej firmy. Trochę żałuję…

  23. Sabb, po Twojej recenzji od razu poszedlem do Quality powachac EDP. Zachwycil mnie – jest ciezki, gesty, wyrazisty – skoncentrowanie skladnikow i dodanie ambry zrobily swoje. Cudny!
    obecnie moje dwa sztandarowe zapachy to wlasnie Idole EDP i Carbone Balmain. Trzeci to Zirh Ikon.
    Kocham te zapachy….
    Andrzej

  24. Andrzeju, obawiam się, że niniejszym awansowałeś, w moim skromnym rankingu, na jednego z najlepiej pachnących mężczyzn na świecie. 🙂 Nie wiem, czy jest czego winszować, ale zestaw robi wrażenie.

  25. Dziekuje, Sabb.
    Inne jakie posiadam obecnie zapewne juz nie wzbudza Twoich zachwytów: Avignon, Rock Crystal Durbano, Dior homme (wersja pierwsza, przed reformulacja, gdzie jeszcze bylo duzo irysa), Timbuktu. No i Gustaw I.

    O Dirty English od Juicy Couture nie wspominam bo mnie rozczarowal….
    Andrzej

  26. Jak nie wzbudzą zachwytów?! Timbuktu to, obok Coeur du Vetiver Sacre, w chcili obecnej jedyny l'Artisan, który chcę mieć w zbiorach. Pozostałe już mi się przeużywały chyba. Avignon i Gustawa mam, Rock Crystal po zmianach podoba mi się o niebo bardziej niż pierwotna wersja i mogłabym mieć. A Dior Homme sprzed reformulacji chyba nie znam, ale irys bywa w perfumach fantastycznie interesujący.
    Ogólnie nie udało Ci się zmienić mojej opinii. Przykro mi. 😉
    Antidote wąchałam i chyba nawet mi się podobał. nie na tyle jednak, bym pamiętała dlaczego.

  27. dzieki. cieszy mnie Twoje zdanie bo zasadniczo moje otoczenie niezbyt akceptuje moje gusta w zakresie wyboru zapachow. ale i odwrotnie, mnie rzadko ktory zapach sie podoba (szczegolnie w sieciach).
    podoba mi sie ostatnie zdanie "Antidote wąchałam i chyba nawet mi się podobał. nie na tyle jednak, bym pamiętała dlaczego" 🙂
    wiem, ze ten zapach ma slabe opinie, ale jakos mnie sie spodobal…. plus jest tez taki, ze nie podoba sie zbytnio "na miescie" 🙂
    niektorzy mowia, ze jest liniowy, nieciekawy, monotonny, a na mnie gra fajnie…. w sumie moglby byc uniseksem a pomimo odbioru przez innych jako damski jest meski – i chyba ciekawszy niz inny pudrowo-kwiatowy Fleur du Male od JPG.
    Andrzej

  28. Ja z kolei z niedowierzaniem prawdziwym zbieram komplementy za największe "śmierdziele". Po prostu nie pojmuję tego, ze o Black Afgano słyszę, ze pachnie truskawkami (od trzech niezależnych osób), Black Tourmaline cukierkami eukaliptusowymi, Ambre Noir Sonomy jest łagodny i słodki, a Black Cashmere pachnie "owockami". Nie wiem, czy cieszy mnie taki odbiór zapachów na mnie, ale na pewno dowodzi, że ludzie postrzegają zapach na nas przez pryzmat nas samych. Muszę być obrzydliwie miła. ;)))
    Z propozycji JPG wolę klasyczne Le Male. Też nie do końca mój styl, ale są… Niepokojące. 🙂

    1. No ja tam nie wiem z tym odbiorem, ale truskawki!? Mi Afgano (bodajże) pachniał na tobie zapowiedzią zmysłowego sabatu, czarne dymy i krwawe ofiary na obsydianowych ołtarzach tam były, nie owocki. Z drugiej strony zastanawiam się teraz, czy takie rzeczywiście było moje pierwsze wrażenie, czy teraz dorabiam sobie do nikłego wspomnienia węchowego bazując na wizualnym (miałaś na głowie cylinder, z czarną woalką). Chyba można zaryzykować stwierdzenie, że działa tu coś na zasadzie odwrotności "jak cię widzą, tak cię piszą", jaki mamy do kogoś stosunek, tak możemy zinterpretować zapach, który nosi na sobie. Dość zaskakujące.
      Pozdrawiam, Ruda

    2. Ja się zgadzam, że odbieramy nie człowieka przez pryzmat zapachu, lecz częściej zapach przez pryzmat człowieka.
      Co do owocków: młodzi męzczyźni często usiłując komplementować panie mówią o owockach. Owocki wyczuwają na mnie nie tylko w BA, ale też w Black Cashmere czy Century. A w Black Tourmaline cukierki. :]
      Ruda? Domyślam się, że mamy imiona na tę samą literę, tak? 🙂

    3. O kurczę! O kurczę, kurczę, ja cię kręcę! To Ty?! Ależ mi miło! Wiedziałam o dwóch rudych z fandomu, które mnie czytają, ale taka niespodzianka… Ogromnie mi miło! Pamiętam, oczywiście, ze pamiętam. nawet pamiętam ten konkretny Nordcon i nasze na nim o demonach pogawędki. 🙂

  29. hm, cos w tym jest, co piszesz. Moje otoczenie niestety czesto mowi, np. ze Carbone Balmain "smierdzi", ze Antidote jest "taki babciny dla starszej pani a nie meski", ze Idole jest "brzydki". Jedyne jakie sie podobaja otoczeniu to Ikon Zirh czy Timbuktu lub Prada Infusion d'homme. Widac lubie "smierdziec" w opinii otoczenia… 🙁
    Ostatnio zwrocilem uwage na Amouage Memoir – ale widze na Twojej stronie, ze nie poswiecasz Amouage zbyt duzej atencji – nie Twoj klimat?
    Andrzej

  30. PS. Sabb, czy wedlug Ciebie Idole EDP nadaje sie na chlodniejsze pory roku czy na wiosne i lato rowniez?
    Andrzej

  31. Andrzeju, to nie tak, że nie mam atencji dla Amouage. Ja po prostu lubię zapachy z odrobiną kantów, jakimś zadziorkiem, od którego można wyjść pisząc recenzję. Amouage są takie wycyzelowane, krągłe, trochę zanadto gładkie jak dla mnie. Mam w planach recenzje między innymi Memoirów, ale niestety, nie sa to zapachy, które pełnym głosem opowiadają mi historie…
    Co do Idole – oba nadają się, w mojej opinii, do noszenia cały rok na okrągło.
    A w to, ze ktoś szczerze mówi Ci, ze Idole śmierdzi wprost trudno uwierzyć. Rozważ złośliwość lub zazdrość. Ten zapach jest powszechnie dobrze przyjmowany. :/

  32. no i zgadzamy sie – Amouage Memoir Man to chyba jedyny Amouage, ktory mi sie podoba. Jubilation na mnie sie nie trzyma dluzej niz max 2 godziny i jest … troche pospolity (mimo, ze niektorzy uwazaja go za arcydzielo, mnie kojarzy sie z meskim Opium).
    A co do Memoir Man – jest fajny, piolunowy, ziolowy, zielony ale jednostajny mimo wszystko. nie wiem jak Ty uwazasz.

    Drugi Amouage, ktory wydaje sie w miare akceptowalny to meska Dia – choc pudrowa mocno na mnie – jak damski pachnacy puder w puderniczce….
    Andrzej

  33. Sabb, mam na zbyciu flakon Idole EDP – uzylem dwa razy zatem flakon niemal w 100% pelny. Kupiony w Q za 520 zl. chetnie odsprzedam po rozsadnej cenie.
    Moze bedzie ktos chetny.
    Andrzej

  34. A jaka to jest rozsądna cena? Bo może ja byłabym chętna? Tylko poszalałam już ostatnio, a czeka mnie jeszcze płacenie VAT. Napisz do mnie na maila, dobrze? Ja nie mogę, bo piszesz niezarejestrowany.

  35. Zapach mistrz, podobno męski ale z przyjemnością podkradnę tester, który zamówiłam z myślą o moim partnerze. ];->

  36. LittleLinkinQuar, dla mnie Idole to unisex. Ale ja większość zapachów postrzegam jako dozwolone dla płci obojga. Na kobiecej skórze delikatniejszy,niż na męskiej, na mojej słodkawy w obu wersjach. Bardzioej kobieca jest chyba wersja edt, tyle, ze na mnie ona nie trwa dłużej, niż godzinę. Miałam flakon – zauroczył mnie tak, że kupiłam po pierwszym teście. Ale oddałam. Wyłącznie dlatego, ze trwałośc słaba. Zapach uważam za świetny.
    Edp jest trwałe. I bardzo mnie to uradowało. 🙂

  37. Idole mnie zabił. Wiesz, że się u Ciebie zachwyciłam nim nadgarstkowo, więc (najszybciej jak było to sensowne, czyli wczoraj ;)) użyłam go "całościowo" (dziękuję :)). I zabił mnie – jest rzeczywiście bardzo trwały, ale jak edt mogłam nosić całościowo (na mnie trwał ok. 4-5 godz. spokojnie), tak edp mnie niesamowicie męczy. Nie wiem, czy stężenie, czy któraś z nut, czy może taki dzień miałam (sprawdzę jeszcze), ale po kilku godzinach poszłam go zmyć, bo stwierdziłam, że nie daję rady ani myśleć, ani jeść, bo Idole tam mocno wszystko absorbuje… 🙁
    Ale jeszcze mam nadzieję, że może to tylko taki dzień (Dziewczyna w szpilkach też mi czasem płata figle wyciagając mdlący miód) i spróbuję jeszcze raz 🙂

    1. Może to kwestia sposobu aplikacji? Z atomizera czasem zapachy układają się inaczej, niż z lanej próbki.
      Nuty ma ponoć te same, co edt, choć ja jestem podejrzliwa… 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Ambre Ayanna Maison Incens

Określenie animalna ambra tylko pozornie jest tautologią. Tak naprawdę, jest paradoksem. Bo ambra w perfumach już dawno nie jest animalna. Co prawda wprowadzony w roku

Czytaj więcej »