Type C Henrik Vibskov

Kopenhaga to rodzinne miasto Henrika Vibskova.

Type C – zapach poświęcony Kopenhadze właśnie, jest wspomnieniem wypraw łodzią poza Trekroner – twierdzę zbudowaną przy wejściu do kopenhaskiego portu. Chłodna, jasna, nowoczesna kompozycja zupełnie różna jest od tego, co mamy zwykle na myśli mówiąc o „zapachu domu”.

Oprócz błękitnego morza…

 

Otwarcie jest wyraźnie cytrusowe. I bardziej, niż samą podróż przypomina przygotowania do niej.

Jest pogodny, wiosenny poranek. Powietrze jest przejrzyste i czyste – w nocy padał deszcz. Na otoczonej wilgotnymi roślinami werandzie do wielkiego, wyłożonego lodem pojemnika pakujemy domowej roboty cytrusowe, doprawione świeżym imbirem napoje w zakręcanych butelkach i tuzin twardych mandarynek.

Wiatr przynosi zapach morza, padające pod niewielkim kątem promienie słoneczne nie ogrzewają powietrza: trzeba sięgnąć po sweter, może nawet nauszniki.

Type C jest zadziwiająco przyjemny od pierwszego momentu.

Nawet kiedy zapach naozonowanego, słonego powietrza stłumi cytrusowe akordy – wciąż nie staje się prostacko oczywisty i siermiężnie dosłowny. Wzbogacona dyskretnymi, na wpół kwiatowymi nutami zielonymi i delikatną, miękką słodyczą mandarynki przestrzeń zdaje się.. Przyjazna. Choć niewątpliwie nie jest to normalny, ozonowy świeżak w typie Light Blue.

Słońce powoli wznosi się nad horyzont  nieznacznie ogrzewając powietrze i kompozycję. Gładka tafla wody zlewa się z błękitem bezchmurnego nieba.

Miękki aromat kwiatu pomarańczy pięknie łagodzi nowoczesny, chłodny akord główny, niejednoznaczna, półżywiczna zieloność przypomina mirt w Aqua di Sale Profumum Roma; dyskretny aromat jasnego cedru daje zapachowi dodatkowy odcień, dodatkowy wymiar. 

Kojarzycie wrażenie jednoczesnego chłodu i ciepła, kiedy promienie słońca kładą się na wystawionej na chłodny wiatr twarzy? Tu wrażenie to oddane zostało perfekcyjnie.

Po kilku godzinach Type C zmienia się po raz kolejny. Konsekwentnie i wciąż w zgodzie z opowieścią.

Zbliża się zmierzch, a my dopływamy do brzegu. Zapach ciemnieje, w specyficzny sposób wyostrza się, pojawiają się akcenty ziemiste. Wyraźny wetiwer daje nam metaforyczny grunt pod stopami, ślad czarnego pieprzu delikatnie przysypuje kompozycję kurzem, splecione z morskimi nuty metaliczne każą nam wspinać się na wysokie nabrzeże po metalowej, szorstkiej od rdzy drabince.

Baza jest, zupełnie nietypowo, najmniej przyjazną nosicielowi częścią kompozycji: nie złagodzona słodyczą nut cytrusowych i przyjazną zielonością serca wydaje się na skórze elementem obcym.

Przypomina zapach, który czujemy gdy wtulimy nos w zimny materiał kurtki po powrocie ze spaceru w chłodny, wierzny dzień.

 

Nie wiem, kogo poprosił Vibskov o stworzenie swoich perfumeryjnych Typów, lecz wyczuciem wykazał się równie dobrym, co przy poprzednich projektach. Zapachy, które firmuje swoim nazwiskiem nie tylko zaskakują oryginalnością i tym, co przy okazji recenzowania kompozycji Demeter Fragrance Library określałam jako adekwatność kompozycji, lecz także urzekają nietypową, nieperfumeryjną urodą.

Przyznaję, że mnie osobiście miejskie opowieści tego pana przekonały. 

Jutro trzeci zapach serii: Type D. A kiedy pojawią się kolejne perfumy tej marki, z pewnością będę łaknęła testów.

Data powstania: 2011

Nuty zapachowe:

bergamota, mandarynka, cytryna, akordy słonego powietrza, mech dębowy

  • Pierwsze zdjęcie przedstawia twierdzę Trekroner od strony morza i pochodzi ze strony Real Dania.
  • Na drugim widok z morza na kopenhaskie wybrzeże. Zdjęcie wykonane przez Matta z Nomadic Matt’s Travel Site.
  • Na trzecim przepiękna bryła Copenhagen Harbour Bridge na zdjęciu z serwisu e-architect
  • Ostatnie zdjęcie J.Poder w serwisie Panoraimo

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

18 komentarzy o “Type C Henrik Vibskov”

  1. barwy.wojenne

    skandynawsko mi to pachnie – to duży plus… z tego, co piszesz, to zapach przestrzenny, a jednoczesnie miękki i bliski… nie dziwi mnie Twój pozytywny stosunek do niego:)

    1. Nie wiem, czy miękki i bliski. Zimny. Ale faktycznie taki… Normalny, nieupozowany, nieprzegięty. W tym znaczeniu bliski rzeczywiście. 🙂
      Podoba mi się, choć nie lubię zapachów zwanych morskimi. 🙂

  2. Opis kompozycji spodobał mi się od pierwszej chwili, mimo że nie jest to jeden z tych zapachów, po które sięgnęłabym intuicyjnie… Tak sądzę. Ale myślę, że bym się z nim polubiła, zwłaszcza w cieplejsze dni, bo kojarzy mi się z latem, morzem i słońcem.

    1. Katalino, ja też nie sięgnęłabym. Type B dał Vibskovovi duży kredyt. Teraz będę śledzić jego ruchy. 😉

  3. Bardzo ciekawe zapachy HV i interesujace zdjecia miejsc do zwiedzenia. C wydaje sie mniej syntetyczny niz B,
    a akordy slonego powietrza z mchem debowym brzmia
    bardzo atrakcyjnie. Czekam na Damaszek 😉
    Michasia

    1. Michasiu, mniej syntetyczny jest rzeczywiście. Ale też inspiracja mniej industrialna. Mnie Type B bardziej przypadł do gustu, ale to bynajmniej nie znaczy, ze jest bardziej ludziowy. 😉

  4. zaczarowany pierniczek

    Zdjęcia, szczególnie te dwa ostatnie, rewelacyjnie komponują sie z tym co piszesz…ale to żadna nowość 🙂

    W Kopenhadze niestety nigdy nie byłam, ale Skandynawia jest mi bliska, więc mimo wszystko te cytrusy nieszczególnie kojarzą mi sie ze skandynawskim, nadmorskim miastem. Skandynawskie miasto latem pachnie słonym powietrzem i drzewami, gł. iglastymi i brzozą. A także mokra ziemią, mokrym kamieniem i mokrym drewnem – to w pobliżu przystani. Cudny to zapach. W maju gdy kwitną bzy w ilościach wrecz nieprzyzwoitych 😉 to ich zapach jest dominujący. Choć w gruncie rzeczy nie chciałabym tego zapachu w perfumach.
    Tak sobie gadam i narzekam, ale i tak z wielką checią poznam ten zapach i pewnie mi sie spodobają.

    Jeszcze w ramach ciekawostki zwiazanej z Henrikiem Vibskovem i perfumami dedykowanymi Skandynawii – w butiku Vibskova w Oslo dostępne są perfumy inspirowane Norwegią stworzone przez właścicielke tegoż przybytku (przy pomocy perfumiarzy z Francji ofkoz) – nazywaja sie Norvége DoubleYou. Choć IMO nie do końca odpowiadają charakterowi Północy.

    1. Też nigdy nie byłam w Kopenhadze. I też żałuję. DDo Skandynawii mam szczególny sentyment. Mitologiczny i muzyczny. Co dało się już u mnie zauważyć. 😉
      Perfumy pachnące Norwegią… Oj, powąchałabym! Tyle rzeczy bym powąchała jeszcze…

  5. piękny opis i zdjęcia :)) aż chce się wybrać na spacer kopenhaskimi uliczkami 😀 no i mam kolejne perfumy do poznania :))

    muszę wybrać się do Krakowa 😀

    1. No tak. Wybrałabym się na spacer kopenhaskimi uliczkami. Ale na razie do Krakowa mam bliżej i też jakoś nie mogę się wybrać. Na wiosnę już musowo. Lu'lua ma teraz Blood Concept. Kolejny powód…

  6. Ooooo, a ten to zdaje się jaki niszowy świeżak. Lubię niszowe świeżaki za ich nieświeżość, dugie dno i nieoczywistość. Tylko dzie to cudo najść?

  7. Czytałam sobie reckę i myślałam – te cytrusy i świeżości do nie dla mnie. Aż doszłam do momentu, gdzie napisałaś o wąchaniu kurtki. I koniec. To jedno zdanie mnie kupiło…

    1. Ten cytrusowy etap rzeczywiście jest zbyt ładny. Ale potem jest już przyzwoicie dziwacznie. Tak, jak powinno. 🙂
      Swoją drogą, naprawdę sprawia mi radość, że ktoś oprócz mnie uważa zapach zimnej kurtki za bardziej atrakcyjny, niż śliczne cytrusiki. :)))

  8. Wszystko co mnie zachwyca

    Brzmi zachęcająco. Choć po pierwszych kilku minutach pomyślałam, interesujący ale nie dla mnie. Pod koniec zaczęłam myśleć, że byłby to dobry zapach, na dzień gdy nie chcę pachnieć niczym konkretnym, ale jednak pachnieć chcę

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Etro Etra

Ivanno, tym razem już dokładnie to, czego sobie życzyłaś. 🙂 Ciepły chłodek Jest w Etrze coś, co sprawia, że trudno ją sklasyfikować jednoznacznie. Zapach jest

Czytaj więcej »

Le Labo Vetiver 46

. Czemu oni mi to robią? Przy pierwszych testach Oud 27 pomyślałam: – Le Labo? Super. Kolejna firma, której zapachy mnie nie ruszają. Tymczasem nie

Czytaj więcej »