0 Blood Concept

Dziś Walentynki. Dzień zakochanych.

Oczywiście, także w tej kwestii nie zamierzam być trendy.

Nie mam nic do samego święta. Zwyczaj wysyłania sobie tajemniczych kartek z uroczymi, koniecznie anonimowymi, wyznaniami miłosnymi uważam za uroczy. Ale już przemielone przez zachęcających nas do nabywania rozmaitego badziewia marketingowców święto niekoniecznie budzi mój entuzjazm. Dlatego przekornie wpis będzie nieromantyczny. Ale na temat. 🙂

 

Serce.

Przyznaję – nie znoszę graficznego symbolu serca. Mam wrażenie, że dawno już stracił znaczenie, przestał być czymś poważnym. Nadużywany i nadinterpretowany stał się powszechny, bezwartościowy, bez znaczenia. A może tylko ja tak to widzę?

W każdym razie serce, to nie tylko popkultura. To wciąż przede wszystkim najważniejszy mięsień naszego organizmu, to średnio 14 miliardów życiodajnych uderzeń od urodzenia do śmierci. I krew, oczywiście.

Tym razem w kontekście krwi nie o wampirach będzie, lecz o krwistych, paranaukowych, szalenie efektownie reklamowanych perfumach.

 

Pamiętacie pewnie wpis o perfumeryjnych ekstremach? Przyznałam się wówczas, iż chętnie poznałabym część (większość) ekstremalnych kompozycji opiewających

nieprzebrane bogactwo

ludzkiego ciała

łyse góry wątroby

pokarmów białe wąwozy

szumiące lasy płuc

słodkie pagórki mięśni

stawy żółć krew i dreszcze*

Dzięki uprzejmości Perfumerii Lu’lua, mam okazję poznać i opisać najbardziej chyba intrygujące z inspirowanych ludzkim ciałem kompozycji perfumeryjnych: Blood Concept.

Wprowadzenie w koncepcję projektu i tłumaczenie opisów producenta znajdziecie we wspomnianym już ekstremalnym artykule. Dziś (i w kolejnych trzech recenzjach) skupię się na zapachu. Choć, oczywiście, opowiadanie o Blood Concept w oderwaniu od „koncepcji” i bez skojarzeń jest awykonalne. I bez sensu.

Będą więc „zapachy w kontekście”. Krwawym. 🙂

Grupa 0 jest historycznie najstarszą, najbardziej pierwotną z grup w układzie AB. Zero świadczy o tym, że zarówno antygeny z grupy A, jak i B we krwi danej osoby nie występują. Oznacza to, że allele odpowiadające za kodowanie obu białek (immunogeny są zwykle białkami, hapteny nie, ale też uaktywniają się dopiero w połączeniu z białkiem nośnikowym) są nieme.

Zgrzyta mi to wyjaśnienie, ale wiecie, o co chodzi. Wszyscy uczyliśmy się biologii. 🙂

Skupmy się na kwestii dla tematu najistotniejszej: naukowcy uznali, że brak zarówno aktywnego antygenu A, jak i antygenu B dowodzi, że grupa 0 powstała zanim organizm ludzki wykształcił zdolność owych antygenów wytwarzania. Na bazie tej teorii twórcy Blood Concept, Giovanni Castelli i Antonio Zuddas, przypisali grupie 0 kompozycję złożoną z nut pierwotnych: zapachu skóry, dzikich owoców, drewna i krwi.

Nie będę kłamała: trochę obawiałam się, że przyjdzie nam zmagać się kolejną marketingową sztuczką będącą towarem samym w sobie.  A jednak tym razem jest inaczej, niż u Gezy Schoena. Blood Concept to przemyślany, spójny, nietuzinkowy produkt: pomysł, opakowanie, kampania i kompozycja. Chapeau bas!

Badania nad wolnością

Złożone, wieloskładnikowe, niezwykłe, lecz lekkie zarazem otwarcie: wytrawne zioła, delikatna, naturalna słodycz owoców, miękkie aromaty skórzane i charakterystyczny, subtelny, lecz niemożliwy do pomylenia z czymkolwiek innym aromat brzozowego drewna. 

Akord naturalny, pozbawiony charakterystycznych dla modnych perfum selektywnych nut syntetycznych, a jednak… Na wskroś nowoczesny. Jak gdybyśmy obcowali z pierwotną tkanką, lecz czynili to w sterylnym laboratorium.

Fantastyczny efekt!

W sercu pojawia się dzika róża. Jest to jednak dzika róża ukazana w sposób, z jakim się nie spotkałam dotychczas: wypreparowano z niej charakterystyczną, ożywczą cierpkość, usuwając gęsty, ciężki, bogaty aromat samego kwiatu. W zestawieniu z ziołami otrzymujemy tu różę eteryczną, lotną, chłodną. Efekt przypomina odrobinę przyprawioną miętą różę w  Diabolo Rose Les Parfums de Rosine, jednak „Zerówka” Blood Concept zdaje mi się znacznie bardziej oryginalna.

Kolejną zmianą są pojawiające się po niespełna godzinie „krwiste nuty metaliczne”.

Uczciwie pisząc, nie wiem, czy jest to zapach „krwisty”. Mnie z krwią kojarzy się pośrednio, przez skojarzenia laboratoryjne: niemal czuję zapach płynu dezynfekującego skórę, dotyk opaski uciskowej, chłód igły. Nie jest to jednak odczucie nieprzyjemne. Wręcz przeciwnie: nader mi się podoba. 

Tak, można stukać się w głowę. 🙂

O ile pierwsza godzina rozwoju 0 Blood Concept to laboratoryjne badania nad wolnością, o tyle rozwinięte serce i baza to powrót do korzeni. Powiedzmy, że tę wolność przebadaliśmy i stwierdziliśmy, że można jej bezpiecznie używać.

Ślad dosłodzonych maliną ziół wciąż jest wyczuwalny, jednak główny akord stanowi na tym etapie zestawiona z jasnym, miękkim brzozowym drewnem skóra. Też jasna i miękka. Nietypowy, słodkawy akcent chemiczny nie burzy kompozycji, nie zakłóca przekazu, lecz go uzupełnia. Dopasowuje do laboratoryjnej estetyki opakowania i kampanii marketingowej.

Pod kilku godzinach zapach wykonuje kolejną zaskakującą woltę: dominować zaczynają nuty owocowe (ostrężyny?) i nagle okazuje się, ze baza „0” jest delikatna, leśna, odrobinę tylko drzewna, z bardzo subtelną nutą skóry.

Pomysł z zamieszaniem klasycznym układem nut początkowo wydaje się dziwaczny, po oswojeniu cieszy. Przyjemna słodycz bazy nie psuje wrażenia: już się nadziwilśmy w poprzednich etapach.

I jeśli przedtem oswajaliśmy wolność, to niechaj będzie, że wydała słodkie owoce.

Data powstania: 2011


Nuty zapachowe:


wersja 1(strona perfumerii Lu’lua): tymianek, malina, dzika róża, skóra, brzoza, cedr, migdał ziemny, nuty metaliczne


wersja 2(Now Smell This): nuty skórzane, tymianek, malina, cibora jadalna, owoce dzikiej róży, brzozowe drewno, cedr, krwiste nuty metaliczne

* W oryginale:

A

w istocie

opowiada

Marsjasz

nieprzebrane bogactwo

swego ciała

łyse góry wątroby

pokarmów białe wąwozy

szumiące lasy płuc

słodkie pagórki mięśni

stawy żółć krew i dreszcze

zimowy wiatr kości

nad solą pamięci

Fragment wiersza Zbigniewa Herberta „Apollo i Marsjasz” 

Ilustracje do tekstu:

  • Serce ze strony www.jokeroo.com
  • Zdjęcie numer 2 – reklamoweIlustracja nr 4 znaleziona na portalu We Dwoje (w artykule „Grupa krwi, a zdrowie)
  • Zdjęcie probówki (z laborantką) ze strony dziennika The Sun
  • Czerwone krwinki ze strony The Franklin Institute
  • Autorką pracy „Blood Berries” jest flossyflotsam, której galerię prac znajdziecie tutaj: KLIK

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

36 komentarzy o “0 Blood Concept”

    1. Lu'lua wysyła próbki bez problemu. Mają zarówno wodę perfumowaną, jak i ekstrakt. Ja recenzowałam ekstrakt: czyli w tej buteleczce z kroplomierzem.

  1. Muszę poznać ten koncept! 😉 Dzięki za post – świetny na Walentynki, o których mam zresztą takie samo zdanie 😉

  2. Madzik Monster

    Po przeczytaniu recenzji mam "węchowy" kociokwik w łepetynie;) – skóra, słodycz owoców, las,nuty metaliczne. Zapach, który muszę poczuć, bo nie jestem go w stanie odtworzyć w głowie:)

    1. Faktycznie, nuty wyszły dziwnie. Ale zapach jest spójny. Choć zmienny. Nie ma kakofonii nut, ani wrażenia, ze twórca nawrzucał do flaszki czego popadnie. podoba mi się… No kurczę, naprawdę mi się podoba. 🙂

  3. Sab, ja nie mogę z Tobą. I weź tu nie wypróbuj…
    Mam grupę O. Bardzo lubię ten czerwony obrazek z krwinkami i czasem go wrzucam w prezentacje do wykładów. I lubuję się ostatnio w poznawaniu zapachów, których z opisu nut w życiu bym nie kupiła (ostatnio tą drogą nabyłam w promocji flaszkę Panache Delrae). A ten, to jak zauważyła Madzik Monster właśnie taki zapach, co go trudno odtworzyć w głowie.
    No i oczywiście czerwony post na czerwone walentynki – pasuje jak ulał, przeczytałam z wielką przyjemnością.

    1. Przprszm…
      Ale naprawdę warto go poznać. Nie tylko dlatego, ze jest dziwny, ale też dlatego, że jest w dziwny sposób ładny.
      Wyobrażam sobie, ze ta chemia może u kogoś wywołać traumę, ale ja akurat nie odbieram "grozy w perfumach". I nie lubię jak perfumy mnie przerażają, tarmoszą i gwałcą (wyczytałam kiedyś, ze kadzidła powinny). Lubię, jak mi się podobają. 🙂

      I cieszę się, żę doceniłaś "walentynkowość" posta. Nawet serduszko wrzuciłam. :DDD

      A w ogóle, witaj po mini urlopie. Specjalnie dla Ciebie wydłużyłam rozdanie – obawiałam się, ze możesz nie zajrzeć dziś, ani jutro. 🙂

    2. Dzięki serdeczne za poczekanie!
      A masochistką ja też nie jestem. I nie lubię jak mnie zapach katuje. "Gwałcące kadzidło" brzmi dla mnie jak oksymoron. Cóż to za mądrala tak twierdzi? Jak lubię kadzidła to je lubię, i wcale nie się nimi gwałcę. Jak nie przepadam za spalenizną to po prostu nie używam, choć eksploruję z ciekawością. Ale rozumiem, że możliwe są różne podejścia.

  4. w ogóle nie zamierzałam poznawać tej serii ( tak dla zasady bo pomysł wydał mi się idiotyczny) ale jak tu się nie skusić na skórę, drewno, dzikie, owoce i krew? zwłaszcza że 0 to moja grupa…

    1. Ja już też się przyznałam, ze obawiałam się rozczarowania. Pomysł efekciarski.
      Wcześniej zetknęłam się z doborem diety do grupy krwi, perfumy więc nie zaskoczyły mnie aż tak bardzo. 🙂

  5. Ale się napaliłam!!! I jest to, na co czekałam jak tylko przeczytałam tytuł: "metaliczny zapach krwi". Chyba co ze mną nie halo, ale TAK podane romantyczne porywy serca, biorę w ciemno!

    1. Hihi! Kat, wiedziałam, ze krew Cię tu zwabi. :)))
      No i jeśli z Tobą coś nie halo, to ze mną też. Mogę być "nie halo" w takim towarzystwie. 🙂

  6. Xiaoxiongmao

    No widzisz, a jednak do Ciebie trafiły próbki BC. Właśnie wczoraj testowałam ponownie 0, ale wodę perfumowaną. Bardzo mi się podoba ten zapach (ostatnio jakoś jestem na tak, nawet kadzidlane perfumy sobie kupiłam! ja!). Ale mnie 0 wcale nie pachnie różą, nawet dziką, tylko malinami na początku, potem jest oleisto-spalone, a na samym końcu drzewno-irysowe. Właściwie nie wiem, czy to irys, to jest coś, co bardzo wyraźnie czuję też w Daimiris i Dzongka. Cedr? Skóra? (mam nadzieję, że nie to ostatnie, bo rzeczywista skóra dla mnie pachnie zupełnie inaczej). Może Ty mi powiesz, strasznie za mną ta nuta chodzi. Ciekawa jestem Twoich wrażeń na temat AB. Moja grupa to A, a te akurat perfumy z tej serii uważam za okropne.

    1. A będą następne. Okropne, mówisz? Szkoda.
      I od razu przyznaję, że (zgodnie z Twoimi oczekiwaniami) najwięcej nadziei wiążę z AB. To z kolei moja grupa, ale daję słowo: nie dlatego liczę, że mi się spodobają.
      Co do róży: mnie nie pachną kwiatem, lecz owocem. Takim cierpkim, dziwnym "gugułem". 🙂
      Daimiris wąchałam – skóra charakterystyczna na Guillaume'a, ale całkiem fajna. I rzeczywiście jest pewne podobieństwo między 0 a Daimirisem. Ale jednak 0 jest lżejsze, bardziej czyste, mniej orientalne. Chyba… Muszę zerknąć w próbkę. 🙂
      Myślę, ze ta dzongkhowa nuta to mogą być nuty skórzaste zestawione z kłączami irysa – już wytropiłam, że dają efekt iście paskudny często. Może też mieć znaczenie dodatek kardamonu albo jakiejś żywicy. Samą Dzongkhę ledwo już pamiętam. Pachniała na mnie skwaśniałą zupą jarzynową i przyznaję, że unikam kolejnych testów. Może powinnam wrócić? Bo też ostatnio jestem "na tak".

  7. Najbardziej urzekł mnie Twój opis: "krwiste nuty metaliczne". Do tej pory miałem okazję przetestować A,B,AB. Ze względu na moje niemiłe doświadczenia z tymi zapachami nie chciałem testować 0. Twoja recenzja sprawiła jednak, że dziś rano wyciągnąłem z pudełeczka 0 i zaaplikowałem na skórę. Z zapachów BC, które poznałem do tej pory największe wrażenie zrobił na mnie AB; było to jednak wrażenie negatywne. Jest to najbardziej syntetyczny i odpychający zapach jaki poznałem. Nie będę opisywać, co czuję w tym zapachu. Lepiej będzie, jak sama się przekonasz. Co najgorsze, zapachu bardzo trudno pozbyć się ze skóry. Czasami zastanawia mnie sens tworzenia takich kompozycji. W moim przekonaniu większość osób zakupi próbki i na tym się skończy, chociaż nie można wykluczyć, że jakiemuś, "silnemu" indywidualiście te zapachy przypadną do gustu.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    1. Ja właśnie dlatego na AB liczę. Na razie wąchałam przelotnie i spodziewam się zapachu trudnego, dziwnego, turpistycznie nowoczesnego. Takiego z ostrymi kantami.
      Lubię "techniczne" aromaty. Kalafonię, WD40, smołę (wiem, ze smoła naturalna, ale pod techniczne skojarzenia mi się łapie), smary, kleje. I spaleniznę.
      Mam flakon Nostalgii, Tar, Patchouli 24, Black Tourmaline i parę innych uznawanych za niestrawne. Nie wiem, czy jestem silnym indywidualistą. 🙂
      Twoja opinia jeszcze bardziej podsyciła moją ciekawość. Dziś może dam radę uporać się z A. Choć nie powinnam. Powinnam pracować. :]

    2. Inną kwestią jest, ze czasem wydaje mi się, ze widzę świat piękniejszy, niż inni ludzie. Więcej w nim znajduję rzeczy fascynujących, intrygujących, wartych "zapalenia się". Z zapachami jest podobnie: naprawdę potrafię zakochać się w brzydalu. 🙂

  8. jestem.z.ksiezyca

    Sabb, jak trwałość wypadła na Twojej skórze?
    Ja testowałam w stężeniu EDP i jestem bardzo mile zaskoczona trwałością.

    Pozdrawiam,
    jestem.z.ksiezyca

    1. Ja testowałam perfumy i też jestem mile zaskoczona. Kilkanaście godzin wyraźnego zapachu. Nie jest to może super ogoniasta bestia, ale zgadzam się, że trwałość może mile zaskoczyć.
      Przy okazji – masz fantastycznego nicka. Z księżyca – Europa to księżyc Jowisza. Świetna zabawa wieloznacznością słowa. 🙂

    2. jestem.z.ksiezyca

      koniecznie muszę sprawdzić w stężeniu czystych perfum, jestem wielce ciekawa trwałości na mojej skórze 🙂

      Uwielbiam gry słowne i niejednoznaczność (szczególnie w kwestii zapachów) 🙂 Sabb, przejrzałąś mnie 😀

  9. Wszystko co mnie zachwyca

    To moja grupa, ale nie wiem czy mój zapach. Zapach lasu uwielbiam, brzozy w perfumach już mniej. Zioła? Z nimi u mnie różnie bywa…

    1. Zioła w ogóle trudno mi zakwalifikować jako jeden typ zapachu. Czasem mi się podobają bardzo, czasem wcale. 🙂

  10. Kolorowy Pieprz

    dostałam próbki 4 grup krwi, zakochałam sie w grupie 0…cena czyni dla mnie perfumy nieosiągalnymi…zostawiłam krople na dnie i chyba umrę gdy wyparuje…ten zapach jest jedynym jaki zbudza we mnie takie emocje…

    1. Oj, teraz dopiero przeczytałam. Przepraszam.
      Cena faktycznie wysoka, dla mnie także. Ale wiesz, jak to jest z takimi zbytkami: jeśli gotowa jesteś czekać wystarczająco długo, może zdarzyć się okazja. Albo uda się zaoszczędzić. Ja czasem z zakupem czekam rok lub dłużej. Jeśli zapach naprawdę jest "Twój" – zauroczenie nie minie. 🙂
      Trzymam kciuki za sukces.

  11. WOW!!!

    Normalnie padłem jak przeczytałem… (co prawda już dawno po 14 lutym, ale liczą się dobre chęci… Choć nimi ponoć wybrukowano… Ale ja nie o tym!) No, bo po pierwsze, że ktoś wpadł na pomysł z "krwawymi" perfumami (choć może wśród mody na wampiry i klimaty grozy to nie takie znowu oryginalne)a po drugie… Rewelacyjne i nietuzinkowe podejście do zagadnienia Święta Zakochanych, kolejnego obcego nam tworu przeniesionego na nasz grunt. Dobra… Zmykam już dranić gdzie indziej, bowiem… 🙂
    "Mam rzeczy do zrobienia, figle do spłatania i ludzi do wyśnienia…"

    Pozdrawiam

    Zielony Drań (TM)

    1. Och… Sabbath:)

      Serce przybite do drzwi to nie moja wersja kartki walentynkowej, choć role Doktorów i Duszków wszelkiej maści na dramach i larpach nie są mi obce 😛

      I fakt: cytat pochodzi z komiksu "Arlekin i Walentynki" Neila Gaimana. Tak mi jakoś pasował do tej recenzji… 🙂

    2. Ano, wiem skąd pochodzi. 🙂
      Do recenzji rzeczywiście pasuje. Nie wiem, czemu nie wykorzystałam. Ale nie poprawiam. Zawsze zostaje tak, jak czułam testując. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy