Nur SoOud

 Nur, czyli światło

Pierwsze wrażenie: przyjemne, europejskie cytrusy, świeża zieloność i subtelna, owocowa słodycz. Ładnie.

Drugie wrażenie: delikatna, łagodna nutka kwiatowa i jasne nutki drzewne. Bardzo ładnie.

Trzecie wrażenie: światło jest, ale gdzie podział się orient?

Na szczęście perfumy mają tę fenomenalną właściwość, że się rozwijają. Po kilkunastu minutach miła i ładna kompozycja zaczyna ewoluować. Ale też nie w sposób, którego oczekiwałam.

 

Łagodną, akuratną słodycz cytrusów łamie nam obecność petitgrain, zielone gałązki zaczynają dziko piąć się do słońca, jasne drewienka puszczają gorzką, stymulującą dla zmysłów żywicę, morela obnaża delikatnie orzechową pestkę. I oto… Po kwadransie, może dwóch mamy na skórze bliźniacze nieomal rodzeństwo Ninfeo Mio Annick Goutal. 

Zapach balansujący między normalną, przyzwoitą urodą, a niszową naturalnością. 

 

I przez kolejne kwadranse Nur ewoluuje dokładnie w tym, nieoczekiwanym kierunku. Wytrawny aromat gniecionych gałązek splata się z zapachem gorzkawych, cytrusowych skórek i apetycznym aromatem gniecionych wraz z pestkami moreli. Ślad nut kwiatowych dodaje kompozycji klasycznego szntyu, lecz nie łagodzi jej zadziornego charakteru.

Jeśli jest coś, co mnie w tej urodziwej kompozycji uwiera, to jest to cytryna. Wyraźna, choć niestabilna nuta zwyczajnej, kosmetycznej cytryny. Nie ma niczego niewłaściwego w cytrynie, ale żeby tak wprost?

Na szczęście nie jest to ostatni etap rozwoju Nur na skórze. Po godzinie, może dwóch Nur zmienia się po raz kolejny. Pojawia się ciepła, złocista ambra i ślad ziołowego kadzidła. Kompozycja zmienia temperaturę i barwę.

I znów mam mieszane uczucia: bo przyjemne i dość efektowne jest takie ambrowe ciepło rozświetlone cytrusowa poświatą, a jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to już było, że w ten sposób już ktoś mnie próbował uwieść. Domyślacie się, kto?

Oczywiście Olivier Durbano swoim Citrine.

Podstawowa różnica między cytrynowym zachodem słońca Durbano, a cytrusowym Światłem SoOud polega na tym, że w Citrine wszystkie nuty składają się w jeden spójny, harmonijny akord, tu natomiast mamy wyraźne rozwarstwienie kompozycji: świeże, gorzkawe cytrusy nie wsiąkają w ciepłą, ambrowo – kadzidlaną bazę. Są osobne, oddzielne, niezmieszane. Nuty świeże i orientalne tworzą duet, nie chór. 

Tak poskładany zapach skupia uwagę, nie pozwala się ignorować, nosić „mimochodem”. 

 

Głęboka, schyłkowa baza nie ma już tej trzpiotowatej buńczuczności poprzednich faz. Jest ciepła, matowa, statyczna i bardzo miła. Jednak nadchodzi dopiero po wielu, wielu godzinach i jest właściwie powidokiem po perfumach. Też ładnym.

Nur to w ogóle najładniejszy chyba zapach z kolekcji SoOud. Najładniejszy w sposób normalny, niewymagający klękania i darcia szat. I to wcale nie jest zarzut – perfumy po to są, żeby były ładne. 🙂

Twórca: Stephane Humbert Lucas

Data powstania: 2010

Nuty zapachowe:

Nuty głowy: cytryna, kadzidło, bylica, rumianek

Nuty serca: cedr, morela, korzeń irysa

Nuty bazy: ambra, piżmo, rosyjska skóra, wanilia z Madagaskaru

  • Autorem wszystkich zdjęć użytych dla zilustrowania tekstu jest młodziutki brytyjski fotograf Jack Hood. Zamieszczone wyżej zdjęcia pochodzą z jego galerii na serwisie Flickr: KLIK, ale więcej fotografii Jacka znaleźć można na jego stronie: KLIK 

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

19 komentarzy o “Nur SoOud”

  1. Monika - Twoja Asystentka

    jakoś się zagubiłam i czytam teraz zaległe Twoje posty i zatapiam się w nich jak w pięknej baśni.
    Cudnie się Ciebie czyta. Czy wydasz kiedyś jakąś książkę?
    Monika

    1. Ja też się zgubiłam i nie pisałam dość długo. 🙂
      Nie wiem, co Wy z tą książką, ale czuję się zainspirowana. Tyle, że ja naprawdę w siebie nie wierzę…

  2. Cieszę się, że po dłuuugiej przerwie znów zamieszczasz nowe wpisy na blogu :)) Opisy jak zwykle bajeczne:)
    Pozdrawiam

  3. Intuicja mojego nosa mi podpowiada, że chyba za mało magiczny ten zapach, więc byśmy się nie polubili 🙂 Ale zdjecia fantastyczne 🙂

    1. Chłopak zdolny jest. Ma dopiero 18 lat. Przynajmniej tak pisze na swojej stronie – bo to żaden mój znajomy. Polecam, bo mnie ujęły jego prace.
      Co do zapachu, nie wiem Angel. Po prostu nie wiem. Mnie nie namalował takich obrazków, jak poprzednie (i kolejne SoOudy). Właśnie przez swoją normalną urodziwą urodę. Ale może dla kogoś innego będzie bardziej łaskawy? 🙂

    2. Ja to jednak wolę ciemne róże pogniecione przez kochanka 😀
      Młodzi zdolni… przez nich czuję się jak mumia egipska 😀
      Pozdrawiam cieplutko

    3. Haha! Angel, Ty i mumia? :DDD No to genialnie się maskujesz, bo ja widzę młodą kobietę o bardzo intrygującej urodzie. Dokładnie takie, nieco chmurne, nieco mroczne, niebanalne piękności mi się podobają.
      W sumie, zapachy też lubię nieco mroczne, nieco chmurne i niebanalne. 🙂

  4. A mnie zapach zaintrygował. Zachęciło mnie to podobieństwo do Ninfeo Mio, które niezmiennie do moich ulubionych zapachów należy i te rozwarstwione nuty i ewolucje zapachu…

    Ostatnio mała dziewczynka o imieniu Nur (albo Noor) powiedziała mi, że to nie znaczy światło (jak i ja myślałam), tylko słońce.

    1. Nur (noor) to jak najbardziej światło. Co więcej, w symbolice sufickiej, szczególnie w poezji, jest to słowo o ważnym znaczeniu mistycznym. Ze światła powstało wszytko. Zastanawiam się, czy twórca perfum o tym wiedział. Dla osób, które się zajmują azjatycką mistyką, słowo nur od razu budzi wyobrażenia kreacji.Ja sam je uwielbiam. Koniecznie muszę kiedyś przetestować te perfumy.
      Sabbath, dziękuję za kolejne świetne recenzje. Mój nos jest ostatnio mało wrażliwy na nowości, a wszystko za sprawą sezonowej alergii. Nie przeszkadza mi to jednak cieszyć się ze znanych mi już dzieł. Pozdrawiam

    2. K.M. Ninfeo Mio to świetna kompozycja. Mniej może efektowna, niż Nur, ale chyba właśnie dzięki temu łatwiej mi się ją nosi.
      A światło, czy słońce… Może to jest tak, jak u Platona: że dobro, mądrość i piękno znaczą to samo?

      Biral, też sprawdzałam. Z drugiej strony, wszystkich interpretacji poznać nie sposób. 🙂
      Dziękuję za życzliwą ocenę. Życzę Tobie zdrowia a alergię niech wciórności… ;)))

    3. Mnie też to słowo (imię) nie daje teraz spokoju. Może właśnie jest tak, jak Sabbath pisze: jakiś rodzaj rozmycia znaczenia?

      Popieram to o alergii!

    4. W wielu kulturach Słońce uosabia światło nie tylko pojmowane fizycznie, ale też jako mądrość na przykład. W ogóle Słońce kiedyś większe miało znaczenie – a przyj=najmniej ludzie wyraźniej je sobie uświadamiali, niż my, żyjący w świecie, w którym silne sztuczne światło nie jest luksusem.

      W kwestii alergii – wiem, jak można się męczyć. Mnie, cudem jakimś, na starość wszystkie alergie przeszły. na starość to znaczy gdzieś w okolicy 19 – 20 roku życia. Po poważnej chorobie, której prawie nie przeżyłam okazało się, ze moje alergie i choróbska były słabsze, niż ja. :DDD W sumie, takiego sposobu odczulania nikomu nie życzę. :]

  5. Nie wiem, nie wiem… Jakoś nie czuję się do końca przekonana… Chociaż przyznaję że w okolicy lata zazwyczaj zwracam uwagę na cytrusowe klimaty. Miałam jednak kiedyś nieprzyjemne doświadczenia z cytrusami na ciele, które po upływie pewnego czasu zmieniały się w wyjątkowo obrzydliwie "pachnące" coś… Tak więc tym razem się waham.

    1. Ja też nie wiem Kat. To znaczy, w kontekście Twoich gustów nie wiem. Mam podejrzenia, że może być zbyt perfumeryjnie ładnie dla Ciebie jednak. 🙂

  6. nie nadążam 🙂 nadrobiłam poprzednią recenzję i przeczytałam tą i znalazłam się w innym świecie :))

    mnie również zachęciło podobieństwo do Ninfeo Mio :)) jednak najbardziej pociąga mnie Fam 😀

    1. Przepraszam. Pisze mi się jakoś tak… 😉
      Fam przetestuj. jest bardzo ładny, ale zarazem wyraźniejszy, mocniejszy niż NM.

  7. wiedźma z podgórza

    Skojarzenia z Nimfeo Mio brzmią jak najbardziej zachęcająco. 🙂 Dobrze, że już niedługo będę miała okazję poznać Nur.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Make Perfume Not War!

Światło dzienne ujrzał właśnie kolejny świetny projekt Geralda Ghislain – twórcy marek Histoires de Parfums, Scent of Departure i Alice and Peter. Make Perfume Not

Czytaj więcej »

Serge Lutens Un Bois Vanille

Przepyszny przepych Un Bois Vanille to zapach, który naprawdę łatwo jest pokochać. Ale nie po testach nadgarstkowych. Otwarcie jest dość szczególne. Z jednej strony –

Czytaj więcej »