Chambre Noire Olfactive Studio


Zdjęcie wykonała Clemence Rene-Bazin - fotograf i podróżniczka, miłośniczka plakatów Romana Cieślewicza.

Céline Verleure podała jej tylko tytuł: Chambre Noire - Ciemna Komnata. Interpretacja była wyborem Cemence. Wybrała Kair i widok na Nil z okna ciemnego, hotelowego pokoju.

 

Koncepcja zdjęcia jest przewrotna i nawiązuje do camera obscura - kamery otworkowej zwanej po francusku chambre noire właśnie.

Nie mamy tu zdjęcia pokoju. Pokój staje się ciemną komnatą - camera obscura, z wnętrza której obserwujemy świat. Widzimy tylko skąpe źródło światła odbijające się w szybie i świat poza pudełkiem, w którym tkwimy.

Z gotową fotografią udała się Céline Verleure do pracującej dla Robertet Dorothée Piot. Jedynym ograniczeniem, jakie postawiła Verleure perfumiarce był przykaz unikania nut kwiatowych. Jak widać, Piot i tak zrobiła po swojemu.


Wspomnień czar?

 

Wchodząc do Ciemnej Komnaty mam przejmujące odczucie deja vu: byłam tu już. Znam to piękne połączenie nut przyprawowych i drzewnych ze śliwką i fiołkiem. Znam je tak dobrze, że niewiele czasu potrzebuję, by rozpoznać znajomy widok, znajome wnętrze, znajomy zapach.

Gdyby klasyczne, mistycznie piękne Feminite du Bois, odtworzone w formie nieco bardziej korzennej i ciężkiej przez Serge'a Lutensa, odrobinę bardziej jeszcze dociążyć - otrzymalibyśmy Chambre Noire.
 
Zapach jest piękny, złożony, niejednoznacznie orientalny. Jest w nim cynamon jak z lutensowskiego Feminite, śliwka podwędzona jak w lutensowskim Feminite (możecie sprawdzić: pisałam, że się zwędziła w tej wersji), fiołek aksamitny i ciepły jak w lutensowskim Feminite, nuty drzewne miękkie i gładkie jak w Feminite...

I ma Chambre Noire tę samą cechę, którą wymieniłam porównując stare i nowe Feminite du Bois: mimo bogactwa i różnorodności nut, mimo połączenia nut przyprawowych i drzewnych z owocową słodyczą i jasnym aromatem fiołka - to normalne, korzenne perfumy. Bardzo piękne korzenne perfumy.

 

Nieco indywidualnego charakteru zyskuje Chambre Noire wraz z pojawieniem się nut skórzanych. A raczej "nut skórzanych", bo zapach spreparowany został tak, by ze skórą kojarzyć się raczej symbolicznie. I skóry w nim nie ma.

To, co czuję to najprawdopodobniej Akacja Farnesa, której kwiaty i pędy używane są do produkcji olejku zwanego w perfumiarstwie Cassie. Towarzyszą jej stryraks, ketmia piżmowa i odrobina jałowca, dodającego Chambre Noire nieco eterycznej pikanterii utożsamianej zwykle z nutami męskimi, tu zaś stanowiącej jedynie subtelny akcencik sprawiający, że kompozycja staje się rzetelnym pełnoprawnym uniseksem. Miękkości bazie dodaje skórzasta wanilia i kremowy sandałowiec. Tyle, ze podobne nuty znajdziemy w Feminite du Bois w wersji lutensowskiej, poprawionej. A także w  pachnących prawie jak Feminite Un Bois Violette i w Genie de Bois Keiko Mecheri.

I wszystko to jest bardzo piękne, ale po raz kolejny - po prost wtórne.
Pod recenzją bardzo przyjemnego dla nosa, ale także wtórnego Autoportrait Mysza napisała, że nie cierpi, nie znosi i nie akceptuje zapachów, które przypominają jej inne zapachy. Ja nie mam chyba tak jednoznacznych odczuć. Po prostu... Nie mam odczuć.

To, co miała opowiedzieć mi Feminite du Bois oraz wszystkie jej klony, o których pisałam pod koniec 2009 roku - zostało już opowiedziane.


Chambre Noire to piękny zapach. W o ćwierć tonu zbyt ostrej bazie mniej piękny, niż w sercu, ale wciąż nader przyjemnie się nosi. I jako alternatywa dla lutensowskiego Feminite du Bois niezły, bo tańszy. Ale też mniej trwały.

Nie chcę tu brnąć w paradoks bazaltowej rybki i piramidy śmietany z "W pracowni pisarza" Zegalskiego. Nie oczekuję, że żaden zapach nie będzie mi przypominał żadnego innego. Po prostu, tym razem nie mam nic do dodania.



Data powstania: 2011
Twórca: Dorothée Piot

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: schinus (drzewo pieprzowe)
Nuty serca: jaśmin, papirus, fiołek, kadzidło, suszona śliwka
Nuty bazy: sandałowiec, paczula, piżmo, wanilia, nuty skórzane

Źródła ilustracji:
  • Pierwsze zdjęcie wykonała Clemence Rene-Bazin. Jak w tekście.
  • Autorem drugiego jest designer i fotograf Matthias Kretschmann, którego stronę znajdziecie pod adresem kremalicious.com.
  • Zdjęcia trzecie i czwarte wykonane zostały przez Francesco Capponiego za pomocą samodzielnie skonstruowanej camery obscura, w której za pudełko służy domek lęgowy dla ptaków. Francesco konstruował także tego typu urządzenia w skorupce jaja czy zminiaturyzowane do rozmiaru kciuka. Stronę ekscentrycznego konstruktora i fotografa znajdziecie tu: www.francescocapponi.it

Komentarze

  1. Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr.
    No nie spodziewałam się takiego posta, po tym wczorajszym :)
    Cytat zabrzmiał dość obcesowo, ale mimo wszytko - podtrzymuję. Nigdy nie zrozumiem tworzenia zapachów podobny do innych, zwłaszcza kultowych, zapachów. Po co? Czy ktoś mi to może wyłożyć?
    Fajny opis. Fajna nazwa i koncepcja. Nie takie złe zdjęcie. No więc po co to pobobieństwo?
    Rozumiem, że w zapachu może zostać oddana w sposów wtórny jakaś nuta. Albo kilka. Kluczowych nut w sumie aż tak wiele nie ma, więc o pewne wtórności nietrudno.
    Ale zapach, który od pierwszej do ostatniej chwili kojarzy się z innymi zapachem, to przepraszam trąci mi podróbką. W tym przypadku niezbyt tanią. Takie zjawisko bywa określane jako łamanie praw intelektualnych, ale widać w niektórych kręgach uchodzi.
    Pewnie jestem niesprawiedliwa, pewnie artysta-nos miał jakąś własną wizję na złożenie pewnego zestawu określonych nut. Wyszło mu albo i nie.
    Ale to chyba oczywiste, że taki zapach będzie się ludziom kojarzył jednoznacznie.
    Więc nie rozumiem - po co?
    Wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem rozczarowana. Zapach nie jest identyczny. Jasne. Ale jest podobny w stopniu, w jakim podobne są "drzewne siostry", o których pisałam. I raczej do lutensowskiej wersji właśnie.
      I nawet nie tyle mnie to wkurza, co smuci własnie. Mogło być pięknie. A tymczasem zapach do mnie nie mówi. To głupie, bo przecież skoro zachwyciłam się FdB, to czemu nie zachwycam się Chambre Noire? Powinnam. Ale nie mogę. Tak, jak nie można drugi raz być zaskoczonym tą samą niespodzianką.

      O, wiem, co mogłam napisać. Że to wykonane camerą obscura zdjęcie Feminite. :)


      I jeszcze - ciekawa jestem, jak odebrałabym Chambre Noire gdybym nie znała Feminite? Albo gdyby nigdy nie istniało? Czy zachwyciłby mnie ten zapach tak samo? Czy może subtelne zmiany sprawiają, ze AŻ TAK piękny nie jest?
      Nie potrafię tego ocenić w tej chwili. Mam podejrzenia, ze jednak klasykowi ustępuje urodą. Ale nie wiem. po prostu nie potrafię pozbyć się tego odniesienia.

      Usuń
  2. Mnie jakoś nie ciągnie do poznania tej marki.
    Feminite de Bois Lutensa mnie zaciekawiło,choć nie urzekło,pierwotną wersję Shiseido jeszcze nie miałem okazji poznać,mimo wszystko ciekaw jestem różnic między jednym a drugim:)
    pozdr,
    J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie ciągnęło. I te zapachy są naprawdę przyjemne. Ale przykro odnajdywać w nich tyle "inspiracji". szczególnie, ze trzeci... Heh... Zobaczysz. :(

      Usuń
  3. Sabb czy będzie Lumiere Blanche?
    Ciekaw jestem tych migdałowych niuansów podbitych piżmem,cedrem i sandałem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie nie będzie - nie mam próbki. Nie mam ich też w Quality.
      A później... Jarku, ja nie wiem, czy wrócę do Olfactive Studio...

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem.
    Czekam teraz na jakiegoś dziwaka:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to Cię nie rozczaruję. Właśnie noszę coś niesamowitego. I nie mam pojęcia, jak to opisać. No nie mam słów.
      Ale najpierw Still Life wrzucę.

      Usuń
  6. Ciekawe... muszę wypróbować :) podobieństwo albo przeszkadza albo działa jak w cytacie "najbardziej lubię piosenki, które znam" :). Pytanie jak wielkim kultem darzymy pierwowzór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja darzę wielkim. :)
      I pierwowzór podoba mi się jednak bardziej.
      A Mamonia mi chyba podejrzałaś na ekranie. Właśnie o nim piszę przy okazji kolejnej recenzji OS. :)

      Usuń
  7. To się nazywa telepatia :) szkoda że wychodzi tylko i wyłącznie mimochodem, choć szerzej na to patrząc to może i lepiej... wystarczy mi własnych myśli :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chcesz, możesz popodsłuchiwać moje. Myślę o tobie bardzo dobrze - na pewno poprawi ci to humor. :)

      Usuń
  8. Czytam, czytam, ale cóż mi pisać , jak jestem kompletnie cofnięta i nie na bieżąco, nie znam , więc tylko podczytuję, rejestruję, a potem zwykle jest tak że wiem że coś miałam zapamiętać , że coś u Ciebie wartego zainteresowania wyczytałam i nie wiem co, i znowu szukam wertuję czytam, i nawet czasem odnajduje ;D
    Ten post zapamiętam bo wiesz, że mi z Feminite bardzo po drodze, a kupić coraz trudniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skarbie, zważ tylko, ze on nie jest podobny do klasycznej świetlisto - drzewnej wersji, tylko do cięższej wersji sprzedawanej przez Lutensa. Gdyby przypominał pierwowzór - sama popędziłabym nabywać.

      A ogólnie, ogromnie się cieszę, ze zajrzałaś. Dawno Cię nie było.

      Usuń
  9. Ano właśnie, a ja mimo że się starałam zaprzyjaźnić z Lutensowym FdB to niestety nie udało się,będę starać się o próbkę , muszę sprawdzić koniecznie .

    Sabb ja zaglądałam tylko cicho byłam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się nie udało. Choć starałam się i wiem przecież, ze to piękny zapahc.
      Na razie mam prawie półtorej flakonu starej wersji (i nawet nowy balsam jakiś czas temu znów upolowałam). Kiedy 9i jeśli) skończy mi się ten zapas, stanę przed dylematem, czy polować na rozpaczliwie drogą wersją Shiseido, czy polubić się z lutensowską... To będzie trudna decyzja.

      I... Nie siedź cicho. Tak się cieszę, że tu jesteś. Skąd miałam wiedzieć, jeśli się nie odzywałaś? :)))

      Usuń
  10. Jako, że po perfumowym świecie poruszam się radośnie bez ciężkiego bagażu doświadczeń ;) to te perfumy odbieram bardzo pozytywnie. Tak jak napisałaś - są przyjemne w noszeniu, dość złożone, brak im może krztyny dramatyzmu, jakiegoś cięższego pierwiastka który by je wyniósł na panteon. Ale nie jest źle! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi! Mój bagaż doświadczeń nie jest ciężki. Jest fajny. Choć czasem rzeczywiście łapię się na tym, że sporo zapachów mi się "kojarzy".
      Jeśli spodobało Ci się Chambre Noire, spróbuj przetestować Feminite. Tylko daj im z godzinę na skórze, nim ocenisz ostatecznie. :)

      Usuń
  11. Znam (i mam) Feminite du Bois Lutensa, mam też Chambre Noire - i mój nos nie wyczuwa podobieństwa (na Chambre Noire trafiłam dlatego, że ktoś go opisywał jako podobny do FdB). Feminite du Bois to drewienko, cierpkie przyprawy, Chambre Noire - delikatna skórka osłodzona śliwką.

    Nie czuję podobieństwa - dla mnie to dwa różne zapachy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wpisałam komentarz, i mi go zeżrało, kiedy konto google zażyczyło sobie zalogowania:/

    Krótko - dla mnie Feminite du Bois i Chambre Noire to dwa różne zapachy, obydwa znam i mam, i nie czuję podobieństwa. Chambre Noire polecono mi jako "niemal klon" FdB, a tu guzik - żaden klon, nawet koło FdB nie stało. Za to niemal identyczne jak FdB jest Miller et Bertaux Parfum Trouve.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wcięło. Mam komentarze ustawione w ten sposób, że te dodawane do postów starszych niż dwa tygodnie sa moderowane. Mam wtedy pewność, ze mi nie umkną. Wcześniej zdarzało się, że przez przeoczenie nie odpowiadałam na komentarze do starszych postów i było mi potem wstyd. :)

      Co do zapachów: Parfum Trouve mi się z Fdb nie kojarzy. Ale dla mnie Feminite zupełnie, ale to zupełnie nie są cierpkie, recenzowałam kiedyś razem z kilkoma zapachami podobnymi. Bardziej nawet, niż Chambre Noire. I jeszcze (poza wymienionymi w recenzji Lutensami i Genie du Bois K. Mecheri) do FdB podobne wydają mi się uleżane Citta di Kyoto SMN.

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty