Ambra - złoto perfumiarzy


Jesień idzie - nie ma na to rady *

 

Dla miłośnika perfum jesień to pora na nuty rozgrzewające, otulające i dające komfort. Można pozwolić sobie na intensywne perfumy i szczodrą ich aplikację. Jest to zarazem czas, w których perfumy nie kulą się jeszcze z zimna. Wielu perfumomaniaków celebruje jesień ciągnąc za sobą olfaktoryczne ogony - miękkie i ciepłe.
Czyż istnieje bardziej jesienna, otulająca i zarazem bardziej elegancka nuta, niż ambra?



Co to jest ambra?
Z punktu widzenia nauki ambra jest patologiczną wydzieliną powstającą w przewodzie pokarmowym kaszalota (Physeter macrocephalus) powstającą najprawdopodobniej w wyniku podrażnienia jelit przez twarde części spożywanych przez kaszaloty głowonogów. Chodzi zapewne o chitynowe "dzioby" tych stworzeń. Wydzielanie ambry chronić ma delikatne ścianki jelit przed uszkodzeniem.

 

Pisząc o pochodzeniu ambry trudno nie wspomnieć o krążącej po polskich forach i pojawiającej się w opisach nut w niektórych perfumeriach miejskiej legendzie, jakoby ambra była spermą wieloryba. Pomyłka wynika z błędnego tłumaczenia, bowiem kaszalot po angielsku zwie się sperm whale. A wszyscy wiemy, że skojarzenia seksualne są najsilniejsze, przypadkowi tłumacze mogą więc nie wiedzieć, co to kaszalot, ale co to "sperm" wiedzą na pewno. :)
Pozyskiwanie ambry
Ambrę pozyskuje się aktualnie w trzech rejonach świata: w Australii, Nowej Zelandii i Nowej Kaledonii. Wedle informacji w sieci znajdowana bywa także na wybrzeżach Oceanu Atlantyckiego, brazylijskich plażach, na wybrzeżach Madagaskaru, wschodnich Indii, Malediwów, Moluków, Chin, Japonii, Australii oraz oczywiście Bahamów. Zbieranie ambry przypomina zbieranie bursztynów: należy udać się na plażę wczesnym rankiem, najlepiej po sztormowej nocy i szukać grudek nie będących kamieniami: lżejszych i ciepłych w dotyku.

 

Niegdyś ten poszukiwany surowiec perfumiarski zdobywano także polując na wieloryby. Zabijano je bowiem nie tylko dla tranu, lecz także dla ambry. Pamiętacie "Moby Dicka" i rozdział, w którym załoga Pequoda odkrywa spore zasoby ambry w martwym ciele dryfującego po morzu wieloryba?
Z punktu widzenia logiki nie ma to wielkiego sensu, bowiem ambra im świeższa, tym mniej pięknie pachnie. Uczciwie pisząc, świeża ambra pachnie całkiem niepięknie, a jej aromat określany jest jako morsko - fekalny. I jest to właściwe określenie.
Zapach ambry
Grudy ambry wyglądają jak kamienie lub zaschnięte brudy błota. Wagą przypominają pumeks, strukturą gips.


Poszczególne grudki ambry różnią się między sobą kolorem, wagą, składem chemicznym i także zapachem.
Im ambra jest młodsza, tym jest ciemniejsza, cięższa i tym bardziej ostry, zwierzęcy będzie jej zapach. Woń młodych, ciemnych ambr jest ostra, trudna i niewiele ma wspólnego z przyjemnym aromatem znanym nam z popularnych kompozycji perfumeryjnych.


Z czasem, pod wpływem wody morskiej, powietrza i słońca ambra zmienia kolor i zapach. Jaśniejsze grudy charakteryzują się łagodniejszym, bardziej przyjemnym aromatem przypominającym zapach skóry czy żywic. Niektóre ambry charakteryzują się cytrusowym szczytem aromatycznego spektrum.

 

Testując bardzo dojrzałe, jasne ambry zauważyłam, że z czasem nabierają one kremowago aromatu sezamu (uczestnicy moich warsztatów świetnie to wiedzą). Aby ciemna, świeża ambra zamianiła się w tak zwaną ambrę białą potrzeba około trzydziestu, czasem nawet czterdziestu lat.
Podróbki
Rynkowa cena ambry zaczyna się od około 100 złotych za gram. Nazywanie ambry złotem morza nie jest więc przesadą.
Ambrę podrabia się więc - jak większość cennych rzeczy na tym świecie. Ambrowe podróby prokuruje się z kleju, plasteliny, modeliny albo gipsu, barwi za pomocą Coca-Coli i farb. Moczenie w Coca-Coli sprzyja także uzyskaniu charakterystycznej struktury.

 

Skład chemiczny poszczególnych grud ambry jest różny - stałymi elementami są właściwie tylko bezzapachowa ambreina i steroidy. Można natomiast rozpoznać ambrę po jej właściwościach fizycznych. Grudki różnią się, co prawda, kolorem, lecz charakterystyczny aromat, topliwość w temperaturze 62% stopni Celsjusza i wydzielanie białego dymu w temperaturze 100 stopni jest wspólne dla wszystkich ambr.
Od grud żywicy (często mających podobne parametry oraz wyraźny, przyjemny zapach) odróżnia ambrę brak przejrzystości.
Naturalna ambra w perfumach
We współczesnych (oraz współcześnie obecnych na rynku) kompozycjach perfumeryjnych ambry nieomal nie stosuje się.
Powodów jest kilka.
Cena
Nie sądzę, by kogoś dziwił fakt, iż w perfumach kosztujących 100 zł za flakon nie ma naturalnej ambry. Ani grama.

Utrzymanie jakości kompozycji
Ambra jest składnikiem nie tylko naturalnym, ale także nieprzewidywalnym. Tworząc kompozycję ambrową na bazie jednej partii esencji nie sposób przewidzieć, jak pachniała będzie kolejna partia. Co za tym idzie - trudno jest zapewnić klientowi produkt o stałych parametrach.
Trudności w pozyskiwaniu
Zasoby ambry mogły zaspokoić popyt rynku perfumiarskiego w czasach, kiedy perfumy były towarem używanym jedynie przez najbogatszych. Faraon mógł sobie kadzić ambrą i kąpać się w pachnących olejkach - dziś jednak, gdy luksus perfumowania się stał się rzeczą powszechną, światowe zasoby ambry zwyczajnie nie sa wystarczające, by nasycić rynek.

 

Względy ekologiczne
Pomimo, iż świeża ambra nie jest ambrą najcenniejszą dla perfumiarstwa, polowania na wieloryby w celu pozyskania tłuszczu i ambry nie ustawały, póki istniał popyt na te substancje. Dlatego w roku 1977 zakazano oficjalnie stosowania naturalnej ambry w perfumiarstwie. 28 lat później w większości krajów zakaz zniesiono, wprowadzając jednak kontrole dotyczące jej pochodzenia. Do używania naturalnej ambry w perfumach przyznają się obecnie tylko dwie firmy: l'Artisan Parfumeur i Parfums MDCI. W perfumach pozostałych firm znajdziemy naturalne lub syntetyczne substytuty.



Co nam pachnie w ambrowych perfumach?
Substancją dystynktywną dla zapachowego spektrum ambry jest terpen nazywany ambreiną. Można go wyizolować rozpuszczając grudkę ambry w podgrzanym akloholu. Sama ambreina nie charakteryzuje się intensywnym aromatem, jednak w wyniku utleniania zmienia się ona w silnie pachnący ambroksan.
Syntetyczny ambroksan jest aktualnie najpolularniejszym substytutem ambry. Poza nim do uzyskania aromatu ambry stosuje się ambreton, ambrinol, cetalox, cedramber, ambrox, amberlyn, lorenox, kaszmeran i wiele innych nowoczesnych syntetyków.
Oczywiście, syntetyki to nie wszystko. Do pozyskania nuty ambrowej używa się także substancji naturalnych pochodzenia roślinnego: przede wszystkim szałwii muszkatołowej,  nasion piżmianu właściwego (zwanego nie bez przyczyny ambrette), żywicy labdanum, styraksu czy pozyskiwanej z drzew ambrowca benzoiny. Substancjami pomocniczymi przy tworzeniu akordów ambrowych są, między innymi, wanilia, balsamy peru i tolu, kmin rzymski, gałka muszkatołowa, sandałowiec, opoponaks czy nasiona marchwi.
Ciekawostki
Ambra od wieków fascynowała ludzkość. Znajdowane na wybrzeżach aromatyczne kamienie zbiarano i palono jeszcze zanim odkryto, czym w istocie są.

 

Starożytni Egipcjanie używali ambry jako kadzidła. Najpierw w tylko w świątyniach, później także w pałacach. Nieco mniej starożytni używają jej do dziś do do aromatyzowania ekskluzywnego tytoniu papierosowego i fajkowego.
Starożytni Grecy wierzyli, że ambrowy aromat hipnotyzować syreny. Na podobnej zasadzie, jak bezoary hipnotyzowały muzy. :)
Przez lata wierzono także w lecznicze właściwości ambry. Starożytni Gracy i Rzymianie dodawali sproszkowaną ambrę do przygotowywanych na bazie wina mikstur leczących ropnie, wrzody i... oziębłość płciową.
Podczas pandemii zwanej Czarną Śmiercią w XIV wieku wierzono, że noszona przy sobie grudka aromatycznej ambry chroni przed zarażeniem dżumą.
W wieku XVII wrócono do korzeni, czyli do spożywania ambry dla zdrowia. Tyle, że bez wina. :) Zwaną siarką morza substancję spożywano w eliksirach wierząc, że wzmacnia ona ciało i umysł.
Przez wiele stuleci ambra używana była jako afrodyzjak oraz składnik eleganckich potraw i napojów. Dodawano ją do czekoladowych pralin i czekolady pitnej. Jaja gotowane w ambrze były ulubioną potrawą Króla Anglii, Szkocji i Irlandii Karola II. Brzmi dekadencko, czyż nie?
W reżyserowanym przez Ridleya Scotta "Hannibalu" z  Anthonym Hopkinsem i Julianne Moore w rolach głównych Hannibal Lecter używa zapachu ambry jako sygnału mającego wskazać Clarice Starling miejsce jego pobytu. 



Wkrótce zaproszę Was do lektury krótkiego przeglądu perfum ambrowych. Nie mam pojęcia, jak sprawić, by był krótki...
* Fragment tekstu piosenki "Staruszek" autorstwa Andrzeja Waligórskiego
Źródła ilustracji:


Komentarze

  1. Takie ciepłe przyjęcie przez sprzedawcę jest zdecydowanie czymś rzadko spotykanym :) Jestem ciekawa czym ogólnie pachnie w takim sklepie po otwarciu drzwi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pachnie dyskretnie. Myślę, ze nie rozpylają tam w powietrzu najnowszych perfum, żeby skusić klienta. :)

      Co do ciepłego przyjęcia, Quality to firma rodzinna. Wedle badań rynkowych, klient podświadomie wykazuje większe zaufanie wobec marki, której właściciel użyczył własnego nazwiska. Dlatego tego typu marki są tak cenne - zdarza się, że bywają wykupywane przez duże koncerny wraz z nazwiskiem i potem prosperują bez zmiany nazwy. :/

      Missalowie wybrali "rodzinny" wizerunek firmy i zdecydowanie trzymają ten kurs. Forma przyjmowania klientów jest częścią tej polityki. I robią to naprawdę dobrze.

      Inną kwestią jest to, że w dziedzinie perfum niszowych "rodzinne" interesy nie są rzadkością. Znaczna część niszowych marek to przedsiębiorstwa skupione wokół konkretnej osoby, czy nazwiska. W sposób bardzo ciepły promują się na przykład Martinne Micallef i Geoffrey Nejman. Akcenty emocjonalne wykorzystuje sprawnie Annick Goutal. O MCMC Fragrances też ostatnio pisałam.

      Także część perfumerii niszowych w Polsce tak funkcjonuje.
      Yasmeen jest firmą rodzinną i wynikiem szczerego zamiłowania pani Justyny Nyczyk do orientu. I to widać w kontaktach.
      Osoba, przez którą kontaktuję się z perfumerią Lu'lua to także zaangażowana w tematykę pasjonatka. Nie ma tu akcentu rodzinnego, ale jest szczera pasja.
      To jest zupełnie inna specyfika rynku, niż kosmetyczne molochy. Twórcy zapachów opowiadają nimi swoje emocje i swoje historie. Wsączają w markę swoją osobowość, nie tylko talent. Sprzedawcy dają klientowi sygnał, że nie obcuje z odczłowieczonym koncernem.
      Missalowie poszli tylko o krok dalej.

      Wiele, nawet większych marek, idzie w tę stronę. Serwowanie klientowi kawy, herbatki na wejściu, przydzielanie osobistego konsultanta, który staje się dla klienta ludzką twarzą korporacji i "tworzy więź", wysyłanie gwiazdkowych upominków - to wszystko służyć ma temu, by firma stworzyła ciepły, ludzki wizerunek. Missalowie doprowadzili tę strategię do perfekcji. :)

      Usuń
  2. Wyobrażam sobie, jak dobrze się tam czułaś... Otoczona zapachami, w cudownym, ciepłym towarzystwie.
    Ach... Zazdroszczę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anno, przed pierwszymi warsztatami byłam bardzo skrępowana. Ale okazało się, ze wybierające się ze mną dziewczyny z Wizażu są na totalnym luzie, bez skrępowania przybywały w codziennych ciuchach, czasem z dziećmi. Bo okazuje się, że dzieci też można zabrać. Missalowie organizują dla nich osobny stoliczek z ciasteczkami i ładnymi buteleczkami do zabawy. I wygląda na to, że naprawdę lubią dzieci. :)))

      Usuń
    2. Zgadza się, na warsztatach kadzidłowych, mój Gucio, kiedy Pani Stanisława podsunęła Mu (jak każdemu) naczynko z grudkami żywicy, myślał, że to coś do jedzenia i bez wahania wziął "kamyczek" do buzi i bardzo szybko wypluł na spodeczek, a potem pochłonął połowę ciasteczek, jednak każde ostrożnie oglądając

      Usuń
    3. Haha! Łomatko. Ja pamiętam, jak na którymś spotkaniu dobrał się do śmietnika w kawiarni. :) Muszę przyznać, że Wy oboje z Guciem jesteście zawsze atrakcją towarzyską. Oboje macie w sobie tyle łobuzerskiego uroku i otwartości, że na sam Wasz widok poprawia mi się humor. :)

      Usuń
  3. Miałam tam być a nie byłam niestety. Szkoda bo byśmy się poznały. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj szkoda. Mario, dziewczyny na Facebooku rzuciły pomysł, żeby zorganizować kiedyś w Warszawie zlot blogowy. Dla mnie ciut daleko, ale faktycznie warszawa jest mniej więcej w centrum Polski - z większości miast można dojechać w parę godzin.
      Co o tym myślisz?

      Usuń
    2. Oj tak, to jest naprawdę super pomysł. Myślę że byłoby to świetne spotkanie. Ja jakoś nie mam w ogóle koleżanek które siedziałyby w tym temacie :) Co do lokalizacji to nie będę narzekać haha - mieszkam w Warszawie. Pytanie tylko - kiedy ? :)

      Usuń
    3. Jak będzie zorganizowane takie spotkanie, to czy mogę się wprosić? :)
      Sabbath, niezły z Ciebie reporter :)

      Usuń
  4. relację przeczytałam z prawdziwą przyjemnością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Starałam się zawrzeć w niej i konkrety, i ciekawostki. Żeby Was nie zanudzić. :)

      Usuń
  5. Sabb, benzoesu nie miałam [bo zgubiłam], po labdanum wąchałaś naftowo-ostry styraks.
    Cieszę się, że warsztaty Ci się spodobały, mimo że nie były odkryciem sezonu ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, to dlatego nie pachniał jak benzoes! Już poprawiam. :)

      Usuń
  6. Tyle ambrowych zapachów! Prawdziwa uczta dla nosa :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda. Ambr w perfumeryjnym uniwersum jest mnóstwo. Na każdą okazję i w dowolnym stylu.

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam na warsztatach w czwartek, potwierdzam wszystko co powyżej napisałaś. Wyszłam z perfumerii uskrzydlona, z pełna głową...było SUPER! Państwo Missala zapowiadają, że następne warsztaty odbędą się już na Bemowie i to jeszcze w tym roku!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam te zapowiedzi. Myślę, ze udało nam się uprosić drewno z oudem.
      Co do miejsca - mnie jako przyjezdnej Quality pod Marriottem odpowiada bardziej, bo do warszawy nie ma sensu jeździć samochodem. Wysiadam więc z pociągu i jestem. Ale już jedna z będących na warsztatach w środę dziewczyn (Koleto, pozdrawiam) zaoferowała mi swoje miłe towarzystwo i podwózkę z dworca. Jestem szczęściarą. :)

      Usuń
  9. Jeszcze miesiąc temu miałam plan być na tych warsztatach. Niestety ostatnio gonię własny ogon no i życie rodzinne mi się pokomplikowało mocno - niestety nie dane mi było wziąć udziału w ambrowej uczcie:/ Bardzo żałuję i zazdroszczę zdobytej wiedzy i ogromu wrażeń. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Solidna gonitwa i nadmiar zajęć bywają dobre, ale już komplikacje w życiu rodzinnym zdecydowanie nie. Trzymam kciuki za rychłe rozwiązanie problemów. Może uda nam się spotkać na kolejnych warsztatach?

      Usuń
  10. Ale wyczerpująca recenzja! Byłam na poprzedniej edycji - w zeszłym roku (a Ty chyba miałaś wtedy giga katarzysko:), ale z Twojego opisu z przyjemnością przypomniałam sobie co wtedy wąchaliśmy.
    Czy właściciele QM lub Zielona zdradzili może, z czego będą kolejne warsztaty? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ubiegłym roku parę razy zdarzyło mi się katarzysko. Kryzys formy, bo ja normalnie nie choruję raczej. Należę do osób, które normalną chorobę przechodzą nie zwracając na nią uwagi, a bardzo poważną chorobę przesypiają aż do wyzdrowienia. czyli zwykle dobę bez przerw. :)
      Zielona już odpowiedziała (za co bardzo Jej dziękuję - to dla mnie wielki honor, że mnie czyta), ale potwierdzę, ze namawialiśmy na powtórkę z drewna.

      Usuń
    2. Zniżka formy zdarza się każdemu. Niestety czasem bywa też, że jak szewc bez butów, tak ludzie, którym określone zmysły lub inne elementy ciała są szczególnie przydatne najczęściej cierpią na psucie się owych części. Chciałam kiedyś zostać perfumiarzem to mi siadł nos. Teraz śpiewam hobbystycznie, a gardło jakby się uparło i grymasi. Ale jak rozumiem, masz szczęście nie zaliczać się do tej kategorii, Sab :)
      A Zielonej faktycznie dzięki stukrotne - super news!

      Usuń
  11. Perfumerie niszowe to ogólnie bardzo miłe miejsca. Quality dba o atmosferę i mam pełną świadomość ile to kosztuje energii. Do tej pory byłem w Quality Marriott, GaliLu w Krakowie oraz lu'lua. Chciałbym jeszcze kiedyś odwiedzić amuażowską Quality w Klifie. Wychodząc z takich miejsc czujemy się zdecydowanie lepiej.
    Podejrzewam, że nieambrowe Aziyade podano specjanie z myślą o Tobie, aby Cię w końcu przekonać, ot co :PP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! No to plan się nie powiódł. :)
      W Lu'lua obsługa także mnie absolutnie zauroczyła. Na pewno tam wrócę.

      Usuń
  12. Myszo, kolejne warsztaty to najprawdopodobniej powtórka z drewienek [z oudem jako wisienką na torcie]. W grudniu zrobimy przerwę i od nowego roku ruszymy z czymś... kompletnie nowym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Pisałam już wyżej, że wielki to dla mnie honor, że tu jesteś. :)

      Usuń
    2. Zielona, dzięki, to najlepsza wiadomość, jakiej mogłam się spodziewać!!!! Życie jest piękne! Boję się tylko, żebym nie przegapiła, jak to było z poprzednimi drewnami... Czy uchylisz rąbka i zdradzisz kiedy można się spodziewać tych drewien? Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Stawiam na pierwszą połowę listopada, na pewno z wyprzedzeniem pojawi się informacja na stronie Q.

      Usuń
  13. Ale zazdroszczę warsztatów! Mi jakoś zawsze nie po drodze, daleko i za dużo czasu brak urlopu. Tym bardziej, że lokalnie obiecywano nam warsztaty tu we Wrocławiu ale na obietnicach się skończyło. Szkoda :( No cóż trudno. Może kiedyś i ja dotrę do stolicy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JUż na Facebooku padł pomysł, żeby zorganizować spotkanie SoS-owe w Warszawie. Może uda się je połączyć z warsztatami z drewna?

      Usuń
  14. Co do marketingu, to ja też w całej rozciągłości popieram. Podoba mi się ten sposób dbania o zadowolenie klienta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Pomysł wykorzystania tego, że to rodzinna firma w taki sposób jest genialny. I realizacja bez zarzutu - Pani Stanisława jest mistrzynią w tej dziedzinie. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty