Recenzje gościnne: Jarek o Dhan Al Oudh Al Nokhba Rasasi

Zapraszam na kolejną gościnną recenzję. Tym razem Jarek opowiada o niezwykłym, orientalnym olejku Rasasi udostępnionym do testów przez zaprzyjaźnioną z blogiem perfumerię Yasmeen.

Jarku, dziękuję Ci bardzo za recenzję i wybór zdjęcia.

Wszystkim życzę miłej lektury. 

Kilka dni zajęło mi wybranie zapachu który jest dla mnie najciekawszy i zarazem najprzyjemniejszy.

Spośród dwóch zapachów stricte damskich, oraz trzech zaliczanych do kategorii unisex, wybrałem perfumy Rasasi Dhan Al Oudh Al Nokhba. Z początku próbowałem ocenić go, stworzyć opis po prostu z głowy. Nie udało mi się jednak, więc przy którejś próbie z kolei zajrzałem w skład tychże perfum i od razu w mojej głowie się rozjaśniło. 🙂

Lecz na razie zacznę od projekcji, ponieważ ta mnie zaskoczyła. Myślałem że 'ogon’ będzie się ciągnął za mną kilometrami, jednak formuła zapachu nie jest aż tak krzykliwa. Roztacza on delikatną aurę wokół nosiciela, za to trwałość jest bardzo dobra, cały dzień daje o sobie znać. Gdy nałożyłem perfumy rano, czułem je aż do wieczora, wtedy dopiero powoli milkną. Warto dodać tu, że nie przesadzałem z ilością, do testów używałem odpowiednika jednego psiknięcia z dekantowego atomizera tak myślę. A teraz trochę o kompozycji.

Z oudem jestem jako tako oswojony, więc zapach nie budzi we mnie skojarzeń ekstremalnie zwierzęcych. Na początku przez pierwsze kilkanaście-kilkadziesiąt (okolice godziny) minut jest tylko 'lekko zabrudzony’, chwilami coś kręciło w nosie, jednak oud w połączeniu z piżmem na mojej skórze układa się nader przyjemnie. Po tym okresie, a nawet w czasie jego trwania, dochodziła już do mnie ta właściwa woń, nie mogłem na początku rozwikłać jej zagadki, coś jakby przytęchłe, stare, bądź suszone owoce, troszkę brudne jak już wyżej wspomniałem. 🙂

Ten okres kiedy wszystko to mieszało się w moich odczuciach zapachowych jest chyba najprzyjemniejszy. W końcu przełamałem się i zajrzałem do nut i nie wiem jak mogłem tego wcześniej nie skojarzyć: truskawka, w dodatku karmelizowana. Nie wiedziałem że takie pojęcie w ogóle istnieje 🙂 Od tego czasu czułem tylko ją (siła sugestii w przypadku recenzji zapachów jest ogromna w moim przypadku – czasem to dobrze, czasem źle). Ta właśnie słodka nuta trwa ze mną do końca. Jest otulająca i przyjemna, charakteryzuje się tym charakterystycznym arabskim sznytem. Mogę teraz powiedzieć że Dhan Al Oudh Al Nokhba jest mieszanką orientalnie doprawionej, lekko rozgniecionej truskawki, która już powoli 'dochodzi’, oraz przyprawowego oudu, grającego pierwsze skrzypce.

Czytając recenzje zapachu aż dziwie się jak inaczej odbieram te perfumy, ale o to właśnie w tym wszystkim chodzi:) Dziękuję Ci Sabbath i perfumerio Yasmeen za możliwość poznania tych kompozycji, a gdy nos odpocznie na pewno podzielę się opinią o pozostałych.

Jarek

Dla porównania, recenzja mojego autorstwa tu: KLIK.

  • Zdjęcie wybrane przez Autora recenzji. Pochodzi ze strony: www.teaclub.pl.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

20 komentarzy o “Recenzje gościnne: Jarek o Dhan Al Oudh Al Nokhba Rasasi”

    1. tak dokładnie:P ja nie mam pojęcia jak go opisać bo… musze się mocno naprodukowac żeby go powąchać…

    2. Haha! Urzekła mnie Twoja szczerość, Farizah. 🙂
      Uczciwie pisząc, kiedy otwierałam fiolkę tez byłam w lekkim szoku, bo "zapach" nie wydawał mi się "zapachem". Ale ja lubię mocne wrażenia. 🙂

    1. Nie widziałam. Ale planuję wyprawę do Krakowa w celu osobistego zapoznania się nie tylko z zapachami. 🙂

  1. Dla mnie to ostatnio bodaj najciekawsze i "najniszowsze" perfumy. Naprawdę oryginalne i bezkompromisowe. Po prostu piękne. Noszę z upodobaniem od jakiegoś czasu 🙂

    1. Zgadzam się z każdym słowem: ciekawe, niszowe do cna, oryginalne i bezkompromisowe, Tylko nie wiem, czy chciałabym nosić. Wolę zapach smoły…

  2. Och…Mój ulubiony "smrodek":) Sarkam sobie, bo tak się składa, że ktokolwiek z mojego powąchał Dhana, marszczył nos i patrzył na mnie jak na wariata.
    A ja tam sądzę, że takie zwierzęce aromaty to coś ciekawego, innego. Ile można wąchać Diora?
    A i tak myślę sobie po cichu, że znakomita cześć ludzi lubi taki a nie inny zapach, bo większość tak robi. No skoro ostatnio Gaga się dobrze sprzedaje, to trzeba kupić, bo przecież większość wie lepiej;)

    1. Bo on przy otwieraniu próbki i przy samej aplikacji pachnie bardzo… dziwnie. Dopiero potem robią się z niego perfumy. Ale też niełatwe.

      A owczy pęd i potrzeba trzymania się w środku stada dotyczy nie tylko perfum. Popatrz na zjawisko mody: czymże jest, jeśli nie przejawem tej właśnie potrzeby?

  3. Rany. Ja tam czuję głównie truskawki. No dobra. Może truskawki gnijące w drewnianym pudełku. A truskawek nienawidzę 🙁

    1. O! To mnie zaskoczyłaś, przyznaję. nie znam chyba nikogo, kto nie lubi truskawek. To bardzo oryginalna niechęć.
      Ja truskawki lubię, ale ich tam nie czuję. Może własnie dlatego, że lubię? 😉

    2. Raczej chciałam nieumiejętnie powiedzieć, że nienawidzę zapachu "przechodzonych", lekko sfermentowanych truskawek w łubiance. Świeżutkie są jak najbardziej akceptowalne:D Nie umiem się jednak ekscytować ich zapachem.

    3. Uff… Uratowałaś mją wizję świata. ;)))
      A poważnie, miękkie owoce robią się szybko "przechodzone" i rzeczywiście pachną wtedy nieatrakcyjnie.
      Ja gwałtowanie nienawidzę zapachu "przechodzonych" ziemniaków.

    4. Właśnie tym nieatrakcyjnym zapachem nadgniłych owoców pachną mi te perfumy(wyobrażasz sobie więc na sobie perfumy pachnące nieświeżymi ziemniakami?:>)Niezmiennie wraz z upływem czasu, a są wyjątkowo trwałe. Drewno próbuje się przez to przedostać ale woń owoców je zdominowała. 🙁

    5. Wyobraziłam sobie, choć wolałabym nie… Brrr!

      Z drugiej strony, jedno "chciejstwo" mniej. To pozytyw. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy