Recenzje gościnne: Katalina o Rasha Rasasi

Tym razem bez wstępów. Katalinę wspominałam tu nie raz i zapewne nie raz jeszcze to zrobię. Jest utalentowana, piękna, skromna i na dodatek naprawdę niespotykanie miła. Statystycznie rzecz biorąc, nie powinna istnieć. 🙂
 

Dziś zapraszam, Was do lektury gościnnej recenzji perfum Rasha – jednego z zapachów z wygranego przez Kat w ubiegłym miesiącu zestawu próbek z perfumerii Yasmeen. 

Pamiętajcie, że listopadowe losowanie wciąż przed nami. 😉 

Katalina o Rasha Rasasi

 

Ciężko było się powstrzymać przed
natychmiastowym odbezpieczeniem przesyłki z próbkami! I pewnie dlatego nawet
nie próbowałam się powstrzymywać… Przypuściłam zmasowany atak na fiolki,
chłonąc ich bogate aromaty, a kiedy nasyciłam już pierwszy głód sięgnęłam
śmiało po tę, która w okamgnieniu mnie zawojowała: Rashę.

Rozpoczynam tę „recenzję” z dużą
nieśmiałością, ponieważ mam świadomość tego jak niewiele wiem o zapachach.
Daleko mi do mistrzowskich opisów Sabbath. Mój olfaktoryczny świat mogłabym
podzielić na zdawkowe: „podoba mi się” i „nie podoba mi się”. Zacznę od tego, że orientalne pachnidła
fascynowały mnie chyba od zawsze, głównie ze względu na to jak bardzo odbiegają
od spopularyzowanych na naszym rynku zapachów. Cenię w nich bogactwo i
złożoność kompozycji, mimo że nie zawsze jestem w stanie świadomie rozłożyć je
na czynniki pierwsze.

źródło

Rasha jest dla mnie kwintesencją orientu.
Już odrobina zaaplikowana w strategicznych miejscach na ciele zapewnia nam
wiele godzin zmysłowej przyjemności. Zapach trwa i trwa, otulając noszącą go
osobę. Kiedyś oglądałam pewien serial, którego akcja rozgrywała się w Maroku. W
trakcie noszenia Rashy nie mogłam uciec od rozmaitych skojarzeń z tym
związanych. 

Pierwsze minuty to dawka uderzeniowa:
piękna, intensywna i wibrująca wręcz. Zdecydowanie orientalna, choć wyczuwam w
niej kwiaty. Jednak o ile w typowych perfumach kwiaty zazwyczaj kojarzą mi się
z lekkością i świeżością, o tyle tutaj mam wrażenie jakby roślina oplatała
człowieka przejmując jego ciepło i nabierając nieco „zwierzęcych” tonów. I tak,
w tych pierwszych minutach miałam w myślach obraz młodej, pełnej energii
dziewczyny, która zatraca się w tańcu kręcąc zmysłowo biodrami, odrzucając do
tyłu długie czarne włosy, skrywając twarz za półprzejrzystą woalką.

źródło

W miarę upływu czasu da się wyczuć coraz
więcej słodyczy. Jednak również ta słodycz jest bardzo orientalna, daleko jej
do klimatów spożywczych, czy mdlącej landrynki. Tutaj jest zmysłowo, cieleśnie.
Z resztą właśnie te dwa słowa powracają mi w myślach raz po raz w kontekście
Rashy. Dziewczyna z mojej opowieści tańczy coraz wolniej, jej ruchy stają się
bardziej płynne. Powietrze jest ciężkie i gorące, a muzyka zagłusza dźwięki
świata zewnętrznego. Dziewczyna nie zauważa, że zza ażurowego parawanu
obserwuje ją z fascynacją zabłąkany gość. Minuty płyną a ona wciąż tańczy,
odrzucając co kilka chwil kolejny woal. Jednak w końcu ich spojrzenia muszą się
spotkać, a naładowane elektrycznością powietrze eksplodować. To jest właśnie
ten moment gdy Rasha osiąga swoje apogeum.

źródło

Z każdą kolejną minutą staje się
cieplejsza, łagodniejsza, jakby bardziej senna. Rozleniwia się potęgując ogólne
wrażenie zmysłowości. I chyba ten moment uwielbiam w niej najbardziej. Zdaje
się otulać lekkim, miękkim woalem zapachu – nie dusi, tylko łagodnie opływa
ciało i stan ten utrzymuje się przez bardzo długi czas. 

Rasha jest jednym z tych
zapachów, które uwodzą i zniewalają. Otwarcie przyznaję, że jestem nią oczarowana
i planuję zaopatrzyć się w pełnowymiarowy flakon.

Katalina

Dla porównania, recenzja mojego autorstwa tu: KLIK.

* Na pierwszym zdjęciu Katalina we własnej osobie.

Link do oryginalnego wpisu na blogu Kataliny Sugar & Spice: KLIK

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

12 komentarzy o “Recenzje gościnne: Katalina o Rasha Rasasi”

  1. Jakie to dziwne uczucie widzieć samą siebie na cudzym blogu 😉 Jeszcze dziwniejsze przeczytać o sobie że jestem niespotykanie miła – zwłaszcza że mój bliski znajomy mówi o mnie pieszczotliwie "złośliwa menda" 😉

    1. Droczy się. 🙂
      O mnie mój bliski znajomy mówi, że jestem obłąkana, bo z wszystkiego się cieszę. :p

  2. Ech, taki komplement z ust Sabbath to coś wspaniałego – tylko piękna i mądra kobieta potrafi szczerze skomplementować drugą kobietę:)

  3. Katlino, po twoim opisie chetnie kupiłabym Rashę jako orientalny usypiacz lubię czasem do snu taki ciepły orient założyć. No i mogłabym sobie wyobrażać, że jestem długowłosą tancerką tańca brzucha:)

    1. Kiedy próbowałam zapisać się na taniec brzucha mój miły spojrzał na mnie krytycznie i oświadczył autorytarnie:
      – Nie przyjmą cię.
      – Jakże to?! – Oburzyłam się urażona.
      – Nie masz czym tańczyć.

      Ty też nie masz czym tańczyć. :p

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Nierządnica perfumiarstwa

Uroczym tym mianem ochrzcił tuberozę perfumiarz Roja Dove. I zdecydowanie coś w tym jest. Tuberoza jako nuta zapachowa jest ekspansywna, bezczelna, namolna wręcz. Głośna, ostentacyjna,

Czytaj więcej »