Jak pachnie czerwone Ferrari czyli Essence Oud Ferrari

Mam nadzieję, że wybaczycie mi krótką interludę w cyklu recenzji April Aromatics. Będą kolejne, obiecuję. Ale dziś… Bomba totalna.

Moją uwagę na ten zapach zwrócił Kuba, czyli Forevermore79 z Gazety, który podobnie jak ja, utknął w samym środku agarowego ciągu i, także podobnie jak ja, czerpie z tej przypadłości wielką radość.

Pisząc swój oudowy przewodnik o tej właśnie kompozycji zapomniałam i tak się złożyło, że to ona otwierała sławetny aneks z proszkiem. Recenzji nie planowałam, bo uczciwie pisząc, nie miałam wielkich nadziei na pojawianie się ekskluzywnej, butikowej serii Ferrari na polskim rynku. Po co robić ludziom nadzieje – myślałam.

A dziś… recenzja. Czy domyślacie się, co to oznacza?

Dokładnie tak: Essence Oud jest dostępny na Polskim rynku. Współpracujący z blogiem dystrybutor perfum niszowych, luksusowych i zwyczajnie pięknych firma Mati Trading znana na rynku perfumeryjnym jako Perfumeria Firmowa Luxury for Less sprowadziła do Polski na razie 20 szt. tego pięknego eliksiru. Cena jest więcej, niż korzystna, zapisy trwają.

Można też zamawiać próbki. A przypominam, że do końca miesiąca czytelnicy SoS mają w Mati Trading darmową dostawę „na hasło”. Próbek także. Jak tu się oprzeć pokusie?

Koniec ogłoszeń parafialnych. Do szabel!

Róża jest różą, jest różą, jest różą.*
– Jest różą?

Primo: porzućcie myśl o ekstremach.

Secundo: nie oczekujcie agarowego monolitu.

Tertio: wyzbądźcie się nadziei (albo obaw – jak kto woli) na zapach, który pożera światło jak czarna dziura. Flakon jest czerwony podwójnie nieprzypadkowo. 😉

Po prostu przygotujcie się na luksusową przyjemność…

Otwarcie to smukła, ciężka kolumna agaru gęsto opleciona pnącymi różami. Róże są czerwone, są czerwone, są czerwone. Ich ciężkie główki cudem trzymające się na wiotkich, zielonych łodyżkach zachłannie chłoną promienie szafranowego słońca.

Złożenie nut róża + oud + szafran jest tak klasyczne, że wręcz banalne. Tym razem przed banałem chroni nas duet nut, który daje pierwszym etapom rozwoju Essence Oud pewną ruchliwość, pozór życia. Świeży, zielony, subtelnie cytrusowy aromat elemi i pięknie łagodna, na wpół zwierzęca słodycz jasnego miodu stanowiąca zapowiedź skórzastej bazy.

 

Piękny to obraz. Zbyt piękny i zbyt kobiecy, jak na moje oczekiwania.

Na szczęście im dalej zagłębiamy się w opowieść, im wyżej wspinamy się wzdłuż metaforycznej kolumny zapachu, tym mniej oplata ją róż, tym niżej szafranowe słońce skłania głowę.

Po pół godzinie do godziny (w zależności od temperatury otoczenia i chemii skóry) balans nut zaczyna się zmieniać, do głosu dochodzi oud.

Wraz z olfaktorycznym zmrokiem zmienia się także wybrzmienie, pozornie wciąż tych samych akordów. Róże zwijają płatki odsłaniając ciemny, gładki, żyłkowany na złoto oud. Łagodna miodowa słodycz tężeje w bryłę przypominającą matowy bursztyn – skórzaste nuty labdanum złożone z piżmowymi akcentami nasion ambrette i kontrowersyjnym, przypominającym nieco mokre futro zapachem kminku. Akcenty żywiczne powoli, opornie tracą zieloność, zachowując jednak charakterystyczną dla nut żywicznych (w opozycji do kadzidlanych) cierpkość.

 

Essence Oud to kompozycja zmienna, konsekwentnie i niespiesznie ewoluująca od dzikiej nieco, żywej róży w kierunku ciepłego, skórzastego agaru. Pierwsze etapy rozwoju zapachu żywo przypominają otwierające akordy Rose Anonyme Atelier Cologne. Rozwój kompozycji także jest nieco podobny, jednak Essence Oud idzie dalej. W kierunku oudu.

Uprzedzałam, żeby nie oczekiwać ekstremów. Essence Oud nie schodzi w piekielne czeluście, nie obleka się w czerń i nie oddaje pierwotnej magii. Dojrzewa. Żywe barwy otwarcia nie znikają, lecz gęstnieją. Nabierają głębi i sytości. To wciąż ten sam pokryty różami obelisk – tylko dzień odchodzi.

Essence Oud fantastycznie wpisuje się w politykę marketingową Ferrari. Reklamowany jako ekstremalny jest, w gruncie rzeczy, kolejnym solidnym, komfortowym, różanym agarowcem jakich na rynku wiele. I to nie jest wada.

Ferrari to przyzwoita marka robiąca przyzwoite samochody. Aurę wyjątkowości tworzy marketing i sztucznie zawyżane ceny. W przypadku perfum dostajemy wszystko to, co u Ferrari dobre bez przesadnego windowania cen. Essence Oud może śmiało rywalizować z wieloma droższymi oudami obecnymi na rynku. I będzie. Powiadam Wam, będzie.


Data powstania: 2012
Twórca:
Nathalie Feisthauer

Trwałość – 6 do 8 godzin

Nuty głowy: róża, szafran, elemi
Nuty serca: oud, olibanum, kminek
Nuty bazy: oud, labdanum, skóra

*  „Sacred Emily” Gertrude Stein

Całość do przeczytania tu: KLIK

Źródła ilustracji:

  • Pierwsze i ostatnie zdjęcie to reklamowe fotografie ze strony Ferrari. Jako sztandarowy bolid marki wybrałam Enzo – bo to faktycznie legenda. Choć dla mnie jedynym Ferrari, na które warto spojrzeć (poza Essence Oud Ferrari) jest F50. No dobra. F40 też nie pogardzę. 🙂
  • Zdjęcie tytułowe recenzji to rozpaczliwie już oklepana tapeta na pulpit dostępna we wszystkich chyba serwisach darmowe tapety oferujących. Oraz na blogach. Oraz na forach. Oraz gdzie popadnie. I wszystko to nie zmienia faktu, że zdjęcie jest piękne. Choć nikt już chyba nie pamięta autora.
  • Foto Art ze studnią róż zaczerpnęłam z artykułu poświęconego używaniu czerwieni w fotografiach krajobrazów na blogu Stone Art Blog: KLIK
  • Czwarte zdjęcie to kolejna darmowa tapeta. tym razem z www.desktopnexus.com.
  • I jeszcze jedna darmowa tapeta: piąte zdjęcie z www.desktopaper.com.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

23 komentarze o “Jak pachnie czerwone Ferrari czyli Essence Oud Ferrari”

    1. Elu, ten blog jest po to, żeby ludzie chcieli wąchać. I szukać. Jeśli udaje mi się zachęcać do tego, to ja bardzo się cieszę. Dziękuję. 🙂

    2. …Sabbath..ale to przez Ciebie..:P.. i Wonderwood, który zastosowałam "dopępkowo" teraz żyję tylko aud`ami..i kadzidłami.. Kiedyś było TEGO mniej.. a teraz nie wiadomo czym się zlewać..

    3. Elu, lejesz miód na moje serce.
      Może i nie powinnam się z tego cieszyć, ale zarażania pasją to taka radość!
      Ściskam Cię najserdeczniej!

  1. wiedźma z podgórza

    Czyli modny składnik w ujęciu popularnym się obronił? Brzmi jak coś, nad czym warto się pochylić.
    Kurza twarz, znowu! ;))

    1. Nie takim znowu popularnym. To nie jest seria ogólnodostępna, tylko butikowa, czyli dostępna w bardzo ograniczonej dystrybucji. Coś jak Exclusivy Chanel.
      Od razu się przyznam, że nie znam pozostałych zapachów z serii, ale Forevermore pisał, że także widać różnicę w jakości. Choć nie są az tak "nasza" (bo my z Kubą w fazie oudomanii wciąż) jak Essence Oud. 🙂

      Ale ogólnie Twoja konkluzja wydaje mi się słuszna. Kurza twarz. 🙂

    1. Polecam. Ale z próbki z atomizerem. Z lanej zapach jakoś nie rozwija mi się do końca. Choć wylałam na siebie całą na raz.

  2. Ciekawe że taka różnica oczywista sie tworzy, bo idąc tym torem to być może znaczna częśći zapachów poznanych przeze mnie w wersji lanej nie była kompletnie zbadana. I nawet wtedy nie wylewam calej fiolki, a tutaj pewnie caly ml poszedł..

    1. Ilość do testów to zawsze kłopotliwa sprawa. Do poznania nut i sposobu rozwoju zapachu wystarczy kropla – nawet lepiej, jesli niewielka. Ale żeby ocenić projekcję i to, jak się zapach nosi – trzeba już się zlać tak, jak normalnie przy noszeniu. Zdarza mi się, ze nie jestem w stanie napisać recenzji na podstawie próbki 1 ml. A czasem pół mililitra wystarcza. Zależy od zapachu…

  3. Brulion malarski. Justyna Neyman

    Poznałam go i potwierdzam – bardzo dobry ud. Zresztą ja o Ferrari mam niezłą opinię. znaczy o zapachach. I to nie butikowych. Ciekawa jestem innych z tej serii.

    1. Obstawiam że chodzi o sens docelowo męskiej skóry. 😉

      Sabbath, chyba jeszcze nigdy mnie tak nie urzekła róża jak tutaj… Naprawdę eksluzywny zapach i do tego niebywale żywy. Dopieszczony od początku do końca pod każdym względem. Niby nie mój, a nie potrafię oderwać nosa od zgięcia łokcia… Jutro zalewam się czerwonym Ferrari obficie i zbadam przy okazji reakcję płci pięknej 😉

      Tak więc wypatruję teraz kolejnej rozbiórki, bo na tak niedawną się nie załapałem. I pomyśleć że gdybyś na czas wysłała swoje dary to mogłbym nie poznać tej cudownej, rzekomej rekompensaty która bez wątpienia przewyższa docelowego AN.
      Dobra szkoda czasu na pisanie teraz,wracam do raju tymczasowego…
      Jeszcze raz wielkie Dziękuję!

    2. To ja się szalenie cieszę!
      Sama przyznaję, że im dłużej noszę Essence Oud, tym bardziej jestem nim zauroczona. Chodzi mi po głowie nawet zapasowy flakonik w dobrej cenie…

  4. Wiem, że minęło już trochę czasu od tej recenzji, jednak mam nadzieję, że ktoś mi odpowie :).
    Czytam bloga jakiś czas i doszedłem do wniosku, że nasze gusta się różnią… Jednak pomimo uprzedzeń, po przeczytaniu recenzji wypróbowałem Essence Oud i się zakochałem (albo przynajmniej fatalnie zauroczyłem, podobnie jak w Black Afgano) ;).
    Na Afgano nie mogę sobie pozwolić, ale na Essence Oud już tak, stąd moja prośba o małą pomoc –
    Czy jest możliwe, że sprzedawany obecnie na Allegro kosztował ok. 100 PLN?

    Serdecznie pozdrawiam Panią Autorkę!
    Mateusz

  5. Wiem, że minęło już trochę czasu od tej recenzji, jednak mam nadzieję, że ktoś mi odpowie :).
    Czytam bloga jakiś czas i doszedłem do wniosku, że nasze gusta się różnią… Jednak pomimo uprzedzeń, po przeczytaniu recenzji wypróbowałem Essence Oud i się zakochałem (albo przynajmniej fatalnie zauroczyłem, podobnie jak w Black Afgano) ;).
    Na Afgano nie mogę sobie pozwolić, ale na Essence Oud już tak, stąd moja prośba o małą pomoc –
    Czy jest możliwe, że sprzedawany obecnie na Allegro kosztował ok. 100 PLN?

    Serdecznie pozdrawiam Panią Autorkę!
    Mateusz

    1. Klaudia Heintze

      Tak. Możliwe jest nawet kupienie Essence Oud za mniej, niż 100 zł. Na Allegro lub w sieciowej perfumerii. Sama widziałam. 🙂

      Dziękuję za pozdrowienia i pozdrawiam wzajemnie. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy