Inwazja Błękitu część 3: sandałowiec


Sandałowiec zawsze kojarzył mi się z hinduizmem. Z aromatycznymi, pełnymi wdzięku posążkami bogów w tchnących spokojem pozach - z zamyślonym Wisznu, zrodzonym z kwiatu lotosu Brahmą i roztańczonym Śiwą. Blue Santal, oczywiście, natychmiast przybrał w mojej wyobraźni postać błękitnoskórego awatara Wisznu - Kriszny.

 

Kriszna to bóg radości życia: figlarny i kochliwy, z upodobaniem oddający się muzyce i tańcowi. Jednocześnie jednak, jest bogiem akceptującym, kochającym i wyrozumiałym. Blue Santal to Kriszna na miarę naszych czasów i potrzeb: zapach pogodny i lekki, przestrzennie eteryczny, lecz zarazem łagodnie ciepły; pozornie prosty, łączący naturalne brzmiące składniki w kompozycję nowoczesną i niebanalną.





Błękitna miłość

 

Błękitny Sandałowiec śledzony od otwarcia po schyłek, najpierw jest błękitny, potem dopiero sandałowy. Pierwsza nuta to, obecne także w innej kompozycji serii - Blue Cedrat - krągłe, świeże, podbite niejednoznaczną słodyczą jagody jałowca. Aromat na pograniczu eterycznej, iglastej drzewności i cierpkiej przyprawowości z męskiej strony perfumeryjnej palety perfumeryjnych środków.

Po chwilce dosłownie, kilkunastu ledwie sekundach od aplikacji, między świeżymi, mięsistymi, błękitnymi jak mgła nad uroczyskiem jałowcowymi jagódkami dostrzegać zaczynamy kuleczki o innej barwie i fakturze, lecz zadziwiająco podobnie tu brzmiące: pieprz. Czarny, eteryczny, niemiażdżony; krągły - toczący się, nie trący po skórze, jak mu się to zazwyczaj zdarza.


Kiedy już ułożymy sobie w wyobraźni wszystkie kuleczki otwarcia, dostrzegać zaczynamy pozostałe elementy stworzonej przez Maisondieu olfaktorycznej układanki: eteryczną sosnę, szlachetny cyprys, ślad suchej, niecytrusowej bergamoty i wyraźnie wyczuwalny cristalon u szczytu. Twarde, listewkowe nuty drzewne u podstawy. Całą gamę transparentnych, medytacyjnych kadzidlanych aromatów w centrum kompozycji.

Mój analityczny umysł, podświadomie usiłujący osadzić Blue Santal w kontekście poprzednich dokonań marki podsuwa mi nietypową wizję. Wyobraźmy sobie, że zapach jest tworzywem, materią - jak glina. Wyobraźmy sobie, że Twórca bierze go w ręce i formuje, jak rzeźbę - ciepłymi dłońmi.

Tym razem Maisondieu bez skrępowania sięgnął po dzieła ulepione wcześniej, przez innych rzeźbiarzy zapachu: Antoine Lie, Bertranda Duchaufoura, Martine Pallix i Anne-Sophie Chapuis. Usiadł na metaforycznym tarasie metaforycznego drewnianego domku w pierwszy mroźny poranek jesieni i złączył w jeden, spójny kształt dziwną, nowoczesną drzewność Wonderwood, łagodność zadumanego Kyoto i eteryczną przestrzenność Odeur 53.

Efektem tego pomysłowego mariażu nut jest kompozycja przypominająca, porównanego przeze mnie do rozświetlonych promieniami słońca obłoków, Huntera MCMC Fragrances. Tyle, że a Blue Santal dzień jest chłodniejszy i blask bardziej Blue...


Comme des Garcons ma dobrą passę. Po bardzo udanym Black, seria Blue Invasion potwierdza fakt, że marka nie traci pozycji. Może nieco mi tu brakuje rewolucji na miarę serii Incense czy Synthetic, ale nie porzucam nadziei. Z resztą... Rei Kawakubo przecież i tak już zmieniła świat - świat perfum stał się dzięki Comme des Garcons bogatszy.



Data powstania: 2013
Twórca: Antoine Maisondieu
Trwałość: po raz kolejny świetna: do 10 godzin

Nuty zapachowe:
chłodne, zmrożone drewno australijskiego sandałowca, ciepła nuta sosnowa, jałowiec, pieprz czarny

Dostępne w:
Perfumeria Lu'lua


Źródła ilustracji:
Z pozostałymi jest pewien kłopot. Obrazy bogów pojawiają się w sieci zwykle anonimowo. Nawet te tworzone przez największych artystów wykorzystywane są często ku chwale boga, nie twórcy. W przypadku bóstw europejskich dotarcie do źródła bywa łatwiejsze i staram się to robić. Tym razem podaję źródła pośrednie - czyli te, z których ja zaczerpnęłam grafiki. Niestety, nie podają one swoich źródeł...
  • Pierwszy Krishna pochodzi z wpisu poświęconego wizerunkom Kriszny na blogu Hindu God Wallpapers Gallery.
  • Kriszna medytujący oryginalnie ilustruje wpis o Panu Krisznie na stronie Facts of Hindu Mythology dostępnej po angielsku i w Hindi.
  • Ostatnia grafika przedstawiająca Krisznę z jedną z żon (prawdopodobnie Rukmini, ale nie mam pewności) zrepostowana została bez podania źródła w sekcji Gods of Hinduism serwisu Fanpop.

Komentarze

  1. Uwielbiam sandał w kadzidłach. W perfumach zawsze mi przeszkadzał, okazywał się zdecydowanie za mocnym zapachem w tej wersji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wobec tego istnieje szansa, ze tym razem będzie inaczej - tu sandałowiec nie jest tak gęsty, oleisty ani wyrazisty, jak zwykle w perfumach. Taki trochę sandałowiec dla stoików, nie dla sybarytów. :)

      Usuń
  2. chłodny sandał brzmi dla mnie jak oksymoron. nie każde drewno sandałowca lubię, ale zawsze jest to w moim odczuciu nuta ciepła. czy jest jakiś zapach w którym ta nuta jest podobna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też. Zapach sandałowca znam jako puszysty i ciepły, ewentualnie w złożeniu z cynamonem jako lekko pikantny i gorący., A tu... Niespodzianka!
      Blue Santal przypomina mi trochę Gucci Rush for Men. Poza tymi skojarzeniami, które wymieniłam w tekście.

      Usuń
  3. czekałam i się doczekałam - czy mi się wydaje, czy Tobie sandałowiec najbardziej do gustu przypadł? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak właśnie jest. Mitologiczne skojarzenia mam zwykle przy zapachach, które lubię. :) Choć i kadzidło doceniam.
      Nie wiem jednak, czy którykolwiek zapach z serii Blue Invasion polubiłam na tyle, żeby do niego wrócić na dłużej. Jednak jestem ciepłolubna...

      Usuń
  4. Ten wydaje mi się najmojszy z całej trójcy.
    Krishna tez zajmuję ciepłą pozycje w mojej 'głowie' więc wszystko by się zgadzało. Będą testy.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej też. To jedna z moich ulubionych postaci hinduistycznej mitologii. :)
      I tak, jak pisałam wyżej - jeśli mój umysł wędruje droga mitologicznych skojarzeń, to spore są szanse na to, że opisuję zapach, który mi się podoba. :)

      Usuń
  5. Oj to chyba też ładny zapach będzie... Ale się Księżniczka rozpisała, no no :) Do zobaczenia w sobotę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Obrazek z byczkiem bije wszystko!
    Mnie sandałowiec z tej serii podobał się najmniej, ale jeśli się dłuuugo poczeka, aż niemal zwietrzeje, robi się coś całkiem interesującego - jednak na granicy wyczuwalności.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty