Jak bardzo ufacie bogom? Kinnara Villa Buti

Kinnara to, wedle mitologii indyjskiej, mityczne plemię, którego lud osiągnął niezrównaną biegłość w dwóch wspaniałych dziedzinach: muzyce i miłości.

Jedna z legend tłumaczących pochodzenie przedstawianych jako ludzie o łabędzich skrzydłach Kinnarów mówi, że narodzili się oni w czasie ubijania oceanu mleka, z którego powstać miał eliksir nieśmiertelności dający wieczne życie i moc bogom i demonom. Czy powstali z kropel rozlanego eliksiru wiecznej młodości, czy z łez przechytrzonych przez piękną Mohini demonów, które eliksiru nie dostały – nie wiadomo. Wiemy natomiast, że Kinnarowie żywią się zapachem kwiatów i drzew, a ich życie jest nieustającą rozkoszą.

Perfumy o takiej nazwie, z oudem, szafranem i ambrą w składzie po prostu musiłay obudzić we mnie żądzę… poznania i opowieści.

Podejrzany eliksir nieśmiertelności

Kompozycję otwiera szlachetny, elegancki, wytrawny akord przyprawowy. Głęboki, pozbawiony najczęściej w tej fazie rozwoju zapachu eksploatowanych akcentów cytrusowych, eterycznych czy klasycznie pikantnych. Korzenny, ciepły kardamon i złożony aromat jagód pimentu zwanych u nas angielskim zielem pogłębione słoną lukrecją i żywicznym zapachem czerwonego pieprzu stanowią piękne wprowadzenie do wczesnego, sprężonego tuż za otwarciem drzewnego serca kompozycji. Delikatna nuta oud, cienista paczula i pyszny, złocisty szafran. Wszystko takie, jak być powinno.

Kłopot w tym, że poza korzennymi przyprawami, oudem, paczulą i szafranem wyczuwam w Kinnarze mnóstwo… Czegoś. Tego czegoś, co odpowiada za rosołowe konotacje w Sables Annick Goutal, Interlude Woman Amouage czy Dzongce l’Artisan Parfumeur. Niejednokrotnie zastanawiałam się, jaki składnik odpowiada za dziwną nutę „maggi” w perfumach. Nieśmiertelnik? Angielskie ziele? Lubczyk? Wszystko po trochu?

I tak, jak nie potrafię bez skojarzeń radować się urodą wymienionych wyżej kompozycji, tak i tu nie jestem w stanie skupić się na, zdawałoby się – stworzonym dla mnie, zapachu.

Nawet kiedy lubczykowo-kocankowa nutka przygasa, wpełza pod szafranową pierzynkę – nie potrafię w pełni radować się miękkim, subtelnie słodkim akordem ambrowym, ani bukietem ciepłych aromatów drzewnych. Doceniam, noszę z przyjemnością, ale nie potrafię wyzbyć się podejrzliwości.

Jestem jak oszukany demon. Siedzę na brzegu morza mleka, siorbię łyżką eliksir nieśmiertelności, który smakuje jak warzywny bulion. I nawet jeśli z czasem zaczynam odczuwać przypływ mocy i sił witalnych, nawet jeśli po kolejnym łyku napój zaczyna lśnić i mienić się złotem – podejrzenie, że Mohini mnie oszukała tkwi we mnie jak kamień w bucie.

Jeśli ktoś z Was ceni Sables i Dzongkhę – z cała pewnością powinien zawrzeć znajomość z Kinnarą. A ja… ja będę myślała nad Homme Suave. Oraz nad kolejnymi recenzjami, bo to już ostatni z zapachów marki Villa Buti.

Macie jakieś recenzyjne życzenia? Pomysły?

Twórca: Doris Buti

Trwałość: ok 6 godzin.

Projekcja: umiarkowana.

Nuty zapachowe:

Nuty głowy: czerwony pieprz z Jamajki, kardamon, ziele angielskie, jałowiec

Nuty serca: oud, paczula

Nuty bazy: szafran, ambra

Źródła ilustracji:

  • Pierwsza ilustracja pochodzi z działu Wiki poświęconego grze RPG „Warriors of Myth”.
  • Na zdjęciu wykorzystanym jak druga ilustracja płaskorzeźba z drewna tekowego „Mityczne tancerki Kinnaris” (nie jestem pewna, czy końcówka „s” nie jest kalką z angielskiego. Kinnari to żeńska forma od Kinnara – ja zaryzykowałam odmianę polską, ale nie będę się przy niej upierała) do kupienia w sklepie www.cudaorientu.pl.
  • Jako trzecia ilustracja wykorzystana została kolejna płaskorzeźba – relief ścienny wykonany w Tajlandii. Do kupienia przez goodspoint.net.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

8 komentarzy o “Jak bardzo ufacie bogom? Kinnara Villa Buti”

    1. Dobre!
      Możecie mi zaufać, albo testować. 🙂

      Nie, nie, nie.
      Oczywiście, zawsze testować, jeśli tylko jest okazja. 🙂

    1. Zawsze ogromną radość sprawia mi bawienie Was. 🙂
      Kat, bez Ciebie ten blog byłby znacznie mniej miłym miejscem. 🙂

  1. Dotychczas ku mojemu szczęściu nuta rosołowa nie ukazała mi się w perfumach. A wyżej wymienionych mimo wszystko, niestety nie znam. Nie powiem że mi śpieszno do takiego doświadczenia ale miałbym ochotę poznać opisywaną wyżej kopozycję pani Buti ze względu na nuty chociażby.., z nadzieją że ten rosół u mnie jednak nie wyjdzie.
    Podoba mi się nazwa, legenda i jej korzenie…Indie zawsze budzą we mnie coś rdzennego i magicznego.

    Dzięki za namiar na ciekawy sklep. 😉

    Recenzja/pomysł…hmm… Poczytałbym o czymś totalnie odjechanym, awangardowym, innym od wszystkiego dokoła. Łamiącym wszelkie konwenanse ale szanujacym otoczenie. Nie wyalienowanym a pełnym pasji i boskich uczuć. Coś czego nie da się przyporządkować a jednak odrębne nie jest…

    1. Chciałabym! Ale żadnego nie znam, a nie zapowiada się na razie, żeby dotarły do Polski. W sumie pozostaje trzymać kciuki za Quality…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Revolution Lisa Kirk

Dziś po raz kolejny mam potrzebę napisania specjalnych podziękowań. Tym razem dla czytelnika SoS ukrywającego się pod tajemniczym nickiem Prot 72 (imię znam, ale nie

Czytaj więcej »

Najlepsze perfumy roku 2014

Rok 2014 był to dziwny rok… parafrazując klasyka. Dla Sabbath of Senses jeden z gorszych i lepszych zarazem. Lepszy warsztatowo – w 2014 roku spotkania

Czytaj więcej »