„Zapach – niewidzialny kod” – relacja z wernisażu, wystawy i wykładów towarzyszących

W czwartek 21 listopada 2013 w Centrum Nauki Kopernik zainaugurowana została wystawa „Zapach – niewidzialny kod” poświęcona historii perfumiarstwa. I zapachom w ogóle.

 

Przygotowana we współpracy z Instytutem Francuskim w Polsce i Goethe-Institut ekspozycja nie tylko przybliża historię tej niezwykłej sztuki, ale także umożliwia poznanie zapachów esencji, z których perfumiarze tworzą swoje dzieła.

Na zaproszenie autorki koncepcji wystawy i jej kuratorki pani Agnieszki Łukasik uczestniczyłam w uroczystym wernisażu wystawy, a później także w wykładach prowadzonych przez perfumiarkę pracującą dla Osmotheque – Emanuelle Giron.

Sama ekspozycja jest niewielka i adresowana raczej do osób, które zapachem i perfumami interesują się w stopniu umiarkowanym. Podstawowe fakty z historii perfumiarstwa przedstawione zostały przystępnie i bez wchodzenia w zbędne szczegóły.

 

Gratką nie lada jest możliwość powąchania klasycznych kompozycji zapachowych oraz czystych składników perfumiarskich wyeksponowanych w bardzo sprytny sposób. W dużej, jasnej tafli szkła wydrążono otwory prowadzące do pojemników z rozcieńczoną esencją zapachową. W esencji zanurza sie bloterki podczas wąchania których zapoznać się można z podstawowymi informacjami dotyczącymi danego składnika.

 

Oczywiście w przypadku esencji wyjątkowo trudno dostępnych, czy nieprzyzwoicie drogich organizatorzy poczynili pewne ustępstwa na rzecz zdrowego rozsądku zastępując esencje naturalne syntetykami (na przykład w pojemniczku opisanym jako ambra znajdował się znacznie tańszy i bardziej przewidywalny zapachowo ambroksan) ale są do ustępstwa uzasadnione i jak najbardziej akceptowalne.

Interesującą częścią wystawy była zaprojektowana przez biochemiczkę i artystkę, Sissel Tolaas zapachowa mapa miasta – cztery industrialne kompozycje reprezentujące różne dzielnice Berlina.

Zaproszeni na poprzedzający otwarcie wernisaż goście otrzymali prezent w postaci pięknie wydanego albumu „zapach – Niewidzialny kod” będącego zbiorem informacji o historii perfum i podstawowych surowcach wykorzystywanych do ich tworzenia, a także artykułów tematycznych poświęconych sztuce perfumiarskiej.

Dość awangardową atrakcją uroczystości były, czy też w założeniu miały być, produkty kuchni perfumowej przygotowane przez Michele Gay: wędzony oscypek wzbogacony aromatami róży, jaśminu i paczuli na słodkim, orzechowym pudrze imitujący kompozycję perfumeryjną w stylu chypre oraz ser Bursztyn ucharakteryzowany na zapach drzewno – orientalny za pomocą aromatów wetiweru, mirry, sandałowca i kadzidła w brązowym cukrze. Niestety, intensywne zapachy serów zupełnie „zjadły” nuty towarzyszące i w efekcie otrzymaliśmy posłodzony ser, z którego większość degustujących dyskretnie strząsała nadmiar cukru.

Część wykładową wystawy rozłożono na dwa dni. Pierwszego dnia w Centrum Nauki Kopernik odbył się szereg wykładów ekspertów reprezentujących różne instytucje związane z perfumiarstwem.

My, wraz z malarką Justyną Neyman – twórczynią duftyzmu wybrałyśmy wykład reprezentującej paryską Osmotheque perfumiarki Emmanuelle Giron: Historia perfum – od starożytności do współczesności.

 

Uczestnicy interesującego, pełnego ciekawostek i anegdot wykładu Giron powąchać mogli odtworzone przez Osmotheque historyczne perfumy, między innymi pochodzące z pierwszego wieku naszej ery Perfumy Królewskie (Le Parfum Royal) stworzone dla Pliniusza z szafranu, goździków, kwiatu muszkatołowego, cynamonu i styraksu rozprowadzonych w winie.

Dla mnie osobiście największym przeżyciem było powąchanie stworzonych w 1917 roku przez Francois Coty’ego Chypre, które dały imię grupie perfum zwanych szyprami.

 

Przy okazji opowiadania o dokonaniach tego, niedocenianego obecnie, ojca współczesnego perfumiarstwa Emmanuelle Giron opowiedziała swym słuchaczom także o niezwykłym talencie marketingowym Coty’ego.

 

Próbując wypromować pierwszy swój, stworzony wraz w aptekarzem Vincentem Roubertem zapach – będący dość prostą kompozycją różaną La Rose Jacqueminot Francois Coty udał się do dyrektora jednej z wielkich sieci sklepów po to, by zaproponować mu wprowadzenie perfum do oferty. Niestety, okazało się, że dyrektor nie był zainteresowany propozycją – różana kompozycja  Coty’ego nie wyróżniała się, jego zdaniem, spośród innych oferowanych przez tę sieć różanych kompozycji. 

Wychodząc z biura dyrekcji Coty przypadkiem upuścił pełen flakon La Rose Jacqueminot na posadzkę w głównej części sklepu. Różany aromat wzbudził wielkie zainteresowanie klientek, które licznie nachodziły dyrekcję z pytaniami o to, co tak pięknie pachnie i czy można ten produkt nabyć na którymś ze stoisk. Chcąc – nie chcąc dyrektor zaprosił Coty’ego na kolejną rozmowę i zamówił dostawę La Rose Jacqueminot.

Oczywiście, nie trzeba wyjaśniać, że przypadkowe stłuczenie flakonu nie było przypadkiem. Warto jednak ujawnić fakt, że licznie nachodzące dyrekcję sklepu rozmiłowane w zapachu róż klientki były w istocie przyjaciółkami i krewnymi żony Franoise Coty’ego – Yvonne. 

Podczas historycznej prelekcji Emmanuelle Giron wąchaliśmy także odtworzone Eau de Cologne Roger & Gallet z 1860 roku, Fougere Royale Houbigant z 1884 czy Tabac Blond Caron z 1904 , a po wykładzie uprosiłam jeszcze o prezentację przepięknego, iście niszowego Iris Gris  stworzonego w 1946 roku przez Jacquesa Fath oraz vintege’owej wersji Habanity Mollinard.

 

Na kolejny wykład Emmanuelle Giron udałyśmy się dnia następnego, po wizycie w perfumerii Galilu, której założycielka – Agnieszka Łukasik była, jak już wspomniałam, jedną z kuratorek wystawy w Centrum Nauki Kopernik.

 

Spośród nowości w Galilu największe wrażenie zrobiła na mnie patagońska marka Fueguia: istny skarbiec cudownych, prostych, pięknie przemyślanych kompozycji z charakterem. I opowieścią , bo twórcy marki Julian Bedel i Amalia Amoedo kładą bardzo mocny nacisk na odpowiedzialną promocję Argentyny. Nazwę zaczerpnęli z historii swego kraju – Fueguia jest imieniem uprowadzonej przez Karola Darwina w charakterze dowodu na odkrycie brakującego ogniwa ewolucji patagońskiej Indianki. Kompozycje inspirowane są pięknem patagońskiej przyrody, pudełka wykonane zostały z wiatrołomów, nie drzew ścinanych celowo, a każdy flakonik zawinięty jest w stylizowaną mapę Argentyny.

Wracając do głównego tematu – drugi wykład perfumiarki Emmanuelle Giron, na który się wybrałam  odbył się w piątek w Ośrodku Kultury Francuskiej i Studiów Frankofońskich i dotyczył historii stosowania substancji syntetycznych w perfumach.

 

Prelekcja, podobnie jak ta z dnia poprzedniego, bazowała na przedstawianiu i prezentacji odtworzonych przez Osmotheque klasycznych kompozycji stanowiących kamienie milowe perfumiarstwa. Przyznaję, bardzo mi to odpowiadało, bo o ile podawane informacje nie były dla mnie nowością, a omawiane substancje są mi dobrze znane (wszystkie, z wyjątkiem dihydromyrcenolu) i relatywnie łatwo dostępne dla zainteresowanych, o tyle powąchanie guerlainowskiego Jicky w wersji z 1889 roku czy Quelque Fleurs z 1912 jest gratką nie lada dla każdego, najbardziej nawet wyedukowanego perfumomaniaka.

Wystawa w centrum Nauki Kopernik trwa do 19 stycznia 2014 roku – zainteresowani zdążą więc wybrać się i doświadczyć osobiście zapachów miasta i aromatów jaśminu, paczuli czy kumaryny.

Polecam.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

12 komentarzy o “„Zapach – niewidzialny kod” – relacja z wernisażu, wystawy i wykładów towarzyszących”

  1. oooooooo ja wiedziałam że coś mnie omija :(. Stąd pewnie ten dół hahaha. No cóż fajne ciakawe rzeczy się w naszej stolicy dzieją. Serce rośnie:). Dzięki za relacje.

  2. Brulion malarski. Justyna Neyman

    Dziękuję, Sabb, za tę relację (wzbogacającą wiedzę – jak zwykle zresztą) i za cały czas spędzony ze mną/nami – dzięki twojej obecności to przeżycie było jeszcze bardziej jak nie z tej rzeczywistości.

  3. Wybacz Sabbath że nie na temat ale może oriętujesz się gdzie można kupić flakon Rousse Lutensa bo szukałem w kilku perfumeriach i niestety nigdzie nie mają może być nawet używka nie mniej niż 20ml ( jeśli ktoś ma a chce sprzedać to chętnie odkupie)

  4. Dziękuje Ci za tę informacje , myślałem że Rousse usunięto definitywnie z oferty Lutensa a tu. taka miła niespodzianka tylko. cena chamuje troche moje zapędy . Ja szukam Rousso w starych prostokątnych 50ml butelkach . Trafiłem na dwie perfumerie gdzie było Rousso niestety się troche spuzniłem i musze szukać dalej

  5. Jako posiadaczka feministycznych zapędów, muszę zgłębić historię Darwina i jego uprowadzonej 😉 (jak odmienić imię Fueguia ?). Natomiast pan Coty na zdjęciu nieodparcie przywodzi mi na myśl pana Lukę Szaranowicza :). Musze tam trafić. Koniecznie!
    Bardzo czekałam na relacje, dziękuję i pozdrawiam 🙂

  6. Aleksandra GGS

    Oh,jak zazdroszczę tego czwartku..u mnie z tą przyjemnością zwyciężył niestety obowiązek. Ale wystawę odwiedzę! Co do nowości w Galilu, mnie zachwycił patagońskie dwa zapachy- mango z mlekiem ( owocowe cudo) i zapach z mate

  7. Zazdroszczę! W planach mam wybranie się na wystawę, jednak czy uda mi się przejechać pół Polski i dotrzeć, tego już nie jestem pewna.. Mam jednak wielką nadzieję, że się uda! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

I Hate Perfume Cedarwood Tea

Herbata przy kominku Cedarwood Tea to kolejny zapach Charlesa Brosiusa, który jest dokładnie tym, czym, zgodnie ze swoją nazwą, być powinien. Otwarcie Cedrowej Herbatki IHP

Czytaj więcej »