Królowa jest tylko jedna - Alien Thierry Mugler


Thierry Mugler nie firmuje swoim nazwiskiem perfum bezpiecznych i akuratnych. Jeśli szukacie miłego zapaszku, to nie ten adres.

Perfumy Muglera to kompozycje z charakterem, czasem przełomowe, często kontrowersyjne, zazwyczaj oparte na nietypowym połączeniu nut, zawsze "jakieś". Nic dziwnego, że na blogu o perfumach niezwykłych pojawiały się już wielokrotnie - jako wersje podstawowe lub limitowane wariacje na temat. Ostatnim okrętem flagowym marki, który nie wpłynął jeszcze na gościnne wody Sabbath of Senses jest Alien. Jaśminowy Morderca.


Pani ze złotego ogrodu


Gdy spojrzymy na listę nut - wydaje się zwyczajna. W porównaniu z rewolucyjnymi złożeniami typu paczula + czekolada czy figa + kawior wręcz banalna. Jedno naciśnięcie atomizera zmienia wszystko.

Jaśmin. Perfumeryjna arystokracja z najwyższej półki. Olfaktoryczny despota. Cichy zabójca w białych rękawiczkach. Ale najważniejsze jest, że... Jaśmin jest kobietą. Jak Skłodowska i Kopernik. Jak Juliusz Cezar i Napoleon!


Cała kompozycja zwana Alien stworzona została po to, by podkreślić urodę jaśminowej bogini. Cierpkie, jasne, przypominające elemi nuty otwarcia zwracają uwagę na energię, z jaką się porusza i smukłość jej ciała. Kremowe neroli i łagodna, owocowa słodycz w sercu pokreślają delikatność cery i miękkość ruchów. Ambrowo - kaszmirowa baza ubiera ją w miękki zamsz i surowy jedwab, podkreśla złocistość loków promieniami ciepłego słońca. Wszystko to jednak są imponderabilia. Królowa jest tylko jedna.

Jaśmin nie potrzebuje towarzystwa, tylko służby. Cała ta barwna menażeria nut uzupełniająca spektrum, zwyczajowo upiększająca akord wiodący, odwracająca uwagę od braków i mankamentów głównej nuty - sprowadzona została do roli olfaktorycznych paziów i lokajów. Bo przecież Jaśmin nie ma mankamentów!


Jedna, genialnie wygrana nuta będąca szczytem, sercem i opoką. Jaśmin omniprezentny. Jaśmin rodem z tęsknych wspomnień i sprośnych marzeń. Wyniośle blady i bezczelnie ekspansywny. Despotyczny i miękki zarazem.

Jego odbiór zmienia się wraz ze zmianą perspektywy. Jako obserwator czujemy się... olfaktorycznie zbędni. Zostajemy wciągnięci na sensoryczną orbitę nosicielki zapachu i na orbicie tej tkwimy jak bawełniany puszek zniewolony magnetyzmem gładkiego bursztynu.
Jako nosiciel stajemy się jądrem swoistego mikrokosmosu. Alien otula, dodaje mocy, filtruje wszelkie obce wonie jak ciemne okulary światło. I podobnie jak ciemne okulary - wpływa na to, jak odbierają nas ludzie na orbicie.

 

Jaśmin z Aliena to wcielony egocentryzm. Wzbudza skrajne emocje i skupia na sobie uwagę jak prawdziwa gwiazda

Bez ostentacji, bez prowokacji, bez tanich sztuczek. Nie musi przewracać stołków gdy wchodzi do pokoju. W zetknięciu z tą wonią rzeczywistość omdlewa jak zegary na płótnach Dalego.


Data powstania: 2005
Twórcy: Dominique Ropion i Laurent Bruyere
Trwałość: powyżej 8 godzin (wersja edp)

Nuty zapachowe:
jaśmin, ambra, nuty drzewne
  • Na zdjęciach Cate Blanchett jako Galadriela - Pani ze Złotego lasu w ekranizacjach powieści Tolkiena reżyserowanych przez Petera Jacksona.

Komentarze

  1. mój nr 1 od wielu już lat:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękne nawiązanie do "Władcy Pierścieni" - Twoja opowieść zachęciła mnie do poznania tego zapachu. Bo przyznaję bez bicia - kojarzę, ale nie znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie wszystko do czegoś "nawiązuje". W sumie, nasze umysły to fantastyczne labirynty skojarzeń. Ja z tego swojego labiryntu korzystam dla uciechy swojej i Waszej. :)))

      Dziękuję. :)

      Usuń
  3. "Jaśmin nie potrzebuje towarzystwa, tylko służby". Piękne podsumowanie i świetna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również to zdanie najbardziej urzekło.....
      Zwłaszcza, że Alien to eden z moich najukochańszych i najcudowniejszych zapachów, jakie miałam do tej pory. Stoi dumnie na półce i czeka na specjalne okazje, bo używany na co dzień mógłby stracić ten magnetyzm, którym mnie ujmuje po każdej z nim styczności :)

      Usuń
    2. Mnie bardzo trudno było nauczyć się doceniać jaśmin. Jestem naturalnym, instynktownym miłośnikiem nut drzewnych i kwiaty sa dla mnie naprawdę trudne. Dlatego Alien pojawił się tak późno - nie chciałam pisać recenzji w stylu, ze jaśmin ble, zapach dusiciel, że fuj fuj. Wolę nie napisać niczego, niż zjechać głupio.

      A co do wybranego przez Was zdania - po cichutku i wstydliwie przyznam, że też jestem z niego zadowolona. ;)

      Usuń
  4. Piękna opowieść i idealnie pasująca do Aliena. I powiem jedno: albo się go kocha, albo nienawidzi. Podobnie zresztą jak Angela, którego osobiście nie trawię :)
    Za to Aliena ubóstwiam od lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Alien to zapach, który nie pozostawia obojętnym. Ja doceniam, nawet podziwiam. Ale nosić bym nie chciała. ;)

      Usuń
  5. doczekałam się.... ;)) nie muszę pisać, że go kocham?
    toż to zapach mojego życia ;)) nie ma dla mnie ładniejszego i nigdy nie będzie :)
    z Muglerowych zapachów lubię jeszcze Innocent, tylko to cudo ponoć wycofali :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam o Tobie pisząc. Z pewnym niepokojem, bo przecież mierzę się z Twoją miłością. :)

      Usuń
    2. Ty tak ślicznie opisujesz zapachy....
      jak nikt inny :))))
      nie ma powodu do niepokoju :)

      pięknie opisałaś Alienka :D

      Usuń
    3. Nawet nie wiesz, jakiego mam "banana" kiedy to czytam!
      Słowa uznania od kogoś, kto naprawde kocha zapach to największy komplement. Dziękuję. :*

      Usuń
  6. Opis fascynujący i rozbudzający wyobraźnię jak zawsze. Niestety Alien jest jednym z tych zapachów, których nie byłabym w stanie nosić i czuć się w nich komfortowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie należę do osób kompatybilnych z Alienem. Ale szanuję. :)

      Usuń
  7. Świetnie opisane - jak zawsze zresztą:) Aliena noszę rzadko, ale z przyjemnością. A Cate Blanchett uwielbiam za jej role i za niezwykłą urodę. Uważam, że doskonale się wpisuje w Alienową kompozycję, a już w tym wcieleniu - idealnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Lemonetko. :*
      Cieszę się, że moja personifikacja Ci się spodobała. Blanchett ma charyzmę. Stereotypowi głupiej blondynki gra na nosie. ;)

      Usuń
  8. Dostałam go na ostatnią Gwiazdkę. Zapach przeze mnie nienawidzony. Kręciłam nosem, chciałam sprzedać. Zdominował mnie i przegrałam batalię. Miłości co prawda z tego nie ma, raczej relacja sado-maso, z której nie chcę się wycofać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sado-maso? Hihihihi! Coś w tym jest. ;)
      Dla mnie Alien jest zbyt obcy (sic!). Nie czuję się komfortowo w kwiatach - nawet w zapachach uważanych za ładne i łatwe. Dla mnie łatwe jest drewno, oud i kadzidła. :)

      Usuń
  9. Aktualnie to mój podpis zapachowy, i nawet przekopywałam się ostatnio przez bloga, żeby sprawdzić, co o nim myślisz. Cieszę się więc, że niedługo czekałam na twoją opinię w temacie.
    Bo trudno się z nią nie zgodzić.
    Alien nie jest łatwy, choć paradoksalnie przecież jego uroda jest oczywista. To nie są perfumy, w które trzeba się wgryzać i zagłębiać, żeby zobaczyć ich piękno, bo jaśmin jest uniwersalnie i niezaprzeczalnie piękny, doceniany od dawien dawna przez rzesze - więc w Aliena nie trzeba się wgryzać, to Alien swoją urodą wgryza się w otoczenie, przenika sobą całą rzeczywistość. I to w nim jest trudne.
    Alien jest dokładnie taki jak Galadriela - cóż za doskonały pomysł uosobienia tego zapachu! - niby najpiękniejszy w świecie, ale ten niepokojący błysk w oku i wszechmoc rąk każą raczej uciekać niż podziwiać.
    Nie spodziewałabym się po sobie, że będę nosić Aliena, nie znoszę słodyczy, cenię chłodne i ostre zielenie. Nigdy nawet go nie testowałam, do czasu kiedy nie wepchnięto mi w ręce blottera, a ja się zakochałam.
    Bo ten jaśmin nie jest uroczy, przyjazny i miły. Ten jaśmin jest jak stanowcze tupnięcie nogą - obutą w szpilkę. Ten jaśmin jest kobietą, to jest oczywiste i rozumie się samo przez się, i ten jaśmin właśnie dlatego jest władzą absolutną, i to też rozumie się samo przez się.
    Matriarchat w czystej postaci.

    Nie dostałam za te perfumy ani jednego komplementu, i uwielbiam to w nich. Ich nie trzeba podziwiać, ich się trzeba bać.
    Tym bardziej doceniam mężczyznę, który bez mrugnięcia okiem te perfumy mi podarował i spędza wieczory w ich oparach.

    Dziękuję za tak wyborną recenzję i przepraszam za gadulstwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sophisticated, dziękuję. To naprawdę wielka radocha - przeczytać coś takiego.
      I owszem, Galadriela jest piękna, ale nie miła. Jak Alien.

      Ciekawe jest to, co piszesz o komplementach, a raczej ich braku. Są zapachy, których ludzie nie chwalą. Co ciekawe... ja też raczej nie komplementuję Aliena. Bo Alien nie robi wrażanie, jak gdyby dla komplementów był. To jest trochę jak z Chanel No.5 - kobieta nosząca te zapachy (nosząca je tak naprawdę, z zamiłowanie, nie przypadkowo) nie potrzebuje komplementów. Ona WIE.

      Jeszcze raz dziękuję za "gadulstwo". Takie gadulstwo to największa nagroda dla autora. :*

      Usuń
  10. W sumie jak mało kiedy była to nei tyle historia czy opowiesc co bardzo sugestywny i emocjonalny opis zapachu.
    Ja Muglery odkryam powoli, najpierw byl Angel, potem przekonałam sie do Womanity byc moze teraz czas na Aliena. Choc slyszalam ze niestety dotknela go reformulacja :( i coraz mniej killerowe wersje wypuszczaja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zaczynałam od Angela. jak tylko się pojawił na półkach - pokochałam. I natychmiast kupiłam flakon - po pierwszym kontakcie. Potem był A*Men.

      Alien faktycznie obecnie jest mniej killerski, niż jeszcze kilka lat temu. To jest recenzja nowej wersji edp.

      Usuń
  11. Dla mnie osobiście Alien jest mistrzowski...przez swoją sztuczność. To nie jest - w moim odczuciu - kwiat ani trochę prawdziwy. To syntetyczna, wielka kreacja na temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tys piknie. :)
      Dla mnie sam zapach jaśminu jest "nienaturalny". Esencja jaśminowa pachnie tak, że włosy dęba stają i zapach naprawdę nie brzmi dla mnie ogródkowo. ;)

      Usuń
  12. Opis rewelacyjny... :)
    Pamiętam że kiedyś w słoneczny dzień psiknąłem się męską wersją ALiena i odpadłem po pół godzinie. Próbowałem zmyć ale bez efektów..nie wiem czy to jakaś Lukrecja killerka nie była za to odpowiedzialna ale wspomnienie pozostało mocne :)
    Za to uwielbiam czasem wieczorem uaktywnić na sobie Angel Cuir (bardzo dziękuję Polu) i odpłynąć w niezmierzone błogostany...

    OdpowiedzUsuń
  13. Yyyy... To pytanie przypomniało mi całe to zajście do tego stopnia że pamiętam nawet przy której półce wtedy stałem będąc w perfumerii na rogu Stawowej.. i owszem to był czas kiedy nie bałem się zarzucić na siebie 'damskiego' pachnidła, więc odpowiedź już znasz ;) Zupełnie nie pamiętam tylko co wtedy mną kierowało ale to naprawdę był koszmar. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Aliena bardzo cenię i lubię.
    Ze sto lat temu mąż mojej kuzynki, z dalekiej podróży przywiózl perfumy. Szykując się gdzieś wyciągneła TĄ butelkę. Nie znałam wtedy się na zapachach, nie wiedziałam nawet kto to Thierry Mugler i tak dalej. Wiec wyciągneła to a ja zrobiłam oczy sowy i spytałam co to. Nie mogłam uwierzyć że w tak dziwnym flakonie kryje sie zapach. Zazdrościłam jej tego przybytku.
    Po latach życie zweryfikowało tę sytuację. To była podróba za 10$.

    Oczywiście oryginał znam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "wyciągneła je" zmęczona jestem i majaczę ;)

      Usuń
  15. Dla mnie ta kontrowersyjnośc Aliena polega na jego ogoniastej dyfuzji i dużej trwałości.
    Jestem miłośnikiem i specjalistą od jaśminowych zapachów, mam nawet swój- Deep River. Ale w Alienie nie ma duszy, tego co w jaśminie najważniejsze, są to jakby poćwiartowane frakcje jaśminu, bez jego trudnych cech podane w ładny ugrzeczniony i niesamowicie sztuczny sposób, że po jakimś czasie noszenia, nie widzimy już podobieństwa do jaśminu tylko raczej czujemy na sobie taką jadowicie sztuczną pape w kolorze ultrafioletu. Taki Alienowy jaśmin oparty jest głownie na Salicylanach które rozjaśniono trochę Hedionem i dodano trochę irysowych (methyl ionone) mszystych nutek w tle które jeszcze bardziej ten Sztuczny jaśmin gładzą, że kojarzy mi się bardziej z zapachem pudru kwiatowego np. pręcików lilii niż z jaśminem. Mało tego- w bazie jest tona syntetycznej konwalii, kóra skutecznie zabija jaśminowy powidok i powoduje skojarzenie z płynem do mycia podłóg, albo szyszką kąpielową, ambroxan wyostrza jeszcze to uczucie przez co zapach balansuje na skraju tandety kioskowe, przed a tandetą, powstrzymuje go wanilinowa słodycz z, pobrzmiewającymi jeszcze frakcjami jaśminu ( głownie hedione, i salicylany) Zgadzam isę w 100% z Justyną, też go lubie.
    Powiem ci Sabbath że nawet te obrazy pasują, tylko jakby je ocieplić jakim sztucznym futerkiem było by idealnie, ale to już taka mała dygresja.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty