On ukleja najbogatsze formy – Oud Robert Piguet

Niewiele osób nosi perfumy „od Sasa do lasa”. Większość z nas ma swój ulubiony typ pachnideł, ulubione nuty, złożenia, akordy. Ja też mam i nie jest to dla Czytelników SoS żadna tajemnica.

Lubię nuty drzewne. Zapach drewna i żywic – palonych i nie – to moja olfaktoryczna Święta Zastawa. A Świętym Graalem mojej Świętej Zastawy jest oud. Czasem żartuję sobie, że w poprzednim wcieleniu pewnie nazywałam się Pinokio. 🙂

Dziś przedstawiam Wam kolejny Oud i zarazem kolejny pięknie drzewny zapach marki, która wciąż w Polsce nie jest doceniana tak, jak na to zasługuje. Kiedy trzy lata temu recenzowałam wspaniałego klasyka z 1944 roku – Bandit – nikt nie spodziewał się Hiszpańskiej Inkwizycji… to znaczy Nowej Kolekcji, która odświeżyła wizerunek marki i przyniosła kilka naprawdę świetnych kompozycji. O Casbah i Bois Noir już pisałam. Dziś trzeci zapach z drzewnej trójcy Nouvelle Collection: Oud.


Bliżej krwiobiegu*

Pamiętacie mój upiornie obszerny „Przegląd perfum z nutą oud” z dwoma aneksami? Pisałam wówczas, że Oud Pigueta zrobił na mnie takie sobie wrażenie. I to prawda szczera. Wąchany przelotnie robi wrażenie oudu dziwnego, ale nie na tyle, by stać się zapachem przełomowym. Nie klasyka, ale też nie awangarda. Testowany uważnie i noszony globalnie robi wrażenie podobne, ale z bliska to jest zaleta. Dla mnie przynajmniej.

Żywiczno – drzewna kompozycja Guichard łączy lekkość i klasyczny sznyt z estetyką totalnej, głębokiej niszy. Zapach złożony został z nut świetnie każdemu miłośnikowi perfumeryjnych drewniaków znanych, jednak w sposób, który sprawia, że nosząc go czujemy się trochę jak w nowym ubraniu. Nie do końca wygodnie, ale bardzo efektownie. 🙂

Pierwszy akord Was zaskoczy. Mimo, że przeczytaliście mój wstęp i ogólnie „niejedno już widzieliście”. Świeża słodycz. Ale nie cytrusy. W ogóle nie owoce. Nie mięta. Nie landrynki.

Gdy spojrzymy na listę nut podanych przez producenta zauważymy, że jako główna i jedyna nuta otwarcia wymieniony został szafran. I rzeczywiście – jest go tu sporo i to on daje pierwszym chwilom z Oud barwę i głębię. Ale charakter zapachowi daje inny składnik. Także świetnie miłośnikom wykwintnej kuchni znany. Imbir.

Świeży, musujący wręcz, lekko pikantny imbir skarmelizowany w odrobinie miodu. Nie smażony mozolnie jak konfitura, lecz rzucony na moment między tańczące na rozgrzanej blasze krople żywicznej słodyczy. W wyniku tego (metaforycznego) procesu otrzymujemy woń chłodną i gorącą zarazem. Eteryczną przestrzeń, w której leniwie i majestatycznie wirują słodkie iskierki.

Żywiczne serce kompozycji to kolejne głosy tej samej pieśni. Przestrzenny, otwarty aromat balsamu jodły idealnie kontynuuje frazę imbirową. Ciepła, złocista, słodka mirra włącza się w szafranową pieśń i z czasem przejmuje ją i pogłębia.

Jednak tym, co ostatecznie decyduje o wyjątkowości Oudu Roberta Pigueta nie jest ani złocisty szafran, ani kandyzowany imbir, ani ciepło – chłodny duet żywic. Za serce i za gardło łapie dopiero animalna, brudna, trzymająca się blisko ziemi jak lis w kurniku drzewna baza.

Przyczajona w paczulowym gąszczu trójka perfumeryjnych drapieżców – puszystych i niebezpiecznych. Zwierzęcy, skórzasty styraks. Zwierzęcy, skórzasty gwajak. Zwierzęcy, skórzasty oud.

W zestawieniu z przestrzenną urodą pozostałych akordów to jest poznawczy knock out. Kakofonia woni. Olfaktoryczny oksymoron. Kuriozum. Nie tylko lis w kurniku, lecz wręcz lis w salonie. Pijący herbatę. I czytający Grochowiaka.

W moim domu zamieszkał lis.

Data powstania: 2012

Twórca: Aurelien Guichard

Trwałość: bardzo, bardzo dobra. Po upływie doby zapach wciąż jest wyraźnie wyczuwalny. na ubraniach trzyma się tygodniami.

Nuty zapachowe:

Nuta głowy: szafran

Nuty serca: jodła balsamiczna, styraks, mirra

Nuty bazy: oud, paczula, gwajak

* Tytuł recenzji nawiązuje do wiersza Stanisława Grochowiaka „Czyści”, który to wiersz wyjątkowo pozwolę sobie zacytować w całości. Bo jest on jednym z kluczy do tego bloga.


Czyści

Wolę brzydotę
Jest bliżej krwiobiegu
Słów gdy prześwietlać
Je i udręczać

Ona ukleja najbogatsze formy
Ratuje kopciem
Ściany kostnicowe
W zziębłość posągów
Wkłada zapach mysi

Są bo na świecie ludzie tak wymyci
Że gdy przechodzą
Nawet pies nie warknie
Choć ani święci
Ani są też cisi

  • Na zdjęciach (gdyby zdarzyło się, ze ktoś nie poznał) duński aktor Mads Mikkelsen. Tylko proszę, nie myślcie o „Hannibalu”. Kluczem jest „Valhalla Rising”. Który to film szczerze, uparcie wręcz polecam.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

21 komentarzy o “On ukleja najbogatsze formy – Oud Robert Piguet”

  1. Sabbath! Sto punktów za recenzję (zaraz będę szukać gdzie i za ile) oraz nagroda publiczności za Madsa 😉 <3
    Valhalla Rising oglądam zawsze jak mi bardzo źle na duchu.. 🙂

    1. Nooo… Mads byłby ozdobą każdej recenzji. Ale nie każda na taką ozdobę zasługuje. 🙂

      Jeśli chodzi o nabywanie Oudu, zalecam szybką decyzję. mam cynk od dystrybutora, ze mogą być problemy z kolejnymi dostawami tych perfum. Niestety, nie znam powodów.

    1. Nooo… Nie dziwię się. Mads ma coś w sobie. Dużo cosia. 😉
      U mnie na blogu obowiązuje reguła (sama wyszła, nie planowałam), że jeśli recenzji towarzyszą zdjęcia atrakcyjnego mężczyzny, to znaczy, że flakon będzie mój. Jeśli ów mężczyzna jest bez ubrania – flakon będzie mój bardzo szybko. 😉

  2. No to ciekawe, bo z opisu wyłania się coś, co w żadnym razie nie wydaje się nudne! Przeciwnie. W dodatku popierasz opis zdjęciami takiego faceta, że tym bardziej nudno być nie może. I jeszcze ten lis. A ja do lisów mam pewną pokrętną słabość 😉

    1. A co do samego Madsa – pierwszy raz widziałam go na ekranie w roli tak kompletnie innej od tych, z którymi się kojarzy większości, że już bardziej chyba się nie da. Nie wiem czy oglądałaś "Jabłka Adama"?

    2. Nie, nie znam tego filmu. Zaraz poczytam. Moim ulubionym z Madsem jest właśnie "Valhalla Rising".

      Sam Oud Pigueta jest dziwny. Mój mąż, przyzwyczajony do drewniaków wytrawnych mówi, ze to cukiereczki. Znajoma, że smoła. A ja mówię, że fajny i już. 🙂

  3. Nigdy nie miałam okazji poznać jak pachnie oud a zastanawiam się gdzie można by kupić czyste olejki aby sobie poeksperymentować z pachulą, yang-yang, bergamotką, mchem drzewnym. Wciąż szukam tego jednego, jedynego ukochanego.

    1. Czysty oud najlepiej sprowadzać z Indii albo z krajów arabskich. Tylko to jest naprawdę duży koszt. 3 ml naturalnego oudu można kupić już za 250 $ plus przesyłka.

  4. Opisywane przez Ciebie wcześniej pachnidła Roberta Piguet'a znam i szalenie sobie cenię. Totalna bezkompromisowość, jakość składników jak i same kompozycję są obłędne. Flaszkę Bois Noir chętnie przygarnę… 😛
    Ta dzisiejsza jak już przeczuwam spodoba mi się nie mniej a może i bardziej. Intrygujące zestawienie nut i kolejny agar w takiej niebanalnej otoczce..normalnie Mniam 🙂

  5. Ależ recenzja i jakie zdjęcia !
    Zapisane jako 'konieczne do przetestowania'. Zresztą odkąd czytam tego bloga co drugi zapach ma taką etykietę. 🙂

    1. Może komuś się przyda informacja, że w Warszawie, w Douglasie w Galerii Mokotów są wszystkie Piguety więc można wąchać i wąchać. 🙂
      Ja dziś sama rzuciłam się jak grabarz na nową łopatę- Oud jednak nie dla mnie- zbyt zwierzęcy, dziki, a moc to prawdziwa petarda. Za to Bois Noir…muszę znowu się nim psiknąć bo brzmi bardzo pięknie.

  6. Też kocham nuty drzewne – ów egzemplarz nie jest mi znany, ale wpisuję na listę. W pierwszej chwili zachętę stanowiła miłość do Skandynawii, lecz ostatecznie sprawę przesądził lis pijący herbatę i czytający Grochowiaka 😉 (y)

  7. Stało się, zamówiłam ten "brzydki" zapach.
    Twoje fantastyczne opowieści 🙂 i moja namiętność do zapachów właśnie, intensywnie wpływają na szarpanie, czyt.: bankructwo 😉 mojego portfela 🙂 pozdrawiam 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy