Najbardziej wyczekiwana premiera 2015 – Chrysolithe Olivier Durbano

W listopadzie zapowiadałam, że wybieram się na spotkanie z Olivierem Durbano. Wybrałam się. I miałam okazję przeprowadzić kolejny wywiad z uroczym artystą. Niestety, okres przedświąteczny nie sprzyja blogowaniu. Warsztaty za warsztatami, spotkanie za spotkaniem – tłumaczenie wywiadu z premedytacją zostawiłam na „lepsze czasy”. Mimo to cały czas czułam, że zapomniałam o czymś ważnym. Znacie to uczucie, kiedy tuż przed zdjęciem płaszcza zastanawiacie się, czy aby na pewno macie na sobie spódnicę?

Dopiero niedawno uświadomiłam sobie, w czym rzecz. Rzecz w Chrysolithe!

Wielkie mam w zapachach Olivera Durbano upodobanie i Chrysolithe był najbardziej chyba wyczekiwaną przeze mnie premierą 2015 roku. Dlatego rok 2016 otworzę tym właśnie zapachem. Zapowiadając tradycyjną gawędę podsumowującą rok miniony… Jak tylko zakończę świętowanie.

Najnowsze perfumy Oliviera Durbano to kolejny ukłon w stronę legend. Wedle opowieści samego Oliviera, chryzolity… właściwie nie istnieją. Nie ma takiego minerału. To zakorzeniona w tradycji nazwa wszelkich kamieni w odcieniu złota. I choć obecnie chryzolitami nazywa się fosteryty, czyli zielono-żółte oliwiny – nie o nich jest Chrysolithe Oliviera Durbano. Chryzolit w Chrysolithe jest kamieniem z opowieści o pastorale Aarona i o Arce Przymierza. O równowadze między ziemią i niebem.

Kocie oczy

Chryzolit otwiera się żółtym świtem. Chłodne światło cytrusowej werbeny rozbielone szałwią, subtelnie przyszczypnięte imbirem. Zapach jędrny, rześki, lecz nie chłodny. Budzimy się, otwieramy oczy, niegotowi na słońce.

Pierwszy wdech jest cały porankiem. Światłem, powietrzem, świeżością. Po chwili pojawiają się kolejne elementy tej urokliwej olfaktorycznej układanki. Białe ściany pokryte świeżym tynkiem. Proste meble z jasnego drewna. Łagodna jak zapach opłatka woń świeżej pościeli wykrochmalonej „na sztywno”. Białe firanki, białe filiżanki na białym obrusie. Nowy dom.

Na parapetach zadomowiły się skrzynki z rozmarynem, szałwią i anyżkowym hyzopem. W szufladach komody puszyste kocyki czekają na jesień. W ostatniej, niedomkniętej, gna najmiększym kocyku – tymczasowe legowisko urządził sobie kot.

Chrysolithe na skórze jest półmatowy – jak kocie futerko. Złoto – zielony jak kocie ślepia. Nie jest to jednak zapach puszysty ani tym bardziej puchaty. Jest tylko… miły. Na swój zdystansowany, koci sposób.

W bazie przekonujemy się, że kot polubił dom i dom polubił kota. Srebrzysta szałwia w złożeniu z czystym, białym piżmem, odrobiną cynamonu i jasnym akordem drzewnym bazującym na miękkim kaszmeranie daje efekt przypominający zapach suchego wafelka z wytrawnym marcepanem. Bardzo przyjemny, swojski lecz niebanalny zarazem.

A skoro już do szałwii wróciłam – pozwolę sobie jeszcze słowo o tym niedocenianym zapachu.

Na premierze Chrysolithe w Perfumerii Quality Olivier Durbano mówił, że jest to pierwsza jego kompozycja nie zawierająca kadzidła. I to się zgadza – w tym sensie, że olibanum w najnowszym zapachu Durbano nie ma. Jeśli jednak spojrzymy na pojęcie kadzidła szerzej – przyjmując, że kadzidłem nazywamy nie tylko kadzidło frankońskie, nie tylko żywice, lecz wszelkie substancje tradycyjnie używane do „kadzenia” czyli spalania w celach perfumeryjnych, okazuje się, że kadzidła w Chrysolithe jest całkiem sporo.

Szałwię białą pali się od starożytności. Jej łagodny, jasny aromat w wielu kulturach symbolizuje mądrość i siłę – głównie kobiecą, lecz nie wyłącznie. W Chrysolithe szałwia brzmi miękko, lecz daleko jej do potocznego, krzywdzącego rozumienia kobiecości. Chryzolit przystoi każdemu. Tak, jak każdemu człowiekowi przystoi łagodny uśmiech.


Data powstania: 2015
Twórca: Olivier Durbano
Trwałość: ponad 10 godzin
Projekcja: umiarkowana, z dążeniem do bardzo umiarkowanej

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: hyzop, kmin, werbena, cynamon, czarny pieprz, imbir
Nuty serca: esencja szałwii, rozmaryn, jaśmin
Nuty bazy: cedr, wetiwer, absolut szałwii, ambra, piżmo

Źródła ilustracji:

  • Fosteryt z zasobów Wikipedii.
  • Zdjęcia kotów pochodzą ze strony: www.zastavki.com
  • Zdjęcie pokoju z: www.designershowhouse.net
  • Płonąca szałwia z: www.donnastellhorn.com

Przy czym najprawdopodobniej żadne źródło (poza Wikipedią) nie operuje własnymi zdjęciami. 🙁

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

16 komentarzy o “Najbardziej wyczekiwana premiera 2015 – Chrysolithe Olivier Durbano”

  1. Po twoim opisie wiem, że mi się spodoba. Może nie rzuci mnie na kolana po pierwszych sekundach, ale na pewno się z nim polubię 🙂

    1. Klaudia Heintze

      Moniko,znalazłaś w tekście nawet to, czego próbowałam nie napisać. Że pierwsza faza nie rzuca na kolana.
      Zadziwiasz mnie swoją przenikliwością. 🙂

  2. Jak to się ładnie uzupełnia, kobieca mądrość białej szałwii i obraz pachnącego wnętrza, który namalowałaś 🙂

    1. Klaudia Heintze

      Dziękuję. <3
      To naprawdę ładne perfumy. Nie w moim typie, ale przecież większość perfum świata nie jest w moim typie. Co nie przeszkadza mi się nimi zachwycać. 🙂

  3. Podoba mi się Twój opis, chociaż wątpię by sam zapach przypadł mi do gustu – za dużo tu jasności i czystości. Natomiast jako kociara bardzo doceniam malownicze porównania 😀

    1. Klaudia Heintze

      To chyba udzieliły Ci się moje emocje. To bardzo ładny zapach i faktycznie może się podobać. Ale nie podgrzał mi krwi. 🙂

  4. zaczarowany pierniczek

    Nie napalam sie, bo imbir, ale intryguje mnie jak pachną i czym sie różnią absolut i esencja szałwi?

    1. Klaudia Heintze

      Nie wiem, bo o ile dokładnie wiemy, czym jest absolut, o tyle pojecie esencji wydaje mi się niejasne. Przynajmniej w perfumiarstwie.
      Na mój nos w pierwszych etapach pachnie ona bardziej lekarsko – szałwią, jaką znamy z nalewek i ziółek. W bazie pachnie bardziej muszkatołowo (wiem, że to odmiana lekarskiej, a korzenna nutka może wynikać z domieszek), kadzidełkiem. 🙂

  5. Na swój sposób po twojej recenzji najnowsze dziekco Oliviera wydaje się bardziej dojrzałe i szlachetne jakby mądrzejsze… Nowa fala myślenia i realizowania daje pozytywną perpektywę na przyszłe dzieła. 🙂

    Biała szałwia pachnie urokliwie, lubię 😉

    1. Klaudia Heintze

      Masz rację – Chrysolithe jest inny, niż pozostałe zapachy Durbano. Bardziej misterny.
      Ja… Nie wiem, czy ten kierunek mi odpowiada. 🙂

    2. Ojej, teraz to już jestem naprawdę zaciekawiona. Od dawna czekałam na coś takiego jak nowy kierunek rozwoju u Durbano 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

I Hate Perfume Burning Leaves

  Christopher Brosius to niezwykła osobowość w perfumiarskim świecie. Najpierw dał się poznać jako twórca zapachów takich jak Dirt, czy Snow będących prawdziwymi perłami w

Czytaj więcej »