Perfumy w filmach – XXI wiek

Zapraszam dziś do dalszej podróży po świecie kina.

Artykuł o perfumach w kinie XX wieku znajdziecie pod tym linkiem: KLIK

Poprzedni etap naszej zmysłowej podróży zakończyliśmy „Zapachem Kobiety”. Dzisiejsza opowieść poświęcona będzie filmom XXI wieku. Choć tak, jak poprzednia część kłaniała się przyszłości (na przykład kontynuacją tematu rozpoczętego „Milczeniem owiec”) tak część druga zawiera ukłony w stronę przeszłości. Jeśli największy hit franczyzy pojawił się w wieku XXI.

„Cudowni chłopcy” 2000

Zaczynamy od dobrego kina w świetnej obsadzie. „Cudowni chłopcy” to świetny scenariusz,  fantastyczne poczucie humoru i plejada znakomitych aktorów (Michael Douglas, Tobey Maguire, Robert Downey Jr, Katie Holmes, w bardzo charakterystycznych rolach.

Perfumy pojawiają się jako incydent, ale za to jaki!

Dean Sara Gaskell (w tej roli niedoceniana w Polsce świetna aktorka Frances McDormand) komentuje perfumy Grady’ego Trippa (słusznie doceniany Michael Douglas):

– Czy to Cristalle?

– Mhm…

– O Boże! Noszę te same perfumy jako transwestyta!

„Goście Goście” 1993 

oraz

„Goście w Ameryce” 2001

 

Druga (intensywnie) pachnąca scena dzisiejszego zestawienia to swego rodzaju pomost między stuleciami. Ta sama sytuacja pojawia się w dwóch filmach: francuskim „Les Visiteurs” z 1993 roku, oraz w amerykańskim remake’u z roku 2001.

Ponieważ jednak światowy sukces franczyzie przyniosła dopiero wersja amerykańska – oba filmy znajdują się w drugiej części. Ta maleńka podróż w czasie nie powinna być dla „Gości…” problemem.

W obu filmach przeniesiony w czasie Hrabia Thibault podczas kąpieli wylewa na siebie całą, ogromną butlę Chanel No5.

Oto wersja z dwudziestego stulecia:

W XXI wieku łazienka była ładniejsza, lecz flakon tak samo okazały.

Hrabia z iście pańskim gestem oblewa się „perfumą” – tuż po kwestii:

– To nie wino, durny chamie, tylko olejek do kąpieli.

I tuż przed tym, jak w tej samej wannie znajdzie się płyn do dezynfekcji toalet.

„Kate i Leopold” 2001

W komedii romantycznej „Kate i Leopold” pojawia się swoista artystyczna incepcja. W jednej ze scen filmu brat głównej bohaterki opowiada o kontrowersyjnym przedstawieniu teatralnym.

– Publiczność szykuje się już do wyjścia i wtedy ona wraca na scenę, opryskuje widownię zapachem sosnowym ze szprycy do indyków i wrzeszczy „Przeleć mnie!”. Naga żądza.

„Perfumy” 2001

 

W tym samym roku wszedł na ekrany film Michaela Rymera pod wielce obiecującym tytułem „Perfumy”. Akcja filmu obraca się wokół problemów świata mody i modelingu. Dużo dialogów, aktorstwo mocno takie sobie. Nawet Jeff Goldblum wypada raczej irytująco.

Obejrzałam uważnie pierwsze dwadzieścia minut. Później zaczęłam przerzucać klatki szukając tytułowych perfum. Po pół godzinie uznałam, że nie warto. Z kronikarską rzetelnością odnotowuję jednak fakt istnienia tego obrazu.

„Equilibrium” 2002

 

Jeden z moich ulubionych filmów postapo. Twórcze rozwinięcie pomysłu z „451° Fahrenheita” Raya Bradbury’ego – przygnębiającej opowieści o świecie, w którym książki są nielegalne.

W „Equilibrium” nielegalne są także inne formy sztuki. Wszystko, co może budzić emocje. Bo emocje także są… nielegalne. Ich tłumieniu służy środek farmakologiczny nazwany Equilibrium właśnie.

Film stawia pytanie o istotę człowieczeństwa. O to, czy ma sens życie bez emocji. Czy za miłość i zachwyt warto płacić cenę w postaci gniewu i rozpaczy. I wojny.

Dla miłośnika perfum wartością dodaną jest postawienie sztuki perfumiarskiej w jednym rzędzie z muzyką, malarstwem czy poezją.

Niestety, nie sposób wspomnieć sceny,m w której się o tym przekonujemy bez zdradzania wydarzeń z samej końcówki filmu. Dlatego osoby, które nie miały okazji obejrzeć „Equilibrium” uprzedzam oraz zachęcam do obejrzenia. Najlepiej w ciemnym pokoju.

Spoiler Alert!

Głównym bohaterem filmu jest wysokiej rangi funkcjonariusz reżimu – kleryk John Preston (w tej roli świetny Christian Bale). Zawiązaniem i zarazem główną osią akcji jest odstawianie przez Prestona Equilibrium, co wiąże się z tym, że zupełnie bezbronny wobec emocji, nienawykły do radzenia sobie z nimi człowiek zaczyna czuć. Czułość, zachwyt, strach i… miłość.

Główna postać kobieca filmu – grana przez Emily Watson Mary O’Brian – należy do podziemia chroniącego dzieła sztuki i emocje. Zostaje schwytana i skazana na śmierć. I tak się fatalnie składa, że człowiekiem, który doprowadza ją przed oblicze prawa jest Preston – nie biorący Equilibtrium i absolutnie bezbronny wobec własnych emocji. I to Preston jest ostatnią osobą, która rozmawia z nia przed wykonaniem wyroku śmierci za odczuwanie.

W scenie pożegnania Prestona i Mary, na stole, na mgnienie oka pojawia się flakonik perfum. A póżniej widzimy go wąchającego czerwoną wstążkę…

„Śniadanie na Plutonie” 2005

Psychodeliczna, smutna historia chłopaka szukającego matki. Patrick „Kicia” Braden jest podrzutkiem i transwestytą. Na irlandzkiej prowincji nie ułatwia to życia. Dodatkowo ma oczywiste problemy z socjalizacją i dojrzewaniem emocjonalnym. Postanawia więc wybrać się do Londynu w poszukiwaniu pięknej matki, którą nazywa Kobietą Zjawą.

Perfumy widzimy w filmie dwukrotnie. Po raz pierwszy w scenie, w której Kicia unika gwałtu w samochodzie.

– Czy to miłość ocaliła Kicię z łap bestii w tej najgorszej z bajek? – pyta główny bohater i narrator zarazem – Nie. Ocaliła ją jej bezcenna woda toaletowa kupiona za 2,99 w drogerii na Camden Street, tuż przed opuszczeniem Szmaragdowej Wyspy.

Po raz drugi pojawiają się w fantazji przesłuchiwanej Kici i, jak na fantazję przystało, są to tym razem perfumy na miarę marzeń, nie realnych możliwości. Coco Chanel jako broń przeciwko terrorystom… tak, ta scena musiała się tu znaleźć.

„Monachium” 2005

Mistrzowskim przykładem wykorzystania magii perfum w filmie jest „Monachium” w reżyserii Stephena Spielberga.

Jedna scena. Prosta, niedługa.

– I love your accent.

– I love your perfume.

Jeden dotyk. Tyle napięcia. I taka pointa… rano.

Nie zdradzę niczego. Poza tym, że w ksiażce George’a Jonasa „Vengeance: the True Story of an Israeli Counter-Terrorist Team” będącej zapisem autentycznej rozmowy przeprowadzonej przez kanadyjskiego dziennikarza z agentem Mossadu, Juvalem Avivem zapach określony został jako dziwny i piżmowy.

„Pachnidło: Historia mordercy” 2006

Rok 2006 – obfitujący w pachnące epizody filmowe – otworzymy wspomnieniem klasycznego dzieła, które całe jest o perfumach. Od filmu „Pachnidło: historia mordercy” będącego ekranizacją powieści Patricka Suskinda. Ekranizacją artystycznie swobodną, bo mimo zbieżności akcji, Tom Tykwer opowiada historię inną, niż Suskind. Nie gorszą – inną.

Literackie „Pachnidło” jest opowieścią bardziej intymną. W filmie zarówno geniusz Jana Baptysty Grenouille, jak i trawiący go obłęd nabierają rozmachu i mocy. Zamiast skupiać się na osobistych przeżyciach tytułowego bohatera i niuansach świata przedstawionego, Tykwer wycina wszystko, co nie robi wrażenia. Znikają obyczajowe smaczki i poboczne wątki; przemyślenia i rozterki bohatera skrócone zostają do minimum, misterne opisy zastąpione zostają obrazem. I to jakim!

Frank Griebe – operator pracujący wcześniej między innymi nad „Biegnij Lola biegnij”, „Niebem” czy „Atlasem chmur” mistrzowsko przekłada zapach na obraz. Fenomenalne wykorzystanie koloru, zbliżeń, ruchu i bezruchu kamery – wszystko to sprawia, że „Pachnidło: historia mordercy” choć jest opowieścią inną, niż literacki pierwowzór, nie jest opowieścią gorszą.

W filmowej adaptacji powieści Suskinda brakuje mi wygrania jednego tylko motywu. Motywu, który zmienia odbiór postaci głównego bohatera tak, jak supermoc zmienia postrzeganie człowieka w masce. Bezwonności.

Jan Baptysta Grenouille nie pachnie. Uświadamia to sobie spędzając długie dni ukryty w jaskini – który to okres skrócony został w filmie do minimum i trudno czynić z tego zarzut, bo o ile to, co dzieje się w głowie bohatera bywa ciekawe gdy możemy śledzić jego myśli, o tyle w filmie sceny, w których nie dzieje się nic poza tym, ze bohatera myśli raczej nie porywają.

Bezwonność jest dla Grenouille’a ważna; doskwiera mu, niepokoi, budzi dyskomfort i poczucie braku. Wpływa na bohatera i to akurat zaakcentowałabym mocniej. Poza tym nie mam zastrzeżeń, choć… Choć scena końcowej orgii jednak lepiej sprawdza się na papierze, niż na ekranie.

Kilka oczywistych uwag do treści – zarówno filmu, jak i książki.

– Nie wydaje się szczególnie możliwe, by człowiek pracujący w garbarni o spędzający życie wśród żrących oparów zachował tak wrażliwy, nieuszkodzony zmysł powonienia.

– Nie jest możliwe, by amator nie znający zapachu esencji perfumeryjnych wszedł do pomieszczenia pełnego zamkniętych butelek i, nie mając pojęcia o tym, co się w nich znajduje, wiedział, jak tego użyć by złożyć zapach, o który mu chodzi.

– Nie mógł Grenouille wiedzieć, jak pachnie kwiat pomarańczy jeśli nigdy nie wąchał kwiatu pomarańczy. Ani limety, ani piżma, ani prawdopodobnie także bergamoty.

– W finałowej scenie przy opisywaniu (i pokazywaniu) zasięgu „idealnego” pachnidła nie wzięto pod uwagę sposobu i czasu dyfuzji, ani czynników takich jak wiatr chociażby. Ot – licentia poetica.

Bondy:„Cassino Royale” 2006
„Diamenty są wieczne” 1971

„W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości” 1969

 

Pisząc ostatnio o Bracken Amouage wykorzystałam zdjęcia Daniela Craiga w roli Jamesa Bonda. Tymczasem w „Cassino Royale” jedna z kobiet Bonda – grana przez Evę Green Vesper Lynd nosi w torebce flakon Melograno marki Santa Maria Novella. Flakon możemy zobaczyć (bardzo dokładnie) gdy Bond przeszukuje jej torebkę.

Nie wspominałabym o tym, gdyby nie fakt, że w Bondach żaden z produktów nie znajdzie się na wizji przypadkowo, a produkt placement w tej serii jest obłędnie drogi. To ciekawe, ze mogła sobie na taką promocję pozwolić marka niszowa. I ciekawe, czy jej się to opłacało…

Wcześniej w „Diamenty są wieczne” najbezczelniejszy z Bondów – Sean Connery (ten sam, który uważa, że czasem trzeba kobietę uderzyć, jeśli ta za dużo gada) w pięknie przerysowanym dialogu z Brucem Gloverem w roli pana Winta.

Mr Wint udając kelnera dostarcza Bondowi i „dziewczynie Bonda” (w roli mebla Jill St. John) wykwintny posiłek wraz ze, znacznie mniej wykwintną, bombą.

Otwiera wino i podaje Bondowi korek.

– Mocny aromat. – powiada Bond – Nie. Nie korek. Pańska woda kolońska.

I po chwili:

– Ale wino jest wyśmienite. Aczkolwiek do tak wyrafinowanego posiłku oczekiwałbym clareta.

– Oczywiście. niestety, nasza piwniczka nie obfituje w clarety.

– Mouton Rothschild jest claretem.- cóż za napięcie! – A tę wodę kolońską… też już kiedyś czułem I w obu przypadkach śmierdziała szczurem.

Z kolei „W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości”, w którym rolę Bonda odtwarzał, relatywnie mało popularny, George Lazenby pojawiły się Le Bleu – prawdopodobnie chodzi o Le 194 Blay Chanel , ewentualnie o skrócone L’Heure Bleu Guerlain. Pojawiły się nie w formie flakonu, lecz kwestii wygłoszonej przez Bonda w dialogu z Hrabiną Teresą de Vicenzo.

– Jest pani bardzo niezwykłą dziewczyną.

– Nie interesuje mnie pańska opinia o mnie, Panie Bond. Jestem tu wyłącznie z powodu transakcji handlowej.

– Naprawdę? – mówi Bond wąchając jej nadgarstek – Czy Le Bleu nie są zbyt podniecające na taką okazję?

– Więc zna się pan na perfumach – rzecze na to hrabina – Na czym jeszcze pan się zna?

– Trochę na kobietach.

Przy okazji wspomnieć warto, że George Lazenby zagrał także w filmie „Magiczne perfumy Emmanuelle” z 1993 roku.

„Wszyscy jesteśmy Chrystusami” 2006

 

We „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” Marka Koterskiego w łazience matki Adasia na półeczce stoi Chanel No 5. A potem… wiadomo.

„Jasminum” 2006

W tym samym, 2006 roku powstał także najważniejszy polski film z perfumami w znaczącej roli: „Jasminum” Jana Jakuba Kolskiego. Kameralne, ciche arcydzieło z gwiazdorską obsadą i świetnym scenariuszem.

Akcja „Jasminum” rozgrywa się w starym klasztorze otoczonym ogrodem. Już to powinno przemawiać do wyobraźni. Zapach jest w filmie obecny… wszędzie. Począwszy od imion i przymiotów bohaterów, przez fabułę, po symbolikę, która u Kolskiego jest istotnym elementem opowieści.

I tak brat Czereśnia pachnie czereśnią, brat Śliwa pachnie śliwą, a brat Czeremcha, oczywiście, pachnie czeremchą. Zapach jest tu pięknym symbolem świętości, jednak postawione przez Kolskiego pytanie o wartość świętości bez miłości pozostaje otwarte.

W warstwie fabularnej zapach pojawia się jako pasja głównej bohaterki filmu – granej przez Grażynę Błęcką – Kolską Nataszy, która jest perfumiarką – amatorką. Niestety, rola Błęckiej – Kolskiej zupełnie mnie nie porwała. Na tle genialnego Janusza Gajosa, Krzysztofa Pieczyńskiego czy naprawdę uroczej Wiktorii Gąsiewskiej w roli pięcioletniej Gieni, żona reżysera wypada po prostu słabo. Jest to jednak jedyne zastrzeżenie, jakie mam do tego filmu.

„Jasminum” to film pogodny i mądry. Stawia pytania nie forsując odpowiedzi. Skłania do zadumy, lecz nie zasmuca. Jest niesamowicie zmysłowy i ujmująco niewinny zarazem.

Pojawiające się w filmie pachnidło stworzone przez Nataszę nie zapowiada się szczególnie interesująco, a jego skład wydaje się zupełnie nie pasować ani do nastroju miejsca akcji, ani do nastroju filmu; dla porządku i zaspokojenia ciekawości przytoczę jednak nuty.

Nuta głowy: bergamotka, limetka, neroli

Nuta serca: jaśmin

Nuta bazy: czeremcha, sandałowiec

„Harry Potter i zakon Feniksa” 2007

 

W „Harry Potter i zakon Feniksa” najbardziej różowy czarny charakter w historii kina – Dolores Umbridge opuszczając chatkę Hagrida spryskuje perfumami soebie oraz drzwi. Ruchem, jak gdyby odprawiała egzorcyzmy. Nie sposób dojrzeć, jakich perfum używa. I dobrze, bo z pewnością nie wpłynęłoby to dobrze na sprzedaż.

„Różyczka” 2010

 

W „Różyczce” Jana Kidawy – Błońskiego główna bohaterka uwikłana jest w romans a agentem SB. Zawieszenie pomiędzy emocjonalną relacją,a upokarzającą współpracą z tajmymi służbami doskonale ilustruje scena, w której, grany przez Roberta Więckiewicza agent Roman Rożek wręcza kochance prezent – ekskluzywne perfumy przypominające wizualnie Shalimara, a potem… każde jej pokwitować odbiór.

„Czarny łabędź” 2010

 

W „Czarnym łabędziu” Darrena Aronofskyego perfumy występuję się dwukrotnie – epizodycznie, ale towarzyszący ich drugiemu pojawianiu się dialog wart jest miejsca na tej liście.

W pewnym momencie filmu, grana przez Natalie Portman, aspirująca primaballerina Nina Sayers kradnie aktualnej pierwszej ballerinie flakon perfum – najprawdopodobniej jest to ekstrakt Chanel No 5.

Po zdobyciu pozycji i roli, którą wcześniej grała Beth Macintyre Sayers decyduje się zwrócić flakon.

– Kradłaś moje rzeczy – mówi z furią Macintyre

– Ja… Jak tylko chciałam być idealna. Jak ty.

„Grand Budapest Hotel” 2014

 

W hicie 2014 roku,. filmie „Grand Budapest Hotel” kluczowa postać – Monsieur Gustave (w tej roli Ralph Fiennes) nazwany zostaje przez narratora „najbardziej wyperfumowanym mężczyzną, jakiego znałem”.

– Woń anonsowała go już z bardzo daleka – snuje opowieść pan Moustafa – I utrzymywała się wiele minut po jego zniknięciu.

Perfumy, którymi Monsieur Gustave tak obficie się spryskuje to L’Air de Panache.

Co ciekawe, w roku premiery „Grand Budapest Hotel” na rynek weszły także perfumy L’Air de Panache marki… Grand Budapest Hotel.

Twórcą dedykowanej panom, szyprowej kompozycji jest sam Mark Buxton. Nutami głowy są bazylia, bergamota, mandarynka, petitgrain i zielone jabłko; nutami serca: jaśmin wielkolistny i róża; nutami bazy natomiast ambra, kastoreum, cedr, mech dębowy, paczula i piżmo.

Na koniec, jako zachęta do obejrzenia filmu, w którym perfumy pełnią naprawdę ważną rolę, krótki dialog.

Monsieur Gustave wraz ze swoim ulubionym boyem hotelowym uciekają z więzienia. Nic nie idzie tak, jak powinno. Kryjówki i przebrań nie udało się zorganizować. Monsieur Gustave zachowuje absolutny spokój.

– Trudno. Spryskaj mnie trochę L’Air de Panache.

– Zapomniałem zabrać.

– Co?! Zapomniałeś zabrać L’Air de Panache? Niewiarygodne! Jak mogłeś?!

Dziękuję za wspólną wyprawę przez stulecie kina. Mam nadzieję, że lektura obu długich artykułów dostarczyła Wam rozrywki.

Zapraszam do dzielenia się linkami. Niechaj kinomani wżdy postronni znają, że perfumy w filmach ważną rolę grają. 😉

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

15 komentarzy o “Perfumy w filmach – XXI wiek”

  1. Ach, grand budapest hotel widziałam w te wakacje i bardzo mi się podobał (oglądałam goo dosłownie na urlopie w chorwacji, wieczorem ze znajomymi). Motyw z perfumami jest bardzo fajny, ciekawa jestem jak pachną w rzeczywistości 🙂

    1. Klaudia Heintze

      To jest dobry film do oglądania w towarzystwie. A teraz zawsze można obejrzeć jeszcze raz i wróci nastrój wakacji. 🙂

    1. Klaudia Heintze

      Oba filmy są naprawdę świetne. Jasminum kameralny i uroczy. Equilibrium najlepiej oglądać w kinie, ale i na małym ekranie daje radę. Lubię wielce.

  2. FantasMałgorie

    Equilibrium też mi się bardzo podobał..i ten wiersz Yeatsa <3 ..Fantastyczny wpis, zaraz idę do pierwszego z cyklu 🙂

  3. Przypomniałaś mi o Jasminum, odświeżyć trzeba któregoś zimnego wieczoru. Głosik tej dziewczynki robił kluczowe wrażenie. 🙂 Zachęciłaś do Equilibrium!
    L'Air de Panache w wyobraźni czuję… 😉

    1. Klaudia Heintze

      Ha! Bo ja zachęcam nie tylko do wąchania. 🙂
      Kiedyś, kiedy zaczynałam pisać tego bloga planowałam, że będzie on o zmysłowym poznaniu w ogóle. Niestety, perfumy zjadły mi wszystko, ale jak widać, filmy też się pojawiły. I muzyka kiedyś była. 🙂 A malarstwo czy literatura jako ilustracje i nawiązania to już moja norma. 🙂

    1. Klaudia Heintze

      Nie widziałam "A Single Man". Tomku, dziękuję bardzo za polecenie. Obejrzę i z radością uzupełnię listę.
      Miłego dnia. 🙂

  4. Brulion malarski. Justyna Neyman

    Melograno na dziewczynie Bonda! Taki dryndus (przepraszam za wyrażenie – określenie mego męża na wszelkie "babcine" aromaty – dla niego oczywiście) – słyszałam, że swego czasu z upodobaniem nosiła je Catherine Denevue. Ja też bym mogła – piękny, staroświecki kwiatowiec, z przykurzoną tajemnicą

    1. Klaudia Heintze

      Uwielbiam słowo "dryndus". Kojarzy mi się jak:
      A w maju
      Zwykłem jezdzić, szanowni panowie,
      Na przedniej platformie tramwaju!

      Bezpretensjonalne, z dystansem, kreatywne. Bo wiem, że też lubisz dryndusy. 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Olivier Durbano Amethyst

Amethyst nie cieszy się dobrą opinią. Zwykle rozczarowuje. Myślę, że głównie przez kontrast ze swymi kadzidlanymi braćmi: Rock Crystal i Black Tourmaline. No cóż… to

Czytaj więcej »