Maison Gabriella Chieffo część 2: Hystera, Lye i Maisia


Druga część cyklu recenzji poświęconych perfumom Maison Gabriella Chieffo będzie równie niesamowita, co pierwsza. Myślę, że lepszej zachęty do udziału w wieńczącym serię rozdaniu naprawdę nie trzeba.

Nie wierzycie? Poczytajcie!



Hystera


Tym razem przeżyłam miłość od pierwszego wdechu. Choć lepszym określeniem byłaby miłość do pierwszego wdechu, bo to otwarcie trafiło mnie prosto w serce.

Zapach kurzu i irysa. Ziemisty, kłąkowy, zbity jak glina aromat najszlachetniejszego brzydala w perfumiarstwie - obłędnie cennego irysowego masła będącego kwintesencją perfumeryjnej niszy. Piękna nieoczywistego, niebanalnego, niełatwego. Miód - a raczej masło - na każdą spragnioną mocnych doznań duszę.


"Lamia" Anna Lea Merritt

A kiedy już, już prawie się zakochałam na zabój w bladym, milczącym irysie  - moja ziemista ukochana, moja wyśniona Błotna Bogini postanowiła się rozmnażać. Z pokrytej wiekowym - i bardzo atrakcyjnym - kurzem ziemi wyłazić zaczynają zielone pędy. Mokre, blade i bezczelne. Towarzyszy im dziwnie kwaśna nuta, która doprowadza mnie do załamania. Bo jednocześnie pojawia się przepięknie srebrzysta szałwia i wspaniale skórzaste labdanum tworzące z irysem akord piękny jak mumia Tutanchamona. Czyli bardzo piękny, ale nie dla wszystkich.

Z czasem kwaśna zieloność blednie wobec rosnącego w siłę nowego bóstwa: drewna kaszmirowego (które, przypominam, nie istnieje). Kaszmirowe bóstwo w trzech aromatycznych osobach - kaszmeran, wanilia, paczula - zdobywa i umacnia swoją władzę z determinacja i bezlitośnie. Najpierw wyznawców traci zieloność, którą i tak uznawałam za jakiś dziki kult i żegnałam zupełnie bez żalu. Potem w niebyt odchodzi szałwia, a tuż za nią ze spuszczoną głową odchodzi labdanum. W końcu cicho i bardzo powoli umiera irys. I tu mi serce pękło. Bo choć lubię olfaktoryczną trójcę tworzącą Kaszmirowe Bóstwo, monoteizm w perfumach rzadko się sprawdza. I oszczędzę sobie szukania szerszych analogii.

W ostatnich księgach tej świetnej opowieści Hystera trochę gubi tę, charakterystyczną dla kompozycji Maffei, niesamowitość. Podbity sukcesywnie wysładzającą się wanilią kaszmeran dominuje zapach, który - choć nadal niszowy i nadal dobrze leżący na skórze - przestaje być dziwny i trudny. Co w miłości niekoniecznie jest zarzutem. I w perfumach też nie, choć kiedy zaczyna się od trzęsienia ziemi, trudno potem zadowolić widza odbiorcę.
Oczywiście ten relatywnie łatwy zmierzch zapachu nie wystarczy, by znęcić miłośników perfum po prostu ładnych. Bo miłośnik perfum po prostu ładnych nie przetrwa cichej monachomachii poprzedzającej kaszmirowy zmierzch bogów.


Data powstania: 2014
Twórca: Luca Maffei
Trwałość: Dobra. Choć zapach nie trzyma poziomu mocy.

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: bargamotka, szałwia
Nuty serca: irys
Nuty bazy: wanilia, paczula, labdanum, drewno kaszmirowe



Perfumy Maison Gabriella Chieffo testowałam porządnie - w kolejności alfabetycznej. Kiedy dotarłam do Lye i doczytałam, kto jest twórcą tej kompozycji - zamiast pisać poszłam na spacer. Poznałam wcześniej kilka kompozycji Cerizzy dla innych marek, oraz poznałam Camaheu. Przed nacielesną aplikacją kolejnego dzieła musiałam zebrać siły. W końcu jednak nadzieja zwyciężyła, bo irys, kadzidło i opoponaks w nutach to jednak jest pokusa.


Lye


Pierwszy wdech mnie zachwycił. Słodki zapach kalafonii. Nadzieja zerwała się do galopu jak użądlony przez pszczołę byczek Fernando.

I takoż skończyła.
Tylko szybciej.

Kadr z filmu "Ferdinand" Carlosa Saldanhy

Przy drugim wdechu Lye pachnie brudną lodówką. Z cytryną.
Z czasem ewoluuje w zbiornik odpadków organicznych. Coś między złożonym, semichemicznym bukietem zapachów z oczyszczalni ścieków, a słodkawo mdłym zapachem sałaty, która fermentuje w szczelnie zamkniętym worku. Nie zamykajcie sałaty w workach.

I tak, pod sałatą leży bardzo chemiczny ambroksan i bardzo marchewkowy irys. Oraz całkiem przyzwoite kadzidło. I z czasem można dokopać się do wcale ładnej herbacianej bergamotki. Ale jeśli pan Cerizza liczy na to, że wyłącznie z racji prowadzenia bloga o perfumach będę grzebała w butwiejącej sałacie z powodu kilku grudek "całkiem przyzwoitego" kadzidła, to chyba mnie przecenia.

No cóż... Mam nadzieję, że na innych żywych organizmach kompozycje Maurizio Cerizzy sprawdzają się lepiej, bo mój organizm jest aktualnie ledwo żywy i tylko (ponownie) fatalna trwałość tego niezbyt wiekopomnego dzieła uratowała mnie przed złamaniem ślubów testości i przedwczesną kąpielą.


Data powstania: 2014
Twórca: Maurizio Cerizza
Trwałość: eeeee tam

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: bergamotka, cytryna
Nuty serca: irys, kadzidło
Nuty bazy: wanilia, paczula, opoponaks, skóra



Maisia



Z kolei Maisia od początku budziła nadzieje. Dla Gabrielli Chieffo szacunek mam wielki. Nawet jeśli niektóre kompozycje firmowane jej nazwiskiem niekoniecznie są w moim guście, to nie sposób nie zauważyć, że wszystkie są niebanalne i bezkompromisowe. Są to cechy, które w sztuce cenię wielce. I oto mamy perfumy, które Gabriella Chieffo nie tylko firmuje swoim nazwiskiem, lecz także współtworzy. To nie mogły być byle perfumy!

Tymczasem Maisia to najładniejsze z dotychczas poznanych przeze mnie perfum Maison Gabriella Chieffo. Z nadchodzącymi w kolejnym odcinku Ragu i Variazione di Ragu włącznie. Przy czym "ładne" nie oznacza bynajmiej "banalne". Wszak to wciąż Gabriella Chiefo!

Rys: Weiweihua

Maisia pojawia się jak primadonna na scenie. Wchodzi z impetem, śpiewa pełnym głosem i połyka ciszę.

Wytrawna figa - na wpół mleczna, na wpół drzewna. Wytrawna bergamota - szorstka wręcz, skórzasta. Gwajakowiec podarty na ciemne, suche szczapy. Akord kwiatowy - żółto kremowy i miękki - pozornie sprzeczny z surowością pozostałych nut, a jednak współbrzmiący i komplementarny. I wreszcie to, co nadaje kompozycji Chieffo i Maffei ostateczny charakter: kłąb dymu spowijający wszystkie te piękne nuty; pożerający światło, gaszący barwy i zacierający kontury.

I kiedy już, już przygotowujemy się na kolejną opowieść mroczniejszą niż Mroczna Puszcza - wstaje słońce. Ciepły jak małe zwierzę, żółty jak jantar cytrusowy blask wąskimi promykami rozczesuje warkocze dymu wyłuskując z mroku zielone figi, rude szczapy gwajakowca i pastelowo żółte kwiecie. Dol Guldur runęło.

Rys: Weiweihua

Maisia zatrzymuje się dokładnie w pół drogi między artystyczną, skupioną na kreacji światów niszą, a perfumiarstwem użytkowym, w którym największą wartością jest po prostu uroda zapachu.

W tej wytrawnie zielonej, ostrożnie kwiatowej i subtelnie dymnej kompozycji połączono pozorne sprzeczności tworząc perfumy, które urzekają i zadziwiają jednocześnie.  I jeśli ufacie mi choć trochę - przy okazji wizyty w Quality poświęćcie nieco uwagi i skrawek skóry na to, by Maisię poznać osobiście. Bo mam przeczucie, że poza wszystkimi innymi zaletami, może to także być zapach - kameleon.


Data powstania: 2016
Twórca: Gabriella Chieffo, Luca Maffei
Trwałość: bardzo, bardzo dobra. Godzin naście przy nader satysfakcjonującej projekcji.

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: bergamotka, cytryna, liście figi, nuty ogniste
Nuty serca: figa, żarnowiec, narcyz, ylang-ylang
Nuty bazy: sandałowiec, drewno gwajakowe, popiół, piżmo, czarna ambra 


 

Komentarze

  1. Wow wszystkie trzy brzmią niesamowicie, gdybym choc przeczuwała jak mogą być ciekawe to choćby korki bym obwąchała te 2tyg temu przy okazji wizyty w Q.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem zakochana w tej marce. Mają wszystko, czego pragnę. Mocne wrażenia, urzekające brzydactwa i niejednoznaczne,a czasem jednoznaczne) piękności. I nic, NIC tu nie jest nudne.
      Rozmawiałam dziś z Kubą z Persefume o tym, że staję się psychofanką Luki Maffei. :)

      Usuń
    2. Hehe, tak... zdolny perfumiarz :).

      Usuń
    3. No żeby perfumiarz miał psychofankę brzmi nieźle :)

      Usuń
    4. Najlepsze jest to, ze ja nie wiem, czy poznałam cokolwiek jego autorstwa, co chciałabym nosić. Na razie jstem na etapie, kiedy staję przed jego kompozycjami z rozdziawioną gębą i się gapię.
      Ale też z wielkimi nadziejami czekam na próbkę Savannah's Heart Olibere...

      Usuń
    5. przyznam że ja też choć znając inne propozycje marki myślę że wahadło nie będzie tak mocno wychylone w stronę ekstremum. Nie mniej bardzo bardzo jestem ciekawa "serca sawanny" pozostałe propozycje to dla mnie taki francuski szyk, perfumy eleganckie i dyskretne, poza Midnight Spirit które wywołują u mnie jakiś autoerotyzm i wącham się po rękach na których je aplikuję jak dzika ;).

      Usuń
    6. To jeszcze kochana Sabb Archetipo powinnyśmy obadać też zmieszał Luca.

      Usuń
    7. Znam wszystkie wcześniejsze Olibere i na razie nie doczekały się recenzji, ale doczekają się, bo szykuję rozdanie. Tak przy okazji. :)

      Usuń
  2. Za tą inność i artystyczne, prawdziwie podejście do sztuki wypada wręcz poznać. W tym przypadku twoje opisy nie są chyba w stanie w pełni oddać ducha tych stworów ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty