Zapach dla domu na miarę moich marzeń - kula ceramiczna Madlennn



Pachnący dom to temat większości z nas bliski. Bo domy pachną. Każda siedziba ludzka ma swój zapach. I ten zapach wiele mówi o ludziach, którzy ją zasiedlają.

Temat nadawania zapachu domowi i przedmiotom pozornie z zapachem i perfumami niezwiązanym pisałam szerzej kilka lat temu w artykule o pozaperfumeryjnym żywocie perfum.


Od razu na wstępie wyznać muszę, że nie lubię kadzidełek - ani pałeczek, ani stożków. Proponowane kompozycje zapachowe rzadko mi odpowiadają - choć, oczywiście, zdarzają się wyjątki - na przykład kadzidła z serii Incense Comme des Garcons pachnące bardzo podobnie do perfum z tej serii.
Nie lubię też wosków i świec zapachowych, które - poza wszystkimi innymi zaletami - pachną woskiem.

Z przyjemnością za to używam prawdziwego kadzidła - grudek żywicy lub szczapek drewna sypanych na żarzące się węgielki. Z przyjemnością, lecz relatywnie nieczęsto, bo z kolein za dymnym kadzidłem nie przepadają moi domownicy.

Alternatywą są kominki zapachowe, w których podgrzewamy czyste olejki. Oraz kule zapachowe takie, jak cuda od L'artisan Parfumeur. Niestety, kule zapachowe - w przeciwieństwie do kominków - pachną stale. I to bywa problemem.
Dlatego kiedy odkryłam coś, co łączy urodę kuli zapachowej z funkcjonalnością kominka - po prostu musiałam to mieć.



Kule Madlennn to małe dzieła sztuki ceramicznej. Krótkie serie, piękne wzory, precyzyjne wykonanie. Od początku do końca ręczna robota.

Kiedy odkryłam stronę Madlennn - chciałam wszystkie. Zdecydowałam się na Japan Tree - ze względu na oszczędną formę i klasyczną urodę wzoru.


Najważniejsze jest jednak to, że kule ceramiczne Madlennn są elektryczne. Niewielki zasilacz i prosty wyłącznik dają komfort dawkowania zapachu bez konieczności biegania z (całkiem sporą) kulą po domu i chowania jej do pudełka.

Jedyne zastrzeżenia, jakie mam do kuli Madlenn to uboga oferta kompozycji zapachowych, które zamówić można wraz z kulą. W standardowej ofercie mamy olejek lawendowy i rumiankowy. Mnie dodatkowo dosłano zapach cytrusowy, który także nieszczególnie mnie usatysfakcjonował.

Niby rozumiem wybór - zapachy popularne, wyciszające i bezpieczne - a jednak... ja mogę sobie namieszać własny olejek, ale czy innym nabywcom będzie się chciało? A przecież takie kule aż się proszą o artystyczne, niebanalne zapachy.


Jeśli macie ochotę przejrzeć galerię kul zapachowych Madlennn, jest ich sporo na stronie madlennn.pl. Podkreślam jednak, że oferta bardzo szybko się zmienia i większości tych, którymi zachwycałam się parę tygodni temu dziś już nie ma.

Jak Wam się podoba moja nowa zabawka?



Komentarze

  1. Też nie lubię świec zapachowych. Moja niechęć wzmogła się jeszcze bardziej, kiedy przeczytałam jak bardzo są szkodliwe dla zdrowia. I choć na rynku jest kilka firm, które oferują naturalne świece, to jednak wolę olejki eteryczne, które kupuję od dobrych kilku lat i podgrzewam w kominku do aromaterapii:).
    Kul zapachowych jeszcze nie miałam, ale mogłabym się zdecydować właśnie na elektryczną:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę piękny przedmiot. Jest ogromna. I wygląda na coś robionego ręcznie. Cudo.

      Usuń
  2. Wow nie słyszałam o takim czymś i sądzę że to fajne :) ja obecnie używam kominku i olejków :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wcześniej nie słyszałam.
      Ogólnie kominki i olejki to spora radość.

      Usuń
  3. OMG! Ale cudo! Piękna jest ta kula. Uwielbiam kadzidło ♥

    Natomiast jeżeli chodzi o świece, to lubię, ale tylko te sojowe z naturalnymi olejkami eterycznymi :) Sojowych nie czuć woskiem. Olejki eteryczne też używam, ostatnio moją ulubioną firmą jest Biopark :)

    Nie lubię, wręcz nie znoszę sztucznych, chemicznych zapachów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że cudo? :)
      Dodam jeszcze, że jest naprawdę wielka. :)

      Usuń
  4. Fajna zabawka, bardzo ładna kula, piękne sztuki :) Za kadzidełkami też nie przepadam, ale jakiś czas temu kupiłam kawałki drzewa Palo Santo i powiem Ci, że przepadłam. Wystarczy je lekko podpalić i zadymić, są bardzo wydajne. No i ten zapach, nie do opisania i nie do pomylenia *-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak podpalam szczapki oudu i czerwonego sandałowca. Żadne kadzidełka się nie umywają. :)

      Usuń
  5. Fajna sprawa, estetyczna i harmonijna.
    Czy nie będzie problemu z czyszczeniem przed umieszczeniem kolejnej kompozycji własnej?

    Kadzidełka tradycyjne do dziś oferują kilka wybitnie pachnących i działających na ducha kompozycji. Pozostaje jednak częściej po stronie żywic. Podczas ich spalania uwalnia się życie... koloryt zapachu jaki według mnie jest nie do uzyskania za sprawą olejków w kominku.

    Ale faktycznie bywam wtedy osądzany o próbę otrucia... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapach prawdziwego kadzidła zostaje na dłuuugo. Kiedy już wszystko zgaśnie i kiedy wszystko wysprzątasz - tkwi gdzieś, nieokreślony, wyczuwalny podprogowo, dający spokój.

      W kwestii czyszczenia: pojemniczek jest metalowy. Czyści się szmatką bez problemu.

      Usuń
  6. Och, ta kula jest cudowna, kiedyś sobie taką sprawię!
    Mam podobnie z kadzidełkami i woskami, nie znoszę tych zapachów i sztucznych kompozycji.Z kadzidłem żywicznym też to samo - ja uwielbiam, ale mąż nie znosi dymu. Zawsze palę jak go nie ma, potem wietrzę, ale jak wchodzi to od razu czuje i od progu zaczyna mi śpiewać pieśni kościelne :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha! Ja na węglach kopcę różne rzeczy, więc mogę śpiewać pieśni niekoniecznie kościelne.
      I to prawda, że kadzidło zostaje w pomieszczeniu - nawet po tym, kiedy już wysprzątasz kadzielnicę. Uwielbiam ten ślad zapachu.

      Usuń
  7. Też uważam, że te kule są wyjątkowe...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty