Te okropne konsultantki!


Jednym z dyżurnych tematów na perfumeryjnych forach i grupach jest narzekanie na konsultantki w perfumeriach. I sama nie wiem, czy częściej są to utyskiwania gniewne, czy pogardliwe.
Na krytykę łapie się wszystko - od wyglądu, przez poziom wiedzy, po sam fakt oferowania pomocy.
Nie zamierzam w poniższym tekście kwestionować odczuć klientów. Konsultantki w perfumeriach nie są doskonałe. Podobnie jak cała reszta ludzkości. Bo, mili Państwo, nikt nie jest doskonały. My - ludzie - jesteśmy niedoskonali. Nie wiemy wszystkiego o wszystkim. Popełniamy błędy. A czasem... czasem mamy zły dzień.  Nie powinniśmy mieć, ale mamy.




Słów kilka o konsultantkach

Po pierwsze powiedzmy wprost: praca z ludźmi jest najwdzięczniejszym z zajęć i najbardziej niewdzięcznym zarazem.



Miły klient uskrzydla. Zadowolony klient to największa nagroda za dobrze wykonaną pracę.

Ale klienci nie zawsze są mili. I człowiekowi nie mającemu obowiązku bycia miłym dla klienta bez względu na jego zachowanie trudno sobie wyobrazić, jak trudny potrafi być kontakt z klientem niemiłym. Bo przecież klienci - nawet ci mili - też mają złe dni.




Zacznijmy od podstaw

Fakt, że praca konsultanta, sprzedawcy, kelnera czy recepcjonisty polega na usługach nie oznacza, że przestaje on być człowiekiem i że przestają wobec niego obowiązywać zasady dobrego wychowania. Kultura osobista to cecha, nie czynność. A uprzejmość wobec osób, od których nie jesteśmy w żaden sposób zależni jest naszej kultury probierzem najlepszym.

Bądźmy więc uprzejmi. Nie tylko w perfumeriach. W życiu.




Jakie są najczęściej powtarzające się powody utyskiwań na konsultantki/konsultantów?


Wygląd


Konsultantka w eleganckim sklepie kosmetycznym musi mieć makijaż. Taki ma wymóg służbowy.
Szczegółowe wytyczne dotyczące makijażu są zmienne. Albo w ogóle ich nie ma, ale makijaż musi być. Niewidoczny makijaż w stylu zatuszowanych niedoskonałości się nie liczy.

Każdy z pracowników perfumerii stara się prezentować jak najlepiej. Fakt, że prezentuje się on niezgodnie z naszymi upodobaniami, bo ma za mocno wytuszowane rzęsy albo zbyt różowe policzki nie powinien mieć znaczenia. Nie jesteśmy jurorami w konkursie piękności.


Konsultantkę z makijażem nie w naszym stylu albo konsultanta bez makijażu (czekam na konsultantów z makijażem, serio) możemy, oczywiście, uznać za mniej godnego zaufania w kwestii kolorówki, a nawet doradztwa w ogóle. Wówczas mamy prawo zasięgnąć rady innego konsultanta. Albo w ogóle zrezygnować z porad.

Warto natomiast uświadomić sobie, że ocenianie pod kątem makijażu konsultanta stricte perfumeryjnego jest nieracjonalne. Odpuśćmy. To nigdy nie będzie tak, że wszyscy ludzie na świecie będą się malowali i ubierali zgodnie z naszym gustem. I - jeśli się nad tym zastanowić - to dobrze, prawda?



Czy mogę pani pomóc?


Najbardziej chyba powszechny powód narzekań. Konsultantki, które "atakują" klienta wchodzącego do perfumerii, "napadają" na niego i pytają, czy mogą pomóc.

Taki mają obowiązek.
Konsultant czy konsultantka w perfumerii nie stanowi wystroju wnętrza. Został zatrudniony po to, by wchodzić w interakcje z klientem. Nawet jeśli jest nieśmiały, wycofany, introwertyczny. Za unikanie kontaktu może stracić premię albo robotę.


Warto zastanowić się nad tym, dlaczego przeszkadza nam uprzejma oferta pomocy.
Możliwe, że sami jesteśmy nieśmiali i introwertyczni.
Że chcemy spokojnie przemyśleć wybór.
Możliwe, że jesteśmy z kolegą/koleżanką i po prostu chcemy oplotkować nowości.
Albo użyć testera i wyjść. Bo zapach i tak planujemy nabyć w perfumerii internetowej.
Albo w ogóle nie zamierzamy kupować, tylko poznać. Wolno nam.


Czemu więc tak często przeszkadza nam oferta pomocy?

Jedną z podstaw istnienia naszej cywilizacji jest tak zwana reguła wzajemności. Prosta zasada: przysługa za przysługę. Nie do przecenienia w budowaniu wspólnoty i lojalności między ludźmi.

Zasadę tę bezlitośnie wykorzystują marketingowcy. Tak zwane "promocje" polegające na częstowaniu klientów ciasteczkiem, soczkiem, czipsikiem wykorzystują proste mechanizmy społeczne. Najpierw ten, który mówi nam, że nieuprzejmie jest odmówić, kiedy ktoś nas częstuje. A potem regułę wzajemności, która sprawia, że czujemy się niezręcznie skosztowawszy, a nie kupiwszy.
Nie dajmy się manipulować - promocje w marketach to nie jest uprzejmość. To biznes.


Wracając do tematu naszych dzisiejszych rozważań: ta sama reguła wzajemności, która każe nam kupić paczkę skosztowanych czipsików sprawia, że wchodząc do perfumerii i testując perfumy bez intencji zakupu czujemy się nie w porządku. Propozycja pomocy wzmacnia poczucie skrępowania wynikające z niespełnienia reguły wzajemności.

Źródłem irytacji nie jest więc niemiła konsultantka, lecz złamanie zinternalizowanej, tkwiącej w nas głęboko i zwykle nieuświadomionej zasady.


Warto i tym pamiętać, kiedy kolejny raz uprzejmie podziękujemy za pomoc.




Co ona tam wie?!


Najszersza kategoria "przestępstw". Obejmująca:

- wiem więcej, niż ona
- ona nie wie o czym mówię
- ona nie wie, o czym ona mówi
- ona w ogóle nic nie wie
- wciska mi coś, czego nie chcę
- najczęściej to samo, co wszystkim

Cóż... Bywa, że to prawda - poza zawierającym kwantyfikator ogólny zarzutem "nic nie wie", bo kwantyfikatory ogólne to zabieg retoryczny, który racjonalny umysł omija jak potrafi. Szczególnie publicznie.


Po pierwsze - personel pokładowy perfumerii selektywnych rzeczywiście zobowiązany jest do polecania klientom produktów objętych w danym okresie akcją promocyjną. Bo takie są umowy z producentami. Jeśli pracownik będzie ignorował te wytyczne, może mieć nieprzyjemności. Dlatego konsultantka prawdopodobnie zaproponuje nam poznanie nowego zapachu Chanel. A my możemy poznać albo odmówić. Zawsze możemy odmówić.


Nie okłamujmy się - klient proszący pracownika perfumerii o polecenie "jakichś fajnych perfum"  dostanie "jakieś fajne perfumy". Zgodnie z zasadą, że wszystkie dzieci są nasze, a wszystkie perfumy są fajne.


Znalezienie wymarzonych perfum rzadko jest dziełem przypadku. Wymaga testów, testów i testów. Albo fachowej wiedzy. W obu przypadkach wymaga czasu - inaczej specjaliści zajmujący się indywidualnym doborem zapachu nie liczyliby sobie tak słono za usługi.

Optymista szukający trzydziestosekundowej porady gratis otrzyma usługę wartą dokładnie tyle. Ale może mieć szczęście. :)


Po drugie - jeśli masz wrażenie, że wiesz więcej od przepytywanej właśnie przed półką z testerami konsultantki, to może to być wrażanie mylne. Ale wcale nie musi.

Powiedzmy sobie wprost rzecz, która dla wielu osób wciąż nie jest oczywista: jeśli czytasz fora perfumeryjne i udzielasz się na grupach dla pasjonatów to najprawdopodobniej wiesz o perfumach więcej, niż 99% społeczeństwa. Ostrożnie licząc.


W procesie edukacji szkolnej poznajemy podstawowe pojęcia  z dziedziny literatury, muzyki, malarstwa, grafiki, teatru, filmu, nawet architektury. Ktoś z Was uczył się o perfumach?

Znakomita większość populacji nie tylko nie posiada wiedzy o perfumach, lecz nawet nie uświadamia sobie, że jej nie posiada. Perfumiarstwo jest sztuką kulturowo transparentną. Nieobecną w szkole, mediach, instytucjach kulturalnych. W ostatnich latach możemy obserwować pewną zmianę - głównie za sprawą pism kobiecych - jednak nawet w najbardziej szanujących się tytułach prym wiodą artykuły sponsorowane (jawnie lub w sposób ukryty) i promocje nowości. Czyli reklama zamiast rzetelnego potraktowania tematu.


Konsultantka w perfumerii to normalny człowiek. Przeszkolony ze sprzedaży, nie z perfumiarstwa. Dlatego, drogi Czytelniku, istnieją spore szanse na to że rzeczywiście wiesz więcej. Bo jesteś pasjonatem.

Pamiętajmy o tym oceniając kompetencje ludzi, od których wymaga się znajomości pielęgnacji, kolorówki, perfum, nowości, promocji, trendów, prognoz, przewidywanych zmian asortymentowych i produktowych i diabli wiedzą czego jeszcze. Szczególnie, że żadna konsultantka nie wybierze za nas perfum. Nawet gdyby była nadczłowiekiem. A nie jest.


Pamiętajmy więc o jednej tylko rzeczy: w perfumeriach pracują ludzie. Bądźmy mili dla ludzi.


  • Wszystkie gify są fragmentami arcygenialnej i arcyuciesznej komedii "Pól żartem pól serio" z 1959 roku. W rolach głównych Marilyn Monroe, Jack Lemmon i Tony Curtis. Na ruchomych obrazkach także Joe E. Brown w roli uroczego adoratora gorącokrwistej Daphne.
    Jeśli ktoś z Was, jakimś niepojętym zrządzeniem losu., nie widział jeszcze "Some Like It Hot" - to niech nadrabia szybciorkiem. A potem może mi podziękować za dobrą zabawę.:)

Komentarze

  1. Nic dodać nic ująć. Zgadzam się z każdym słowem. A film świetny, te kadry przywołały uśmiech na moją twarz w ten ponury deszczowy dzień.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film uwielbiam. Chyba pora na powtórkę... :)

      Usuń
    2. Dopiero ten film uświadomił mi, za co tak kochano MM.

      Usuń
    3. Ja szacunku do jej aktorstwa nabrałam po :"Niagarze". I nawet kiedyś już o tym pisałam przy okazji którejś recenzji - że jej uroda była dla niej błogosławieństwem i przekleństwem. Bo wtłoczono ją w schemat seksbomby, który ją zadusił jako człowieka.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Ja tam lubię z konsultantkami dyskutować :) a na początku Twojego tekstu przeczytałam: oferowanie przemocy :D chyba czas na trzecie śniadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, oferowanie przemocy zaiste może budzić oburzenie. :)

      Usuń
    2. Swoją drogą, wyobrażasz to sobie? Wchodzisz do perfumerii, podchodzi do Ciebie pani lub pan z pytaniem:
      - Życzy sobie pani dziś klapsa czy tylko panią poszarpać?

      Usuń
  3. ♥ o tak, bądźmy mili, dla wszystkich! Nie tylko dla pani w perfumerii, ale i dla pani na poczcie, pana w banku i sąsiada z pieskiem.
    Piękny post, dziękuję! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda. Bądźmy mili też dla emerytki w autobusie i pani w recepcji u lekarza. To czasem trudne, ale warto pracować nad nawykiem bycia miłym. :)

      Usuń
  4. Zamiast " nadczlowiekiem" przeczytałam " nadczłonkiem" 😊. Oczy miałam jak spodki. Świetny wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadczłonek i proponowanie przemocy. Dyskusja w komentarzach idzie w kierunku, którego nie antycypowałam. :D

      Usuń
  5. Sabb w punkt. W pełni się z Tobą zgadzam. Świetny wpis

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja już dawno temu przestałem oceniać, wymagać. Jeśli konultantka - człowiek, idzie do mne jak mechaniczny robot a ja to odczuwam, grzecznei dziękuję. Jeśli ma tą autentycza iskierke w oku to wchodzę samoistnie w dialog. Coraz częściej trafiam jedbak na kogoś z kim naprawdę można fajnie porozmawiać o zapachach i nawet wzajemnie się zainspirować. No i panowie konsultanci też są. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepszym sposobem uniknięcia rozczarowań jest nie mieć oczekiwań.
      I zgadzam się, Konsultantki i konsultanci w perfumeriach bywają bardzo fajni. I, cokolwiek by ludzie nie mówili, są zazwyczaj naprawdę mili.

      Usuń
    2. Z trzeciej strony trudno nie mieć nawet minimalnych oczekiwań, gdy się idzie kupić towar luksusowy, jakim są perfumy. Nie oczekuję, że pani będzie mi snuć opowieści o przygodach z dzieciństwa autora perfum, ale chciałabym, żeby nie reagowała pomieszaniem z poplątaniem, gdy proszę, by przedstawiła mi perfumy z wiodącą moją ulubioną nutą. :( Jasne, że mogę snuć się po perfumerii z otwartym Twoim blogiem na komórce (tak ostatnio zwiedzam perfumerie :P ) i samodzielnie docierać do flakonów, ale mimo wszystko dziwnie jakoś. :/
      Co do reszty, zgadzam się w pełnej rozciągłości. :)

      Usuń
    3. Pani w Quality opowiadała mi kiedyś, ze przychodził do nich klient z otwartym SoS i mówił, że chce "TO". :)
      W temacie nietrafionych rad - zdarzyło mi się kiedyś, lata temu w Sephore zapytać o perfumy z nutą oud. Przyznaję, pytanie było nieco złośliwe, ale byłam z przyjaciółką, a pani konsultantka proponowała nam pomoc trzeci chyba raz. Więc zapytałam. I teraz najciekawsza część opowieści.
      Dziewczyna po prostu powiedziała, ze nie wie, co to jest. kiedy wyjaśniłam pobieżnie, ze taka nuta drzewna, zaproponowała nam ówczesną nowość. Drzewną. Naprawdę widziałam, ze się stara, ze chce i naprawdę wykminiła coś, co było drzewne. He Wood. Oudu tam nie ma, ale zapach mi podszedł i skończyłam z flakonem. Więc kurczę... czasem pytam.
      W ogóle w Sephorze, do której chodzę obsługa jest fenomenalna. Wiesz... po prostu widzisz, że ci ludzie sa mili i naprawdę zależy im na tym, żeby Ci dobrze doradzić. Oczywiście są wśród tych ludzi milsi i mniej milsi ;) ale i tak bardzo propsuję.

      Usuń
  7. Dobry tekst plus jeszcze lepsza oprawa ! Film jest genialny.
    Po ostatnich wizytach w D i S jestem zwyczajnie poirytowana, bo chciałam zobaczyć czy jest nowy zapach Thierry Muglera - nie dość, że Panie usilnie wciskały mi w D jakąś nową wersję Angela a w drugim Muse, to kompletnie nie widziały, że jest nowy zapach! Doczytałam później, że nie miał jeszcze u nas premiery ale powinny jednak się trochę interesować tematem. Albo nie muszą. No nie wiem. Na ogół mam jednak pozytywne doświadczenie. Nie przeszkadza mi to w czym mogę pomóc, lubię sobie pogawędzić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc właśnie. Nam się wydaje, że Aura to jest coś, na co wszyscy czekają i ogólnie wielki hype. A tymczasem dla człowieka, który w perfumach nie siedzi Aura nie istnieje. To po prostu kolejna premiera kolejnej marki, która nie weszła do Polski. Jest takich mnóstwo.

      Usuń
    2. Kiedyś przed świętami byłam świadkiem jak do D (czy S?) przyszła elegancka starsza pani kupić dezodorant z jakiejś linii męskiej bo w zeszłym tygodniu była, któraś z konsultantek jej poleciła i akurat podszedł jej ten zapach, więc przyszła go zakupić i chce by jej go dać. Niestety nie pamiętała nazwy ani nawet firmy i wręcz krzyczała na biedną konsultantkę że jak ona może nie wiedzieć o jaki dezodorant jej chodzi skoro tydzień temu była. Nie ważne że wtedy ją obsługiwała inna konsultantka. Próba odnalezienia tej konkretnej po wyglądzie też się nie udała "Czerwone usta miała, ubrana na czarno" (no to pomogło...) ale jaki kolor włosów to już nie pamiętała i nakręciła się "brakiem kompetencji pracowników". Koleżankę w końcu wspomógł kolega pytając czy może pamięta jakie nuty. "Lawenda tam była". Zaczął jej pokazywać po kolei i niestety dla siebie nietrafnie czemu pani dawała wyraz coraz głośniej. Oczy miałam jak spodki i nawet nie wiedziałam jak zareagować. Gdy widzę jak ktoś tak traktuje innych włącza mi się tryb agresor (sama pracowałam w usługach i wiem jak to jest gdy przychodzi ktoś by się tylko na kimś wyżyć) i w sumie już miałam podejść do kobiety i powiedzieć co myślę o jej zachowaniu, ale zobaczyłam że konsultant ma raczej rozbawienie w oczach niż niemą prośbę o pomoc, więc odpuściłam... Sama unikam konsultantek. Raz na 15m2 sklepu po wejściu do niego w ciągu minuty chyba 4 razy ktoś mnie pytał czy może mi pomóc. Przeraziło mnie to tak mocno że od razu wyszłam mimo faktycznej chęci i potrzeby dokonania zakupu w tym sklepie... W perfumeriach typu D mam taktykę taką że wbiegam do sklepu. Tylko jedno dzieńdobryniedziękuję i od razu do półki gdzie prawdopodobnie będzie to czego szukam. Zaliczam wtedy drugie dzieńdobryniedziękuję i jakoś potem spokojnie testuję. Konsultantek nie lubię, bo po wejściu do sklepu czuję się zaszczuta, unikam ich jak tylko się da, ale wiem że to ich praca, więc staram się być równie miła wobec nich. Przyznam, że zdarza mi się korzystać z pomocy jeśli chodzi o kosmetyki kolorowe i z radością przyjmuję ich grzeczne formułki ale jeśli chodzi o perfumy raczej się skradam do półek tak by nikt mnie nie zauważył

      Usuń
    3. Odpowiem po kolei,. bo obie części komentarza mocne i do mnie trafiają.
      Odnosząc się do części pierwszej: widziałam podobne sytuacje. Nie wielokrotnie, bo ja do sklepu chodzę głównie jeśli czegoś potrzebuję, ale widziałam., I zawsze jest mi wtedy przykro i wstyd. Że ludzie tak traktują ludzi.
      Zgadzam się również z drugą częścią. To znaczy mam podobne odczucia. Ja w ogóle jestem socially awkward i mam czasem problem z kontaktem. A już totalny problem mam z odmawianiem. czegokolwiek. komukolwiek.
      Poczucie winy włącza mi się nawet w takich sytuacjach. Nawet jeśli wiem, że niepotrzebnie i ze to głupie. Problem tkwi we mnie, ale tonie zmienia tego, że to problem. :/

      Usuń
    4. Hmm jestem bardzo ciekawa Twojego spojrzenia. Czy Twoim zdaniem można oczekiwać od pracownicy D lub S wiedzy na temat nowego zapachu czy nie?

      Usuń
    5. Tak sobie dumam, czego ja oczekuję od konsultantki?
      Uprzejmości.
      Pewnie można oczekiwać znajomości oferty bieżącej. Promocji. W sumie można by oczekiwać informacji o planowanych premierach, bo to byłoby pożyteczne, ale mam świadomość, że tego nawet pracownicy niszowych perfumerii nie wiedzą.
      Mam też świadomość, że wymaganie znajomości wszystkich perfum z oferty Sephory czy Douglasa od pani, która zwykle odpowiada na pytania związane z kolorówką czy pielęgnacją to jest jakaś utopia. Dlatego podoba mi się pomysł naklejania na testery listy nut.
      Można wymagać wiedzy o tym, co jest w ofercie, a czego nie ma. Umiejętności odpowiedzi na pytanie, co ostatnio weszło (czasem o to pytam i zwykle jestem zadowolona z odpowiedzi). Gotowości niesienia pomocy. Uśmiechu. Czasem poproszenia koleżanki lub kolegi - systematycznie prosząc o radę w temacie pielęgnacji i kolorówki zauważyłam pewną specjalizację i różnice w doświadczeniu.
      I jeszcze - reagując na komentarz Anhedonii niżej - myślę, że możemy też oczekiwać, ze jeśli podziękujemy za pomoc raz czy drugi, to zostaniemy zostawieni w spokoju.
      Natomiast moje smutna życiowa konstatacja jest taka, ze ja nauczyłam się nie oczekiwać niczego od ludzi. Ale to już nie jest dyskusja o konsultantkach...

      Usuń
    6. Też racja :) Ale trochę mi rozjaśniło w głowie. Uprzejmość przede wszystkim, z obu stron. Tego wymaga relacja człowiek - człowiek, moim zdaniem. O tym, że jest różnie wiem bardzo dobrze, z autopsji, choć nie z poziomu usług.
      Dziękuję za odpowiedź :)

      Usuń
    7. Niestety, z uprzejmością nie bywa dobrze. Nawet uprzejmym zazwyczaj ludziom zdarza się mieć zły moment. A prawda jest taka, ze ci mniej uprzejmi z natury często sądzą, ze wobec usługodawcy uprzejmość obowiązuje jakby mniej. To przykre.

      Usuń
  8. "Źródłem irytacji nie jest więc niemiła konsultantka, lecz złamanie zinternalizowanej, tkwiącej w nas głęboko i zwykle nieuświadomionej zasady."

    No nie. Dla mnie źródłem irytacji są trzy nachalne próby "pomocy" w przeciągu 5 minut. Co za dużo, to niezdrowo. Do tego nie chcą mi pomóc, tylko ze startu pchaja w objęcia np Gabryski, czy innego szajsu :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W temacie nachalnego oferowania pomocy - zdarzyło mi się kiedyś, lata temu w Sephore zapytać o perfumy z nutą oud. Przyznaję, pytanie było nieco złośliwe, ale byłam z przyjaciółką, a pani konsultantka proponowała nam pomoc trzeci chyba raz. Więc zapytałam. I teraz najciekawsza część opowieści.
      Dziewczyna po prostu powiedziała, ze nie wie, co to jest. kiedy wyjaśniłam pobieżnie, ze taka nuta drzewna, zaproponowała nam ówczesną nowość. Drzewną. Naprawdę widziałam, ze się stara, ze chce i naprawdę wykminiła coś, co było drzewne. He Wood. Oudu tam nie ma, ale zapach mi podszedł i skończyłam z flakonem. Więc kurczę... nauczyłam się, że nawet 'nachalne" nagabywania niekoniecznie oznacza złą wolę. :)

      Usuń
  9. mnie u konsultantek w perfumerii boli najbardziej to ze 'oceniaja klienta od wejścia' i zawsze mimo, że np jest ich 3 akurat w sklepie , jedna na kasie a 2 do dyspozycji to te najpierw zmierzają w kierunku 'tych lepiej ubranych' ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to zwraca uwagę wiele osób. Niestety, tu nie jestem w stanie "wytłumaczyć" konsultantki - jak sama rozumiesz. Pewne zastrzeżenia są zasadne i już. :(

      Usuń
    2. Niestety, ale tak jest, choć to złudne, bo znam osoby, które na zakupy się odstawiają, choć nie mają do wydania za wiele pieniędzy (to nie zarzut), zdarzało mi się też widzieć elegancką, dobrze ubraną kobietę, która upychała testery kosmetyków w kieszenie płaszcza oraz jedna z moich znajomych ma bardzo "łachmaniarski" styl a jest zamożna i ją, jako jedyną z nas, jest stać na wydanie 1000 i więcej w perfumerii a do niej zazwyczaj podchodzą jako do ostatniej, z czego cała nasza paczka, włącznie z nią, się śmieje. :)

      Usuń
    3. Ja zazwyczaj chodzę w glanach i dwudziestoletniej ramonesce. Bez makijażu, z plecakiem, w czarnym t-shircie lub bluzie z kapturem. I przyznaję, że rzadko spotykam się ze złym traktowaniem w perfumeriach.
      Jedyny sklep, w którym potraktowano mnie naprawdę chamsko to Van Graaf czyli sklep z ciuchami. Najlepsze jest to, że szłam wtedy odebrać dość drogi ciuch po przeróbce oraz kupić garnitur Hugo Bossa, który mierzyłam podczas poprzedniej wizyty. Garnituru nie kupiłam - wolałam kupić drożej w butiku Bossa. Oraz nigdy już nie kupię niczego w tej sieci sklepów (pomimo, że mam kartę stałego klienta).
      Wierzę więc, że zdarzają się sytuacje niemiłe. I rozumiem, że mogą wyprowadzać z równowagi.

      Usuń
  10. Zawsze wydawało mi się, że nie umiem rozmawiać z konsultantkami w perfumerii. Zawsze proponowały mi perfumy kompletnie nie odpowiadające słowom, które do nich wypowiadałam, aż w końcu trafiłam na jedną panią w Douglasie w Trójmieście, która pokazała mi perfumy Serge Lutensa i tym samym rozpoczęła moje lepsze życie z niszowymi perfumami. Tym samym odkupiła winy swoich poprzedniczek. Moja wdzięczność do niej jest nadal wielka i mam nadzieję, że trochę tej pozytywnej energii do niej dociera. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię Panią bardzo i tych wszystkich którzy lubią Panią!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty