Sense Dubai 1, 2, 3

Oto pierwsza odsłona cyklu recenzji perfum linii Sense Dubai, którą z takim przejęciem zapowiadałam. I tyle mam do powiedzenia. Te zapachy mówią za siebie.

Sense Dubai 1

Pierwszy zapach serii w moim ręku. Pierwszy test. Pierwsze zderzenie oczekiwań z rzeczywistością. I zachwyt. Nie tego oczekiwałam. Nie tak składa się perfumy obliczone na… powiedzmy masową sprzedaż.

Dąb.

Akord skórzany. Miękki, ciężki jak zamsz.

Charakterystyczny, niejednoznaczny aromat herbaty mate.

Ziołowy, gorzki piołun powoli morfujący w dymny, ziemisty wetiwer.

A wszystko to nad morzem. Nad zielonym bezkresem ciepłej, leniwej wody.

Zapach jest niesłychanie złożony. Brzmi na skórze jak przepuszczone przez pryzmat promienie słońca.

Zielony, subtelnie dymny wetiwer – wysłodzony jagodami jałowca, zmatowiony goryczą piołunu, oprószony morską solą.

Aromat skóry wyzłoconej kremowym akcentem kwiatowym.

Akord przyprawowo żywiczny – lepki, cienisty, ziemisty wręcz. Przyczajony nisko, tuż przy skórze, na skraju percepcji.

I wreszcie, spinający kompozycję jak obręcz beczkę skarbów, suchy – szeleszczący akord drzewny. Dąb i mech przysypane nutami przyprawowymi. 

Nr 1 od Sense Dubai to niesamowite bogactwo doznań – faktur, odcieni, smaków. Zapach niezupełnie zielony, niezupełnie słoneczny, niezupełnie słodki. Niezupełnie orientalny, bo przecież ten mech, ten dąb, ten piołun. I niezupełnie europejski, bo te żywice, kwiaty, ambra i piżmo w bazie.

Poskładany z niesamowitym wyczuciem, balansujący pomiędzy orientem, szyprem i paprociowcem jest klasą samą w sobie. Mocny, wyrazisty, lecz zarazem zaskakująco lekki i… po prostu przyjemny.

Przyjemny! Brzmi to banalnie i zdaje się nie zwiastować arcydzieła. Tymczasem Nr 1 to jest arcydzieło. A przyjemność… To przecież jedyne, co się naprawdę liczy. Wielkość, odkrywczość, przełomy, rozwój, mody i trendy. I wizerunek. Jasne. Ale ostatecznie perfumy mają dawać nam radość. Szczęście. Przyjemność.

Te dają.

Data premiery: 2015
Kompozytor: Saed Al Abbass
Trwałość: powyżej 12 godzin
Projekcja: bardzo, bardzo dobra

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: skóra, mate, glony, dąb
Nuty serca: piołun (artemizja), jałowiec, wetiwer
Nuty bazy: labdanum, ambra, skóra ponownie, ylang-ylang, szałwia muszkatołowa, mech dębowy

Sense Dubai 2

Sense Dubai 2 to zapach leniwego, upalnego dnia. Tak przynajmniej zapowiada tę przygodę opis na stronie Sense Dubai. Tymczasem dla mnie dzień ten nie jest ani szczególnie upalny, ani leniwy.

Nr 2 zaczyna się o poranku. Jest wiosna raczej, niż lato. Poranek jest relatywnie chłodny, choć rzeczywiście słoneczny.

Nosząc tę kompozycję Al Abbassa natychmiast stajemy się bohaterką sielankowej opowiastki: dziewczyną o jasnych włosach i jasnych oczach; odzianą w jasną sukienkę z obowiązkowymi falbankami. W tej jasnej sukience z jasnymi falbankami wychodzimy przed jasny domek, do ogrodu, w którym jasne kwiaty pachną jak szalone, a na sznurach suszy się jasne pranie bardzo pachnące bardzo praniem.

W sercu sielankowa opowiastka staje się mniej… idealna. Pojawia się potężny, żywy akord owocowy przechodzący płynnie od cierpkiej, musującej nuty ananasa w akord cytrusowy – także nie grzeszący nadmierną słodyczą, jednak perfumeryjnie bardziej klasyczny i stabilny.

Nuta kwiatowa staje się bardziej kremowa, nuta piżmowa zaczyna grać w sekcji bazowej interesująco rozdmuchując klasycznie orientalną podstawę kompozycji. Tak, by nawet w fazie mocno wygrzanej dziewczyna pozostała w ogrodzie zamiast zamknąć się w białym domku. Nawet kiedy dojrzeje – dzień i dziewczyna.

Data premiery: 2015
Kompozytor: Saed Al Abbass
Trwałość: ok 8 – 10 godzin
Projekcja: mocna, lecz nienatrętna

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: żywica galbanum, konwalia, limonka, ananas, jabłko, migał, wiśnia, liczi
Nuty serca: jaśmin, kwiat pomarańczy, ylang-ylang, wiciokrzew, róża, mimoza
Nuty bazy: miód, słodka ambra, mech dębowy, sandałowiec, cedr, czyste owocowe piżma

Sense Dubai 3

Nr 3 to klasyczny orient, ale jest to orient pęknięty. Jak dzwon, któremu nieznaczna skaza nakazuje zamiast wysokiego, dźwięcznego, potężnego tonu grać dźwięk niski, matowy, szeptany.

I nie jest to opis parametrów zapachu – tu nie ma żadnych pęknięć i szeptów – Nr 2 daje koncert wielogodzinny i bynajmniej nie dyskretny. Chodzi tylko o barwę zapachu, jego fakturę, brak światła.

Otwierające kompozycję matowe, słodkie cytrusy nietypowym brzmieniem przypominają nieco Eau des Merveilles – mój cytrusowy ideał.

Tuż za nimi brzmi akord wytrawny: żywiczna gorycz i zadziwiająco pozbawione kokieterii białe kwiecie – woskowe płatki, które ani drgną w przeciągu wszechświata.

Trzeci plan to powrót do nut owocowych. Śliwka, morela, brzoskwinia – okrągłe, mięsiste, miękkie nuty tworzące z nutami kwiatowymi akord ciepły i ciężki jak zamsz.

W bazie pojawia się waniliowa, lekko skórzasta ambra – zmysłowa, lecz opanowana. Podobnie jak ten zapach w ogóle: składający się z nut sugerujących rozbuchany hedonizm poskładanych tak, by dał efekt spokojnego, pełnego zadumy samozadowolenia.

Data premiery:
Kompozytor: Saed Al Abbass
Trwałość: obłędna
Projekcja: kulturalna

Nuty zapachowe:
Nuty głowy: zielone liście cytrusowych krzewów, galbanum, bergamota, kwiat gorzkiej pomarańczy, czarny pieprz, gałka muszkatołowa
Nuty serca: śliwka, morela, brzoskwinia, czerwone jagody, jaśmin, ylang-ylang, gardenia, róża, kwiat pomarańczy
Nuty bazy: ambra, sandałowiec, piżmo

Ciąg dalszy nastąpi… wkrótce.

  • Zdjęcia ze strony Sense Dubai

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

15 komentarzy o “Sense Dubai 1, 2, 3”

  1. Krótkie acz bardzo tresciwe recenzje. Jest życie, jest pozytywna wibracja. Chce się świętować i to wcale nie Mikołajki… 🙂

    A Bóg się pojawi? 😉

  2. Jedynka moja wielka miłość,mam flakon i perfumy w olejku😍 Mam wrażenie że te drugie są bardziej "gęste głębokie" nie wiem jak ująć to w słowach 🤔

  3. Ars Longa Vita Brevis

    Te cuda można powąchać na Mokotowskiej?
    Gdy jestem w stolicy, zawsze zawodowo, tak mało mam czasu, ale warto byłoby się zatrzymać przy takim pięknie…

  4. Chciałabym móc powiedzieć, że po naszej ostatniej rozmowie i dzięki pięknym opisom, potrafię wskazać który z powyższych do mnie najbardziej przemawia… jednak nie jestem w stanie. Mam nadzieję, że mi wybaczysz dyskutowanie "prywaty" w otwartym komentarzu ale nie mam FB, więc napiszę co mi jak na razie wyszło z testowania twoich propozycji. Nie wszystko mieli w Douglasach/Sephorach chociaż mają te produkty na stronkach, co jest niezwykle irytujące (Atelier Cologne, Piguet). Guerlain odpada bez żalu, choć pierwszy niuch to rzeczywiście cytrusy potem czuję już tylko bliżej niezidentyfikowane kwiatki (żeby nie było, niektóre kwiatki mi nie wadzą). La Panthere mnie zaskoczyło, bo początek był… o rany! Fabryka sztucznych aromatów do środków czystości/cukierków po 2zł za kg. Już się zaczęłam zastanawiać gdzie ten obiecany szypr. Teraz, to coś w czym mam ochotę się wymiziać, wytarzać, poocierać. Pachnie jak coś bardzo miłego w dotyku. Na koniec muszę niestety powiedzieć, że nie podzielę twojej miłości do Wody Cudów, nie w wersji podstawowej. Elixir jak najbardziej, od początku do końca. EdM jest dla mnie beżowe, jak ciepły, suchy piasek. Za uległe, zbyt spolegliwe, towarzyskie i przyjazne, doskonałe na poprawę nastroju, bo same nigdy się nie gniewa. Ogromnie dziękuję ci za odkrycie przede mną wspaniałego nowego świata, oraz za ostatnie sugestie. Jestem pełna podziwu, jak niezwykłą magię mogą kryć te małe buteleczki, które kiedyś były dla mnie po prostu… kosmetykami.
    Pozdrawiam, Ruda

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Oriflame, robicie to dobrze

Wracam po najdłuższych wakacjach w życiu. Trochę trudno wdrożyć się do pisania, ale myślę, że możecie przygotować się na wysyp postów tej jesieni. Kończę właśnie

Czytaj więcej »