Pachnąca Barcelona 3: Muzea, galerie i fontanny

Muzea i galerie to obowiązkowe punkty każdej mojej wycieczki. Napisanie, że lubię odwiedzać przybytki muz wszelakich byłoby… niedopowiedzeniem. Delikatnie mówiąc.

I na tym zakończę wynurzenia. Po co się kompromitować i przyznawać do nałogów?

Pierwszym muzeum, jakie odwiedziliśmy w Barcelonie było Muzeum Morskie.

Museu Martim

Mieszczące się w zabudowaniach (czy raczej części zabudowań) dawnych Stoczni Królewskich – monumentalnego dzieła architektury cywilnej, którego budowę rozpoczęto u schyłku XIII wieku, a ostatnią rozbudowę zakończono w wieku XVII.

Pięćset lat rozwoju żeglarstwa zostawiło na nabrzeżu ślad niezatarty: kolejne sekcje doków przystosowane do budowy coraz potężniejszych okrętów nakładają się na siebie tworząc kompleks budowli unikalnych i zachwycających.

Sama ekspozycja jest nierówna.

Eksponaty wspaniałe koegzystują z eksponatami… mniej olśniewającymi, jedno jednak o Museu Martim powiedzieć trzeba: im uważniej je zwiedzamy, tym ciekawsze się staje.

Niepozorne tablice pokryte tekstem w językach hiszpańskim, katalońskim i angielskim zawierają mnóstwo informacji naprawdę ciekawych. Takich, które nadają znaczenie eksponatom pozornie niepozornym. I tym w sposób oczywisty niesamowitym także.

Wśród eksponatów głowica latarni morskiej i liczne modele żaglowców powstających w Stoczniach Królewskich.

Głowica latarni morskiej

Najbardziej efektowną częścią ekspozycji Museum Morskiego jest replika flagowej galery don Juana de Austria.

Potężny, bogato zdobiony okręt zachwyca i zadziwia. Towarzyszące mu prezentacje multimedialne i pięknie rozpisane opowieści z życia załogi daje ekspozycji życie.

Czy wiedzieliście, że galera nie mogła zaatakować niepostrzeżenie?

Smród towarzyszący napędzanemu siłą mięśni przykutych do wioseł niewolników i więźniów okrętowi był tak okropny, że zbliżającą się galerę wyczuwano z odległości wielu kilometrów.

Czy wiedzieliście, jak przygotowywano posiłki dla wioślarzy. Czym podróżujący na rufie wielmoże zagłuszali wszechobecny odór?

Jeśli nie, to koniecznie odwiedźcie Museu Martim i uważnie czytajcie tablice informacyjne. I nie zapomnijcie audioprzewodnika.

***

Galera to nie jedyny zapachowy motyw z muzeum.

Wśród eksponatów znaleźć można niepozorne cylindry emitujące świetnie odtworzone, naturalne zapachy odległych geograficznie krain. Zapachy naprawdę porządnie przemyślane, pachnące naturalnie. Mnie przypominały kompozycje Juniper Ridge, którymi zachwycałam się pięć lat temu: KLIK

Dodatkowym (także zapachowym) smaczkiem Muzeum Morskiego są trwające wciąż na jego terenie prace archeologiczna i konserwacyjne, które można obserwować podczas zwiedzania.

Museu Pablo Picasso

Tego pana nikomu przedstawiać nie trzeba.

Muzeum Picassa mieści się z samym centrum dzielnicy Barri Gotic i zawsze, ale to zawsze stoją do niego długaśne kolejki. Od czego jednak jest internet?

O Barri Gotic już pisałam. Dzielnica jest piękna – stworzona do spacerów, pełna urokliwych zaułków i knajpek.

W samym muzeum Picassa zdjęć robić nie wolno. A ponieważ jestem legalistką – zdjęć nie robiłam.

O ekspozycji mówić można wiele. Mnie najbardziej uderzyło w niej to, że jest… smutna.

Lubię prace Picassa, choć samego Picassa nie lubię. Doceniam strukturalną nieoczywistość jego wizji i sposób, w jaki jego umysł rozkładał rzeczywistość generując pozorny chaos. Naprawdę doceniam geniusz. Jednak obcowanie z chronologicznie uporządkowanymi pracami tego artysty – w pełnym wymiarze i z wglądem w technikę malarską dało mi wrażenie obcowania z człowiekiem pogrążającym się w szaleństwie. Wrażenie sublimacji stylu przegrało z wrażeniem degeneracji techniki. I umysłu.

I nagle wszystkie opowieści o okropnych rzeczach, które wyczyniał Pablo nabrały sensu.

Bardzo, bardzo niepokojąca ekspozycja. Chyba nie miałabym odwagi tam wrócić.

Zrobiliśmy zdjęcie dziedzińca i zdjęcia podziemi. A potem poszliśmy się smucić przy kawie.

Museu Nacional d’Art de Catalunya

Aby dostać się do Muzeum Narodowego trzeba opuścić ścisłe centrum Barcelony. Kilka przystanków metrem, wysiadamy na Placu Hiszpańskim i oto przed nami piękna aleja prowadząca do stojącego na wzgórzu muzeum.

Przed muzeum znajduje się największa multimedialna fontanna Europy. I cieszy się ona znacznie większym zainteresowaniem, niż muzeum i galeria. Wiecie, jak to jest: przed muzeum tłumy, w muzeum pustki.

Szkoda, bo ekspozycja jest unikalna.

Museu Nacional d’Art de Catalunya to największe w europie zbiory sztuki romańskiej – czyli tego, czego prawie nie znamy, bo kiedy odwiedza się muzea można odnieść wrażenie, ze świat zaczął się od gotyku. 😉

Wspaniałe freski zdejmowane metodą na płótno, pieczołowicie przeniesione na świeży tynk zachwycają i budzą respekt.

Konserwatorzy zabytków nie tylko przenieśli i odnowili malowidła, lecz także porwali się na rekonstrukcje całych wnętrz tworząc we wnętrzu muzeum struktury pozwalające na wizualizację oryginalnego rozmieszczenia malowideł.

Niesamowite wrażenie robi galeria malowideł religijnych z XIII i XIV wieku. Szczególnie niesamowite, jeśli czytamy broszury i słuchamy audioprzewodnika.

Audioprzewodnik mówi bowiem rzeczy, o których większość z nas nie chce myśleć. Na przykład szczegółowo objaśnia, w jaki sposób Kościół Katolicki kreował antysemityzm. Systemowe, planowane podburzanie ludzi przeciwko Żydom za pomocą fabrykowanych opowieści o tym, jak Żydzi profanują ciało Chrystusa (bazujących na świeżym jeszcze dogmacie transsubstancji) i torturują dobrych Chrześcijan.

Dokładnie opisane i wypunktowane malowidła tworzące mit złego Żyda: mordercy Jezusa i jego wyznawców.

Żydzi dźgający nożem i nabijający na pikę krwawiącą hostię
Żydzi torturujący hostię przez wrzucanie jej do wrzątku

Żydzi palący Chrześcijan

Oczywiście pojawiają się też malowidła sławiące działalność Kościoła Katolickiego polegającą na paleniu książek.

Nie są to rzeczy, których nie jest świadom wykształcony człowiek, a jednak powiedziane wprost i udokumentowane w tak oczywisty sposób po prostu przygnębiają.

Ekspozycja romańska i gotycka zajęły mi tyle czasu, że na późniejsze epoki po prostu się nie załapałam. Przebiegłam jeszcze pawilon z renesansem i barokiem w poszukiwaniu portretu świętego Piotra pędzla Diego Velazqueza, którego fangirluję od wczesnego nastolęctwa i w końcu naprawdę, ale to naprawdę trzeba było wychodzić.

Na mieszcząca się w budynku potężną salę koncertową ledwie rzuciliśmy okiem.

Ogrody Joan Margal

Powrót na nabrzeże ogrodami Joan Margal to jedna z piękniejszych tras spacerowych Barcelony.

Ze wzgórza rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na Barcelonę.

Po drodze trafiamy na urocze, puste zaułki; małe fontanny i drzewka pomarańczowe w różnym stadium dojrzałości.

Po opuszczeniu ogrodów wędrujemy dzielnicami nieturystycznymi. Pełnymi życia.

Font Magica

Zanim się z Wami pożegnam, wrócę jeszcze na wzgórze Montjuic, przed budynek Mirador del Palau Nacional, w którym mieści się Muzeum Narodowe.

Pamiętacie zdjęcie alei prowadzącej do pałacu? Na całej długości alei znajdują się baseny pełne wody. U jej zwieńczenia dziwnie wyglądające stopnie.

A dalej ta fontanna:

Konstrukcja wygląda dziwnie i średnio zachwyca. Ale!

Kiedy rozpoczyna się pokaz Font Magica wszystko nabiera sensu.

Baseny wzdłuż alei ożywają, dziwne stopnie stają się kaskadą, fontanna wypluwa tysiące litrów wody. A wszystko to przy dźwiękach „Barcelony” śpiewanej przez Montserrat Caballé i Freddiego Mercury’ego!

Dobranoc. 🙂

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

2 komentarze o “Pachnąca Barcelona 3: Muzea, galerie i fontanny”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Santa Maria Novella Nostalgia

Ależ mi ten zapach sprawił radochę! Kiedy tylko przeczytałam, że ma to rzekomo być zapach dawnych wyścigów samochodowych, pierwszym, co przyszło mi do głowy było

Czytaj więcej »