Comme des Garcons Series 3 Incense - Kyoto

Dotyk

Kyoto to w moim odczuciu najbardziej pierwotne z kadzideł CdG. Zapach suchy, sypki jak piach i momentami intrygująco i nieboleśnie ostry, właśnie jak piaskowe drobiny. Sunący po skórze jak szorstki, ciemny piasek pieszczący delikatne przestrzenie między palcami dłoni...

To niezwykłe połączenie uderzającej w otwarciu słodyczy powoli tlącego się kadzidła, z przyprawową niemal ostrością olejku cyprysowego. Niezwykły mariaż bezpiecznej głębi zapachu kawy, cielesnej słonej nutki i intrygującej goryczki stygnącego popiołu...
Jak gdyby tkwiło w nim pełne spektrum doznań cielesnych z wyjątkiem chłodu.

Choć nie jest to zapach, w którym kadzidło bucha, czy nawet żarzy się. Kyoto tli się spokojnie na skórze otulając nie gorącym, a jednak ogrzewającym obłoczkiem.

Nuty drzewne w Kyoto to drewno suche, spękane, przesycone historią dotykających go pokoleń ludzkich istnień, bez wspomnień zieloności, bez śladów dzikości.
Dzięki temu otrzymujemy zapach głęboko ludzki i mistyczny jednocześnie; w moim odczuciu idealnie oddający ducha Buddyzmu, filozofii przyjaznej człowiekowi jak żaden inny nurt religijny na świecie. Kolejny powód, by podziwiać kunszt twórców.

Muszę jeszcze dodać, że jest to chyba najbardziej zmieniający się pod wpływem chemii skóry zapach z serii Incense CdG. Na wyostrzającej zapachy skórze potrafi pachnieć ekspansywnie, ostro wręcz. Na mojej jest intensywny, ale łagodny, jak dotyk ciepłej dłoni.

Data powstania: 2002
Twórca: Bertrand Duchaufour

Nuty zapachowe:
kadzidło, olejek cyprysowy, kawa, drewno tekowe, wetiwer, paczula, ambra, kwiat kocanki, cedr wirginijski

Komentarze

  1. kto by pomyslal... szukalam paczuli a odnalazlam siebie chyba wlasnie w kyoto ;)
    anula

    OdpowiedzUsuń
  2. wącham i nie mogę przestać :)
    ten zapach kojarzy mi się z nagim ciepłym ciałem otulonym dymem kadzidła, zapach za którym tęskniłam wiele lat..
    czy mogłabym prosić Cię o pomoc?
    czy jest jeszcze coś w zakresie kadzideł co mogłoby mi się spodobać jeśli ten zapach mnie urzekł? oczywiście i koniecznie z paczulą gdzieś w tle i jak już pisałam lubię też dc black cashmere...
    z góry dziękuję
    anula

    OdpowiedzUsuń
  3. Z pewnością jest mnóstwo zapachów, które jeszcze Cię urzekną.
    Kyoto jest nietypowym kadzidłem, bardzo ludzkim.

    Z klasycznych, ogólnodostępnych, może spodoba Ci się Gucci Pour Homme? Bez paczuli, ale pięknie dymny.
    Paczulowym sieciówkowcem jest nie tylko Angel czy A*Men, ale też Gentleman Givenchy zdaje się. Lekki, bez dymu, ale paczula piękna. Przetestuj przy okazji - jest właściwie wszędzie.

    Z mniej klasycznych do głowy przyszedł mi Duro Nasomatto, Cashmere for Men Cristiono Fissore, Ceremony Normy Kamali (niewątpliwie paczula i niewątpliwie kadzidło).
    Spokojny jak Kyoto jest Let Me Play the Lion LesNez.

    Możesz też próbować mieszania zapachów. Kupić olejek paczulowy albo Patchouli Demeter i "dopaczulać" sobie kadzidła wedle własnego smaku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kyoto, Kyoto - co za piękny, przestrzenny zapach. Zdecydowanie otwarcie to świątynia o suchych, początkowo lśniących lecz z każdą chwilą bardziej matowych deskach, jak gdyby z ulatywaniem oparów alkoholu kładł się na nich czas. Jest w nim później chłodny wiatr hulający wśród ciężkich, trzeszczących konarów, jest ślad żywicy i leśnych kwiatów, jest również wszelako przytulność leśnego poszycia z igliwia, która urzeka. Wydaje mi się zapachem ekspansywnym, zapachem, który potrzebuje oddechu i żąda wokół siebie dystansu. A jednocześnie nie jest chłodny - choć nie jest też szczególnie ciepły czy zapraszający. Idealny, kiedy pragnie się pobyć samemu... Pachnie na mnie długo i mocno, przenikliwie, drzewnie i bardzo pięknie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie to napisałaś.
    Zgadzam się z tym, że Kyoto jest intensywne i ekspansywne - na mnie to chyba najmocniejsze z kadzideł CdG. Choć jednocześnie jest spokojny - otacza aurą mocy.
    Może rzeczywiście powinnam go użyć, kiedy jestem sama i zmienić skojarzenia, o których Ci mówiłam? Zrobię to. Z resztą teraz już będzie mi się kojarzył z Tobą, podobnie jak Le Boise. I to jest zdecydowanie dobre skojarzenie. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ze wstydem muszę przyznać, że Kyoto mnie zdominował. Nadal niesamowicie lubię jego przestrzeń i chłód...Jego trwałość na mojej skórze jest jednak tak przygniatająca, że późnym wieczorem okazała się być drażniąca. Myślę więc, że nie nie udźwignęłam tego zapachu...Być może nie jest jeszcze na teraz.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty