Donna Karan Black Cashmere

.

Mroczny przedmiot pożądania

Pomyślałam, że pierwsza recenzja na blogu powinna być poświęcona zapachowi wyjątkowemu. U mnie będzie to zapachowy Rubikon, który naprawdę wywrócił do góry brzuszkiem moje gusta i przyzwyczajenia.

Dla człowieka nieświadomego istnienia zapachowej „niszy”, znającego tylko asortyment sieciowych perfumerii pierwszy kontakt z Black Cashmere może być… Zaskakujący. Powiedzmy.

Jednak kiedy zapach dostanie ciepła, zostanie wysłodzony przez kontakt z ludzką skórą… Rozpełza się po ciele jak dotyk kochanka, skupiając na sobie uwagę, wabiąc zmysły, biorąc w posiadanie coraz większe połacie świadomości. Wrażenie obcości szybko mija, zadziwienie ustępuje miejsca oczarowaniu, zapach w ciągu dosłownie kilku minut zmienia się z dziwoląga w dawno wyczekiwaną pachnącą emanację podświadomych pragnień.

Black Cashmere to kompozycja bogata, nasycona i głęboka. Tak głęboka, że odczuwam ją nie głową i raczej nie sercem, ale gdzieś bardziej wewnątrz, poniżej splotu słonecznego…

Przyznaję z pewnym zażenowaniem, że najpierw poczułam imbir, którego w składzie nie ma ni krztyny. Potem pojawił się szafran, goździki i ciepły aromat gryczanego miodu zmatowionego przyprawową ostrością. Kiedy zza tej, jakby stworzonej dla mnie, pikantnej i miękkiej jednocześnie nuty wyjrzały umiłowane przeze mnie wanilia i drzewne, suche kadzidło… Ogłosiłam ostateczną kapitulację.

Zapach jest łagodnie ciemny jak własne wnętrze obserwowane pod zamkniętymi powiekami. Mroczny, jak mroczne zakamarki ludzkiej duszy (moja takie ma, Wasza nie?), czarny czernią pełną treści, fascynujący mrokiem, który przyjmie miękko wszystkie najskrytsze pragnienia.

Żadna tam mroczna beznadzieja, lecz prawdziwie skoncentrowana potęga, która dopiero zyskując przestrzeń pokazuje, że nie jest czernią bez barwy, lecz czernią, która wszystkie możliwe barwy wchłonęła…

Rok powstania: 2002

Twórca: Rodrigo Flores-Roux

Nuty zapachowe:

szafran, goździki, róża, biały pieprz, kadzidło, wanilia, ambra, paczula, afrykańskie drewno wenge

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

19 komentarzy o “Donna Karan Black Cashmere”

  1. Poranki i wieczory, szarości i kolory

    Sab:)Piękny opis, chociaż trudno ustosunkować mi się do tego, co przeczytałam. Nie znam zapachu i widzę, że czas najwyższy nadrobić ten brak. Mam jakieś mgliste wrażenie, że już go kiedyś wąchałam ( kojarzę butelkę). Nie potrafię jednak uzmysłowić sobie jak BC naprawdę pachnie. Ale skoro są tam goździki miód i wanilia, to….

  2. Myślę, że nawet gdyby miał Ci się nie spodobać – warto po prostu o tym wiedzieć. Mam jednak nadzieję, że nie będziesz rozczarowana. Choć te goździki, miód i wanilia nie oznaczają, że zapach będzie słodki. Ale o tym pewnie już wiesz. 🙂
    Butelka jest rzeczywiście charakterystyczna. Moim zdaniem piękna (gdyby jeszcze zakrętka nie była z tandetnego plastiku).

  3. Poranki i wieczory, szarości i kolory

    Potestowałam, chociaż tylko nadgarstkowo :)I…. no wlaśnie. Na kolana mnie nie powalił, choć muszę przyznać, że Twój opis jest bardzo zbliżony do moich odczuć. Dla mnie jednak za dużo w nim dymu. Pierwsze skojarzenie, to za mocno podwędzona śliwka. I do końca na mojej skórze trwa ten śliwkowy, mroczny aromat.

  4. Nagnieszko, rzeczywiście, nie jesteś jedyną osobą zwracającą uwagę na śliwkę w BC. Ja sama jej nie wyczuwam, ale rozumiem, że przy odrobinie innej chemii skóry ona może tam być.
    Co zaś do tego, że Czarna Koszmara nie powaliła Cię na kolana – to świadczy o oryginalności niewątpliwej… 😉 Zwykle powala. Z zachwytu albo wprost przeciwnie.

  5. Sabb, Ty dobrze wiesz, ze nasze gusta sa rozbiezne jak ogien i woda. Ale Czarna Koszmara to jedna z tych Twoich zapachowych milosci, na temat ktorych, ja tez moge co nie co powiedziec. Ze strony milosniczki slodkosci oczywiscie:)
    Na pewno zgodze sie z Toba w tym, ze zapach moze powalic. Ja doslownie usiadlam po naszym pierwszym kontakcie. To o czym pomyslalam, to „Jak czlowiek, jak kobieta, moze czyms takim pachniec…” Wciaz wachalam ten nadgarek, przyzywajac coraz mocniejszy wstrzas, bo im mocniej zapach ewoluowal, tym bardziej ja tracilam wiare w to, ze to cos moze byc zapachem, ktorego uzywaja ludzie. Zreszta podobne wnioski wysnulam jeszcze wiele razy. W pewnym momencie nastapil jednak zdecydowany przelom, a to troche za sprawa mojej mamy. Zrozumialam, ze Koszmara jak najbardziej moze byc kobieca, ba nawet sexowna, ale tylko na kobiecie pewnej siebie nie tylko pod wzgledem urody czy wdzieku, ale tez spelnionej jako matka, kochanka i czlowiek. Wtedy nabiera tej magii, a co wiecej nie doprowadza otoczenia do utraty zmyslow, ale do szczerego zachwytu. I teraz juz rozumiem, skad Twoja milosc do niej.

  6. Princesko, oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nasz odbiór zapachów jest zupełnie różny. To fascynujące, jak odmiennie ludzie postrzegają (czują, widzą) piękno. To niezwykłe, jak różne zapachy, różne dźwięki, różne typy urody za piękne bywają uważane. 🙂
    Dlatego nie uzurpuję sobie prawa do tego, by arbitralnie oceniać zapachy, czy ludzi. Pisze o tym, co mnie zachwyca i mnie… powiedzmy nie zachwyca.
    To, co piszesz jest fascynującym potwierdzeniem tego, że te same zapachy mogą dla jednych być piękne, a dla innych zupełnie nie. I to dobrze.
    Jestem pewna, że tak, jak napisałaś – zapach musi w jakiś sposób współgrać z noszącym. Niekoniecznie stereotypowo – że Czarna Koszmara pasuje wyłącznie do oschłej zołzy, a Britney Spears fantasy do niezbyt lotnej blondynki. Chodzi o to ulotne odczucie, że zapach jest mój. Najpiękniejszy zapach, w którym czuję się obco nie będzie nigdy noszony z chęcią. I podobnie, najbardziej „nie mój” zapach na człowieku, który jest z nim ładnie spleciony, który z nim współgra – będzie miał nieodparty urok. Tak myślę.

    Za ostatni akapit dziękuję. Jest poruszający i chciałabym, żeby był prawdziwy.

  7. Z ciekawości kupiłem Blacka i ku mojemu zdziwieniu bardzo mi przypadł do gustu .Nie wiem ilu facetów go używa ,ale ja będę napewno.
    Powiem szczerze Pani recenzja idealnie odzwierciedla boskość tego zapachu .Ciekawi mnie jedynie fakt czemu można go kupić- tylko na aukcjach .Nie wiem jak jest poza granicami naszego kraju ,ale tutaj pozostaje tylko internet. Kadzidło delikatne – takie dziewicze w porównaniu z Bios d'Encens czy Avigonem to niemowle kadzidlane -ale boskie w końcu to dla kobiet…….. Z mojej strony polecam przetestować AMOUAGea Memoira oraz swietngo na lato Creeda Aventusa bo nie widzę recenzji ,a zapachy naprawdę świetne

  8. Witam Pana i dziękuję za miła ocenę recenzji. Rzeczywiście nie jest to kadzidło podane wprost, lecz kadzidło zmiękczone, złagodzone, "uczłowieczone". Wedle mojej wiedzy, używają go także mężczyźni (znam kilku), ale wymaga to od panów sporej pewności siebie i silnej osobowości niezależnej od stereotypów. Jednak na mężczyzn wywierana jest w tym względzie presja silniejsza, niż na kobiety i potrzeba unikania tego, co "babskie" często determinuje wiele wyborów. Tymczasem ja uważam, że BC to typowy unisex.
    W kwestii dostępności, mam wiadomość przykrą: jakiś czas temu Black Cashmere zostało przeniesione do serii prywatnej i aktualnie dostępne jest tylko w nielicznych miejscach, między innymi w londyńskim Harrodsie. Dodatkową niedogodnością jest to, że w moim odczuciu zapach został delikatnie zreformułowany – obecnie slodycz śliwki jest wyraźniejsza. Nie jest to silne wrażenie, ale dla mnie warte zrobienia zapasów starej wersji. Dodatkowym minusem wersji nowej jest fakt, że niezwykły, obły flakon zastąpiono walcowatym flakonem charakterystycznym dla serii. Proszę zerknąć tu:
    http://sabbathofsenses.com/2010/05/brzydkie-sowo-reformulacja.html
    Jest zdjęcie porównawcze.
    I ostatnia wreszcie kwestia: recenzje Amouage i Creed. Wiem, że mam zaległości w tej kwestii, niestety, nie jestem w stanie recenzować wszystkiego. Memoir jest piękny, bardzo mi się podoba, podobnie jak męskie Jubilation XXV. Oba zapachy sa jednak tak bardzo "docyzelowane", wypieszczone, że nie mówią do mnie – to znaczy, nie pojawiają mi się w głowie inspirowane nimi historyjki czy obrazki. Dlatego trudniej mi o nich napisać. Ale są w planach. 🙂
    Dziękuję za komentarz i pozdrawiam. 🙂

  9. Left Side of the Moon

    Nie można mieć wszystkiego…
    pomyślałam, kiedy przeczytałam recenzję kilka dni temu.

    Nie można mieć wszystkiego…
    pomyślałam, natykając się na ten zapach po raz drugi, i trzeci i czwarty u Ciebie. Ostatnim razem pomyślałam "TO" przed chwilą.
    A właściwie dlaczego?

    Ten zapach mnie nęci, a jednocześnie nieco się go boję- to ciekawe, nie? Znęcił mnie na tyle, że zapytałam kilka dni temu Goldlight czy dysponuje próbkami jego i jego "kopii" w postaci zapachu Szulca. I czy w ramach rozbiórki nie dałoby się ich jakoś powąchać 😉 Znęcił, bo przeszukałam google gdzie jest i za ile. I po raz trzeci znęcił, bo zupełnie nie zniechęciło mnie, że "to już nie to samo", że "więcej śliwek jest" 😉 Uwielbiam śliwki tak przy okazji… 😉

    Mógłby się pojawić jako numero uno na mojej liście zapachów do powąchania, mogłabym go ogromnie bardzo chcieć poznać, w końcu nawet przedsięwzięłam pewne kroki, acz nie desperackie.

    Tymczasem kiedy przychodzi "co do czego" okrążam go szerokim łukiem.
    Kontempluję jego mroczność.
    Czy jest możliwe by czerń, ta smolista czerń i obły, kosmiczny kształt mogły do mnie pasować? Nie, to chyba niemożliwe.

    Taką czerń trzeba oswoić, taką czerń trzeba zdominować, żeby ona nie pochłonęła mnie…

    A co, jeśli pochłonie?

  10. Left Side of the Moon, mogę wziąć oba na spotkanie. Mam zarówno BC, jak i Szulca.
    Choć mnie się wydaje, że jeśli lubisz śliwkę, to powinnaś przetestowac nowe BC, to we flakonie w kształcie walca. Jest odrobinę bardziej śliwkowe i odrobinę mniej czarne.

    A kolor? Kolor swoim perfumom dajemy my sami. I charakter. I ciepło. I w ogóle ludzie będą odbierać nasze perfumy tak, jak odbierają nas, a nie nas, jak perfumy. Tak myślę. Taką mam nadzieję. 🙂

  11. Left Side of the Moon

    Obawiam się Sabbath, że Black Cashmere i Szulc wymagają wyłączności i intymności. Nie chciałabym ich poznawać wśród tłumu ludzi, w towarzystwie innych zapachów. One proszą się jakoś o moment intymności, o ciszę i szacunek, a przede wszystkim o skupienie i decyzję bez pochopności.
    Być może rozczaruję się. Może je przeceniłam? Może okaże się, że wybarwią się na mnie płasko i bez fajerwerków, a czerń, która trzyma mnie na dystans będzie zwykłym, szarawym wieczorem? 😉 Lub uroczą, rozświetloną gwiazdami nocą?

    bynajmniej nie kosmiczną, czarną dziurą bez dna, której się lękam 😉

    "I w ogóle ludzie będą odbierać nasze perfumy tak, jak odbierają nas, a nie nas, jak perfumy. Tak myślę. Taką mam nadzieję."

    Dziękuję za te słowa. Masz rację. I ja też mam taką nadzieję. :))

  12. Od czasu do czasu wpadam na Twoje stare recenzje 🙂
    Miałam to cudo… ale sprzedałam, za młoda byłam na używanie nie zrozumiałego dla mnie wtedy zapachu 🙂
    Ciekawe, jak odbierałabym go dziś…

    1. Rzeczywiście, to się zmienia… Ja miałam szczęście – kiedy tylko go poznałam, zachwycił. Kupiłam pierwszy flakon dosłownie z pięć minut po pierwszym teście. Chyba żadnych innych perfum tak nie kupowałam. 🙂

  13. Sabbath, zakochałam się w czarnym kaszmirze. W Harrodsie został już tylko tester, któremu oddałam nadgarstki, a potem serce i głowę, ale obawiam się, że Black Cashmere wycofywany jest z całej Europy. Sprawdzałam sklepy specjalizujące się w niszowych zapachach, już go nie mają w ofercie. Czy nie wiesz może, skąd można go zdobyć? Mam silną potrzebę zdobycia tego narkotyku.
    pozdrawiam ciepło,
    Lu

  14. Amanida Torres

    Po tych perfumach (i niemozliwości kupienia kolejnej flaszki) nie kupowałam perfum przed wiele lat, aż nie trafiłam na Lutensa, zresztą dość przypadkiem, bo buszowanie po perfumeriach sieciowych porzuciłam po kilku beznadziejnych poszukiwaniach. 🙂 Black Cashmere i Datura Noir Lutensa to perfumy, które sprawiają, że czuję się bezpiecznie. 🙂 Używam ich często, gdy chcę być sama ze sobą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy