Kiedy zabieram się do pisania recenzji (albo jakiegokolwiek innego tekstu) zwykle największy kłopot mam z zagajeniem. Od czego by tu zacząć, żeby było do rzeczy, żeby wprowadzało w temat i jednocześnie skupiało uwagę?
Fajnie by też było, gdyby choć czasem to zagajenie brzmiało oryginalnie.
Tym razem nawet gdybym tu pękła nad klawiaturą, zagajenie nie będzie ani trochę tak oryginalne jak otwarcie Monocle Scent One Hinoki.
Mocny zapach terpentyny.
I już. To jest początek.
Po kilkunastu sekundach do terpentyny dołącza kamfora: prawdziwa biała grudka rozpływająca się w powietrzu na blacie wielkiego, wypolerowanego naftą, drewnianego biurka. To biurko bierze się stąd, że drewno jest w Hinoki od początku. Buduje pewną stałą bazę zapachu, tyle, że w zestawieniu z szalejącymi człowiekowi tuż przed nosem wyrazistymi chemicznymi nutami owo drzewne tło jest początkowo takie… zgaszone.
Po chwili zza głownych składników tego nietypowego otwarcia wysypuje się prawdziwy, kuchenny tymianek.
A potem wreszcie zaczyna być normalnie.
Terpentyna i kamfora uleciały oddając pole zapachowi zmieszanych nut drzewnych: aromatyczny cyprys (i to jest nuta tłumacząca nazwę, bo hinoki to rodzaj cyprysu), żywiczna sosna wprost z Zagorska, pełny i mocny zapach cedru osłodzony gęstym dodatkiem innych szlachetnych drew, wśród których zapewne mamy także cynamonowiec kamforowy. Wszystko to pięknie splecione w jeden, spójny drzewny aromat.
Kulinarna zwyczajność tymianku ubarwiona zostaje całkowicie niekuchennym wetiwerem.Suchym, szlachetnie wytrawnym – mimo niewielkiej roli w kompozycji to jedna z ładniejszych znanych mi odsłon tej rośliny.
Kiedy pojawiają się zmysłowe, dymne nuty zapach nie tylko wkracza w najbardziej urzekającą fazę swojego rozwoju, ale i zaczyna „brzmieć” podejrzanie znajomo. Po chwili już wiemy – to, co nas zachwyca to podobieństwo do Gucci Pour Homme. I to jest klucz do zapachu.
Comme des Garcons najpierw „zapożyczyło się” u Gucciego wypuszczając CdG Man 2, a teraz powtórnie skorzystało z tej rozkosznie obezwładniającej nuty w Hinoki.
Z jednej strony to miło, że docenili jedne z moich ulubionych perfum, z drugiej jednak: czy to ładnie tak ściągać?
Nie znam odpowiedzi na to pytanie w kontekście Hinoki, bo jednak zapach jest nieco różny (w odróżnieniu odd CdG man 2, które jest w moim odczuciu wyłącznie rozrzedzoną wersją pierwowzoru).
W pełni rozwinięte Hinoki pachnie jak wzbogacony dyskretną, chemiczną nutą Gucci Pour Homme. Nuta ta, którą zawdzięczamy zapewne dodatkowi kamforowca, dodaje zapachowi przestrzeni, rozjaśnia go, czyni nieco mniej gęstym i bardziej kolońskim. I może rzeczywiście nieco bardziej nowoczesnym.
Spekuluję, że w tej fazie zapachu kryje się zasadność jego nazwy – hinoki jako odmiana cyprysu powinno charakteryzować się właśnie taką „otwartą”, transparentną drzewnością.
Gdybym miała na siłę szukać dodatkowych skojarzeń, odnalazłabym tu ślady krągłej drzewności Kyoto, żywicznego dymku z Zagorska, a także szczególnej, chłodnej słodyczy Avignon. A po kilku godzinach, kiedy zapach zniknie niemal całkowicie, zostaje po nim na skórze powidok (pozapach) jak po Dry Clean. Ale właściwie… Czy warto na siłę szukać skojarzeń, skoro jedno, najważniejsze mamy podane na tacy?
Gdybym była złośliwa napisałabym, że pan Maisondieu z gotowych, sprawdzonych elementów zbudował coś w rodzaju konia trojańskiego (który, jak wiadomo powstał z elementów achajskich okrętów): zapach, który nie jest jakoś wybitnie nowatorski, ale mimo to, a może własnie dzięki temu z łatwością podbija perfumierskie serca. W końcu większość ludzi tak, jak inżynier Mamoń – lubi tylko te piosenki, które już zna.
No dobra, jestem złośliwa – przecież napisałam „to”. 😀
Data powstania: 2008
Twórca: Antoine Maisondieu
Nuty zapachowe:
cyprys, terpentyna, kamfora, cedr, tymianek, sosna, gruzińskie drewno, kadzidło frankońskie, mech, wetiwer
2 komentarze o “Składak trojański – Comme des Garcons Monocle Scent One: Hinoki”
Widać jestem jak inżynier Mamoń 🙂 poczytawszy Twoją recenzję Hinoki – sięgnełam do próbek i oto kwitnie na mnie terpentynowy tymianek osnuty żywicą …
Witaj Lune, ależ się cieszę, że się odezwałaś!
A co do Mamoniowości – sama jestem Mamoń. I wnioskuję nie tylko z tego, że Hinoki mi się podoba, ale sam skład mojej kolekcji o tym świadczy. Wszystko na jedno kopyto. 😉
Dopiero wstałam, zaraz biorę się do odpisywania na maila. 🙂