LesNez L’Antimatiere

Druga gawęda z zieloną dedykacją.
Sałacik, mam nadzieję, że Cię nie rozczaruję.
.

Dziwny zapach.
Nieperfumeryjny w sposób inny, niż zapachy dosłowne i ciężkie.
Woń chemiczna, zimna, uwierająca, a jednak nie napiszę, że brzydka.
L’Antimateire pachnie jak skóra przetarta wacikiem po pobieraniu krwi. Pamiętacie?

Kojarzy mi się z ekskluzywną kliniką, gdzie wszystko jest czyste, zdezynfekowane, odkażone i pokryte warstwą antystatyków uniemożliwiających osiadanie kurzu i bakterii, a jednak to aseptyczne otoczenie nie jest wrogie. Jedynie obce. Nie poraża w nim woń lizolu, ani wizja zimnozielonych sal wypełnionych metalowymi meblami.

Można wyczuć w tym zapachu rękę Isabele Doyen – chodna przestrzeń w otwarciu przypomina wietrzne Duel, z tym, że tutaj ten wiatr został schwytany i zamknięty w laboratoryjnej kolbie zatkanej nasączonym dezynfekującą substancją wacikiem. Pachnienie L’Antimatiere jest jak potrząsanie tą kolbą. Uwięziony w niej wiatr przenika przez zamykający wylot prowizoryczny czop, porywa ze sobą cząstki izopropanolu, formaldehydu czy czym tam ten wacik nasączono i dyfunduje w powietrzu.
Wokół pachnącej L’Antimateire osoby unosi się zapach, jak gdyby właśnie opuściła laboratorium i wróciła do domu idąc wietrzną ulicą.

Z czasem, kiedy oswoimy medyczne skojarzenia zaczynamy wyczuwać coś oprócz laboratorium.
Naozonowane, chłodne powietrze po burzy, zapach płonącego palnika Bunsena, woń mocno chlorowanej wody, jaką wyczuwamy na zamkniętych pływalniach publicznych.

A porzucając skojarzenia dosłowne i przyziemne, mam pewną spiskową teorię związaną z tymi perfumami.

Otóż na przełomie XIX i XX wieku we Lwowie działał pewien niezwykły wynalazca – inżynier Franciszek Rychnowski.
Rychnowski dokonał wielu ulepszeń systemów grzewczych i energetycznych, wynalazł i opatentował system centralnego ogrzewania mieszkań, zdobył wiele miedzynarodowych nagród i wyróżnień w dziedzinie elektryki, jednak pamięta mu się głównie to, że usiłował podważyć teorię grawitacji Newtona, a także… Ostatecznie obalił teorię próżni kosmicznej skraplając eter – substancję wypełniającą przestrzeń kosmiczną.
Wyobraźcie sobie: poważny naukowiec prowadzący poważne badania, zaawansowana technologia, aparatura o wielkiej mocy (cztery motory gazowe, dziesięć lamp łukowych i kolosalne napięcia) i oto za pomocą tej potężnej elektrostatycznej maszyny influencyjnej nazwanej przez twórcę eteroidem otrzymujemy materialny dowód potwierdzający teorię z góry obalającą między innymi późniejsze badania Einsteina nad naturą światła… Skroplony eter kosmiczny.

A wracając do meritum:
Kiedy powącha się L’Antimatiere wcale nie tak trudno wyobrazić sobie, że oto pani Doyen zdobyła dokumenty patentowe eteroidu, na ich podstawie odtworzyła zapomnianą aparaturę i teraz w ścisłej tajemnicy skrapla kosmiczny eter i zamyka go w buteleczkach dla niepoznaki opatrzonych etykietkami z napisem „Antymateria”.
Oczywiście tylko jeśli założymy, że eteroid rzeczywiście skraplał kosmiczny eter. 🙂


Data powstania: 2006
Twórca:Isabelle Doyen

Nuty zapachowe:
No właśnie nie znalazłam. 🙁
Na 100% jest w L’Antimatiere piżmo, liście mate i Iso E Super. Dalej stawiam na pieprz ( prawdopodobnie biały) i może petitgrain. W bazie wyraźny cedr.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

4 komentarze o “LesNez L’Antimatiere”

  1. Chyba daruję sobie recenzję L’Antimaterie u siebie, bo tak ją napisałaś, że nic dodać, nic ująć. Odbieram ją dokładnie tak samo. A muszę przyznać, ze bardzo długo zbierałam sie do napisania, ale brakowało mi odpowiednich słów aby ująć to co widzę.

  2. Favciorku Kochany, nie kokietuj. 🙂
    Ale przyznaję bez skrępowania, że zawsze cieszy mnie kiedy odbieramy jakiś zapach podobnie.

  3. Ty? Mnie? Rozczarować? :O Miła Ma, co Ty mi tu, za przeproszeniem, pieprzysz? ;P
    Pisząc otwarcie i bez ogródek, ja jestem zachwytem tak przepełniona dogłębnie, że mi ten zachwyt wycieka każdym otworem ciała ;D

    A tak zupełnie serio, jestem pod wielgachnym wrażeniem i cieszę się, że próbki się przydały :*

  4. Hahaha! To trzeba uzupełnić niedobór płynów piwem! Nie sądzisz? 🙂

    A co pieprzę? Tak sobie o perfumach pieprzę. Czasem nawet o pieprznych perfumach. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Maisam Rasasi

Pachnidła arabskie to, przede wszystkim, olejki. Używane do pielęgnacji i aromatyzowania ciała, włosów i bród. Broda to też włosy, ale jako człowiek włosów na brodzie

Czytaj więcej »

Info w sprawie Sonoma Scent Studio

Wiem, że część z Was martwi się brakiem wieści dotyczących polskiej premiery zapachów Sonoma Scent Studio – autorskiego projektu Laurie Erickson.  Spieszę z wyjaśnieniem, że

Czytaj więcej »