Załatwię je Państwu hurtowo

.

Dziś pozwolę sobie na coś, na co jeszcze nigdy się nie odważyłam. Kilka zapachów od sasa do lasa. Takich, które chodzą za mną, czepiają się ubrania i błagają:

– Zrecenzuuuj nas!

A ja po prostu nie mam nic odkrywczego do napisania, bo te zapachy to dla mnie jeden obraz, jedno wrażenie, pojedyncza, spójna nuta.

Tak więc załatwię je Państwu hurtowo (że tak sobie pozwolę niedokładnie zacytować). 🙂

Molecule 01 Escentric Molecules

czyli

Król jest nagi!

Na początek rozczarowanie dekady. Rozumiem, że perfumy mogą mi się nie podobać, mogą pachnieć odpychająco (w moim mniemaniu), mogą powodować ból głowy, nawet mdłości. Rozumiem, choć nie lubię, że bywają nietrwałe i po godzinie znikają jak nieuczciwi dłużnicy…. Wszystko to zniosę, ale żeby tak w ogóle nie pachnieć?!

Wąchanie Molecule 01 najbliższe jest niuchaniu czerpanego papieru. I to zarówno pod względem charakteru, urody, jak i mocy zapachu. Wąchaliście czerpany papier? Ledwo pachnie.

Wrażenie trochę podobne do In the Library I Hate Perfume, tylko, że Molekuły pozbawione są wilgoci, słodyczy, nut skórzanych i… no i niewiele zostało.

Twórca: Geza Schoen

Nuty zapachowe: Iso E Super

Patchouly Profvmvm Roma

czyli

W murowanej piwnicy

Tu sadziłam się na recenzję większą, bo zapach intensywny i trwały. Cóż ja jednak pocznę, że poza sugestywną wizją wielkiego, kamiennego lochu zastawionego drewnianymi półkami pełnymi przykurzonych szklanych pojemników (moja postać znalazła się w takim miejscu w jednym z RPGów) nic mi do głowy nie przychodzi? Loch jest obszerny, ale dość niski, wilgotny – pachnie stęchlizną, ale po ścianach nie spływają krople wody. Kurz nie unosi się w powietrzu, jest go niewiele, a jego zlepione wilgocią drobiny ściśle przylegają do sprzętów. Jest ciepło i cicho. I to jest Patchouly.

Nuty zapachowe:

paczula, ambra, drewno sandałowe, kadzidło

Mandarine Tout Simplement L’Artisan Parfumeur

czyli

Mandaryniki i pomarańcze

Pomarańcze i mandarynki*

Oczywiście wszyscy kojarzymy zapach obieranych ze skórki mandarynek. Nie samego owocu, lecz lekko wytrawnej aromatycznej skórki rozrywanej palcami. Moment, kiedy owoc nie został jeszcze całkowicie wyłuskany ze swojego „ubranka”, nie został jeszcze rozdarty na cząstki, nie puścił kwaskowo – słodkiego soku. To ten zapach. Muszelkowate pomarańczowe łuski i mięsiste, krągłe ciałka mandarynek o ściśniętych wstydliwie cząstkach.

Może i jest tu w tle jakiś ślad jasnego cedru, może i wytrawną goryczkę „robi” częściowo świeży imbir. Dla mnie jednak to zapach prosty, jak samo obieranie mandarynek. I trwały, niestety tak, jak obrana mandarynka. Chwila przyjemności i koniec zabawy. Pora obrać następną albo „poprawić” zapach. Tylko jak tu nosić ze sobą tę wielką butlę?

Nuty zapachowe: zielona mandarynka, imbir, żółta mandarynka, frangipani, czerwona mandarynka, biały cedr

* „Pomarańcze i mandarynki” Julian Tuwim

Lavender z serii Essence Donny Karan

czyli

I was walking in the park…*

No i mam kolejny przewrót mojego perfumeryjnego światopoglądu, bo oto okazuje się, że lawenda może być ładna.

Lawenda Donny Karan jest pogodna, jasna, przyjemna jak spacer po lawendowym polu w słoneczny dzień z dojrzałą pomarańczą w kieszeni. Bo poza kwiatową, miękką lawendą wyczuwam w tym zapachu coś, co przypomina mi słodkie, pozbawione ostrości cytrusy. Nie ma w tym zapachu wiatru, nie ma chłodu, ale nie znaczy to wcale, że dzień jest duszny i upalny. Jest idealny na spacer.

*Początek tekstu utworu „Lavender” grupy Marillion

Jasmine z serii Essence Donny Karan

czyli

Zapach kwiatkiem malowany

Jaśmin, jaśmin… Cóż to za filozofia?

Zapach bardzo łatwy do opowiedzenia. Przynajmniej komuś, kto wąchał kiedyś świeży jaśmin i kto wąchał także olejek jaśminowy – najlepiej taki z afrykańskiego suku. Otóż bierzemy pęczek jasnych, świeżych kwiatków i moczymy go w jaśminowym ekstrakcie jak pędzel w farbie. I to jest to. Połączenie świeżego zapachu żywych kwiatów z mocą i gęstością olejku. Zadziwiające, że udało się w jednym zapachu nie tylko zawrzeć, ale i pogodzić oba te różne wrażenia.

Naprawdę, spodziewałam się, że choć jeden z zapachów tej serii mi się nie spodoba (to znaczy początkowo byłam pewna, że jeden tylko mi się spodoba, ale to stare dzieje), a tymczasem przyznać muszę, że wszystkie cztery są udane. Każdy ma własny charakter i każdy jest inny, ale wszystkie są dokładnie tym, czym być powinny. A może nawet czymś więcej?

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

18 komentarzy o “Załatwię je Państwu hurtowo”

  1. Gaiman. Genialne opowiadanie.
    Dobre rzeczy czytasz. :)))

    Ten jeden zapach z serii Essence, który miał ci się podobać to Wenge? czy jednak Labdanum?

  2. Tak, dokładnie Gaiman. I oczywiście czytam dużo dobrych rzeczy i nieco mniej niedobrych, 😉

    A zapach, o który pytasz to zdecydowanie Wenge.

  3. Madzik Monster

    Sabbath, moja mama ma takie same odczucia. Strasznie denerwowało ją to, że nie czuje jak pachnie. Tzn. według mnie pachniała pięknie – lekko cytrusowo, drzewnie, z odrobiną kadzidła. Tylko stwierdziła, że co jej po tym, jak ona tego nie czuje:D Tak, że jestem w stanie zrozumieć, że z tego zapachu radochy nie ma.

  4. No i chyba Twoja Mama (po raz nie wiem już który) ma rację. Co mi z tego, że pachnę, skoro tego nie czuję? Co ja, instytucja charytatywna jestem? Dobroczynnie ludziom życie uprzyjemniam? 😉
    A tak serio, zastanawiam się z czego to wynika, że jedni czują, a inni nie. Bo tylko autosugestią tego tłumaczyć nie można. Może nam (mnie i Twojej Mamie) brakuje jakiegoś konkretnego zakończenia nerwowego? Wiesz… tak jak niektórzy ludzie nie odróżniają czerwonego od zielonego, tak może jest z niektórymi składnikami zapachowymi? Jakiegoś konkretnego „czujnika” brak…

  5. Madzik Monster

    Wiesz, próbowałam je także na sobie. Na sobie też ich nie czułam. Jakbym się poperfumowała wodą. Natomiast mama czuła na mnie cytrusy i drewienko. Ale obie macie rację. Po co perfumy, których się nie czuje. Ja chcę mieć odlot, orgazm nosowy czując właśnie dane perfumy na sobie:D

  6. Do tej chwili też byłam uprzedzona do „esencji” Donny Karan. Ale czytając wypowiedź : „naprawdę, spodziewałam się, że choć jeden z zapachów tej serii mi się nie spodoba” pomyślałam, że wypróbuję Jaśmin. Bo od jakiegoś czasu szukam czegoś jaśminowego.
    Wielkie PS: Nigdy się nie spotkałam „na żywo” z Imperial Jade Empress Agathy Brown i chciałam zapytać czy nie wiesz, gdzie można dostać próbkę?
    Strasznie mi się spodobały składniki… ale nie mam pojęcia jak pachną razem xD

  7. Olu, jeśli szukasz ładnego jaśminu, polecam testy Drama Nuui i łatwiej dostępnego Jasmin Noir Bvlgari. Przyznaję, że nawet na osobie odpornej na urok jaśminu (czyli na mnie) te zapachy zrobiły bardzo dobre wrażenie.

    Jeśli chodzi o moje uprzedzenia. Tak naprawdę byłam przekonana, że spodoba mi się Wenge i ewentualnie Labdanum. Po Jasmine i Lavender spodziewałam się wszystkiego najgorszego. A jednak, jestem mile zaskoczona.

    I trzecia kwestia. Niestety, nie znam zapachów Agathy Brown. Próbek nie ma w ofercie nawet The Perfumed Court.
    Flaszki można zamówić na ich stronie: http://www.agatha.com/
    Można by zaryzykować napisanie do nich i zapytanie o próbki…

  8. Bardzo dziękuję za radę cd. jaśminów- bo tak właśnie jest, że szukam ładnego jaśminu. Tylko jest tak dużo brzydkiego jaśminu na rynku, że nie wiem gdzie szukać, żeby się nie zrazić… Wypróbuję polecany Bvlgari i jeśli spotkam Drama Nuui.
    Jeśli chodzi o moje uprzedzenia byłam ogólnie uprzedzona do monotonii, którą zdawała mi się razić ta kolekcja zapachów Donnny Karan.
    Dziękuję również za sugestię zaryzykowania prośby o próbki- tak zrobię. Co z tego wyjdzie- zobaczymy. Ale o efektach poinformuję, kiedy tylko się pojawią.

  9. Zapachy Donny Karan teoretycznie stworzono po to, by je ze sobą mieszać. Ale tak szczerze, pomysł i tak zdawał mi się ryzykowny. Z resztą, ileż się można namieszać, jeśli ma się do dyspozycji tylko cztery zapachy? 😉

    Kiedy już poznasz Jasmin Noir – napisz mi proszę, jak Ci się spodobał. Ja się zawsze strasznie przejmuję, kiedy komuś coś doradzam. 😉

  10. Dopiero niedawno miałam – po pierwsze mnóstwo wolnego czasu, po drugie- pieniądze (hihi ;D) i dopiero niedawno udałam się do perfumerii w celu wypróbowania polecanego jaśminu.
    Jakby na to nie patrzeć absolutnie się w nim zakochałam.
    I oczywiście wydałam pieniądze.

  11. Olu, ogromnie się cieszę, że nie rozczarowała Cię moja propozycja. Dziękuję Ci za tę przemiłą wieść i życzę wielu pięknych chwil pachnących jasminem. 🙂

  12. Są piękne, uwierz. Naprawdę jestem od nich uzależniona w chwili obecnej. Już kombinuję, jak załatwić sobie nieskończoność Jasmin Noir.

  13. Tzn. wiem, że wierzysz. Ale dla mnie też 😀
    PS: Spóźnione- wesołych Świąt, udanej zabawy nocą z 31.12 na 01.01 i… co najważniejsze! wspaniałego przyszłego roku. I mnóstwa zachwycających zapachów i aromatów.

  14. Olu, dziękuję Ci pięknie za życzenia. Tobie również życzę samych szczęśliwych dni w Nowym Roku oraz mnóstwa najpiękniejszych jaśminowych perfum.
    PS
    Czytam Twoje wiadomości chyba z dziesiąty raz już i za każdym "czytaniem" mam na twarzy wieeeelki uśmiech. 🙂

  15. Cześć Klaudio,
    Mój post nie będzie ani trochę na temat, ale muszę Ci tylko napisać, że jestem wieloletnią użytkowniczką forum na wizażu, kiedyś udzielałam tam się sporo, teraz wcale i nie mam pojęcia jak mogłam zapomnieć o istnieniu Twojego bloga! Na całe szczęście coś mnie wczoraj nie niego skierowało (nie pamiętam czego to szukałam) i och, jak dobrze, że tak się stało!!! Nadrabiam pilnie wpis po wpisie, zachwycam się po raz kolejny Twoją elokwencją, znakomitym piórem i fantastyczną umiejętnością opisywania zapachów. Na karteluszku już spisuję rzeczy do obwąchania, a także kilka typów do zakupów ciemno (choć przysięgałam sobie sto razy żeby nie kupować nic bez wąchania). Tak więc dziękuję Ci bardzo za ogrom pracy, jaki wkładasz w tworzenie tego miejsca i tym razem zostaję na dłużej, już na pewno o nim nie zapomnę.
    Pozdrawiam i ściskam
    Kasia

    1. Klaudia Heintze

      Ależ pamiętam Cię! Robiłyśmy razem rozbiórki!
      Rany, jak fajnie Cię widzieć. Wizaż to były niesamowite czasy. Wyniosłam z tego forum wiele przyjaźni – z tymi najbliższymi, najsilniejszymi włącznie.
      Dziękuję, że się odezwałaś. <3

    2. Aż mi łezka wzruszenia się w oku zakręciła teraz. Jak miło, że mnie pamiętasz. U mnie to samo- na wizażu trafiłam na osoby, z którymi kontakt utrzymuję do dziś i to dość bliski.

      Piękny jest ten Twój blog, chyba najładniejsze miejsce, jakie ostatnio odwiedziłam.
      Zaczynam się jedynie obawiać o stan mojego portfela już całkiem wkrótce, chyba wszystkie to znamy? 😉
      Cudownego popołudnia
      Kasia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy