Eau d’Italie Baume du Doge

.

Balsam Doży zasługuje na więcej, niż jedną recenzję.

I wcale niekoniecznie dlatego, że jest taki piękny, tylko dlatego, że jest taki… Nieprzewidywalny.

Nie obawiajcie się. Będzie jedna. Ale za to nieco… schizofreniczna.

Pierwsze odsłony zapachu były konsekwentnie urodziwe: gęste, bogate połączenie nut balsamicznych, drzewnych i przyprawowych okraszone dodatkiem podwędzanej słodyczy w klimacie suszonej śliwki.

Cieszyła mnie myśl, że swój cyklik włoskich gawęd zakończę piękną opowieścią (zapachy z nutą przewodnią magnolii i róży uznałam za nieinteresujące z założenia) i do pisania recenzji zasiadłam w doskonałym nastroju.

Przygotowana do tropienia poszczególnych nut tej napchanej treścią mieszaniny zbytkownych woni rozlałam kilka (sporo kilka) kropel na skórę i…

A ponieważ nie miałam specjalnej ochoty opisywać zwarcia instalacji elektrycznej w gabinecie dentystycznym i kontemplować aromatu chloranów, podchloranów sodu, jakichś biopulpów i innych tego typu substancji tlących się wraz z drewnianymi szafkami, skórzanym fotelem i tacą owoców z poczekalni… Postanowiłam przeczekać i napisać recenzję, kiedy Baume du Doge znowu zacznie się zachowywać przyzwoicie.

I tak sobie czekam.

Mały teścik. Witam pana dentystę. Ja mam czas…

Po wielu testach stwierdzam, co następuje:

Dentysta wychodzi czasem bardziej, czasem ledwie śladowo, ale od kiedy go wyłapałam,  jestem uwarunkowana i nie potrafię pozbyć się natręta.

Baume du Doge ma konstrukcję bardzo podobną do Bois d’Ombrie. Otwarcie ostre, szorstkie jak papier ścierny nieomal, gorzkawe i jednocześnie bogate. Byłoby piękne, gdyby nie to, że połączenie dziwnych cytrusów z goździkowym eugenolem, kardamonem, cynamonem i ostrym kminem daje efekt, o którym pisałam powyżej. Nawet to jednak nie „skreśla” zapachu.

Jest w nim dokładnie ten sam niejednoznaczny, intrygujący nastrój, co we wspominanych już Umbryjskich Badylach.

I nastrój ten pogłębia się z czasem. Zapach pięknieje. Ostry, chemiczny powiew znika. Ciepła, słodka, lekko dymna baza, która najpierw czai się pod powierzchnią kompozycji niepostrzeżenie wypełnia zapach. I nie jest to sytuacja, w której inne nuty bledną, cofają się, lecz właśnie proces, w którym to baza robi krok do przodu stając się kompletnym, pełnym akordem zapachowym mocnym jak słodkie, czerwone wino.

Baume du Doge to obraz malowany mocnymi, nasyconymi kolorami. W rzeźbionych złotych ramach pyszni się szkarłat, purpura, nasycony, śliwkowy fiolet, intensywny brąz gorzkiej, czekolady i ciepła czerwień mahoniowego drewna. Z rzadka tę feerię ciepłych barw ogrzewa dodatkowo transparentna plama przypominająca słoneczny blask odbity od lśniącego złota.

Kompozycja cywilizowana, bogata, zbytkowna nawet, jednak nie zepsuta brakiem umiaru. Proporcje między owocową, podwędzana słodyczą, a aksamitnie drzewną bazą zostały zawieszone tuż przed granicą przesytu. Jedna kropla słodyczy więcej i byłby słodziak. Jedna kropla złota i byłby kicz. W Baume du Doge nie ma jednak tej kropli.

Olfaktoryczny kielich wrażeń jest pełen. Zebrane w nim żywice i przyprawy ze wszystkich stron świata zdają się rozsadzać kompozycję od środka. Ale nie robią tego.

Czy zapach może mieć wypukły menisk? Czy może wypełniać przestrzeń jak czerwone wino nalane zbyt obficie do złotego pucharu? Czy jego powierzchnia może drgać od wewnętrznych napięć?

Sprawdźcie sami.

Jeśli tylko przetrwacie spotkanie z dentystą.

Data powstania: 2008

Twórca: Bertrand Duchaufour

Nuty zapachowe:

Nuty głowy: słodka pomarańcza i bergamotka z Kalabrii, cynamon z Cejlonu, kolendra i kardamon z Indii, kmin z południowej Francji, czarny pieprz seczuański

Nuty serca: mirra i kadzidłowiec z Somalii, goździk z Zanzibaru, cedr z Atlasu, szafran

Nuty bazy: wetiwer i wanilia z Wysp Burbońskich, benzoes z Syjamu

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

2 komentarze o “Eau d’Italie Baume du Doge”

  1. wiedźma z podgórza

    Właśnie przeczytałam powyższą recenzję. Pomijając dentystę, a skupiając się na wersji drugiej, stwierdzam co następuje: rany Julian, ale nasze wizje są podobne! 🙂 Zbytek prawie-kiczowaty. Prawie. 🙂
    Baume du Doge można się upić i to jeszcze przed rozwaleniem flakonika. 😉 Coś pięknego.

  2. Tak się wahałam i wahałam pomiędzy Baume Du Doge i Bois D'Ombrie, i nieoczekiwanie to właśnie ten dentysta przeważył szalę! Mam słabość do dentystycznych nut. Między innymi za dentystyczne skojarzenia pokochałam Black Cashmere.
    Dlatego z dwóch pięknych włoskich wód to właśnie Baume Du Doge teraz do mnie leci. <3 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Oud czyli drewno agarowe

Oud jest składnikiem, o którym niewiele wiadomo. Sama miałam problem z dotarciem do rzetelnych informacji o nim, więc uznałam, że przed zamieszczeniem recenzji zapachów zawierających

Czytaj więcej »

Penhaligon’s Blenheim Bouquet

   Klasyk klasyków klasyków?   Najbardziej znana kompozycja domu perfumeryjnego, podobnie jak najbardziej popularne dzieło kompozytora – wcale nie musi być najlepsza. W tym przypadku

Czytaj więcej »