Tom Ford Private Blend cz.2

.

Pierwszą Prywatną Miksturą Forda, którą poznałam była Tobacco Vanille. I z żalem wyznaję, że niewiele znanych mi substancji zachowuje się na mnie tak paskudnie, jak ta. Zapach starej popielniczki zalanej miodem nie jest dokładnie tym, czego oczekiwałam. Fordowska Wanilia to na mojej skórze zapach brudny, ostry, łączący w sobie cierpką słodycz syropu na kaszel i drażniącą nutę starego, lekko zawilgoconego tytoniu. Z czasem łagodnieje, ale nie staje się przez to ładniejszy, jedynie mniej odpychający - po prostu zmierza w stronę waniliowego, bezpłciowego ulepka.
Wprost nie mogłam uwierzyć, że tak to może pachnieć. Niestety, mam świadków.

Byłam też świadkiem, że może, że na kimś innym potrafi rozwinąć się inaczej. Tyle, że to inaczej, to była rekordowo trwała, lekko podwędzana wanilia. Jeśli tak ma pachnieć męski klub, będzie to klub plantatorów wanilii...


Data powstania: 2007

Nuty zapachowe:
tytoń, wanilia, kakao, bób tonka



Czego mnie ta przygoda nauczyła? Ano niczego!
Bo kiedy dorwałam w swoje ręce Oud Wood z tej samej serii najpierw upajałam się samym faktem posiadania fiolki, potem z góry "wiedząc", że mnie zachwyci zaczęłam przeczesywać internet w poszukiwaniu flaszki, a potem... Potem wreszcie zrobiłam test.
Proszę mnie zrozumieć - Tom Ford patronował parze Morillas i Cavallier przy tworzeniu M7 dla domu mody Yves Saint Laurent. Spodziewałam się bardziej niszowej, ekstremalnej, charakternej i... powalająco agarowej wersji pięknego pierwowzoru.
Oczywiście, nie muszę już pisać, że marketingowiec Ford znów okazał się lepszy od "perfumiarza" Forda...
Oud Wood to wykastrowana, przesłodzona, lepka wersja M7.

Sam początek budzi nadzieje. Zapach jest, co prawda, już od pierwszych chwil zbyt słodki, jak na moje upodobania, ale to wciąż nie dyskwalifikuje go obiektywnie. Połączenie korzennych aromatów przyprawowych, kakaowej paczuli i dymno - żywicznych aromatów drzewnych w otwarciu daje naprawdę ciekawy efekt. Nie napiszę, że piękny, bo zbyt wydaje mi się to zestawienie lepkie, ale jest w nim coś, co pozwala mieć nadzieję, na ładny rozwój zapachu.

W nucie głowy mamy utrzymujący się wciąż na powierzchni kardamon, ładnie podwędzony nutą agarową wetiwer (sporo wetiweru), specyficznie połączony z sandałowym olejkiem stary palisander i dodający zapachowi pazurka zielony pieprz. Niestety, nie wiem, co sprawia, że pojawia się także zapach stopionej z dodatkiem pszczelego wosku kostki rosołowej psującej całą kompozycję. Z czasem kostka rosołowa nabiera mocy (a może raczej reszta zawodników słabnie), wosk dosłodzony zostaje zapachem sztucznego miodu, wanilia i bób tonka tworzą grząską bazę, w której zapadają się wszystkie charakterne składniki zapachu. Całość pachnie dość niezdrowo - trochę jak magazyn apteczny, w którym zbyt wiele buteleczek z syropem cieknie.

Ostatecznie po godzinie - dwóch zapach niepostrzeżenie znów staje się względnie ładny. Ku mojemu rozczarowaniu, jest już wówczas tak słaby, że owo nieco zbyt grzeczne połączenie wanilii i złagodzonych ambrą nut drzewnych z trwającym wciąż śladem wędzonego wetiweru wyczuwam jedynie wtulając nos w skórę. Szkoda, bo ten etap ostatecznie dałoby się nosić. Choć na nazwę Oud Wood ta kompozycja na żadnym etapie nie zasługuje.


Data powstania: 2007
Twórca: Richard Herpin

Nuty zapachowe:
chiński pieprz, drewno agarowe, drewno sandałowe, wetiwer, bób tonka, ambra, wanilia




W sumie mogę Fordowi pogratulować. Zrobił mnie w bambuko trzy razy i co najlepsze: wiem już, że jeśli dostanę w łapki Noir de Noir czy Amber Absolute to znów będę miała nadzieję.
Bo nadzieja umiera ostatnia.



* Przepraszam za podzielenie wpisu - Blogger nie chciał przyjąć w całości tak długiej notki.

Komentarze

  1. "plantatorzy wanilii" :D Świetne:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pozytywnie te perfumy latem odebrałem.Pierwsze wrażenie to olejek waniliowy do kominków od Mullera-producenta świec.Za chwilę zmienia się w niesamowite perfumy bo nuta tytoniu bardzo wyrażnie się pojawia.Ciepły miły stateczny tytoniowy zapach o tytanicznej trwałości.Jedno psiknięcie na nadgarstek w Gdyńskim Klifie dało trwałość ponad 16 godzinną,nawet po plaży i po prysznicu jeszcze przez makiet kurtki ortalionowej zapach towarzyszył mi do póżnego wieczora,a rano jeszcze wyczuwalna była nuta bazy.Wyjątkowa jakość i bardzo interesujące miłe słodkie tonkowo-waniliowo-tytoniowe wrażenie.Warte swojej ceny.jak dla mojego nosa oczywiście.Kapitan statku mógłby tak pachnieć nawet gdy nie używa prawdziwego tytoniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja uwielbiam te perfumy, zakochałam się w nich, jak tylko je powąchałam, na mojej skórze pachną piżmem, głębokim tytoniem do fajki i delikatną, słodką wanilią. Przypominają mi fajkę dziadka...Na temat tego zapachu otrzymuję same komplementy🤣

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz. To Wy sprawiacie, że to miejsce żyje. :)

Popularne posty