Comme des Garcons Dover Street Market

.

Perfumeryjnych nowości ciąg dalszy.
Z zupełnych nowalijek były już w tym miesiącu: Fille en Aiguilles, Back to Black, Havana Vanille, Black Afgano, Wazamba, Fourreau Noir i Pure Aoud. A to nie koniec jeszcze, bo pudełko z próbkami aż stęka z niecierpliwości i przepełnienia. 🙂


.

Szkoda, że nie widzicie mojej miny.
Siedzę, pachnę i… dziwnie mi z tym.
W nutach mandarynki, jałowiec, kadzidło, sosna, a ja czuję zapach, który równie dobrze mógłby należeć do serii 6: Synthetic.


Cytrusów nie czuję wcale. Zero.
Jałowiec z kadzidłem i żywicą sosny daje efekt w postaci zapachu, który mój mózg umiejscawia gdzieś pomiędzy sztyftem Wick do nosa, terpentyną, a sosnowym kadzidełkiem (istnieją takie, prawda?). Wyczuwalne w tle cedr i labdanum stłumione zostają nutą „prac ręcznych”: pastele, plastelina, guma arabska. Całość jest… Zaskakująca.

Wrażenia nie są negatywne, choć inhalacyjno – dezynfekcyjna nuta ostro daje po nosie. Nie wiem, na ile działa na mnie sugestywna nazwa, ale rzeczywiście jest w Dover Street Market coś z klimatu nowoczesnego sklepu. Lokal jest pusty i czysty, pełno w nim porzuconych w nieładzie kartonów i płatów styropianu. W powietrzu unosi się zapach środków dezynfekujących i płynów antystatycznych. Wyłożona linoleum podłoga lśni czystością, pył z rozerwanych w pośpiechu gąbkowych worków osiada na żarówkach.
Jest weekend. Ludzie poszli do domów porzucając nierozpakowaną dostawę do poniedziałkowego poranka. Ktoś zapomniał zgasić światło i teraz cały ten skarbiec nowiutkich przedmiotów niczyich zalany jest chłodnym światłem.
I to jest pierwsza faza Dover Street Market na mojej skórze.

Z czasem pojawiają się nuty drzewne – tak samo twarde i chłodne jak otwarcie. Suchy, ołówkowy cedr i drewno przypominające mi hinoki z Hinoki tej samej firmy. Nuty „prac ręcznych” zaczynają brzmieć bardziej naturalnie – podobnie do kredek świecowych w Palisandrze. I wreszcie wychodzi labdanum. Nikogo nie zaskoczę wyznaniem, że ta nuta podoba mi się najbardziej, ale owszem – właśnie moment, w którym labdanum zaczyna dominować w kompozycji uważam za najładniejszy (choć nie najciekawszy).

Po syntetycznym, dziwnym otwarciu oczywiste i nudne zestawianie czystka z cedrem i palisandrem (którego obecność intensywnie podejrzewam) jest dla takiej nudziary jak ja wysoce atrakcyjne. W tle tli się żywiczne kadzidło i stroszą się bezsilnie nutki przyprawowe. Ładnie, ale to już było tyle razy…

Reasumując – oto kolejna kooperacja Comme des Garcons, która mnie nie zachwyciła. Przyznaję, Dover Street Market nie wywraca mi wnętrzności jak Stephen Jones, ale za to wywołuje dziwne wrażenie, że to zapach… zbędny. Szczególnie, że dodatkowo podejrzanie przypomina ubiegłoroczną kompozycję Comme des Garcons dla H&M.

Jeśli kto ma ochotę na wąchanie syntetyków, proszę bardzo – Skai, Soda, Garage już wymyślono. Jeśli komuś przyjdzie chrapka na stare, dobre labdanum, raczej nie zechce się użerać z dziwacznym otwarciem tego Sklepu.
W każdym razie ja nie chcę. Szczególnie, że flakon 10 Corso Como pyszni mi się na półeczce od wczoraj.

Data powstania: 2009

Nuty zapachowe:
bergamota, mandarynka, czarny pieprz, kolendra, kadzidło, jagody jałowca, cedr, paczula, sosna, labdanum

* Wszystkie ilustracje przedstawiają Dover Street Market.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Womanity Thierry Mugler

. Pamiętacie recenzję Kadoty? Tę z wiewiórkami? Testując figowe perfumy Michaela Storera nie potrafiłam się oprzeć przekonaniu, że z czymś mi się kojarzą. Wiem, że

Czytaj więcej »