I Hate Perfume: Memory of Kindness i Gingerbread

Wybaczcie przerwę, wciąż choruję i nie ufam swojemu nosowi. Dziś będzie wpis złożony z wykopalisk na dysku.

Minął ponad rok od ostatniej mojej „pełnometrażowej” recenzji zapachu firmowanego przez Christophera Brosiusa. Być może niektórym czytelnikom do głowy przyszło, że IHaPki są u mnie w odwrocie… I chyba tak właśnie jest. W świat powędrowały prawie wszystkie moje flakony IHP i z sześciu ostał się jeden. Który? Ciekawe, czy ktoś zgadnie.

Z drugiej strony… Nie wylatywały hurtem, lecz sukcesywnie przybywając i odchodząc. W podobny sposób, bez wielkiego exodusu wyszło w świat siedem flaszek Lutensów, choć przecież twierdzenie, że moje zauroczenie tymi zapachami minęło byłoby nadużyciem.

Nic to. Z punktu widzenia opowieści o zapachach takie rozważania są nieistotne.

Dziś po kilka słów o zapachach, których korzeni upatruję w czasach, kiedy Christtopher Brosius pełnił funkcję naczelnego nosa Demeter Fragrance Library.

Na pierwszy ogień pójdzie kompozycja, którą znam od tak dawna, że nie pamiętam od kiedy. Jedne z pierwszych firmowanych nazwiskiem Brosiusa perfum, jakie dane mi bylo poznać. Nie doczekały się recenzji głównie dlatego, że ciągle mam wrażenie, jak gdybym już kiedyś o tym zapachu pisała…

Pamiętam opis Tomato ze strony Demeter. Była w nim zawarta opowieść o dzieciństwie twórcy zapachu, o farmie, na której się wychował i o zbieraniu pomidorów. Wąchając Wspomnienie Dziecięctwa (bardziej mi tu pasuje tłumaczenie nazwy na bazie niemieckiego, niż angielskiego) mam wrażenie, że to ta sama opowieść i ta sama farma.

Dzień jest nieco bardziej słoneczny, a my, zamiast rwać pomidory i układać je ciasno w koszyku (jak to miało miejsce w Tomato Demeter) po prostu przechadzamy się między rzędami pokrytych zarówno dojrzałymi owocami, jak i drobnym, żółtym kwieciem krzaków. Zapach jest upojny, lecz łagodny. Zieloność pomidorowych liści łączy się w nim z delikatną słodyczą pomidorowego miąższu i delikatnym zapachem kwiatków.

Nie ma w Memory of Kindness odurzającej mocy, którą atakuje nas w pierwszych chwilach po aplikacji Tomato – jak gdyby tym razem zamiast szklarni wypełnionej skondensowanymi zapachami roślin i ziemi Brosius rzeczywiście zamknął we flakonie zapach wiejskiego ogródka. I choć wiatr nie porusza liśćmi, choć ciepłe promienie słońca leniwie spoczywają na naszych ramionach, jest w tym zapachu zdecydowanie więcej przestrzeni, niż w jego poprzedniku z oferty Demeter.

Nie ma też we Wspomnieniu Dziecięctwa tej perfumeryjnej urody. Kompozycja jest bardziej surowa, prosta, oczywista. Może za sprawą nośnika – pamiętajmy, że zapachy I Hate Perfume nie zawierają alkoholu.

W każdym razie nawet perfumy wodne IHP (koncentratu na bazie oleju nie dane mi było przetestować) przewyższają trwałością wodę kolońską Demeter. Nie jakoś powalająco, ale ze trzy – cztery godziny możemy się naszą pomidorową przechadzką cieszyć. I to wystarcza. Mnie przynajmniej.

***

Podobne deja vu wywołał u mnie Gingerbread –bożonarodzeniowa limitowanka I Hate Perfume, nad przegapieniem której załamywałam ręce w listopadzie. Dzięki Dixi z forum Gazety Wyborczej mam własną odlewkę i… No właśnie.

Pierwsze wrażenie jest takie, że znam ten zapach. Po chwili przychodzi refleksja, że znam go w sposób podobny, w jaki znałam Memory of Kindness – jako wersję ostrzejszą, bardziej skondensowaną, mniej transparentną. I w tym przypadku tym rysowanym mocniejszą kreską pierwowzorem jest Cinnamon Bunn, też Demeter.

Najpierw dobre wieści. Otóż Gingerbread to naprawdę zapach piernika. Zaczyna się od mocno korzennego, wilgotnie świeżego ciasta, powoli, z wahaniem zmierzając w stronę lukrowanych pierników. Tych ciemnych, niezbyt twardych.

Podstawową różnicę między Piernikiem IHP, a Cynamonową Bułką Demeter podkreślają same nazwy obu kompozycji. Cinnamon Bunn od pierwszych chwil zachwyca szorstkim, skondensowanym aromatem cynamonu, Gingerbread to, zgodnie z nazwą, przede wszystkim imbir. Imbir korzenny, przyprawowy, smakowity, w piękny sposób połączony z aromatem gałki muszkatołowej i włoskich orzechów. Dopiero potem do naszych nozdrzy dociera kompletny aromat ogrzanej przyprawy do pierników, a więc także spora porcja cynamonu.

Poza tymi oczywistymi nutami wyczuwam wchodzący w skład kompozycji jakiś pikantny, ostry składnik przypominający mi nieco Piment Brulant l’Artisan Parfumeur (a może raczej to, czego spodziewałam się po przeczytaniu pierwszego opisu tej kompozycji, bo to jednak pachnący mięczak jest), świetnie współgrające z czystym, świeżymi aromatami imbiru i angielskiego ziela goździki, kardamon oraz najprawdopodobniej kurkumę. W każdym razie wiele, wiele różnistych przypraw zwanych korzennymi. Całość w urodziwą i nadspodziewanie łagodną kompozycję łączy gęsta, ciepła wanilia i aromat, którego nie mogę określić inaczej, niż zapach stygnącego, domowego ciasta.

Na korzyść tej nieskomplikowanej kompozycji przemawia jej… Łatwość. Łatwość w odbiorze, łatwość „umiejscowienia” w wyobraźni i wreszcie także łatwość noszenia.

Gingerbread nie jest ani killerem przyprawowym podmuchem odzierającym nas ze spokoju, ani słodką bestią walącą nam się ciężko na barki, ani infantylnym ciasteczkowym substytutem dla wiecznie odchudzających się dziewczynek. Mimo swej jednoznaczności jest to kompozycja staranna, emocjonalnie i olfaktorycznie stabilna.

Bardzo ładna i „noszalna”, pod jednym wszakże warunkiem: żeby ją docenić i znieść „globalnie” zdecydowanie trzeba być wielkim miłośnikiem aromatu imbiru. Mnie wydawało się, że jestem, jednak w konfrontacji z tym zapachem okazało się, że nieco przeceniłam swoją sympatię dla tej nuty. Ale nadal uważam, że pan Brosius upichcił bardzo apetyczny piernik.

Twórca: Christopher Brosius

Nuty zapachowe:

Memory of Kindness:

nie uwierzycie 🙂

jasny, zielony aromat pomidorowych krzaczków rosnących w świeżej ziemi w wiejskim ogródku

Gingerbread:

korzeń chińskiego imbiru, świeży imbir z Indonezji, gałka muszkatołowa, cynamon, ziele angielskie, proszek z gałki muszkatołowej, benzoim, absolut tahitańskiej wanilii

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

6 komentarzy o “I Hate Perfume: Memory of Kindness i Gingerbread”

  1. próbuję zgadnąć jaki flakon ci się ostał. ….hmm…większość ich jest kadzidlanych jak i herbacianych
    może Burning Leaves?
    😉
    a może Cedarwood Tea bo tam wyczuwalne są drzewne nuty,które tak cenisz?
    pozdrawiam ciepło
    zdrowia życzę
    J
    p.s.
    z tym piernikami w ten tłusty czwartek narobiłaś mi smaku 😉

  2. Czy ja się mogę uśmiechnąć o próbkę Piernikową? Jak wiesz, dla mnie cynamon zakazany, więc ze wszystkim co piernikowe się pożegnałam, a tu piszesz, że imbir i korzenie… Zamarzyło mi się, ale wolę nie inwestować w ciemno 😀

    PS Pokazałam Twoje zdjęcia "w strojach" (z mieczem i łukiem) kumplowi z pracy – pierwsze hasło – chcę ją poznać, na pewno się dogadamy 😀

  3. Witaj Sabbath,
    niestety nie mogłam znaleźć na Twoim blogu Księgi Gości. Chciałam tylko napisać, że Twoj blog jest tak wspanialy, że od pewnego czasu łapię się na tym, że codziennie na niego wchodzę w oczekiwaniu na nowe recenzje 🙂
    Dzięki Tobie odkryłam również kilka moich ukochanych zapachów.

    Dziękuję 🙂

  4. Witajcie, przepraszam za długie milczenie. Nie mam czasu na nic ostatnio. I dobrze. 🙂

    Jarku, brawo, rzeczywiście – zostało mi Burning Leaves. Herbaciane zapachy jakoś poszły w świat, choć przy Cedarwood Tea mocno się wahałam.

    Goldenrose, oczywiście, że na próbke możesz liczyć. Co prawda pół swojej odlewki oddałam Eenax, ale resztą z radością się podzielę. Zabiorę czwartego do Krakowa, dobrze? Już wyzdrowiałam, mam nadzieję, że oststecznie.

    Wieronko, byłam, widziałam, zostawiłam ślad. 🙂

    Moniko, dziękuję Ci bardzo za miłe słowa. Zawsze bardzo cieszą, szczególnie kiedy okazuje się, że na coś się to pisanie przydaje.
    Przepraszam za zaniedbywanie bloga ostatnio – postaram się ruszyć do przodu, bo próbek czeka na mnie mnóstwo. Tylko czasu nie ma.
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam nie tylko do odwiedzania, ale też zostawiania własnych opinii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Revolution Lisa Kirk

Dziś po raz kolejny mam potrzebę napisania specjalnych podziękowań. Tym razem dla czytelnika SoS ukrywającego się pod tajemniczym nickiem Prot 72 (imię znam, ale nie

Czytaj więcej »

Wyjaśnienie

Drodzy moi, przepraszam za milczenie. Nie jestem tymczasowo zdolna skupić się na pisaniu. Większość z Was nie wie o tym, że mam syna. W ciągu

Czytaj więcej »