Drewno w perfumach. Część 1: A-J

Oto post samobójczy.

Siadam do pisania i myślę, że skoro już okazałam się na tyle narwana, by rozgrzebać ten temat, to spędzę przy klawiaturze następne trzy doby. A potem padnę i uznam, że temat będzie szedł w odcinkach.
To może ja od razu uprzedzę, że będzie w częściach?

Najpierw jednak pozwolę sobie na małą prywatną krucjatę. Zawsze chciałam to napisać.

Otóż składnik perfum to zawsze jest drewno jakieś tam, nigdy drzewo.

Drzewo to taka duuuuża, duuuuża roślina i nieubłagane prawa fizyki skutecznie uniemożliwiają upchnięcie drzewa we flakonie perfum. Mamy drzewo cedrowe, z którego robi się olejek o zapachu drewna cedrowego, mamy zapach drewna sandałowego, dębowego, klonowego, hinoki i tak dalej.
Z resztą też całym drzewem z korzeniami, liśćmi i plamami guano na pniu te olejki nie pachną. Drewnem pachną. Chyba, że producent w opisie twierdzi inaczej.

***

Drewno w perfumach to tylko pozornie temat prosty do ogarnięcia.
Owa pozorna łatwość bierze się z potocznej opinii, że nuty drzewne to w sumie jeden typ zapachu, jeden akord, jakaś tam baza i już.
I owszem, tak bywa. W kompozycjach lekkich, świeżych, kwiatowych nuty drzewnie często stanowią ledwie tło, na którym pysznią się barwne olfaktoryczne primadonny. I pięknie. Ale ten blog nie traktuje raczej o takich kompozycjach.
Ten blog to mroczna nora turpistów. ;)))

Gatunków drewna jest mnóstwo i naprawdę zaskakująco wiele z nich używanych jest w przemyśle perfumeryjnym.
Moja krótka charakterystyka z pewnością nie obejmie wszystkich i od razu zaznaczam, że nie będę nawet próbowała wymieniać wszystkich zapachów z nutą cedru, sandałowca czy olibanu. To se ne da, jak mawiają bracia Czesi.
Postaram się za to do każdego z gatunków przyporządkować jedną lub kilka nazw perfum, w których możemy daną nutę odnaleźć. Albo jako dominujący, wiodący temat kompozycji, albo, jeśli to niemożliwe (a czasem tak będzie) przynajmniej przykład, który pozwoli zyskać ogólny ogląd zjawiska.

Spis jest alfabetyczny i ta część obejmuje stricte drewno, bez pochodnych.

Agar


Agar, oud, aoud, oudh – jeden z najdroższych surowców perfumeryjnych na świecie to tak naprawdę drewno aloesowe poddane wieloletniej mikozie, dzięki któremu to procesowi staje się ono ciemne, ciężkie i obłędnie wprost aromatyczne.
Zapach ma intensywny (im dłuższy proces mikozy, tym bardziej intensywny), zawiesisty, balsamiczny i nieco pikantny jednocześnie; przez niektórych porównywany do zapachu żywicy kauczukowca, dla mnie nieco słodki, nieco skórzany, intensywnie, gęsto żywiczny zmierzający w stronę ciepłej politury. Nie do opisania i basta.

Wiele tu opisywałam zapachów z agarem w składzie i teraz naprawdę trudno mi wybrać kilka dla potrzeb tego tekstu. na pewno powinien się tu znaleźć Aoud (obecnie Man) Micallef wraz z rodzeństwem, Na pewno wymienić powinnam agarowca dla twardzieli czyli Oud 27 Le Labo, dalej urodziwe związki agaru z różą czyli Midnight Oud Juliette Has a Gun, Dark Rose Czech & Speake i (z pewnym wahaniem) Black Aoud Montale. Bez entuzjazmu wymienię Pure Oud By Kilian, z lękiem w oczach Al Oudh L’Artisan Parfumeur, z szacunkiem orientalny Oude Arabique Dawn Spencer Hurwitz oraz z wielką radością naszą rodzimą Entropię.

Dla zainteresowanych więcej o agarze TU.

Amyris

Pod tą egzotyczną nazwą kryje się jeden z gatunków sandałowca – Amyris Balsamifera będący tańszym odpowiednikiem sandałowca właściwego Santalum Album. Pachnie podobnie, delikatnie, lekko słodko, podobno jednak nie posiada leczniczych właściwości swego szlachetnego kuzyna.

Użyty w Gucci by Gucci Pour Homme, Ocean Sun i Summer Day Gabrieli Sabbatini, ale tekże w kompozycjach niszowych takich jak w No.4 z pierwszej serii Six Scents, Alamut Villoresiego czy nowości z oudowej serii Comptoir Sud Pacifique: Voyages to the Orient.

Brzoza


Roślina bez wymagań – typowa samosiejka, która wyrośnie nieomal wszędzie. Drewno tanie, używane głównie na opał. Niby nic. Dendryczny plebs. A przecież to takie piękne drzewo! Smukły, biały pień, jasne, ruchliwe listki i zapach, który odpowiednio złożony unosi perfumeryjną kompozycję jak powiew wiatru.

Nutę brzozowego drewna odnaleźć możemy w takich perfumeryjnych dziełach jak Fumidus Profumum, L’eau Rare Matale Parfumerie Generale, 03 – Century by Odin czy Cuoio Odori. Najpiękniej jednak brzozowe drewno współpracuje z dębem w lutensowskim Chene.

A jednak moim brzozowym ulubieńcem jest kompozycja uważana za perfumeryjne monstrum – Patchouli 24 Le Labo. Znałam zapach uzyskiwanego w procesie suchej destylacji kory brzozowej dziegciu już wcześniej, ale nie sądziłam, że tak mnie on uwiedzie w perfumach. Eteryczny, przypominający nieco kamforę aromat brzozowej smoły po prostu oblepił moje perfumeryjne serce. Gorąco polecam testy.

Cedr

To gatunek drewna, który z konieczności potraktuję po macoszemu. Nie sposób tu wymienić wszystkich perfum z cedrem w składzie – ani nawet tych z cedrem wyraźnym i dominującym. Nie da się.

To jeden z najpopularniejszych składników perfumeryjnych. Samo drewno zapach ma na tyle intensywny, że nie chcą go żreć szkodniki. Jeśli dodamy, że łatwo go uwalnia w procesie parowej destylacji szczapek lub wiórów – mamy kolejny (poza samym zapachem) powód, dla którego tak często się po olejek cedrowy sięga.

Aromat drewna cedrowego najczęściej opisywany jest jako zapach nowych ołówków. Przyznam szczerze, nigdy ołówków tak nie odbierałam, ale tak już przywykłam do tego porównania, że sama go używam. Bez ołówkowych odwołań zapach cedru opisać mogę jako lekki, suchy, przypominający listewki z jasnego drewna kupowane w sklepie dla majsterkowiczów.
I taki właśnie cedr „robi” nam He Wood Dsquared2, Bois Blond Parfumerie Generale czy w znacznej mierze Feminite du Bois Shiseido.
Istnieje też druga odmiana cedru – cedr czerwony o zapachu głębszym, ciemniejszym, nieco bardziej orientalnym. Znajdziemy go na przykład w Palisandrze z serii Red Comme des Garcons (o którym wspomnę pewnie jeszcze przy okazji palisandru), L’eau Neuve Lubin, a moim zdaniem także w Duro Nasomatto.

Cyprys

Rodzina cyprysowatych obejmuje sporo wiecznie zielonych i pięknie pachnących gatunków. Między innymi wymieniony tu osobno cyprys hinoki. Większość cyprysów pachnie jednak podobnie: aromat mają zielono – drzewny, mocno eteryczny, szlachetny i z mojego punktu widzenia bardzo piękny. Nie mam pojęcia dlaczego Rzymianie uczynili ten wcale niesmutno wyglądający i pachnący krzew symbolem żałoby i poświęcili go Plutonowi.

Przy okazji pisania o cyprysowych perfumach nie sposób nie wymienić Cipresso Di Toscana Acqua di Parma – zapach jest bardzo udany, rzeczywiście cyprysowy, choć w porównaniu na przykłada Hinoki, dość zachowawczy.
Mój osobisty ulubiony cyprys w perfumach to męskie Encre Noire Lalique, ale wymienić wypada także Citta di Kyoto Santa Maria Novella, Eau des Baux L’Occitane, Acqua Viva Profumum czy L’eau D’Issey Homme Issey Miyake. Bardzo efektowne połączenie nut eterycznych (cyprys i eukaliptus) z ambrą znajdziemy w Ambra Nera Farmacia SS. Annunziata. Nie polecam za to wąchania cyprysu w Encens Epice Il Profumo – taka przygoda może człowiekowi skutecznie obrzydzić… Wszystko. Z wyjątkiem kąpieli.

Dąb


Dąb jaki jest – każdy widzi. Wielkie drzewo o jasnym drewnie i przestrzennym, suchym aromacie. Czasem ma cierpki odcień, czasem pachnie nieco dymnie. Ogólnie nie ma co opisywać, kto nie wąchał może sobie powąchać w najbliższym parku.
Nie jest to pop nuta w perfumiarstwie – w przeciwieństwie do aromatycznego, lekko cytrusowego mchu dębowego. Myślę, że nie tylko z powodu zapachu, który do najprzytulniejszych nie należy, ale też dlatego, ze wymieniony w nutach dąb nie robi szczególnie ekskluzywnego wrażenia.

Mamy jednak kilka ciekawych kompozycji z dębem w składzie i najważniejszą będą tu oczywiście pięknie przestrzenne, bezkompromisowe Chene marki Serge Lutens. Poza tym równie niepospolite Miel de Bois tej samej firmy, Fumidus Profumum Roma, Ambre Baldessarini, a także uwaga… W Eau des Merveilles i Elixir des Merveilles Hermesa.

Driftwood


Nie jest gatunkiem drzewa, jednak zdecydowałam się na wymienienie tego składnika ze względu na jego unikalny aromat.
Driftwood (fr. bois flotté) to drewno obojętnego pochodzenia, które zostaje wyrzucone przez morze na plażę. Po wielu, wielu dniach nasiąkania słoną woda nie tylko zmienia strukturę, staje się szorstkie i niejednolite, nie tylko przybiera fantazyjne, nienaturalne kształty, ale też zmienia zapach. Drewno takie pali się niewielkim płomieniem dając sporo gęstego, nieco gryzącego dymu.

Dało ono nazwę jednemu z najnowszych zapachów Parfumerie Generale: Bois Naufrage. Użył go Christopher Brosius przy tworzeniu Mr. Hulot’s Holiday i At The Beach 1966, a także Olivia Giacobetti w Preparation Parfumee. Z zapachów ogólnodostępnych nutę tę wykorzystuje Tommy by Tommy Hilfiger. Mnie zaś z zapachem ogniska złożonego z wyrzuconych przez morze szczap kojarzy się Bois d’Ombrie Eau d’Italie.

Eukaliptus

Pochodzące z Australii drzewo z rodziny mirtowatych, o mocno aromatycznym drewnie i liściach.
O tym, że jest przysmakiem misiów koala, które wcale nie są misiami, tylko torbaczami wszyscy wiedzą. O tym że tajemnicą miłości koali do tego konkretnie drzewa jest odurzający olejek eukaliptusowy zawarty w liściach też. Ale tego, jak niesamowicie pięknie potrafi wyglądać drzewo eukaliptusa kiedy zrzucana systematycznie kora tworzy na pniu barwne, kontrastowe wzory niewiele osób wie.
Charakterystyczny zapach eukaliptusa znamy chociażby z ekukaliptusowych cukierków. Lekko ostry, świeży, przyjemny. Mam jednak poważne podejrzenia, że cukierki pachną liśćmi eukaliptusa, nie drewnem. 😉

No.3 z pierwszej serii Six Scents jest opisywany jako zapach spaceru po eukaliptusowym lesie. Ja najwyraźniej wyczuwam tę nutę w Ambra Nera Farmacia SS. Annunziata. Myślę, że częściowo zasługą dodatku eukaliptusa jest jasna przestrzeń Elixiru Penhaligon’s.

Figowiec


Kiedy czytamy o figowcu zwykle chodzi o figowca pospolitego – długowieczne, odporne drzewo rodzące owoce nie będące owocami i mające kwiaty nigdy nie wychodzące „na świat”. To samo, w którego listki rzekomo odziali się Adam i Ewa po skonsumowaniu owocu z Drzewa Poznania. Ciekawe, co wcinali, skoro mieli figi?

Drewno figowca jest jasne i twarde, a samo drzewo zawiera mleczny sok składający się głównie z kauczuku. Aromat drewna figowego przypomina nieco zapach buczyny, jest delikatny lecz świeży, lekko mleczny. Podejrzewam, że charakterystyczna mleczność Premier Figuier Extreme l’Artisan Parfumeur własnie stąd się bierze. Nutę drewna figowego bez problemu wytropić możemy także w Revelation I Hate Perfume, Philosykos Diptyque, czy Ichnusa Profumum. Zainteresowanych figowcami w szerszym ujęciu odsyłam do krótkiej ściągi z fig.

Gwajak


Jeden z bardziej ujmujących drzewnych aromatów, jakie znam.
Balsamiczny, z delikatnie słodką dymną nutą, przypomina nieco sandałowiec dosłodzony odrobiną klonowego syropu i świetnie komponuje się z dodatkami takimi jak bób tonka, miód czy wanilia. Pachnie „miękko”, lecz samo drewno jest jednym z najtwardszych występujących w przyrodzie. Używa się go na przykład do wyrobu kul do bilarda czy kręgli. Szczególnie, że nazywany od czasów starożytnych drzewem życia gwajakowiec ma wielce dobroczynny wpływ na ludzki organizm. I niekoniecznie mam tu na myli leczenie syfilisu, do którego był używany, ale ogólne lecznicze działanie, w tym przeciwartretyczne i przeciwkaszlowe (robiony z żywicy gwajakowca syropek Guajazyl chyba wszyscy znają).

Najbardziej chyba popularnym zapachem z wiodącą nutą drewna gwajakowego jest Gaiac Micallef i przyznaję, ten spokojnie pogodny zapach świetnie oddaje zapach tego niezwykłego drewna. Pozostałe zapachy z gwajakowcem w nutach wymieniać mogę długo i z przyjemnością, świadoma jednak jestem tego, ze powinnam się ograniczać, więc: na pierwszy ogień niemożliwy do zdobycia, a piękny Gaiac 10 Le Labo, miękka, aksamitna Myrrhe Ardente Annick Goutal, dalej Un Bois Vanille Serge Lutens, Cashmere for Men Fissore, baza Sienne l’Hiver Eau d’Italie i niech mnie dunder świśnie jeśli nie ma gwajaku w Le Boise Ginestet.

Heban


No i tu mam zgryz, bo nie wiem, jak pachnie heban. Drewno hebanowca jest ciemne (czasem czarne, jak w baśni o Królewnie Śnieżce), ciężkie, twarde, niełupliwe i dajce się polerować do pięknego połysku. Ale jak pachnie?

Drogą dedukcji próbowałam odcedzić palony heban z nawałnicy nut w Idole de Lubin. Chyba mi się udało, jest łatwy do zidentyfikowania. Z niepalonym poszło mi jednak znacznie gorzej. Nuta hebanu występuje w Citta di Kyoto Santa Maria Novella, Jaisalmer Comme des Garcons, Miel De Bois Serge Lutens, ale najłatwiej chyba wyobrazić mi ją sobie w Coze Parfumerie Generale – właśnie ze względu na nasycenie zapachu olfaktoryczną czernią i ten szczególny połysk. Niech więc Coze zostanie moim hebanowym archetypem.

Hinoki


Pamiętam pierwsze testy Hinoki Comme des Garcons, kiedy to w głowie mi się nie mieściło, że liściaste drzewo może tak pachnieć. Potem, oczywiście, okazało się, że hinoki wcale nie jest liściaste – to gatunek cyprysu.
Pachnie jak pień potężnego, przemarzniętego cyprysu muśnięty kamforą i skropiony odrobiną cytrynowego soku. Zapach ma intensywny, wyczuwalny wprost „z drewna” i być może właśnie ten eteryczny, inwazyjny aromat sprawił, że w Azji uznawano je za drzewo święte, doskonałe do budowania pałaców i świątyń. Z drugiej strony, dopuszczam możliwość, że wybierano je na budulec wcale nie dla świętości, tylko z powodu niepospolicie wysokiej odporności na gnicie. Albo jeszcze prawdopodobniejsza interpretacja – że uznano je za drzewo obdarzone duchową mocą właśnie dlatego, że w wilgotnym środowisku nie gniło. Toż to ani chybi cud.

Kończąc dygresje – hinoki w klasycznej postaci odnajdujemy oczywiście we wspomnianym już Hinoki z serii Monocle Comme des Garcons. Ale to nie jedyny zapach z tą nutą, bo jest ona wyczuwalna także w Zagorsku z serii Incense Comme des Garcons, w Nemo Cacharel (pięknie podkręcona dodatkiem liści betelu) oraz w ciekawym damskim Stylessence Jil Sander. Jest też hinoki w składzie Miyako Annayake.

Jodła


Jodły to ponad 50 gatunków drzew – od dziko rosnących, pospolitych nieomal, po egzotyczne, ozdobne drzewa takie jak jodła koreańska. Składniki perfumeryjne najczęściej (napisałabym, że zawsze, ale przecież nie wiem, co strzeli go głów perfumiarzom) uzyskuje się z jodły balsamicznej i zwykle jest to balsam jodły.
Drewno jako takie – jasne i lekkie, o charakterystycznym dla drzew iglastych przestrzennym aromacie znaleźć możemy w Encens Flamboyant Annick Goutal (producent w opisie podaje balm fir, nie fir balm). W przypadku pozostałych zapachów pewności nie mam, jednak w kontekście jodły nie sposób nie wymienić wypuszczonej w ubiegłym roku przez Christophera Sheldrake’a i Serge’a Lutensa Fille En Aiguilles. „Powiew jodłowego lasu” występuje także w nutach November I Hate Perfume.

Cdn.

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

12 komentarzy o “Drewno w perfumach. Część 1: A-J”

  1. wiedźma z podgórza

    Dzień dobry. 🙂 Pozwoliłam sobie zamieścić niewielki cytat z niniejszej notki na swoim blogu (ten odnośnie zalesiania nut zapachowych 🙂 ), oczywiście z podaniem źródła. Mam nadzieję, iż nie przyczyniłam się w rażący sposób do upadku obyczajów blogosfery?
    Miło tu czasem wpadać.
    Pozdrawiam!

  2. Szanowna Wiedźmo z podgórza, witam Cię na moich pachnących śmieciach. Oczywiście nie widzę nic nieobyczajnego w zacytowaniu ogólnie dostępnego posta z podaniem źródła. Jestem zaszczycona. 🙂
    A przy okazji – o "jest napisane" versus "pisze" wygrałam kiedyś całkiem cenny zakład. Tez mnie to mierzi.

    Marcinie, o co chodzi? O drewno na "b"?
    "E", oraz "i" też nie ma. 🙂

  3. A drewno brzozowe? :)W Fumidusku? 😉
    pozdrowienia Sabb i gratuluję bloga (to mój pierwszy komentarz u Ciebie, nie wierzę!),
    zuzqie

  4. Kurczę, brzoza! zapomniałam o brzozie, a dziegieć brzozowy mam przecież na liście do wpisu o pochodnych drewna.
    Zuzqie, oczywiście masz rację, zaraz edytuję i dopiszę brzozę. Dziękuję! Jesteś nieoceniona. :*

  5. a ja znalazłam drzewo na "E" – eukaliptus! 🙂

    zastanawiam się tylko, czy coś poza liśćmi jest z niego przydatne
    polska Wikipedia milczy, angielska wypluła cuś takiego – http://en.wikipedia.org/wiki/Eucalyptus_citriodora (chociaż też raczyli sprecyzować, którą to część drzewa przemysł perfumeryjny tak namiętnie wykorzystuje)

    panda 🙂

  6. Pando Kochana, eukaliptus na chybcika dodany. Dziękuję. Faktycznie nuta jest na tyle ciekawa, że powinna się tu była znaleźć.
    Ciekawa jestem, o czym jeszcze zapomniałam…?

    Marcinie – oto brzoza jest. 🙂

  7. O, dziękuję za brzozę 🙂 fajnie, ze udało mi się dołożyć mały kamyczek (patyczek?:D) do Twojego drzewnego kompendium.
    pozdrowienia i powodzenia! :*
    zuzqie

  8. Patyczek! :DDD
    Bardzo ważny kij, rzekłabym. Bez brzozy to zestawienie byłoby mocno kulawe. Jesteś wielka! :*

  9. Ciekawy wpis. Z takich drzewnych zapachów lubię cyprys, zwłaszcza gdy trafi się mało terpentynowa wersja.

    O jaki składnik brzozy chodzi we wpisie? Czym innym jest dziegieć, czym innym olejek destylowany z kory i gałązek – a w tym ostatnim przypadku czym innym jest olejek z brzozy brodawkowatej, bardziej balsamiczny, a czym innym z kory brzozy cukrowej pachnący wintergreen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Autoportrait Olfactive Studio

Dotarła do mnie ostatnio prośba, która rozbawiła mnie (sorry), ale też skłoniła do zastanowienia: „Sabb, napisz czasem recenzję czegoś, co można powąchać w naszym pięknym

Czytaj więcej »