Elfie menu czyli Elf-Fulfilling Prophecy Smell Bent

To niezwykłe, jak bardzo Tolkien wpłynął na ludzką wyobraźnię.

Cherlawe kurdupelki z przezroczystymi, muszymi skrzydełkami, czyli elfy takie, jakimi przedstawiają je ludowe podania odeszły w niepamięć za sprawą nieodparcie pociągającej wizji stworzonej przez autora „Władcy pierścieni”.
Wizji tak wspaniałej, że aż nieznośnej.


Szczerze: nie wyobrażam sobie bardziej wylizanej, nadętej rasy, niż tolkienowskie Elfy: olśniewająco piękne, arcymądre, do tego supermocarne i hiperzgrabne. Mają wszelkie talenty oraz żadnych wad czy słabości. Niezrównane w sztukach wszelakich ze sztuką wojny (i sztuką miłości?) włącznie. I do tego oczywiście nieśmiertelne.
O czymś zapomniałam? O pięknych, czerwonych mundurkach? Ach nie. To nie ten film. 😉

Cały ten wstęp nijak się ma do zapachu. Dotyczy go jedynie o tyle, że od czasu kiedy piękny Orlando utożsamił się w masowej wyobraźni z tolkienowskim Legolasem, „Elf” w nazwie czegokolwiek przyciąga kobiety.
Stąd też kilka plączących się po Polsce próbek tej właściwie nieznanej u nas firmy.


Elf-Fulfilling Prophecy pachnie piernikiem. Intensywny, mocno skondensowany zapach korzennego ciasta przebija mocą wszystkie olfaktoryczne pierniki, o których pisałam wcześniej (i te, o których nie pisałam też). Cynamon, kardamon, gałka muszkatołowa, kolendra i czarny pieprz dopełnione wyraźną, lecz nie uciążliwą miodową słodyczą dają znajomy i przyjemny efekt.

Od początku tropiłam zapowiadany w opisie producenta tytoń i… Nic.
Do czasu.

Najpierw pojawia się coś, co z rozpędu zinterpretowałam jako… Spaleniznę. Jak gdyby krople miodu spłynęły na blachę pieca, w którym nasz piernik upieczono i powoli skwierczały i czerniały w żarze. Po chwili jednak zorientowałam się, że umysł płata mi figle usiłując konsekwentnie kontynuować ciąg skojarzeń.
Tymczasem ta intrygująco gorzkawa nuta to jedna z najładniejszych odsłon dymnego tytoniu w perfumach. Zestawiony z intensywnymi nutami przyprawowymi tytoniowy aromat zdaje się delikatny, nieomal aksamitny. Pachnie jak świeży tytoń fajkowy ledwo co rozpalony w cybuchu z pociemniałego sandałowca. Przyjaźnie.


W miarę rozwoju nuta tytoniowa zmienia nieco odbiór kompozycji – zapach wcześniej typowo spożywczy staje się… Metaforyczny. Dom, świeże ciasto, fajkowy dym, ślad aromatu kawy.
Pojawia się wanilia i drzewna baza z nutami sandałowca i mieszanki, którą identyfikuję jako drewno kaszmirowe. Podejrzewam też dodatek agaru (nutka, która momentami przypomina mi Incense Noir Axa Luxe) oraz suchej, orzechowej paczuli.

I to jest moment, który podoba mi się najbardziej. Kiedy złagodnieje słodycz, kiedy zapach ułoży się na skórze – jest tak piękny, że (mimo niewątpliwej piernikowości) prawie mój.

***

Jeśli ktoś szuka zapachu będącego aromatem domowego piernika i jednocześnie „dorosłego” – takiego, który mimo, iż wywołuje sentymenty da się jednak nosić bez posądzenia o dziecinadę, to niech już nie szuka.
Elf-Fulfilling Prophecy jest kompozycją łączącą te pozornie sprzeczne cechy w sposób, który powinien zadowolić najbardziej wybrednego konesera. I to nie tylko kobietę, bo w tym konkretnym pierniku bez problemu wyobrażam sobie mężczyznę.



Data powstania: 2009
Twórca: Brent Leonesio

Nuty zapachowe:
cynamon, tytoń, nuty drzewne

* Wszystkie ilustracje pochodzą z trylogii „Lord of the Rings” Petera Jacksona
** Ostatnia została „ulepszona” przez Izabelę Kamińską publikującą swoje prace pod pseudonimem Elenai

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

11 komentarzy o “Elfie menu czyli Elf-Fulfilling Prophecy Smell Bent”

  1. Muszę zanotować i przetestować koniecznie..mam nadzieję,że nie będzie tak jak z CB I Hate…i tutaj znajdę piernika,może być nawet stary aby pachniał;)
    Z Wonderwoodem mam problem oczywiście – nie czuję wiele poza drewnem,a biorąc pod uwagę ten fakt na Tobie może pachnieć bajecznie.
    I wiele bym dała żeby osobiście to sprawdzić i jeszcze Genie des Bois;)
    Klikłam w ów link-boska jesteś:) W ogóle wielki człowiek z Ciebie..no wiesz,pod każdym względem oprócz gabarytów;P

  2. Left Side of the Moon

    No dobrze, w ramach sprostowania- Elfy to wcale nie idealna, cukierkowa rasa 😉 "Silmarillion" i pozostałe kwity z pralni dość dobitnie prostują wyobrażenie, którego niektórzy śmiertelnicy nieopatrznie nabrali po przeczytaniu WP… 😉 A już wymyci statyści z filmu Jacksona, bez rysów lub z eufemistycznie rzecz ujmując, zblazowanymi minami (osobną historią jest Króliczek Orlando) – to zdecydowana propaganda antyelficka. I pachną piernikiem? Sabbath… :DDDDD Tak, Ci filmowi z pewnością. I na pewno Ci nieznośnie wspaniali również. 😉

  3. Skarbku, a co jest nie tak z piernikiem IHP?
    W kwestii Wonderwooda – rzeczywiście drewno układa się na mojej skórze dobrze, mam więc wielkie nadzieje.
    A osobiste sprawdzanie… Może kiedyś się uda?

    Do drugiej komentującej Osoby: próbki zamawiałam na http://www.luckyscent.com
    Sa tam dostępne także inne zapachy tej marki. I wiele innych.

    Left Side of The Moon – widzę, że mantrowanie zadziałało. :)))
    "Silmarillion" oczywiście znam. W czasach kiedy zaczytywałam się w przeróżnych mitologiach był jedynym chyba dziełem Tolkiena, które mnie naprawdę urzekło (spośród tych, które czytałam – kwity z pralni ciągle nie są mi znane). I rzeczywiście, obraz Elfów jest tam nieco mniej idealny, ale nawet w "Sillmarillionie" ich upadki są takie… Efekciarsko mitologiczne.
    Nie możemy natomiast dyskutować z tym, że to WP najmocniej wpływa na ludzkie wyobrażenia. Nie tylko dlatego, że jest przecież głównym dziełem, ale też przez swoją nośność i popularność. Nie można wymagać od zwykłych śmiertelników (czyli ode mnie też :)) czytania kwitów z pralni.

    Elfy w filmach Jacksona mnie osobiście wydają się dobrze wpasowane w tolkienowską wizję. Króliczek Orlando także. W ogóle uważam, że to bardzo dobra ekranizacja. Ale nie o mi w tej chwili chodzi, tylko o to, że ładna twarz (i inne ładne części ciała) zwykle robią na ludziach wrażenie większe, niż najbardziej atrakcyjny opis. Dlatego lala Legsi wyparła czarnowłosego księcia i w masowej wyobraźni stała się ikoną elfickości. Może to i dobrze, bo ciotowata Arwena jest jeszcze gorsza…

    I jeszcze jedno – na to, że Elfy pachną piernikiem nie wpadłabym w życiu. Skojarzenie bierze się wyłącznie z nazwy.
    Gdybym miała szukać zapachu dla Elfa, szukałabym raczej wśród zapachów drzewnych, szlachetnie zielonych, z delikatną, dyskretną nutą kwiatową. Pierniki nie pasują nijak. Nawet mnie. I nawet do Króliczka Orlando. 😉

    Dziękuję za wyrozumiałość. :)))

  4. Sabb – i znowu mnie kusisz pierniczkiem.
    A wiesz, że ja pierniki lubię. I z tytoniem są tym bardziej smaczne…
    P.S. Wróciłam do pisania, więc czasem zajrzyj – znasz adres 😉

  5. Left Side of the Moon

    Mitologiczność to coś, co uwodzi lewą stronę księżyca. 😉 😀 Ten typ tak ma i to jest chyba nieuleczalne. Może dlatego film mnie nie porwał, a już kwestia czy Króliczek Orlando, ArXena, Wiedźradiella i Agent Elrond to rzeczywiście reprezentanci uprzywilejowanej grupy "ładnych twarzy" wydaje się wysoce sporna ;DD Ale już, już…już mantruję z powrotem i nie zaśmiecam bloga bo wiesz, że "te tolkienisty mogą długo i namiętnie w tym temacie" ;)))
    Pisnę jeszcze tylko, że "Silmarillion" to zdecydowany kwit z pralni bo toć przecie Krzysiowe dzieło kompilacyjne 😀 i już… spokojnie, spokojnie, nic nie mów, ona nie musi więcej wiedzieć, ona nie chce o tym wiedzieć, ommmmmm, ommmmmm… 😉 ;DDDD
    Wracając do meritum, rzeczywiście to niezwykłe, że Tolkien tak wpłynął na ludzką wyobraźnię, że dostrzega się Elfy w piernikowej kompozycji. Mam wszelako pewne podejrzenia wobec mass-mediów, ściślej bożonarodzeniowej ramówki telewizyjnej. Ewentualnie, można typować jakie DVD ogląda twórca podczas zimowych świąt… 😉

  6. Hihihi! Czytam Cię i chichoczę. 🙂

    Wiedźradiella akurat mi się podobała. ArXena też, dopóki trzymała się w roli Xeny. Jako rozmemłana pyza mnie odrzucała. Ale jako rozmemłana pyza jest zdecydowanie bardziej tolkienowska w duchu. Heh… O urodzie nie dyskutuję. Mam "niszowy" gust. Jak bardzo niszowy wyznam tylko w cztery oczy. ;)))

    Ale przyznaję, że z piernikami się Elfy nie kojarzą nawet takiemu barbarzyńcy, jak ja. No nijak. Prędzej podsuszone drożdżowe. 😉

  7. No i przypomniałaś mi testy pierniczka – faajny jest 😀
    Aż mi smaka narobiłaś, hehe 😉
    (fotka na końcu jest genialna, ostatnio jej szukałam :-P)

    Maja102

  8. jeny….ale ja ciemna jestem,jak tło Twego bloga..no pisałam tutaj o tym że chcę piernika,zanotowałam w kajecie a za jakiś czas znowu Cię pytam ….jak stara sklerotyczka:/
    A z CB I Hate nie tak było to,że prawie nie pachniał na mnie,no ledwo,ledwo,popłuczynki takie….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

LesNez Let Me Play the Lion

… czyli Kocurek Papugi 🙂 . Przyznaję, czytałam kilka recenzji Let Me Play the Lion. Zwykle staram się tego nie robić przed namalowaniem własnego obrazu,

Czytaj więcej »