Nie tylko w niedzielę: Jamais le Dimanche Ego Facto

Trochę idąc za ciosem, czyli podążając konopną ścieżką, dziś kolejne perfumy z nutą marihuany. Tym razem w wydaniu letnim.

Przyznaję, że szalenie ciekawa byłam koncepcji tego zapachu. Połączenie świeżych nut i ozonu z kadzidłem wydaje się sporym wyzwaniem nawet dla takiego wirtuoza, jak Alberto Morillas. Dodatek marihuany i nut balsamicznych zapowiadał albo koszmarną kakofonię woni, albo dzieło… Jeśli nie genialne, to przynajmniej nadzwyczaj oryginalne.

Nie będę się tu silić na cliffhangery i stopniowanie napięcia – Jamais le Dimanche urzekły mnie od pierwszych sekund po aplikacji.


Mój nos najpierw wyczuł aromat świeżych konopnych liści – tak urodziwy, że oryginał się chowa. Zapach jest zielony, jasny, wzbogacony słodko – kwaśną nutką przypominającą rabarbar. Wtulając nos w skórę nieomal czuję poranny Zefirek poruszający młodymi listkami.
A nie jest to koniec atrakcji, bo ten sam zapach wąchany nieuważnie i z dystansu zmienia się i przemiana ta jest jeszcze bardziej pociągająca, niż opisana wyżej zieloność. Jest to zapach… Zimnego kadzidła. Taki olfaktoryczny oksymoron: kadzidło jednocześnie chłodne i niesamowicie przestrzenne.

Połączenie tych nut daje obraz, który mój umysł wizualizuje jako ogród po letnim deszczu.
Listki uprawianych w nim konopi indyjskich, ziół i zielonych jeszcze mandarynek parują wydzielając intensywną woń świeżej zieleniny. Na wysypanych białymi kamykami ścieżkach porozstawiano niewielkie miseczki, w których powolutku tlą się grudki olibanum i mastyksu.

Chłodne palce wiatru łagodnie mieszają ze sobą jasny dym i eteryczne olejki unoszone w powietrze wraz z parą wodną. Promienie słońca przesączają się przez leniwie uchodzące za widnokrąg „baranki”, ostatnie, ciepłe już krople spadają z drzew prosto za koszulę i… Jest pięknie.

Ogrzewając się na skórze Jamais le Dimanche nie traci swej urodziwej zieloności – po prostu zapach słodko – chłodnego kadzidła wzmocniony zostaje delikatnie dymnym akordem drzewnym i miękką, lekko miodową wonią nazwaną enigmatycznie nutami balsamicznymi.

Zaznaczyć wypada, że pisząc o „ogrzewaniu się” nie mam na myśli jakiejś znaczącej zmiany temperatury kompozycji, lecz jedynie działanie ludzkiego ciała na perfumy. Zapach do końca pozostaje przestrzenny, chłodno – ciepły jak letni dzień po burzy. Urzekający od pierwszej do ostatniej chwili.


Jamais le Dimanche znaczy „Nigdy w niedzielę”. Filmu nie znam niestety, ale odnosząc się do samej nazwy napisać mogę, że mogłabym nim pachnieć od poniedziałku do niedzieli włącznie. Szczególnie na urlopie, na który wybywam jutro.

I właśnie w związku z moim wyjazdem słów kilka pozwolę sobie tu napisać.
Tradycją na moim blogu stało się już, że co roku przed urlopem uskuteczniam mały perfumeryjny ekshibicjonizm i wklejam zdjęcia swoich pachnących zasobów. Niestety, w tym roku nie będę w stanie tego zrobić z powodu braku czasu. Jeśli ktoś czekał, to przepraszam. Postaram się dokonać aktualizacji we wrześniu, po Euroconie.

Tym razem na pożegnanie będzie specjalna recenzja. Zapach, o który sporo osób mnie pytało, wielki hit ostatnich miesięcy, kompozycja (i kampania) budząca najpierw wielkie nadzieje, a potem wielkie kontrowersje. Ale to jutro. 🙂

Data powstania: 2009
Twórca: Alberto Morillas

Nuty zapachowe:
nuty świeże, ozon, kadzidło, akord marihuanowy, nuty balsamiczne

Udostępnij:

Facebook
Twitter
Pinterest
Email

7 komentarzy o “Nie tylko w niedzielę: Jamais le Dimanche Ego Facto”

  1. No to ja czekam na to jutro 🙂 Od kilku dni zaglądam co chwila czekając na TĄ recenzję 😀
    A Jamais le Dimanche bardzo mnie zaciekawił i przy okazji jakiś następnych zakupów zapróbkuję na pewno 😉

  2. wiedźma z podgórza

    Mam Cię! 😉
    Już się domyślamy (piszę w liczbie mnogiej, bo podpowiedź w zasadzie jest odpowiedzią, więc domyślających się powinno być więcej). 🙂

    Zielone, konopne, zimne kadzidło, powiadasz? Hm.. To się muszę zastanowić nad próbką. I to poważnie, póki jeszcze ciepło i na zieloność patrzę z podejrzaną przychylnością. 🙂
    Jest na Lucky?

  3. Dominko – testy JlD polecam szczerze, ale najlepiej jeszcze póki jest ciepło. Jeśli lubisz perfumy zielone i jednocześnie masz wysoką tolerancję na dziwność (a wiem, że tak), powinny Ci się spodobać.
    Ja mam tylko tę małą próbkę z LS, i to częściowo wysiorbaną, więc niestety nie mam się nawet czym podzielić.

    Wiedźmo, powiedz mi, czegóż, ach czegóż się domyślacie? :)))
    JlD jest na Lucky. I to w fajnych cenach…

  4. wiedźma z podgórza

    Ee, wolimy zostawić sobie margines bezpieczeństwa, bośmy (my, wiedźma) zachowawcze osoby. 😉

    To teraz muszę tylko czekać na comiesięczny zastrzyk środków płynnych – i to bardzo. 🙂

  5. Ej, no Wiedźmo! Psujecie mi zabawę! ;)))

    Moje środki płynne tkwią na koncie, bo zamiast pojechać do Warszawy i je upłynnić jak dobry obyczaj nakazuje, wyłożyłam się i zdycham. Ale zdycham krótko – mój organizm regeneruje się w ekspresowym tempie, po dwóch dobach spania nawet węch mi wrócił. :)))

  6. Rzeczy dziwne i zielone to moja specjalność 😀 Poczekam na zbiorowe na Lucky i się w próbasa zaopatrzę 🙂
    Zazdraszczam płynnych środków na koncie, moje popłyną wkrótce wartkim strumieniem do kieszeni mechanika samochodowego 🙁 Przynajmniej sobie powdycham garażowych oparów :)))) Życzę udanych wakacji i czekam z niecierpliwością na domyślną recenzję :*

  7. A co? Też się domyślasz? :)))

    Nie wiem, co będzie z kolejnymi zbiorowymi na Lucky… Może pora zacząć zaopatrywać się w Unii? Przekopy z UC kosztuję za dużo nerwów. 🙁

    Co do płynnych środków – ja perfumy kupuję średnio raz na rok. Przez wiele miesięcy rozważam, czego chcę, a potem zapachy, które przetrwają próbę czasu nabywam hurtem. Ostatnio cztery flakony. O czym z resztą dobrze wiesz. 🙂 Teraz gotowa byłabym nabyć flachę Wonderwooda. Ale nie jestem na tyle rąbnięta, żeby robić to w ciemno. Wonderwood nie ucieknie, poczekam na możliwość przetestowania. Apotem kupię flachę. :)))

    Za życzenia dziękuję. Zamierzam wypoczywać, zwiedzać, objadać się owocami. A wszystko to w najlepszym towarzystwie na świecie. Już od wczoraj nie mogę przestać się uśmiechać. 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Popularne wpisy

Etro Shaal Nur

Nie miałam zamiaru, ani potrzeby recenzowania tego zapachu, jednak jakoś tak mi wyszło przy okazji prób stworzenia recenzji innego zapachu Etro, że Shaal Nurek byłby

Czytaj więcej »